Beta-test World of Warplanes

Czołgi w samolocie

Autor: Jakub 'kpt_wlodzimierz' Bednarkiewicz

Beta-test World of Warplanes
Po sporym sukcesie World of Tanks twórcy gry – studio Wargaming – nie osiedli na laurach i od razu rozpoczęli prace nad kolejnymi produkcjami MMO. World of Warplanes, które przenosi gracza w przestworza, właśnie weszło w kolejną fazę zamkniętej bety. Czy ma szansę powtórzyć osiągnięcia swojego poprzednika?
_________________


"Jeszcze nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym"

Pierwsza połowa XX wieku była okresem burzliwego i gwałtownego okresu lotnictwa. W ciągu niespełna czterech dekad (od frontów I wojny światowej do konfliktu na półwyspie koreańskim) samoloty przeszły niesamowitą wręcz ewolucję. Proste, powolne wielopłatowce "zmieniły się" w będące technologicznym majstersztykiem samoloty odrzutowe. World of Warplanes umożliwia poznanie wszystkich najważniejszych maszyn z tego okresu. Aktualnie w grze dostępne są cztery drzewka rozwoju: niemieckie, radzieckie, amerykańskie i japońskie. Każde z nich (poza tym z kraju kwitnącej wiśni) dzieli się na dwie odrębne gałęzie, co razem daje dość pokaźną liczbę samolotów do odkrycia. System rozwoju jest niemal bliźniaczy do tego z World of Tanks. Za każdą rozegraną bitwę powietrzną gracz otrzymuje punkty doświadczenia i kredyty, które może przeznaczyć na badanie i zakup nowych podzespołów. W teorii proste i intuicyjne rozwiązanie twórcy postanowili nieco skomplikować, wprowadzając konfiguracje. Wnoszą one nieco historycznego realizmu do gry, ponieważ wiele z nich odzwierciedla różne wersje produkcyjne samolotów. Niestety, przez to cały system badań stał się mało intuicyjny dla graczy (zwłaszcza tych początkujących). Nie można po prostu wybrać modułu, który chcemy przebadać, a na dodatek gra zmusza nas do kupienia każdej nowej części samolotu, którą odkryjemy.

Konfiguracje samolotu ściśle wiążą się z rolą, jaką odgrywa na polu bitwy. Choć istnieją tylko trzy główne klasy: myśliwce, ciężkie myśliwce oraz samoloty szturmowe, możliwość zastosowania różnorodnych modułów powodują duże zróżnicowanie nawet w obrębie jednej maszyny. Przykładowo, Me-262 (nominalnie myśliwiec) dzięki zamontowaniu bomb i rakiet może stać się myśliwcem bombardującym, który będzie skupiać się na niszczeniu celów naziemnych. Konfiguracji jest mnóstwo, dzięki czemu można dostosować samolot do własnego stylu gry.


Czy leci z nami pilot?

Model lotu jest dość prosty i nie powinien nikomu sprawić trudności. Myszką wybieramy kierunek, klawisze W i S odpowiadają za chwilowe przyspieszenie i spowolnienie samolotu, natomiast A i D – za obrócenie kadłuba w lewo lub prawo. Na początek warto rozegrać kilka potyczek z botami, dzięki czemu można mniej więcej opanować sztukę latania. Niestety, nie mogłem przetestować trybu szkolenia, ale wkrótce ma on zostać zaimplementowany. Ponieważ w grze wszyscy przeciwnicy się poruszają (i to dość szybko), namierzając wroga widzimy dodatkowy celownik, który podpowiada nam gdzie powinniśmy strzelać, aby go trafić. W praktyce, jeżeli chcemy zadać dużą ilość obrażeń, musimy ustawić się dokładnie za samolotem przeciwnika (albo na wprost niego). Wtedy, przy odrobinie szczęścia, jedna seria z karabinów maszynowych spowoduje całkowite zniszczenie atakowanej przez nas maszyny.

W World of Warplanes jest tylko jeden tryb rozgrywki w którym możemy zmierzyć się z innymi graczami – Standardowa bitwa. Dwie drużyny, po (maksymalnie) piętnastu graczy każda, starają się wzajemnie zniszczyć lub zdominować. Punkty dominacji zdobywa się za niszczenie maszyn wroga oraz celów naziemnych (statków, budynków, stanowisk przeciwlotniczych). Im większa różnica w punktach pomiędzy drużynami, tym szybciej można osiągnąć zwycięstwo. System jest naprawdę ciekawy, ale... zbyt trudny. Jak wynika z moich doświadczeń, większość przeciętnych graczy w World of Tanks nie rozumie, jaką rolę pełni ich pojazd na polu bitwy. Tę samą bolączkę mamy w World of Warplanes – często widzimy obwieszone bombami samoloty szturmowe próbujące pokonać w walce kołowej inne samoloty oraz myśliwce starające się niszczyć statki za pomocą karabinu maszynowego. To wszystko psuje rozgrywkę osobom, które starają się realizować zadania, do których zostały stworzone ich maszyny. Wielokrotnie bombardując cele naziemne przy pomocy ciężkiego myśliwca, zabijałem... własnych sojuszników, którzy na niskim pułapie próbowali niszczyć te same budynki działkami. Obecna formuła Standardowej bitwy pasowałaby bardziej do wyspecjalizowanych trybów gry, odpowiedników Wojen klanów oraz kompanii pancernych z World of Tanks. Mam nadzieję, że system szkolenia w grze uświadomi graczom różnice pomiędzy różnymi klasami samolotów. Na pewno podstawowy tryb gry nie może całkowicie pozostać w swojej obecnej formie, ponieważ czerpanie satysfakcji z gry będzie mocno utrudnione – a przecież właśnie to ona jest w tym wszystkim najważniejsza.

Gra miewa jednak całkiem przyjemne momenty. Na początek dobra rada – warto wyłączyć standardową muzykę. Jeden mało dynamiczny utwór po dwóch, trzech bitwach zupełnie się nudzi. Lepiej w tle puścić sobie ścieżkę dźwiękową z dobrego filmu wojennego – wtedy wszystko nabiera rumieńców. Zarówno pościg, jak i ucieczka przed wrogiem bywają emocjonujące, zwłaszcza, gdy wszystko odbywa się w "filmowej" scenerii – tuż nad powierzchnią fal, pomiędzy kominami fabryk albo w górskim wąwozie. Przez te krótkie chwile można naprawdę poczuć się jak as przestworzy. Miłym usprawnieniem jest fakt, że gdy ścigany przez nas samolot rozbije się, gra zaliczy nam zniszczenie go. Taka sytuacja zdarza się dość często – podczas wykonywania gwałtownych manewrów można szybko stracić orientację i zakończyć lot w zboczu góry albo w falach oceanu.


Graficznie to nie Crysis, ale...

Bardzo dobrze prezentuje się techniczna warstwa gry. Oprawa wizualna jest niezwykle przyjemna dla oka, zwłaszcza na mapach nadmorskich, gdzie promienie słoneczne pięknie odbijają się od wody oraz naszej maszyny. Modele samolotów wykonano bardzo starannie i, co ważne, zaimplementowano również model zniszczeń. Wraz z utratą punktów wytrzymałości widzimy, jak odpadają kawałki poszycia, pojawiają się dziury w kadłubie, a z silników wydobywa się czarny, gęsty dym. W hangarze udostępniono kilka opcji personalizacji. Możemy wybrać jeden z kamuflaży oraz emblemat, który będzie widoczny na przykład obok kabiny pilota – możliwości jest naprawdę dużo, jednak znając studio Wargaming, ta opcja prawdopodobnie nie będzie darmowa po oficjalnym debiucie gry.

Choć beta-testy dopiero się rozkręcają, klient gry pracuje całkiem stabilnie. Podczas kilku godzin, które spędziłem z grą, tylko raz doświadczyłem gwałtownego powrotu do systemu operacyjnego. Zdarzają się drobne problemy związane z pracą kamery (po rozbiciu raz "ugrzęzłem" wewnątrz modelu mojego samolotu) czy efektami graficznymi. Podczas grania można się skupić wyłącznie na graniu, co w przypadku beta-testów nie jest oczywiste. To obecnie chyba największa zaleta World of Warplanes.


Lot w przestworzach czy gwałtowne przyziemienie?

Niezwykle ciężko jest mi podsumować to, co zobaczyłem podczas grania w betę. Z jednej strony, gra momentami potrafi dać trochę frajdy i pokazać pazur. Z drugiej – mimo wszystko przeważa monotonność, a do kolejnych bitew wchodziłem raczej z redaktorskiego obowiązku. Mimo wszystko w swej obecnej postaci World of Warplanes nie oferuje zbyt wiele. Aktualnie z czystym sumieniem mogę ją polecić wyłącznie osobom, które pasjonują się lotnictwem. Pozostałej części graczy sugeruję poczekać na kolejne fazy bety, gdy zostanie dodane więcej zawartości, a zwłaszcza trybów gry. Przed studiem Wargaming jeszcze wiele, wiele pracy, jeżeli World of Warplanes ma się stać hitem na miarę World of Tanks. Muszą jednak pamiętać o tym, by nie przekombinować. W końcu mitologiczny prekursor latania, Ikar, upadł, gdyż próbował lecieć zbyt wysoko.

Przypominamy, że wciąż zostało nam trochę kodów umożliwiających wzięcie udziały w beta-testach World of Warplanes. Można je zdobyć tutaj.