Battle Chasers: Nightwar

JRPG w zachodnim wydaniu

Autor: Tomasz 'Asthariel' Lisek

Battle Chasers: Nightwar
Battle Chasers narodziło się w 1998 roku jako seria komiksów autorstwa Joego Madureiry, jednak z powodu dużych odstępów pomiędzy ukazywaniem się kolejnych części, została anulowana po zaledwie dziewięciu numerach. Nikt nie spodziewał się, by jej bohaterowie mieli kiedykolwiek powrócić, zwłaszcza, że minęło kilkanaście lat od zakończenia przygód Gully, Garrisona i spółki. Los jest jednak nieprzewidywalny i za sprawą studia Airship Syndicate na rynek trafiło sfinansowane przez Kickstartera Battle Chasers: Nightwar: połączenie dungeon crawlera i erpega w japońskim stylu w estetyce kreskówek i komiksów z lat 90.

Opowiedziana tu historia jest nieskomplikowana: dziewczyna o imieniu Gully odnajduje magiczne rękawice, po czym w towarzystwie ponurego szermierza, zrzędliwego maga, golema-pacyfisty oraz nieodpowiedzialnej najemniczki wyrusza w drogę, mając nadzieję odnaleźć zaginionego ojca. Misja ta zostaje przerwana już na początku, kiedy to statek powietrzny, którym podróżują, zostaje zestrzelony przez bandytów, co zmusza ich do lądowania na pełnej wszelakich problemów i niebezpieczeństw wyspie. Wszystko wskazuje na to, że w okolicy dzieje się coś złego – dobrze zatem, że przybyli bohaterowie, dla których powstrzymanie tajemniczej czarodziejki nie będzie niczym nadzwyczajnym.

Do podziemi marsz

Choć Battle Chasers: Nightwar inspirowane jest starszymi tytułami, to dzieło Airship Syndicate zostało uwspółcześnione na tyle, by tytuł ten był interesujący nie tylko z powodu nostalgii. Lwia część przygody została podzielona na trzy części. Pierwsza z nich to eksploracja zasiedlonej przez bandytów i potwory wszelkiej maści wyspy, patrząc na mapę z lotu ptaka. Możemy wtedy odkryć niezbadane wcześniej ścieżki, zebrać zioła i inne znajdźki przydatne później w wytwarzaniu przedmiotów, czy przebyć trasę do jednego z głównych lochów, których ukończenie jest niezbędne do pchnięcia fabuły do przodu.

Kiedy już znajdziemy się w jednym z nich, widok zmienia się na rzut izometryczny. Każdy loch składa się z serii pomieszczeń wypełnionych skarbami do znalezienie i potworami do pokonania, choć te ostatnie można czasami ominąć. W trakcie tej fazy rozgrywki można używać specjalnych zdolności postaci – Gully może na chwilę ogłuszyć wrogów przed rozpoczęciem starcia, Monika kradnie im złoto, a Calibretto leczy drużynę pomiędzy walkami. Każdy z bohaterów posiada dwie tego rodzaju zdolności, a każdą można wykorzystać ograniczoną ilość razy podczas jednego poziomu, co wprowadza konieczność strategicznego myślenia, zwłaszcza na wyższych poziomach trudności. Same poziomy są również losowo generowane, więc po ukończeniu jednego z nich możemy przejść go jeszcze raz na wyższym poziomie trudności i napotkać odmienne rozmieszczenie przeciwników i zupełnie nowe łamigłówki.

Podpalenie, zatrucie, osłabienie czy cios w nos?

Najwięcej czasu spędzamy oczywiście podczas walk z wrogami, które odbywają się w systemie turowym. Na polu bitwy może znajdować się maksymalnie trzech bohaterów (z sześciu dostępnych w grze) i trzech przeciwników, ale czasem starcia mogą składać się z więcej niż jednej fazy, gdzie po pokonaniu jednej grupy wrogów pojawia się następna. System występujący w Battle Chasers: Nightwar początkowo wydaje się dość prosty, ale wraz z postępem w grze coraz więcej opcji działania zostaje udostępnionych graczowi i tym większe wyzwania są przed nim stawiane.

Każda potyczka cechuje się pewnym rytmem – rozpoczynamy ją od najprostszych ataków, które są darmowe i wykonywane natychmiast. Generują one też punkty Overcharge, pozwalające na wykonywanie bardziej skomplikowanych czynności, takich jak potężniejsze ataki, uzdrawianie i wzmacnianie kompanów, czy też osłabianie wrogów. Kosztują one jednak manę, której każda postać posiada ograniczoną ilość, zatem aby nie wyczerpać jej zbyt wcześnie, lepiej jest właśnie wykorzystywać punkty Overcharge, które i tak nie przechodzą z walki do walki. Po zadaniu wrogom odpowiedniej liczby obrażeń i wypełnieniu paska Battle Burst można użyć najsilniejszych akcji, które umożliwiają natychmiastowe przechylenie szali na naszą stronę w starciu. Co istotne, w przeciwieństwie do Overcharge pasek ten przechodzi z bitwy na bitwę, dlatego warto czasem poświęcić chwilę na ładowanie go walcząc ze słabszymi potworami, aby być przygotowanym na bitwę z silniejszymi.

Współpraca to podstawa

Jak w niemal każdej grze jRPG, również i w Battle Chasers: Nightwar czasem konieczny jest nużący proces walki z każdym napotkanym przeciwnikiem dla zdobycia odpowiedniej ilości doświadczenia. Dzięki opisanym wyżej złożonościom systemu walki okazuje się jednak, że rzadko kiedy znajduje się w tej grze miejsce na nudę, ponieważ przez całą przygodę potyczki z wrogami są interesujące i satysfakcjonujące. Choć każdego wroga można powalić odpowiednio potężnymi atakami, to większość z nich cechuje się na tyle zróżnicowanymi zdolnościami, że należy odpowiednio rozgrywać walki oraz wykorzystywać synergię między umiejętnościami naszych bohaterów. Dzięki wspomnianym wcześniej losowo generowanych poziomach, nawet powracanie do podbitych już lochów może okazać się warte poświęconego na to czasu.

Cieszą również wszelkiego rodzaju nowinki umilające życie: tuż przed walką z bossami zawsze mamy możliwość całkowitego uleczenia drużyny, a po jego pokonaniu można natychmiast wyjść z lochów, aby jak najszybciej zająć się czymś innym. Na pochwałę zasługuje też to, jak nienachalny jest proces zapoznawania graczy z występującymi tu mechanikami rozgrywki – twórcy mogliby nauczyć niejedno studio odpowiedzialne za znacznie większe tytuły AAA jak powinny wyglądać tutoriale.

Uczta dla oczu, uczta dla uszu

Zdecydowanie największą zaletą Battle Chasers: Nightwar jest jednak oprawa audiowizualna i komiksowo-kreskówkowa estetyka. Gra wykorzystuje silnik Unity, więc nie ma co liczyć na graficzne fajerwerki, ale i tak wygląda prześlicznie dzięki odpowiedniej stylizacji. Od projektów postaci po wygląd poziomów, gdziekolwiek nie spojrzymy dostrzec można coś miłego dla oczu – a że każde lochy utrzymane są w odmiennym stylu, ma się ochotę przeć dalej choćby po to, by zobaczyć, gdzie rzuci nas fabuła następnym razem. Równie zróżnicowana jest ścieżka dźwiękowa, doskonale współgrająca z wykreowaną atmosferą – melodie są spokojne przy eksploracji wyspy, a pełne energii podczas walk. Nawet aktorzy podkładający głosy postaciom spisali się na medal, i każda z nich brzmi dokładnie tak, jak można się spodziewać. Bardzo dobrze spisali się także animatorzy odpowiedzialni za przedstawienie ataków – są one na tyle szybkie, by oglądanie po raz dwusetny tego samego ciosu nie irytowało, ale też na tyle sprawnie wykonane, że czuje się efekt każdego z uderzeń.

Battle Chasers: Nightwar jest pełne osobowości, czaru, duszy... Można to ująć na różne sposoby, ale fakty są takie, że Airship Syndicate stworzyło nie tylko rozbudowanego, a przy tym przystępnego RPG-a, ale też jedną z najlepiej wyglądających i najmilej brzmiących gier indie ostatnich lat. Nie znajdziemy tu wprawdzie wielkich innowacji, ale nie są one potrzebne, jeśli każdy z występujących elementów działa na tyle dobrze, że trudno wymagać więcej. Mamy do czynienia z pozycją, która powinna usatysfakcjonować zarówno starych wyjadaczy gatunku i graczy niemających dotychczas do czynienia z dungeon crawlerami, a nawet wywołać uśmiechy na twarzach miłośników komiksów z lat 90. Czego chcieć więcej? Chyba tylko, by twórcy kontynuowali prace nad marką i wydali w przyszłości sequel.

Plusy:

Minusy: