Batman: The Telltale Series

Nietoperz w epizodach

Autor: Camillo

Batman: The Telltale Series
Bruce Wayne zaczyna angażować się społecznie, Batman stawia pierwsze kroki w walce z przestępczością, tajemnicza złodziejka Catwoman grasuje po zmroku, ambitny prokurator Harvey Dent snuje nowe plany... Wszyscy to znamy i to w niejednej wersji. Kolejną stworzyły sprawne pióra scenarzystów ze studia Telltale Games.

Kolejna licencja, kolejny hit?

Decydując się na formułę epizodycznych przygodówek, niemal pozbawionych mechaniki, za to mocno koncentrujących się na fabule, Telltale Games wyhodowało sobie kurę znoszącą złote jajka. Studio nie przejmuje się głosami krytyki, zarzucającymi nadmierne eksploatowanie tego samego modelu rozgrywki, i konsekwentnie sięga po coraz bardziej znane licencje. Batman: The Telltale Series to kolejna propozycja, która zirytuje przeciwników „interaktywnych seriali”, za to zwolennikom formuły zapewni kilkanaście godzin świetnej zabawy.

Na owe kilkanaście godzin trzeba będzie oczywiście poczekać do czasu, gdy pojawi się już cały sześcioodcinkowy sezon. Na razie dostępny jest pierwszy epizod, Realm of Shadows, inicjujący opowieść i pobudzający apetyt na następne części. Fabuła, jak zwykle w grach Telltale, nie jest oparta na żadnym konkretnym komiksie czy filmie i stanowi twórcze podejście scenarzystów do postaci i świata. Przenosimy się do tyleż nowoczesnego, co mrocznego Gotham z początków działalności Człowieka-Nietoperza i bez zbędnych wstępów od razu rzucamy w wir akcji.

Pierwszy epizod zaczyna się od mocnego uderzenia, bo już na samym początku Batman rusza do boju i mamy okazję wykazać się w walce z przestępczością. Myli się jednak ten, kto pomyślałby, że tak będzie wyglądał cały odcinek. Twórcy położyli bowiem nacisk na to, aby główny bohater dał nam się poznać nie tylko jako zamaskowany mściciel biegający po dachach za złoczyńcami, ale także jako milioner-filantrop, starający się zaprowadzić w Gotham porządek pokojowymi metodami.

Dyplomacja za dnia, mordobicie w nocy

Jako Bruce Wayne będziemy się spotykać z politykami, dziennikarzami, a także wpływowymi personami z przestępczego półświatka. Twórcy postawią przed nami różne dylematy, zatem będziemy musieli podjąć konkretne decyzje, ale także w trakcie dialogów wybrać po prostu, czy chcemy traktować daną osobę wyniośle, zachowywać wobec niej neutralny dystans, czy może silić się na jowialność i serdeczność. Podjęte wybory jak zwykle nie mają dla fabuły żadnego znaczenia, ale pozwalają nam kreować takiego Bruce'a, jakim naszym zdaniem słynny milioner powinien być. Dlatego mimo dość powoli rozkręcającej się intrygi fragmenty z Waynem bez maski rozgrywa się z dużą uwagą, a jeśli coś można im zarzucić, to może jedynie to, iż przy dłuższych sekwencjach rozmów niektóre opcje dialogowe niezbyt odpowiadają temu, co bohater po ich wybraniu rzeczywiście powie.

W tak zepsutym mieście jak Gotham rozmową i symbolicznymi gestami nie da się oczywiście rozwiązać wszystkich problemów, więc przychodzi też czas, w którym Wayne musi przywdziać swój kostium i sięgnąć po nieco bardziej bezpośrednie argumenty. Gra Batmanem różni się od sekwencji w „cywilu” nie tylko dynamiczniejszą akcją i idącymi za nią sekwencjami QTE (są chyba najlepiej zrealizowane w historii dotychczasowych gier Telltale, choć oczywiście ich zasadniczy charakter się nie zmienił i nadal nie stanowią większego wyzwania), ale także możliwością używania od czasu do czasu różnych gadżetów będących w posiadaniu Człowieka-Nietoperza – czeka nas choćby możliwość pokierowania zwiadowczym dronem. Nie zapomniano także o detektywistycznych korzeniach bohatera, dlatego wpleciono do zabawy możliwość prowadzenia śledztwa, stanowiącego kolejną wariację znanych z wielu innych tytułów minigier, w których musimy połączyć dostępne ślady we w miarę logiczną całość – nic wielkiego, ale stanowi miłe urozmaicenie.

Grając Batmanem, również będziemy musieli zmierzyć z przygotowanymi przez twórców wyborami – tutaj decydujemy, jak daleko chcemy się posunąć w walce o sprawiedliwość i czy gotowi będziemy wyrządzić przeciwnikom fizyczną krzywdę. Podobnie jak w przypadku Wayne'a, tak i tu mamy również możliwość kreowania bohatera zgodnie z naszymi oczekiwaniami. W obu przypadkach – z Brucem w masce i bez maski – ten aspekt zabawy oddano bardzo dobrze i stanowi on jeden z najmocniejszych punktów Realm of Shadows.

Trudno natomiast na razie pokusić się o jednoznaczną ocenę scenariusza – pierwszy epizod wydaje się głównie przygotowywać grunt pod przyszłe wydarzenia, ale jak konkretnie się one potoczą, nie sposób póki co przewidzieć. Jednak choć odcinek przebiega bez fabularnych fajerwerków i w przeciwieństwie do pierwszych epizodów z innych gier Telltale nie kończy się wyrazistym cliffhangerem, nie odbiera to apetytu na następne odcinki – wręcz przeciwnie, ma się ochotę na odpalenie ich natychmiast po ukończeniu Realm of Shadows.

W silniku grzebał Joker

Model rozgrywki nie zmienił się więc niemal ani trochę. Modyfikacji uległa natomiast strona graficzna. Do tej pory wszystkie gry Telltale tworzyło na tym samym, wysłużonym silniku, a eksperymenty ze stroną wizualną ograniczało do rozpikselowania grafiki w Minecraft: Story Mode albo do zdjęcia w Games of Thrones filtrów odpowiadających za „komiksowy” styl oprawy, co w ani jednym, ani w drugim przypadku nie wniosło nic szczególnego, sprawiło natomiast, że oba tytuły wyglądały paskudnie.

Przy produkcji Batmana Telltale zdecydowało się wreszcie na stworzenie nowego silnika. Efekt trudno nazwać rewolucyjnym, ale jednak strona graficzna uległa pewnej poprawie. Lokacje wyglądają ładniej niż przy wcześniejszych tytułach, najbardziej zyskały jednak modele bohaterów, które stały się znacznie bardziej szczegółowe, a na ich twarzach gości wyrazistsza mimika. Znacznej poprawie uległa też synchronizacja mowy z ruchem warg postaci, wcześniej dość symboliczna, teraz już bliska temu, czego moglibyśmy oczekiwać po grze wydanej w 2016 roku.

Niestety, zmiana silnika pociągnęła za sobą także rozmaite błędy w wersji na PC. Grałem już po opublikowaniu przez twórców patcha, dlatego prawdopodobnie ominęła mnie większość niedogodności, na które narzekali gracze tuż po premierze. Jednak nawet teraz na sprzęcie przewyższającym rekomendowane wymagania grze zdarzało się nieprzyjemnie zwalniać, a liczba wyświetlanych klatek spadała zwłaszcza w trakcie animacji, podczas których biernie obserwujemy wydarzenia. Pozostaje mieć nadzieje, że wraz z premierą drugiego odcinka Telltale usunie wszelkie problemy techniczne i nie będzie już przykrych niespodzianek z płynnością rozgrywki.

Zdecydowanie poprawić należałoby także tryb wieloosobowy, który po raz pierwszy znalazł się w produkcji od Telltale. Jego zadaniem jest umożliwienie innym osobom uczestniczenie w podejmowaniu wyborów przez gracza za pomocą swoich tabletów i telefonów zalogowanych w usłudze Crowd’s Play. Tryb nie wygląda więc zbyt atrakcyjnie, a na dodatek nie wykorzystamy go na szerszą skalę, bo działa tylko lokalnie. Jaki jest sens sięgać po smartfona i specjalnie logować się w dodatkowej usłudze tylko po to, aby podpowiedzieć siedzącemu w pobliżu kumplowi, aby jego Batman złamał przestępcy rękę?

Jednak mimo mankamentów technicznych i kuriozalnego trybu wieloosobowego Realm of Shadows stanowi udaną pierwszą odsłonę nowej serii i pozwala mieć nadzieje, że w następnych odcinkach czeka na nas sporo atrakcji. Dla tych, którym formuła gier od Tellatale nie odpowiada, Batman: The Telltale Series będzie tylko kolejnym „interaktywnym serialem”, lecz ci, którzy przy poprzednich seriach bawili się świetnie, również w Gotham znajdą wciągającą opowieść i dlatego śmiało mogą sięgać po pierwszy odcinek oraz niecierpliwie wyczekiwać następnych.

Plusy:

Minusy:

Screeny pochodzą z oficjalnych materiałów wydawcy