BattleForge - megazapowiedź

Autor: Piotr 'Rebound' Brewczyński

BattleForge - megazapowiedź
Od pewnego czasu dużo słychać o nowej produkcji Electronic Arts, którą twórcy reklamują słowami typu "przełomowa", "niezwykle oryginalna" czy "nowatorska". Mowa o BattleForge – grze, która ma być połączeniem gry karcianej oraz RTS-a, w wplecionymi elementami Mass Multiplayer Online Game. Dzięki otwartym Beta-testom już teraz można się przekonać, czy nowa produkcja EA rzeczywiście zasługuje na te wszystkie wspaniałe przymiotniki.

O co w ogóle chodzi?

W BattleForge wcielamy się w rolę dowódców fantastycznych armii, walczących – jak to zwykle bywa – o ocalenie świata. Do dyspozycji mamy cztery typy wojsk (bazują one kolejno na: Ogniu - siła, Mrozie - obrona, Naturze - leczenie i Cieniu - nekromancja) i to my sami decydujemy o tym, jaka siłą będzie naszą ulubioną, a z jakiej w ogóle zrezygnujemy. Składy naszych armii, jak również ewentualne dodatkowe zaklęcia oraz budynki, w stu procentach zależą od nas samych. Tworzymy je bowiem na podstawie kart... Tak – kart. Tak jak w „normalnych” kolekcjonerskich grach karcianych, karty dokupujemy w specjalnych boosterach (mieszczących 8 nowych "kartoników"), przy czym, na szczęście, na samym początku dysponujemy pewnym składem podstawowym (złożonym z kart wszystkich czterech "kolorów"), dzięki któremu możemy zacząć grę na najniższych poziomach. Wraz z pokonywaniem kolejnych przeciwników i etapów kampanii, zyskujemy specjalną wirtualną walutę, za którą możemy kupować kolejne zestawy dodatkowe, jak również ulepszać już posiadane karty. Do tego oczywiście dochodzi możliwość wymieniania się z innymi graczami, a także – jak zapowiada EA – sklep internetowy, w którym będzie można kupować boostery za realną gotówkę.

Zanim rzucisz się w wir walki

Wyraźnie widać, że twórcy BattleForge przyłożyli się do swojej pracy. I to na każdym możliwym etapie. Po zakończeniu misji treningowej trafiamy na główny ekran gry, który będzie naszą bramą do świata czterech ścierających się sił. Głównym elementem owego ekranu jest arena, na której możemy do woli testować nasze nowe karty i ich kombinacje. Oprócz niej znajdziemy tu jednak masę (dosłownie MASĘ) innych rzeczy.

I tak – kliknięcie na ikonę mapy pozwoli nam kontynuować kampanię lub zetrzeć się z innymi graczami w trybie treningowym lub normalnej potyczki. Kampanię przechodzi się nie tylko samemu, ale przede wszystkim – w towarzystwie innych graczy. Dostępne jest kilka rodzajów gier wieloosobowych, przy czym największy „typ” to ten, w którym współpracuje aż dwunastu graczy naraz. Nie muszę dodawać, że na późniejszych etapach każdy z graczy dysponuje inną armią, a co za tym idzie – taktyką, co dodaje pikanterii całej rozgrywce. Zakończenie sukcesem misji w kampanii zapewnia graczom nagrody – m.in. możliwość ulepszania kolejnych kart czy, wspomnianą już, wirtualną walutę.
Widać jednak wyraźnie, że BattleForge będzie rozrywką przede wszystkim dla graczy spragnionych wyzwań typu człowiek vs człowiek. Składanie kolejnych talii, opracowywanie combosów, słowem – wszystko to, co do tej pory było domeną karcianek „na żywo”, w BF wydaje się doskonale sprawdzać. Ponadto twórcy gry wyraźnie stawiają na rozwój społeczności, udostępnili bowiem liczne fora i narzędzie wysyłania maili w grze, a w planach są kolejne atrakcje, które mają przyciągnąć do programu kolejnych graczy.

Prócz przycisku mapy, na głównym ekranie znajdziemy także wspomniane wyżej funkcje społecznościowe, sklep z boosterami i bardzo mocno rozwiniętą część poświęconą fabule, której kolejne rozdziały poznajemy w trakcie rozgrywania misji w kampaniach. Tu też autorzy poszli na całość – przyznam, że nie chciało mi się czytać wszystkiego tego, co po każdym skończonym zadaniu pojawiało się w stylizowanej "książce".

Do tego oczywiście nie należy zapomnieć o narzędziu do składania talii. Także tu autorzy się postarali – wszystko odbywa się intuicyjnie, a w razie niejasności pomogą wyświetlające się niemal wszędzie ekrany pomocy, które zaawansowani użytkownicy mogą z łatwością wyłączyć.

Po przejrzeniu ekranu głównego warto wreszcie kliknąć na któryś ze znaczników mapy i zobaczyć, jak gra wygląda w akcji.

Do boju!

Świat BattleForge do złudzenia przypomina ten znany z Warcrafta III. Kolory aż biją po oczach, kwiatki kwitną, woda błyszczy... Po głębszym namyśle da się jednak zauważyć pewną monotonię. O ile na warcraftowych mapach sporo było ruchu wrogiego czy nawet neutralnego, to w BF istniejemy tylko my i nasi przeciwnicy/sojusznicy. Nie ma również efektu przechodzenia dnia w noc, który – w mojej opinii – mógłby zostać ciekawie wykorzystany, choćby przez siły Cienia. Sama jakość grafiki jest zadowalająca, choć nie powala. Ponownie nasuwa się porównanie z Warcraftem III, który jednakowoż ma już przecież swoje lata.

Sterowanie jest bajecznie proste, podobnie jak kolejne etapy rozgrywki. Budujemy monumenty zaopatrujące nas w energię (brak tu jakichkolwiek rozwiązań ekonomicznych, skomplikowanych bardziej niż postawienie budynku) oraz te, które pozwalają nam przyzywać siły danego typu. Posuwając się naprzód z naszą – początkowo słabą – armią, mamy za zadanie zdobywać kolejne przyczółki i budynki, dzięki którym będziemy zdobywać więcej energii (potrzebnej do produkcji jednostek czy rzucania zaklęć) czy też możliwość przyzywania silniejszych stworzeń, czarów czy budynków. I to właściwie tyle. No, poza tym, że nasz przeciwnik robi to samo (w meczach gracz vs gracz) lub nam w tym przeszkadza (w trybie kampanii).

Jednym słowem – gra tak naprawdę jest niezwykle prosta, pomimo bardzo dużej ilości różnorodnych jednostek i możliwości ich łączenia. Każdy mecz koncentruje się na zdobyciu dobrej lokalizacji, a następnie – zniszczeniu przeciwnika. Oczywiście, mamy dodatkowe urozmaicenia w postaci budynków specjalnych (nie tylko wież strzelniczych, ale także źródełek zdrowia, świątyń, tarcz antymagicznych itp.), ale - ogólnie rzecz biorąc - rozgrywka sprowadza się do napuszczania na siebie kolejnych hord jednostek, przy zastrzeżeniu, że hordami są one dopóty, dopóki graczy nie ograniczą limity rzucania kolejnych zaklęć (bo i te w grze mamy).

Prostota BattleForge to jej największa zaleta, jak i największa wada. Stratedzy potrafiący spędzać przed monitorami godziny, zapełnione wyłącznie siekaniną w Warcrafta III czy pokrewny tytuł, niewątpliwie będą zachwyceni. Nie dość bowiem, że gry są bardzo podobne z wyglądu (choć WC III wydaje się trochę bardziej skomplikowany – choćby dzięki instytucji bohaterów), to jeszcze w BattleForge mamy do czynienia z nieograniczonymi możliwościami tworzenia armii kombinowanych, opartych nawet na czterech siłach naraz. BF nie jest natomiast tytułem dla graczy, którzy w strategiach cenią też elementy ekonomiczne – choćby najprostsze. Owszem, mamy w niej coś takiego, jak zarządzanie zasobami czy potrzeba rozsądnej gospodarki limitami zaklęć, ale z mojego doświadczenia wynika, że w ogniu walki schodzi ona raczej na plan dalszy.

Na koniec

BattleForge rzeczywiście wydaje się być produktem przełomowym – czegoś podobnego jeszcze na rynku gier nie było. Nie będzie to jednak tytuł skierowany do wszystkich wielbicieli RTS-ów, a jedynie do tych, którzy są nastawieni przede wszystkim na szybką, aktywną walkę. Ogrom (także zapowiadanych) opcji społecznościowych może zawrócić w głowie, podobnie jak perspektywa rozwoju gry – możliwe są przecież kolejne dodatki karciane czy nawet kolejne armie. Wargę z przejęcia zagryzą także kolekcjonerzy (bowiem niektóre karty będą się od siebie różnić, jak choćby te dodawane do specjalnych wersji gry, dostępnych w pre-orderze). Jednym słowem – nadchodzi tytuł, który może poważnie zachwiać światem sieciowych RTS-ów i na pewno zasługuje na uwagę.