» Artykuły » Publicystyka » Brutalność w grach

Brutalność w grach


wersja do druku
Redakcja: Honorata 'Sadyceuszka' Kujawska

Brutalność w grach
Od dawna mówi się o tym, jak bardzo gry wypaczają psychikę dziecka. Psycholodzy i dziennikarze alarmują nas z ekranów telewizorów za każdym razem, gdy tylko jakiś gracz popełni przestępstwo (rzekomo pod wpływem komputerowej rozgrywki). Pozostaje zadać sobie pytanie: czy gry rzeczywiście mają tak destruktywny wpływ na swoich odbiorców, czy też jest to po prostu kolejne medium, takie jak telewizja czy książka (również zawierające sceny przemocy) i powinniśmy przejść nad tym do porządku dziennego?

Stąd pomysł na ten artykuł. W pierwszej części autor zestawia mit słynącej z brutalności produkcji Postal ze swoimi odczuciami (część dla bardziej odpornych psychicznie czytelników), w drugiej zaś przedstawiamy redakcyjne spojrzenie na ogół zagadnienia, jakim są krwawe jatki w grach. Zapraszamy do lektury!


Postal – mit czy prawda?


Postal zdobył rozgłos już przy okazji pierwszej części, gdzie aby przejść do następnej planszy, trzeba było wymordować określoną liczbę mieszkańców miasta. Jednak dopiero po premierze części drugiej aplikacja zagościła w przeróżnych gazetach, telewizji, a także w komputerach milionów graczy. Przeróżni profesorowie przestrzegali rodziców przed strasznym "wpływem najbrutalniejszej gry na świecie", prawnicy bronili młodych morderców, twierdząc, że "Mój klient grał w Postala 2", dzieci miały spora dozę "rozrywki", a twórcy pieniądze. Czy Postal 2 wytrzymał próbę czasu jako najbrutalniejsza gra na świecie, w zalewie takich produkcji, jak chociażby Prototype (ćwiartowanie na kawałki, wbijanie wielkich kolców w brzuch), Manhunt (mordowanie na wszelkie sposoby, z wykorzystaniem haka, noża rzeźnickiego czy piły łańcuchowej) albo konsolowy God of War (wyłupywanie oczu, rozdzieranie ludzi na części, wyrywanie kończyn)? Tego dowiecie się czytając ten artykuł.

Mity sequela gry Postal


Co wzbudzało największe kontrowersje?

1. Ucinanie / rozwalanie głów

Głowę możemy tylko odstrzelić (bardzo słaby efekt rozpadania na kawałki) lub odciąć łopatą. To drugie jest żałosne, gdyż nie uświadczymy tu jakichś wielkich wytrysków krwi. Na "plus" zaliczam to, że głowę można kopać np. do psa który nam ją przyniesie w pysku.

Brutalność: 3/10

2. Sikanie

Klikamy R (rozpięcie rozporka) i lejemy strumień uryny na twarze przechodniów. Jeśli trafimy sikawką w usta, pechowiec zaczyna wymiotować. Co ciekawe, możemy doprowadzić do tego, by ludzie sami zaczęli (mimowolnie) oddawać mocz. Wystarczy delikwenta potraktować przez parę sekund paralizatorem, człowiek padnie na ziemię, a wokół niego zacznie rosnąc żółta kałuża... Chore, prawda?

Brutalność: 4/10

3. Spalanie

Tym razem dochodzimy do czegoś lepszego, tzn. brutalniejszego. Spalanie ludzi w P2 trudne nie jest – wystarczy zdobyć kanister z benzyną, polać kogoś i podpalić zapałką. Podpalony chwilę biega, trzymając się za głowę i histerycznie wrzeszcząc, by w końcu paść na ziemię i zwęglić się. Spalony człowiek wygląda świetnie (jeśli można tak powiedzieć). Widzieliście kiedyś mocno przypalonego kotleta? No cóż, więcej pisać nie trzeba.

Brutalność: 5/10

4. Brutalność wobec kotów

Słodkie kicie uciekają, gdy nas zobaczą. Z początku mnie to zastanawiało, do czasu, gdy złapałem jednego... Kociaka możemy wykorzystać jako tłumik – wsadzamy mu w odbyt lufę karabinu enterem i możemy strzelić kilka razy zanim rozpadnie się na kawałki.

Brutalność: 5/10

Podsumowanie


Gra nie wytrzymała próby czasu. Brutalność w niej zawarta wyczerpała się już dawno. W sukurs przychodzą tu fanowskie mody, które dodają to, czego Postalowi zabrakło. Wystarczy zainstalować AWP+AWP mod (modyfikacja do moda) i już możemy cieszyć się "headshotami", dziesiątkami nowych broni, zadaniami... Postal 2 bez modów nudzi się po godzinie-dwóch. By ujrzeć różnicę, wystarczy obejrzeć te filmiki: bez zmian i wersja Awp+Awp. Cały powyższy artykuł jest o brutalności, nie o innych kontrowersjach, które Postal wywołał (m. in. ewidentna kpina z religii: judaizmu, islamu i chrześcijaństwa).


Okiem Thoctara Pamiętam, jakby to było dzisiaj, dzień, w którym dostałem komputer. Wtedy były już one w powszechnym użytku, jednak w mojej wiosce byłem jednym z nielicznych, szczęśliwych posiadaczy blaszaka. Marnotrawienie czasu zaczęło się niewinnie - wersja demo FIFA 2002 World Cup, Europa Universalis (potrafiłem spędzić przy tej grze długie godziny) i Wolfenstein. Pierwsze dwa tytuły pochłaniały mnie bez reszty, a i rodzice nie mieli nic przeciwko graniu w strategię i piłkę nożną. Wolfensteina skasowałem prawie natychmiast - niezbyt podobało mi się otwarte zabijanie innych, nawet jeśli byli faszystami.

Jakiś czas później sielanka się skończyła. Kuzyn przywiózł nowe gierki - GTA, prawdopodobnie trzecią cześć, oraz Hitmana. Oczywiście nie były to oryginalne wersje, bo kto w tamtych czasach i w naszym wieku wydałby tyle pieniędzy na nową grę? Tylko frajerzy (a przynajmniej tak myślał dziesięcioletni Michał). Rozgrywka w GTA wydawała się świetna. Moją ulubioną bronią był kij baseballowy, który rozbijał głowy wszystkich przechodniów. Po kilku minutach, spędzonych na demolowaniu ulic, dobrze wiedziałem z jakiego typu NPCów "wypada" najwięcej pieniędzy, umiałem uderzyć kijem tak, aby zabić za pierwszym razem... Podobnie z Hitmanem. Cieszyłem się jak dziecko (którym, nomen omen, byłem), gdy podchodziłem do oddającego mocz listonosza i dusiłem go garotą. Przecież to było takie fajne...

Oczywiście rodzice nie pochwalali grania w takie gry, ale kto w tym wieku słucha dorosłych. Liczyła się tylko miodność rozrywki i hektolitry krwi. Co by było, gdybym był mniej rozsądny i nie porzucił wkrótce takich głupich zabaw? Pewnie młóciłbym teraz w Quake'a albo Crysisa zamiast uczyć się do poprawki semestru w powtarzanej klasie. Na szczęście moja historia potoczyła się inaczej: nadeszła Europa Universalis II oraz masa innych strategii i zacząłem interesować się fantastyką, dzięki czemu piszę te słowa. Pewnie do mojej historii mogłoby się podpiąć sporo osób, nie grzeszących rozumem w cielęcym wieku. Najważniejsza jest jednak umiejętność powiedzenia twardego i stanowczego nie.

Co zrobiłbym, gdybym był rodzicem i zobaczył, że moje dziecko gra w brutalne gry? Najprawdopodobniej zaufałbym mu i pozwolił grać dalej. Jednocześnie starałbym się zainteresować syna/córkę innymi formami elektronicznej rozgrywki - strategiami, cRPGami... Możliwości jest wiele, a do dziecka nie trafia się zakazami, lecz odpowiednim ukierunkowaniem rozpierającej go energii.


Okiem Czarnego Osobiście sądzę, że chłopcy (jak i ostatnio – ku mojemu niemałemu zdziwieniu – dziewczęta) w pewnym wieku po prostu potrzebują bryzgania krwią na prawo i lewo. Do dziś pamiętam, jak się emocjonowaliśmy ze znajomymi, czego to nie można przeciwnikowi zrobić w Soldier of Fortune, czy jak efektownie rozbryzgiwać wrogów po ścianach w Painkillerze. No i bardzo dobrze – to rozładowuje rzeczywiste (nie wirtualne!) napięcia i pozwala łatwiej funkcjonować w społeczeństwie.

Profesor Waldemar Łazuga stwierdził na jednym z wykładów, że gdyby nie sport, ludzie by się nawzajem mordowali. Dlaczego? To proste – mecze dostarczają im takiej dawki emocji i brutalności, że wojny są już zbędne – testosteron jest rozładowywany poprzez oglądanie rozgrywek poszczególnych drużyn. Idąc dalej – zauważcie, że kibice często malują się na barwy swego zespołu (jak indiańscy wojownicy), śpiewają pieśni ku chwale drużyny bądź przeciw drużynie wroga (jak przed średniowiecznymi bitwami), czasem nawet biją się „za drużynę”. Paralel można by znaleźć więcej, ale po co – sprawa jest chyba jasna.

Wydaje mi się, że z brutalnością w grach jest tak samo, jak ze sportem. Wirtualne odreagowanie i wyżycie się sprawia, że jesteśmy mniej nerwowi w życiu codziennym.

Inna sprawa, że wielu dorosłych pozostaje dzieciakami. I to niekoniecznie jest złe (co często próbuje się nam wmówić – kto słyszał od swej żony czy dziewczyny, że zachowuje się jak dzieciak, wie, co mam na myśli) – dobrze mieć w sobie tę iskierkę fantazji. Po co bowiem powstają filmy akcji, „dzieła” z Seagalem czy Van Dammem, jeżeli nie po to, by zaspokoić właśnie potrzebę adrenaliny, brutalności i krwi? Lepiej chyba obejrzeć, jak Schwarzenegger zabija miliard przeciwników w pięć minut filmu, niż wyjść na ulicę i wyładowywać swą frustrację w inny sposób.

Jest jeszcze argument, że gry mogą być nauczycielami terrorystów. Za każdym razem, jak to słyszę, chwytam się za głowę. Jeżeli ktoś ma możliwość pograć w brutalną grę, to tym bardziej ma możliwość wejść na PRAWDZIWE terrorystyczne strony w Internecie, czy obejrzeć w telewizji szczegółowe opracowania realnych zamachów terrorystycznych (program Discovery lubi puszczać takie dokumenty). Zwalanie winy na gry, stwierdzenie, że „zabił, bo grał w GTA” jest dla mnie żenujące. Każdy nastolatek grał w jakąś grę - zawsze można argumentować, że właśnie ona skłoniła go do zła. Tak samo, jak każdy nastolatek oddycha, je, śpi, obejrzy czasem coś w telewizji. Ale żeby od razu mordował z tego powodu?


Okiem Vermina Gry komputerowe były, są i będą, a że wiele z nich prezentuje bardzo wysoki poziom brutalności, to wynika choćby z tego, że ludzie lubią przemoc. Dobrym przykładem są choćby nielegalne walki uliczne, bardzo krwawe i niejednokrotnie kończące się śmiercią któregoś z przeciwników. Gra komputerowa, gdzie gracz, najczęściej będący dzieckiem, wciela się w postać komandosa czy innego super żołnierza, z jednej strony pozwala mu bezpiecznie odreagować stres, z drugiej działa niepokojąco na jego psychikę. Pamiętam jak będąc szkrabem biegałem po osiedlu z kolegami, a na komputerze grało się, gdy była paskudna pogoda lub „ciemno za oknem”. Obecnie place zabaw świecą pustkami. Powód? Komputer. W dobie cybernetyki przysłowiowy "ekran" rozleniwił młodzież. Coraz mniej dzieci uprawia sport, w jakiejkolwiek formie. Wracają ze szkoły, zjedzą obiad, zadanie domowe rzucą w kąt lub "odwalą na kolanie" i siadają przed komputerem grając do późnej nocy.

Na rynku posiadamy masę wszelkiej maści gier, większość z znaczkiem 16+ czy 18+. Kto w nie gra? Głównie dzieciaki w przekroju wiekowym 10-15 lat. Rodzice zajmują się swoim życiem zawodowym i dają przyzwolenie swym pociechom na granie w to, co chcą, byle tylko dali im spokój. Przecież każdy ciężko pracujący człowiek, jak wróci do domu, marzy tylko o spokoju i telewizorze, w końcu książki to przeżytek. A dziecko niech się zajmie sobą, nie przeszkadza chlebodawcy i będzie cicho. Ciekawe ilu rodziców zna choćby część gier, w które grają ich najmłodsze pociechy. Zapewne niewiele, o ile w ogóle widzieli cokolwiek.

Można nazwać mnie staroświeckim gderą, ale oznakowania na grach są po to, aby ich przestrzegać. Jeśli dwunastoletnie dziecko po powrocie ze szkoły, w której nie potrafi się porządnie wysłowić bez przekleństw, od razu siada do brutalnej gry pokroju F.E.A.R czy Far Cry, to potem nie ma co się dziwić, że po paru latach zatraca się w surrealistycznym świecie. Mimo że wyżej wymienione tytuły posiadają fabułę, do tego bardzo rozbudowaną, to nastolatek na nią praktycznie nie zwraca uwagi. On chce "postrzelać", wyżyć się na "trupie" czy pokazać przed kolegami jaki jest kozak, bo strzelił komputerowemu przeciwnikowi w głowę. Dodajmy do tego brak sportu, ruchu na świeżym powietrzu, wysoki poziom brutalności w telewizji, a otrzymamy przepis jak skutecznie pozbawić, wchodzącego w dorosłość człowieka, wyobraźni i emocji. Nie ma wtedy co się dziwić, że potem taki młody człowiek pobił kogoś, bo myślał że to gra. Sam byłem świadkiem tego, jak na pogrzebie krewnego mojego kolegi ośmiu letni brat kumpla spytał nas wprost: "A dziadek miał tylko jedno życie?". Przerażające.

Osobiście nie jestem przeciwnikiem brutalnych gier. Sam w takie tytuły gram, posiadam je w swej domowej kolekcji i szukam nowości w zakresie gatunkówFPS czy horror. Jednak zdecydowanie produkty te nie powinny wpadać w ręce dzieci. Są to produkty dla osób nie tyle dorosłych, co dojrzałych emocjonalnie. Ludzi, którzy po powrocie z uczelni lub pracy, chcą się wyładować po ciężkim dniu na fikcyjnych postaciach, zetrzeć je w proch oraz pozbyć się nadmiaru testosteronu. Człowiek to drapieżnik, więc brutalność czy wyładowanie agresji leży w jego naturze. Dorosłym polecam takie właśnie gry. Dzieciakom trenowanie jakiejś sztuki walki albo choćby bieganie, a potem, wieczorem, lekką grę przygodową.


Okiem Tess Pamiętam dobrze czasy wczesnoprzedszkolne. W domu pierwszy komputer (najpierw pod DOS-a, potem niesamowicie nowoczesny Windows 3.11!), mała dziewczynka o blond włoskach i dołeczkach w policzkach stawia swoje pierwsze kroki w komputerowym świecie. Dzielnie dopingowana przez starszego kuzyna, regularnie donoszącego najnowsze gry. Dziecko nie przejawia najmniejszego zainteresowania wyścigami czy samochodami, ubóstwia tylko "strzelanki". "Strzelanki" w cudzysłowie właśnie, ponieważ nigdy nie strzela. Korzysta tylko z łomu, łopaty lub siekiery, bo docenia wyłącznie bezpośredni kontakt z ofiarą i krew bryzgającą na wszystkie strony. Czasem się dziwi, że kuzyn prosi, by nie opowiadała rodzicom o tym, w co razem grają - ale jakoś intuicyjnie czuje, że on ma rację...

Nie mnie oceniać, czy brutalne gry komputerowe skrzywiły mi psychikę. Wydaje mi się jednak, że bez większych problemów funkcjonuję w społeczeństwie, więc chyba nie było tragicznie. Pamiętam też, że jak byłam mała, miałam świadomość, że siekani na kawałki przeciwnicy istnieją tylko w komputerze, choć pewnie nie znałam jeszcze słowa piksel. Mam nadzieję, że nie ja jedna potrafiłam odróżnić fikcję od świata realnego.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


Scobin
    Trzy grosze od przyszłego psychologa
Ocena:
+7
1. Sporym uproszczeniem jest zdanie, że "Psycholodzy i dziennikarze alarmują nas z ekranów telewizorów za każdym razem, gdy tylko jakiś gracz popełni przestępstwo". Są też tacy psychologowie, którzy wyrażają zupełnie inne poglądy.


2. Jak można się spodziewać, przeprowadzono już całą wuchtę badań na temat możliwego wpływu brutalnych gier komputerowych na psychikę. Nie zajmuję się tym i trudno mi podać szczegóły, więc tylko jedno spostrzeżenie: nawet jeżeli okazałoby się, że istnieje korelacja (współwystępowanie) między agresywnymi zachowaniami i graniem w brutalne gry, to nadal nie wiemy, co jest przyczyną, a co skutkiem. Być może pewne gry wzmagają agresję, a być może to ludzie, którzy i tak są agresywni, szukają kontaktu z "agresywnymi" treściami kultury.

W obu wypadkach jednak mówilibyśmy tylko o prawidłowościach statystycznych, które niekoniecznie odnoszą się do danego konkretnego człowieka. To nie znaczy, że można na nie automatycznie machnąć ręką ("Są kłamstwa, większe kłamstwa i statystyka" – to znane zdanie nie ma wiele wspólnego ani z prawdą, ani ze statystyką). Znaczy to natomiast, że określenie, jaki wpływ ma konkretna gra X na konkretną osobę Y w konkretnych okolicznościach Z, nie jest proste.


3. Z graniem w brutalne gry komputerowe wiąże się wiele różnych mechanizmów psychologicznych. Jeden z nich, w uproszczeniu: wyładowanie emocji, to taki, o którym pisze Mistrz. Ale wskażmy i inny mechanizm: utrwalanie zachowań nagradzanych. Jeżeli regularnie uczę się tego, że agresja jest sposobem na rozładowanie napięcia, to dlaczego miałbym szukać innych sposobów? Przecież tak jest mi dobrze? Niestety – na dłuższą metę nie jest, bo nie zawsze pod ręką będzie ktoś, na kogo można bezpiecznie (tj. bez szkody dla siebie i innych ludzi) skierować agresję. Warto więc uczyć się także innych sposobów rozładowywania emocji.

(Tutaj także można dać analogię do sportu – może on łagodzić obyczaje, ale wcale nie musi. Przykładem wojna futbolowa).

Jak widać, dopóki nie sprawdzamy w systematyczny sposób *rzeczywistego* wpływu gier na ludzi (warto dodać: różnych ludzi, w różnych warunkach itd.), to nie wiemy, jaki mechanizm przeważa, a jaki pozostaje w cieniu. Myślę jednak, że warto, aby zarówno gracze, jak i rodzice zdawali sobie sprawę, że mechanizmy oddziaływania gier komputerowych mogą być różne.


PS. Spieszyłem się i nie chciałem pisać zbyt dużo, więc być może pewne rzeczy napisałem niejasno. Gdyby tak było, dajcie proszę znać, postaram się wyrazić inaczej. Zastrzegam tylko, że nie będę odpowiadał od razu, bo różne inne rzeczy "to-do" czekają. :-)
17-04-2010 14:42
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
"Judaizmu, Islamu i Chrześcijaństwa"

Małe litery być winny.

"gdyby nie sport, ludzie by się nawzajem mordowali"

No tak. Na szczęście obecnie nikt, nigdy nikogo nie morduje.
17-04-2010 14:48
Vermin
   
Ocena:
0
@Scobin

Z całym szacunkiem do Ciebie i nauki, ale brzmi to jak lanie wody przez dziurawe sito.

Jeśli gra ma znaczek 16+/18+ to na pewno nie powinna trafić w ręce dzieciaka, bo znieczula go. On "zabija" nie czując bólu, a potem jest naprawdę przekonany że tak może robić. Badanie tych wszystkich relacji o których wspominałeś, nie ma sensu. Co człowiek to zupełnie inny charakter, emocje, itp. Jak chcesz zbadać coś co jest niestałe - czego w sumie sami do końca nie kminimy.

resztę napisałem w artykule
17-04-2010 15:46
Scobin
    @Vermin
Ocena:
+5
1.

Lanie wody przez dziurawe sito? Dlaczego?


2.

Badanie tych wszystkich relacji (...) nie ma sensu. Co człowiek to zupełnie inny charakter

A co na to rzeczywistość? ;-)

Przykład oczywiście nie jest w żaden sposób związany z grami komputerowymi, ale pokazuje, że nie należy rezygnować z badań naukowych tylko dlatego, że nie tak łatwo je przekładać na indywidualne życie codzienne. Po pierwsze bowiem, nauka pomaga sobie uświadomić pewne rzeczy (podałem przykład związany z nagradzaniem zachowań), czyli w naszym wypadku *w ogóle pomyśleć* o tym, że dany czynnik może mieć znaczenie w danej rodzinie, dla danego gracza. Po drugie, badania statystyczne odgrywają dużą rolę, kiedy przychodzi do podejmowania decyzji na dużą, ponadindywidualną skalę: gospodarczych, politycznych etc. Czyli także tych dotyczących ratingu.


Zwróć też proszę uwagę, że w niektórych miejscach sam wypowiadasz sądy ogólne (np. "zabija" nie czując bólu, a potem jest naprawdę przekonany że tak może robić), nie przejmując się wcale tym, że każdy jest inny. ;-) A więc jednak się zgadzamy, że czasami uogólniać można. :-)

EDIT: natomiast masz oczywiście rację, że ludzie są różni. W tym cały problem, aby z jednej strony bezkrytycznie nie wierzyć, że nauka rozwiąże wszystkie nasze problemy – a z drugiej strony wyciągać z niej jednak to, co dla nas wartościowe. :-) Bo mimo wszystkich tych różnic wiele nas także przecież łączy.
17-04-2010 16:59
Ćma
   
Ocena:
+2
Gra komputerowa, gdzie gracz, najczęściej będący dzieckiem...
- http://www.theesa.com/facts/index. asp
- http://manager.money.pl/news/artyk ul/zawod;gracz;komputerowy,241,0,354033.ht ml

Nie ma aktualnych badań dotyczących Polski, ale stwierdzenie powyższe uważam za wynikające raczej ze stereotypowego widzenia gier komputerowych przez autora, niźli za fakt.

Brutalne gry nie są skierowane do dzieci (podobnie jest z filmami). Nie są dla nich produkowane. Nie znaczy to, że należy zaprzestać produkowania takich gier w ogóle, ponieważ wtedy ucierpi dorosła część odbiorców gier. Aktualnie bowiem branża gier wyrosła już nieco z podejścia "gry są dla dzieci". Należy też pamiętać, że to rodzice, a nie dzieci, kupują gry i to na nich spoczywa odpowiedzialność za to, co się stanie kiedy dziecko zagra w grę z przemocą, krwią, seksem etc.

Oczywiście istnieje ten dreszczyk emocji, kiedy dziecko dostanie w swoje ręce coś, co jest "zakazane"... :)
...ale generalnie nie widzę powodu, dla którego dyskusja miałaby się przesuwać w kierunku polemiki pt. "czy należy robić takie gry". Wydaje mi się, że to przestarzałe zagadnienie, wynikające z powyższego stereotypu - "gry są dla dzieci".
17-04-2010 23:16
Khubas
   
Ocena:
0
Początek artykułu jest idealną przynętą na wszelkiej maści 'psychologów' i nie zdziwię się, jak znajdzie się w jakiejś gazecie/piśmie jako przykład degrengolady moralnej młodziezy. ;D
18-04-2010 09:45
Scobin
    Zapomniałem napisać najważniejszego
Ocena:
0
Dobrze, że taki tekst powstał, bo jest okazja do dyskusji i zobaczenia, jak patrzą na to nie tylko psychologowie, dziennikarze czy politycy, ale też sami gracze. :-)

[Oczywiście trochę upraszczam, bo to przecież nie jest tak, że żaden psycholog, dziennikarz ani polityk sam nie jest graczem – a ja tutaj piszę tak, jakby między tymi grupami nie było żadnych punktów wspólnych ;-)].
18-04-2010 10:53
sirDuch
   
Ocena:
+3
Ja się wypowiem jako dorosły, żeby nie było, że całe moje myślenie o niekorzystnych skutkach jakie mogą nieść ze sobą ultrabrutalne gry jest spowodowane stereotypem: toć dziatwa w to gra jeno.
Oczywiście zetknąłem się z niejedną grą mającą sporą dawkę brutalności.
I nie do końca uważam, żeby takie produkcje jak Postal (nie grałem, opieram się na tym co widzę w podlinkowanych filmikach) miały nieść ze sobą katharsis ze wszystkich złych emocji, nie zostawiając po sobie żadnego brudu.
Dla mnie przykładem bardzo dobrej produkcji jest Unreal Tournament (Jedynka-wiem że to już retro, ale w kolejne nie grałem). Brutalności nie brakuje, wygrzew jest po całości. Jednocześnie wszystko w grze - wizja wirtualnego turnieju, gdzie tak naprawdę zgony są z założenia fikcyjne, bronie, pseudofizyka- wszystko to od razu wprowadza zgodnie z tytułem w "unreal".
Takie tytuły jak Postal to dla mnie pryszcze na dupie Matki Ziemi. Całość stara się wiernie naśladować rzeczywistość, a samo mordowanie polega na tym, że sam sam wybierasz ofiarę(niewinną) i to w jaki sposób z nią skończysz. No i na pewno nie skończy się na jednej, wszak trzeba wypróbować inne opcje...Pewnie na wysokości piątej części będzie już można gwałcić olane wcześniej zwłoki. No ale co, w końcu już mamy te 18+, nie?
Wprost nie mogę się doczekać...
Na pudełkach są informacje, że gry mogą u nikłego procenta graczy wywołać epilepsję. Nie jestem pewny, czy takie Postale u nikłego procenta graczy nie wywołują czegoś innego.
Ja w oczyszczenie po takich grach nie wierzę, nie u wszystkich.
18-04-2010 11:41
Scobin
    A właśnie
Ocena:
+3
Dopiero teraz tak naprawdę przeczytałem część o "Postalu" i mam cztery kwestie.

1. Jeżeli rozwalanie kota z karabinu przez odbyt jest brutalne na 5/10, to co będzie 10/10?

2. Jeżeli ktoś nie potrafi rozładować napięcia bez zwęglania, sikania w usta i zabijania kotów (oczywiście – w grze), to ja postoję. Zwłaszcza jeżeli nawet to nudzi mu się po godzinie i musi spróbować czegoś innego – jak rozumiem z tekstu, branża komputerowa nie próżnuje. ;]

3. Czekam na przykłady pozytywnych skutków grania w "Postal". :)

4. Ogólnie taki chłodno-zabawny sposób pisania o "Postalu" trochę mnie przeraża...
18-04-2010 12:30
Deckard
   
Ocena:
+2
Postal...

Twardym graczom polecam zagrać w I have no mouth but i must scream, czyli adaptację opowiadania Harlana Ellisona, zwłaszcza tym, którzy nie czytali jeszcze plotu.


@Sir Duch:

Unreale są specyficzne, ale FPP z botami/napisane pod tryb multi wyzwalają trochę inne emocje w graczach - przykładowo mam podobne wrażenia przy graniu w UT`99 albo UT2003/2004/III jak w Battlefieldy 2/2142/Bad Company 2. Często zamiast stricte przemocy więcej tam determinacji na realizację jakiegoś celu (dobiec do flagi, zatrzymać szturm, wesprzeć kumpli z drużyny).
18-04-2010 14:44
~Tajemniczy Autor Pierwszej Części

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jeśliby by kogoś to interesowało , to ja jestem autorem pierwszej części artykułu , i postanowiłem odpowiedzieć na kilka pytań.
@Scobin
a) 10/10 byłaby gdyby była możliwość wyrwania komuś ręki , wsadzenia jej do odbytu i wyciągnięcia wnętrzności , a później wsadzenia komuś w gardło/rzucenia nimi i tym podobne zajawki. No , chciałbym jeszcze wyłupywania oczu , wyrywania języka i wbijania na pal ( z kamerą ilustrującą dokładnie od strony ostrza )... ale nie chcę żeby ktoś uznał mnie za psychola.
b) Cóż , niektórzy rozładowują napięcie przez ustawki / papierosy / alkohol... Chyba jednak wolę koty i sikanie (wirtualne).
c) Pozytywne? Jest ich naprawdę masa , ale nie chcę teraz wymieniać wszystkich , gdyż miejsca by nie starczyło. M.in. mogę zrealizować swoje fantazje wirtualnie , nie muszę wychodzić na ulice i szukać kotów do zmielenia.
d) Nie wiem czy to jest komplement :P
07-05-2010 20:15
Scobin
    Tajemniczy autorze! ;-)
Ocena:
0
a) To może wrócę do tematu przy "Postal 5" i zobaczę, czy wtedy rozwalanie kotków przez odbyt będzie już tylko 3/10. ;)

b) Argument "bo inni robią jeszcze gorzej" to kiepski argument. ;) Lepiej równać do tych, którzy robią lepiej. Czyli w tym wypadku: uczą się rozładowywać napięcie w taki sposób, który nie wymaga uruchamiania "agresywnego" kontekstu.

c) Argument "bo można robić coś jeszcze gorszego" to też kiepski argument. :) To, co piszesz, dotyczy sposobów rozładowania napięcia – w komentarzach była już mowa o tym, dlaczego taki sposób nie jest zbyt dobry.

d) Zdecydowanie nie.

Generalnie: jasne, lepiej, żeby ktoś rozwalił w grze kotka niż sąsiada za pomocą młotka. Ale problem w tym, że jest duże prawdopodobieństwo, iż rozwalanie kotków, także fikcyjnych (zwłaszcza regularne), nie pozostaje bez wpływu na naszą psychikę. Argumenty padły już wcześniej w komentarzach.
09-05-2010 19:21
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
a)Nie wiem czy piątki się doczekamy. Ale trójka ma podobno niedługo wyjść więc kto wie? Ale co do rozwalania kotów karabinem przez odbyt - Nie jest to wcale aż takie brutalne. Jest zbyt przerysowana i komiksowa aby uznać ją za coś rzeczywiście mogącego krzywic psyche. Tak trochę z innej beczki - Na 9/10 zasługuje wg. mnie scena z książki Bezsenni Grahama Mastertona. Też związana z kotami. Nie będę jej tu przytaczał , zamiast tego masz link do wypowiedzi kogoś innego http://www.forumksiazki.pl/topics1 5/graham-masterton-vt13387,15.htm
6 post , ten o fragmencie chwytającym za serducho.
b)Mógłbyś podać przykład bez agresywnego rozładowywania napięcia? Bo żaden nie przychodzi mi do głowy.
c) Hm , inny pozytywny skutek jest taki że można się uczyć... powstrzymywania swojej agresji i chęci niszczenia! Niewiele osób o tym wie , ale P2 można przejść nie zabijając ani jednej osoby. To twój wybór czy chcesz przejść grę "as psycho" czy "as innocent nobody".
d) A może jednak? :P
15-05-2010 14:50
Scobin
   
Ocena:
0
a) Dzięki za link, ale pozwolę sobie raczej nie zaglądać i raczej proponuję zamknąć ten wątek. :)

b) Bieganie, robienie pompek, machanie rękami, chodzenie po pokoju ;), walenie w worek bokserski, wrzeszczenie (w stosownej przestrzeni)... Większość osobiście wypróbowałem. :-) Natomiast rzecz jasna nie ma jednej uniwersalnej metody, która każdemu by pasowała.

To też w sumie od razu odpowiedź dotycząca pierwszej części punktu c).

c) Dobrze, że można przejść grę, nie zabijając nikogo, jednak jak sam przyznajesz, niewiele osób o tym wie. Z czego wniosek, że sama gra raczej tej możliwości nie promuje...

d) A jednak nie. ;]
15-05-2010 15:09
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
a) Nie no , zobacz :P Warto aby się przekonać o wyobraźni pana G. Mastertona.
b) Dla niektórych istnieje także opcja samookaleczania się / płakania /itp. No , ale jak powiedziałeś - Nie ma co się porównywać do gorszych trzeba do lepszych... No , ale załóżmy taką sytuację. Chcę się wyżyc , a jestem zmęczony i nie mam ochoty na wrzaski / biegi / walenie wora (bez skojarzeń ;)). Mam wręcz ochotę coś rozwalić , i tu P2 przychodzi z pomocą. Nic tak nie odpręża jak 30 poszatkowanych i spalonych ludzi w przeciągu 5 minut. ( Oczywiście tylko z AWP Modem , gdyż jak już wspominałem , oryginalny P2 nie daje zbyt dużych możliwości likwidacji )
c) Rzeczywiście gra niekiedy wręcz nakłania do rozwalenia wszystkich wokoła... Na polskim forum Postala (Postal Site zdaje się) kiedyś widziałem fajny dialog ( z pamięci )
-Te durne dialogi mieszkańców sprawiają że czasem mam ochotę rozwalić całą mapę!
-One właśnie są po to żebyś miał ochotę rozwalić całą mapę :D
Zastanawiające , prawda? Po za tym prawie wszyscy mieszkańcy odnoszą się do nas niezbyt miło ( Np. na prośbę o podpisanie petycji - "Na pewno nie , walnięty knurze!" ) Cóż , taki urok tej gry.
d) Najlepszy tekst to taki który wzbudza jakiekolwiek emocje , więc może... ?
15-05-2010 15:50
Scobin
   
Ocena:
0
a) No OK, przeczytałem, może w powieści to jest mroczne, w krótkim opisie na forum – głównie groteskowe i absurdalne. ;)

b) Dzięki za akceptację argumentu "równania w górę". :) Jeżeli chodzi o "jednorazowe rozwałki", to nie sądzę, żeby wywierały jakiś szalenie destrukcyjny wpływ na psychikę, ale i tak byłbym za tym, żeby na dłuższą metę przyzwyczajać się raczej do innych rozwiązań. Bo jeżeli tego nie zrobimy, to jest szansa, że to gry postalopodobne zanadto nas do siebie przyzwyczają. ;-)

d) Z trudem powstrzymałem się od podania przykładu, który podpadałby pod prawo Godwina. ;-) Może zatem inaczej: wzbudzanie emocji jest OK, ale nie odpowiada mi cel, któremu służą w tekście (powiedzmy: zaprezentowanie Postalu w duchu "gra jak każda inna").
15-05-2010 18:56
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
a)Oceń sam:
Thomas spojrzał na wypatroszone ciało Sissy O’Brien. Był zmieszany i robiło mu się niedobrze, ale przede wszystkim czuł olbrzymi smutek. Jego żona, Megan, została tragicznie dotknięta przez los, ale przynajmniej żyła. Życie tej biednej dziewczyny ktoś przerwał na zawsze - w szoku i w agonii, dla zaspokojenia żądzy, której nikt nie potrafił zrozumieć.
Stali wokół niej w jasnym, niczego nie pozostawiającym w ukryciu świetle kostnicy i każdy z nich rozmyślał na swój własny sposób o bólu. A także o Bogu i o tym, czy On w ogóle istnieje.
- Ogon - powiedział nagle Thomas po dwóch albo trzech minutach.
Michael posłał mu niespokojne spojrzenie. To była ta rzecz, o której od początku starał się nie myśleć.
Victor podniósł prześcieradło, które przykrywało dolną część ciała Sissy O’Brien. Michael nie chciał tam spojrzeć, ale nie potrafił się powstrzymać. Czując jednocześnie ogarniające go nudności i rodzaj niezdrowego podniecenia zerknął na kosmate, zszargane futro między udami Sissy.
- Nie przeciąłem jeszcze jej jelit - wyjaśnił Kurylowicz.
- Ale domyślasz się mniej więcej, co jej zrobili?
- Tak - odparł, kiwając głową, Victor.
- Chcesz zrobić to teraz? Naprawdę musimy to wiedzieć.
- Nie musicie tu zostawać.
Thomas zerknął nad chusteczką na Michaela. Mój Boże - pomyślał - ten człowiek naprawdę jest na krawędzi. Znał Michaela od bardzo dawna. Wiedział, że jest dobry, że jest wyjątkowy, zwłaszcza jeśli chodzi o powikłane, pokrętne sprawy. Ale Joe Garboden ostrzegł go, że od czasu Rocky Woods Rearden nie jest już tym samym człowiekiem. Thomas też widział, że Michael załamuje się pod ciężarem swoich urazów. Miał szarą twarz i rozszerzone oczy i stojąc obok prosektoryjnego stołu Victora Kurylowicza zdradzał wszelkie objawy zbliżającego się szoku.
- Dajmy sobie z tym spokój, Victor - powiedział Boyle. - Możesz przysłać mi fotografie później.
Ale Michael chciał to zobaczyć. Michael musiał to zobaczyć. Był pewien, że istnieje jakiś związek między Sissy O’Brien a tym, co wydarzyło się nad Rocky Woods. Był pewien, że jeśli uda mu się rozwiązać tę sprawę, zdoła wyegzorcyzmować poprzednią. Zależało od tego całe jego zdrowie psychiczne. Cała jego dusza.
- W porządku - zwrócił się do Victora. - Jedźmy dalej. Victor spojrzał na Thomasa.
- Jasne... jeśli on tego chce - stwierdził Boyle. Kurylowicz dał znak dwojgu asystentom i zamienił z nimi szeptem kilka słów. Młoda Murzynka uparcie potrząsała głową, ale Victor położył w końcu dłoń na jej ramieniu.
- Nie wyobrażam sobie, żebyś natknęła się kiedyś na coś gorszego. Jeśli poradzisz sobie z tym, poradzisz sobie ze wszystkim. Pomyśl o tym.
Michael czuł, jak spływa mu po plecach pot. Pociągał bez przerwy nosem, tak jakby się przeziębił. Nie potrafił opanować przerażenia. Wszędzie wokół niego rosła ciemność i miał wrażenie, że za chwilę zawali mu się na głowę cały budynek. Obserwował pochylającego się nad szczątkami Sissy O’Brien Victora, widział błysk skalpela i nie mógł się odwrócić. Patrzenie na to było zbyt okropne; ale jeszcze okropniejsze byłoby odwrócenie się tyłem.
Victor odezwał się dopiero, kiedy otworzył zwinięte różowe jelito grube - a potem nacinał je coraz niżej i niżej, odsuwając na bok warstwy tłuszczu i skórę. Nagrywał na magnetofon swoje spostrzeżenia, żeby przekazać Thomasowi dokładny wstępny raport. Później spędzi całe godziny, tnąc, analizując i sporządzając kompletny katalog wszystkiego, co i w jakiej kolejności spotkało Sissy O’Brien, a także ustalając bezpośrednią przyczynę śmierci.
- Widzimy, że kiszka stolcowa i niższa część jelita grubego zostały brutalnie rozszerzone wskutek wciśnięcia siłą obcego obiektu... obiektu o średnicy około dziesięciu centymetrów i długości pięćdziesięciu centymetrów.
Michael domyślał się, co to za obiekt, a spoglądając na kształt pokrwawionych i poszarpanych jelit Sissy O’Brien mógł stwierdzić to z całą pewnością. Ale wciąż modlił się, żeby nic z tego, co oglądał, się nie wydarzyło, i żeby nikt nie popełnił takiego bestialstwa. Nie zdawał sobie sprawy, że z jego twarzy odpłynęła cała krew i przypominał teraz portret świętego męczennika w jakiejś średniowiecznej kaplicy. Nie zdawał sobie sprawy, że po policzkach płyną mu łzy.
To nie powinno się nigdy wydarzyć. To niemożliwe. Boże Wszechmogący, powiedz, że to wszystko nieprawda.
- W niższej części jelita grubego widzimy kilka perforacji i rozdarć, z których każde mogło spowodować śmiertelne zapalenie otrzewnej - mówił Victor.
Michael słyszał jego głos dobiegający z bardzo daleka, tak jakby Kurylowicz przemawiał przez metalową tubę z innego pokoju. Zrobiło mu się zimno i czuł, jak krew odpływa mu z głowy. Uświadomił sobie, że za chwilę prawdopodobnie zemdleje.
Victor wysunął rękę i czarna dziewczyna położyła mu na dłoni skalpel. Pochylił się nad ciałem Sissy i precyzyjnie naciął ciemne wybrzuszenie na jej kiszce stolcowej. Biała tkanka rozsunęła się; Michael usłyszał głos Thomasa: - Jezus - i to było wszystko. Nie zemdlał. Nie upadł. Ale nie był w stanie się również poruszyć. Mógł tylko wpatrywać się w płonące martwe oczy kota, które pojawiły się między rozciętymi fałdami tkanki.
Zorientował się, że siedzi na twardym krześle. Nie bardzo pamiętał, jak się na nim znalazł. Ktoś trzymał go za rękę, to była kobieta. Wpatrywał się w pustą tekturową filiżankę. Słyszał głos Thomasa i głos Victora. Słyszał skrzypienie kół.
Nagle poczuł gęsty, ostry odór śmierci.
- ...nie wiemy, z czym mamy do czynienia, poruczniku... - mówił Victor.
- To szaleństwo - powtarzał Thomas. - Ktokolwiek to zrobił, był chory na umyśle.
- ...owinął ściśle drutem kolczastym... owinął ściśle niczym niemowlę... no wiesz, niczym jakiś cholerny kawał mięsa... a potem wcisnął go siłą... Jezus.
b)Jak to powiedział Nietzsche? Jeśli wystarczająco długo będziesz patrzyć się w głębie , to głębia zacznie wpatrywać się w ciebie. ( Mniej więcej )
c) Sorry , nie wiem co to prawo Godwina :/.
16-05-2010 21:44
Scobin
   
Ocena:
0
a) Na szczęście nie mam aż takiej żywej wyobraźni, żeby przed oczyma stawały mi "zdjęcia" (w ogóle rzadko tak mam przy jakiejkolwiek lekturze), ale zgodzę się – jeśli ktoś ma inaczej, to to jest ostry hardkor.

b) I tym optymistycznym akcentem zakończymy ten wątek? ;-) Swoją drogą dzięki za cytat, nie myślałem nigdy o tym, aby wykorzystywać go w tym kontekście, a ma swoją nośność.

c) Przepraszam i linkuję, ale to była dygresja, bez większego znaczenia.
16-05-2010 22:26
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
a) Ja mam bardzo ( często zbyt ) żywą wyobraźnię , i podczas czytania widzę nie tylko zdjęcia a prawie że filmy. No i właśnie jak pierwszy raz to czytałem , to sobie wyobraziłem jak ten kot się wił w tym drucie , drapał pazurami... Ugh.
c) Wracając do tematu sprzed dygresji - Nie miałem na celu pokazanie P2 jako gry jako każdej innej... No przynajmniej nie do końca. Chodziło mi bardziej o to że strasznie wyolbrzymiono mit brutalności w niej zawartej.
17-05-2010 16:37
Scobin
   
Ocena:
0
a) ;/

Poza tym chyba dyskusja w naturalny sposób dobiega końca, dzięki za rozmowę. :)
17-05-2010 17:37

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.