» Recenzje » Castlevania: Lords of Shadow 2

Castlevania: Lords of Shadow 2

Castlevania: Lords of Shadow 2
Castlevania: Lords of Shadow 2 wzbudziła sporo kontrowersji: o ile wierzyć Metacriticowi i opiniom na forach dyskusyjnych, graczom generalnie przypadła do gustu kolejna część opowieści o rodzie Belmontów. Z kolei krytycy niemal jednogłośnie potępili tytuł za wymuszone etapy skradankowe. Z jaką grą mamy więc do czynienia - dobrą czy kiepską? Prawda leży gdzieś pośrodku.

Brutalne przebudzenie

Castlevania to jedna z najbardziej rozpoznawanych growych marek pochodzących z Japonii – już od niemal trzech dekad gracze na całym świecie śledzą przygody kolejnych członków rodu Belmontów, poświęcających życia walce z Drakulą, Księciem Ciemności. Nie da się jednak ukryć, że obecnie na rynku królują wszelkiej maści rebooty, które często z poprzednimi częściami serii wspólną mają tylko nazwę. Zapewne także i z tego powodu Konami powierzyło produkcję nowej odsłony cyklu hiszpańskiemu studiu Mercury Steam Entertainment, znanemu między innymi z Clive Barker's Jericho oraz Scraplandu, co od razu powinno zaświecić w głowie lampki ostrzegawcze, jako że żadnej z tych gier nie można nazwać szczególnie dobrą. Obawy okazały się jednak nieuzasadnione, ponieważ Castlevania: Lords of Shadow okazała się całkiem dobrym slasherem – wprawdzie nie dorównała serii God of War, ale zapewniała kilkanaście godzin przyjemnej rozrywki w ładnych lokacjach. Czy dobra forma została utrzymana w części drugiej?

Sequel rozpoczyna się kilka stuleci po zakończeniu jedynki: Gabriel Belmont, a raczej Dracula, budzi się z kilkusetletniego śnie, w jaki zapadł po starciu z Alucardem i Simonem. Walkę tę przedstawiono w wydanym na Nintendo 3DS Mirror of Fate. Jego pierwszy odwiedzający to Zobek, dawny sojusznik i przeciwnik, który informuje Gabriela o wzmożonej aktywności akolitów Szatana przygotowujących się na powtórne zstąpienie na świat władcy piekła. Jeśli do tego dojdzie, obaj nie mogą liczyć na nic więcej poza bolesną śmiercią, zatem nawiązują wymuszoną okolicznościami współpracę – Dracula wyrusza na poszukiwania akolitów, co jednak nie będzie proste, ponieważ podczas snu utracił zdecydowaną większość swoich mocy. Musi je więc najpierw odzyskać, eksplorując swoje zamczysko. To jest żyjącym stworzeniem i wcale nie cieszy się z tego, że Dracula chce je opuścić...

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Nowy wspaniały świat?

Fabuła Lords of Shadow 2 jest tak zła, że aż dobra. Wszelkie cut-scenki są tak naładowane patosem, wzniosłymi przemowami oraz zamaszystymi gestami, że w pewnym momencie niemal przestaje przeszkadzać fakt, że intryga jest szyta wyjątkowo grubymi nićmi, a poszczególne wątki trzymają się razem tylko na słowo honoru. Całość można nazwać niezamierzoną komedią, jako że trudno dać wiarę, że scenarzysta umyślnie postanowił stworzyć równie przesadną, a przy tym całkowicie pozbawioną mrugania okiem do gracza historię. Podstawową wadą fabuły jest rozbicie jej na dwa różne, niemal niczym niepowiązane ze sobą wątki, na czym cierpi tempo akcji. Gdy sądzisz, że coś ciekawego zacznie się dziać w związku z polowaniem na akolitów... bam! powrót do Castlevanii, by odblokować nową umiejętność, co oczywiście wymaga przynajmniej godziny biegania i siekania. Osobiście wolałbym, gdyby Mercury Steam Entertainment stworzyło krótszą, ale obejmującą jeden główny motyw grę, zamiast rozbijać ją na dwie części, co prowadzi do tego, że przez pierwsze pięć godzin gry nie dzieje się nic i dopiero po tym czasie intryga rusza odrobinę do przodu.

Szkoda, że potencjał, jaki miał w sobie pomysł przeniesienia Draculi w czasy współczesne, został kompletnie zaprzepaszczony. Nie dość, że twórcy przegapili okazję na przedstawienie, jak Dracula radzi sobie w nowych, nieznanych warunkach, to dodatkowo z samej realizacji tego pomysłu wynika garść drobnych, acz irytujących nieścisłości, które przeszkadzają w osiągnięciu immersji: nasz bohater zdaje się wszystko rozumieć i nie zadaje żadnych pytań dotyczących realiów w jakich się znalazł – zatem jak, pomimo setek lat snu, umie obsługiwać windę? Podobne pytania najlepiej zignorować, tak jak to uczynili twórcy. Co gorsza, połowa lokacji zaprezentowana w grze jest kiepska: 90% etapów osadzonych we współczesności to brudne, szare, zrujnowane, a przede wszystkim nijakie ulice, przez co misje tam rozgrywane niewiele się różnią od siebie i nie ma na czym zawiesić oka. Z kolei Castlevania prezentuje się znacznie lepiej. Sama chęć powrotu do niej motywuje gracza do zaciśnięcia zębów i parcia do przodu.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Orgia zniszczenia

Nie mogę narzekać na system walki. Dracula ma do dyspozycji trzy style – podstawowy Krwawy Bicz, którego możemy używać zawsze i najlepiej nadaje się do ataków obszarowych i dystansowych, Miecz Pustki udostępniający zamrażanie przeciwników i wysysanie z nich życia bez konieczności wpijania się im w szyje oraz Szpony Chaosu umożliwiające rozbijanie tarcz i pancerzy, co wiąże się jednak z walką na krótki zasięg. Nawet przy grze na klawiaturze wykonywanie combosów oraz przemieszczanie się pomiędzy przeciwnikami nie sprawia problemów, a same potyczki są odpowiednio widowiskowe. Jeśli miałbym na coś narzekać to na fakt, że używanie Miecza i Szponów wymaga zgromadzenia wcześniej energii, która dość szybko wyczerpuje się podczas używania tego stylu, przez co zdecydowaną część gry przechodzi się, używając tylko i wyłącznie Bicza, by nie marnować many, która może przecież przydać się później.

Lords of Shadow 2 najbardziej błyszczy przy walkach z bossami. Nie tylko projekt tych ostatnich przyciąga uwagę gracza horrorową groteskowością, ale samo atakowanie dostarcza wiele rozrywki i, w przeciwieństwie do większości potyczek, wymaga odrobiny strategii. Poziom niezbędnego skupienia i umiejętności jest na tyle wysoki, by zwycięstwo sprawiało satysfakcję, nie budząc jednocześnie frustracji, gdy szczególnie irytujący potwór po raz piąty wyciera nami podłogę. Tym większe zdumienie budzi fakt, że podobnego poziomu nie prezentuje ostatni (a więc i najważniejszy) przeciwnik, z którym walka okazuje się zaskakująco krótka i pozbawiona rozmachu. Podczas oglądania końcowej cut-scenki czekałem na jakiś nagły zwrot akcji, rozpoczynający kolejną fazę bitwy... ale do niczego takiego nie doszło i gra kończy się ekstremalnie nijako.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Dracula, mistrz subtelności

Nie wiem, kto wpadł na pomysł, by Dracula, Książę Ciemności, Wróg Boga, et cetera, et cetera, był zmuszany do przemykania się między tępymi osiłkami wyglądającymi jak tania podróbka Space Marines Chaosu oraz przemiany w szczura, ale mam nadzieję, że jej sugestie nigdy więcej nie zostaną wysłuchane w procesie tworzenia jakiejkolwiek innej gry. Etapy te nie są fajne; nie są interesujące; nie są też potrzebne – ich jedynym celem jest zirytowanie gracza, ponieważ jak się nie denerwować na myśl, że wspomniane wyżej osiłki przez całą grę potrafią cię zabić jednym ciosem i nigdy, nawet po pokonaniu ostatniego bossa, nie możesz im nic zrobić? Chciałbym, by to był żart, ale niestety to prawda – napotykani w owych misjach przeciwnicy są potężniejszymi wrogami niż Szatan we własnej osobie, przez co automatycznie nasuwa się pytanie, czemu to oni nie rządzą światem, ale nad tym też lepiej jest się nie zastanawiać w obawie o własne zdrowie psychiczne. Nie jest to jednak wada, która całkowicie rujnowałaby wrażenia płynące z grania – na całe szczęście wspomniane wyżej etapy kradną stosunkowo niewiele czasu w porównaniu do biegania, skakania oraz zabijania, zatem nie odbijają się też wyjątkowo mocno na ocenie.

Nie zawodzi za to oprawa wizualna: tak modele postaci i wrogów, jak i otoczenie wyglądają pięknie, pomijając wspomniane już lokacje miejskie, którym jednak doskwiera monotonność, a nie słaba jakość tekstur. Co równie ważne, wszystko działa płynnie i bez zauważalnych przycięć nawet na dwuletnim laptopie i to na ustawionej wysokiej jakości grafiki. Muzyka także zapisuje się na plus: występujące w grze kawałki spełniają swoją rolę, sprawiając, że krew żywiej tętni w żyłach podczas walk. Z drugiej strony nie wyróżnia się zbytnio z grona soundtracków innych gier – zabrakło czegoś wyjątkowego, co pozwoliłoby na przekroczenie granicy pomiędzy „dobre” a „świetne”. Dobrze sprawili się także aktorzy podkładający głos postaciom, wśród których znalazł się na przykład Patrick Stewart – szkoda jednak, że większość z nich otrzymała bardzo małe pole do popisu.

Gdzie się podziali Belmontowie z tamtych lat?

Castlevania: Lords of Shadow 2 zostało skrzywdzone przez twórców, którzy zamiast skupić się na tym, co uczyniło pierwszą część bardzo dobrą, postanowili zrobić z kontynuacji miszmasz wszystkich pomysłów jakie przyszły im do głowy, czy to dobrych, czy złych. Z jednej strony mamy dobrą grafikę i muzykę, satysfakcjonujący system walki, bardzo dobre walki z bossami oraz świetne etapy w zamku. Z drugiej: nudne misje we współczesnych lokacjach, bezsensowną fabułę, całkowicie niepotrzebne misje skradankowe i nie budzące żadnych emocji zakończenie. Koniec końców otrzymujemy mieszaninę elementów świetnych i kiepskich – warto grać dla tych pierwszych, ale by się do nich dostać musimy najpierw przecierpieć te drugie. Mimo wszystko nie żałuję 15 godzin spędzonych z przygodami Draculi, choć przez ostatnie minuty towarzyszyło mi rozczarowanie – mogło być jak nigdy, a skończyło się jak zwykle.

Plusy:

  • dopracowana grafika
  • walki z bossami
  • system combosów
  • muzyka
  • etapy w zamku
  • fabuła, jeżeli traktuje się ją z przymrużeniem oka

Minusy:

  • fabuła, jeżeli traktuje się ją poważnie
  • etapy w mieście
  • ostatnia walka i zakończenie
  • niepotrzebne elementy skradankowe

 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
6.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Castlevania: Lords of Shadow 2
Producent: Mercury Steam Entertainment
Wydawca: Konami
Dystrybutor polski: CDP.pl
Data premiery (świat): 25 lutego 2014
Data premiery (Polska): 28 lutego 2014
Wymagania sprzętowe: Core i5 2,5 GHz, 2 GB RAM, karta grafiki 1 GB (Geforce GTX 660 lub lepsza), 10 GB wolnego miejsca na dysku, Windows XP(SP3)/Vista/7
Strona WWW: www.konami-castlevania.com/castleva...
Platformy: PC, X360, PS3
Sugerowana cena wydawcy: 119,90 zł.

Komentarze


74054

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0

Ciekawe jak En Sunt Dracul hula na PS3... Poczekam do sensownej obniżki cen i sam zagram.

02-04-2014 22:39

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.