Batman Arkham Origins
Ale to już było?
Na podstawowym poziomie to niemal całkowita kopia Arkham City – w głównym trybie gracz porusza się Batmanem po Gotham City dość swobodnie, co może przypominać rozwiązania sandboksowe z serii takich jak GTA czy Saint Rows. Podróżuje na piechotę, używając batclaw lub automatycznie Batwingiem. Samo miasto jest całkiem duże i oferuje sporo aktywności, którymi można się zająć – od wykonywania kolejnych misji fabularnych głównego wątku, przez szereg zadań pobocznych podzielonych na kilka kategorii (między innymi eliminowanie nasłanych na Batmana zabójców czy rozwiązywanie dość prostych zagadek kryminalnych) aż po odblokowywanie kolejnych stacji Batwinga (które pozwalają na szybkie poruszanie się pomiędzy dzielnicami) i kolekcjonowanie znajdziek Riddlera. Niestety, te ostatnie przeszły drastyczną metamorfozę i stanowią jeden ze słabszych elementów gry. W poprzednich odsłonach szukaliśmy charakterystycznych, poukrywanych tu i tam pytajników o różnej trudności dostępu, małych wyzwań (na przykład "zniszcz dziesięć szczęk-zabawek") oraz klimatycznych, i często dość trudnych, zagadek. W Origins zrezygnowano z tych dwóch ostatnich rozwiązań, co znacznie zmniejsza motywację do powolnego i monotonnego "zbierania ich wszystkich", czym odjęto sporo klimatu samej postaci Riddlera; nacisk z główkowania i rywalizacji umysłowej ze złoczyńcą został przeniesiony na wykonywanie określonych ewolucji zręcznościowych lub użycie odpowiednich gadżetów.
Trudniej, więcej, nudniej?
Drugim zmienionym elementem jest zwiększona liczba oraz trudność przeciwników, którzy swobodnie przemieszczają się po mieście i są rozlokowani na dachach (więcej jest zwłaszcza snajperów), co utrudnia poruszanie się bez toczenia walk na każdym kroku. Wydaje się także, że zmniejszono liczbę miejsc, o które można zaczepić się batclawem w celu przyspieszenia podróży i uniknięcia konieczności schodzenia na ziemię. Po porównaniu grafiki tej części z poprzednimi można stwierdzić, że przedstawienie poszczególnych postaci jest coraz mniej komiksowe, a coraz bardziej realistyczne (najlepiej widać to na przykładzie Killer Croca). Dla fanów osiągnięć pojawiły się także cztery kategorie wyzwań, których zaliczanie nabija dodatkowe doświadczenie i odblokowuje nowe gadżety – szkoda tylko, że trzeba je wykonywać w narzuconej z góry przez twórców kolejności. Zmusza to czasem do wielokrotnego przebijania się przez tłumy tych samych wrogów lub używania odpowiednich kombinacji ciosów do upadłego, co jest niezbyt wygodne i może z łatwością skończyć się śmiercią. To prawdopodobnie kolejny zabieg mający zwiększyć ilość czasu, jaki trzeba poświęcić tej grze, ale jest on irytujący i odrzucający.
Zmianie uległa trudność samej walki. Obecnie trudniej niż w poprzednich częściach pokonać grupę bandziorów – są twardsi i znacznie częściej dysponują bronią palną, tarczami lub pałkami elektrycznymi. Zwiększyła się również częstotliwość pojawiania się przeciwników elitarnych, do pokonania których potrzeba specjalnych ataków. Jednocześnie zmniejszono… wytrzymałość Batmana – więc porażka w walce jest znacznie bardziej prawdopodobna, szczególnie przy braku planowania kolejnych ruchów i nieumiejętnym kontrowaniu (co przy swobodnym poruszaniu się po mieście bez wykonywania zadań może kosztować reset kilku ostatnich znajdziek). Także samo kontrowanie uległo delikatnej zmianie i używanie go nie jest już takie rytmiczne i automatyczne, szczególnie w przypadku elitarnych przeciwników (nożownicy, mistrzowie sztuk walki), ale można się do tego przyzwyczaić.
Ważnym elementem gry są wszelakie starcia z (mini)bossami. Zostały one jednak potraktowane dość schematycznie i sprowadzają się do trudniejszego lub łatwiejszego spuszczania łomotu, którego specyfika różni się w zależności od antagonisty. Jednego z bossów pokonuje się pojedynczym uderzeniem, ale to raczej zabieg humorystyczny. Niestety, twórcy tej odsłony poszli po najmniejszej linii oporu i wręcz skopiowali część charakterystycznych walk z poprzednich części – z Bane'em rozprawia się po raz kolejny tak samo (odcinanie dopływu Venomu; choć drugie starcie jest bardziej urozmaicone), epizod z Szalonym Kapelusznikiem to kopia etapów ze Strachem na Wróble w innej dekoracji, a likwidacja Deadshota przypomina walkę z Two-Face'em po liftingu. Do spotkań z bossami wprowadzono także większą liczbę wstawek filmowych (gracz nie ma na nie wpływu) oraz quick time eventów, z których przynajmniej część nie rzutuje na rozwinięcie się akcji – takie rozwiązania nie wszystkim przypadną do gustu.
Batman jaki jest, każdy widzi
W trakcie gry natknąłem się na mnóstwo bugów graficznych (zacinanie się animacji, utknięcie w jakimś miejscu, przenikanie przez ściany, problemy z cieniami), które w niewielkim stopniu zmniejszały komfort grania. Zdarzało się także, że Origins wyrzucało do Windowsa z informacją o błędzie krytycznym i trzeba było zaczynać od ostatniego punktu kontrolnego. Wielu graczy dotykały problemy poważniejsze, jak niemożność otwarcia drzwi niezbędnych do zaliczenia zadania, więc trudno powiedzieć, od czego dokładnie zależy stopień problematyczności najnowszego Batmana. Można również narzekać na pracę kamery, działającej gorzej niż w poprzednich częściach, bardziej chaotycznie, szczególnie w trakcie wyzwania Kapelusznika. Podczas gry miałem również ochotę powiedzieć kilka wulgarnych słów osobie, która ustawiła odwrotne sterowanie zdalnego batarangu (ruszam myszką do przodu, batarang leci w dół, ruszam do tyłu, to leci w górę), choć to może specyfika grania nie na padzie. Na szczęście w opcjach można zmienić to ustawienie na bardziej intuicyjne.
Fabularnie nie należy spodziewać się zaskoczeń ani fajerwerków – znowu ważną rolę odgrywa Venom, ponownie Joker snuje szaleńczy plan szerzenia destrukcji i śmierci, a dodatkowo na Batmana poluje banda szaleńców. Całość wypada średnio, brakuje nieprzewidzianych zwrotów akcji i nietypowych wydarzeń – jeżeli ktoś kojarzy postacie głównych złych, to ani przez chwilę nie poczuje się zdziwiony. Trudno też oczekiwać od takiej formy fabuły większych przeżyć emocjonalnych, nawet wstawka z Alfredem rozczarowuje. Ciekawie wyszło za to przedstawienie początku "znajomości" Jokera i Batmana, zestawienie ich jako przeciwieństw, ale jednocześnie charakterów bardzo podobnych w swoim szaleństwie (dodatkowo podkreślone chwilowym przejęciem kontroli nad postacią klauna).
Batman: Arkham Origins to próba powtórzenia sukcesu Arkham City i Asylum jak najmniejszym nakładem sił, nie wnosząca w zasadzie żadnych innowacji (poza kilkoma nowymi wrogami i gadżetami oraz zmianą zagadek Riddlera). I częściowo to się udaje, bo WB Games Montreal nie zepsuło tego, co dostało w spadku od RockSteady, i gra wypada naprawdę dobrze. Ale jeżeli ktoś przeszedł oba Batmany, to będzie nieustannie przeżywał déjà vu, wzmocnione pojawiającą się znacznie częściej niż w poprzednich odsłonach irytacją z powodu drobnych błędów i niedociągnięć.
Plusy:
- I'm Batman!
- rdzeń rozgrywki ze świetnego Arkham City
- trudniejszy od poprzednich części
Minusy:
- po raz kolejny to samo
- błędy techniczne
- zubożenie Riddlera
Zrzuty ekranu pochodzą z oficjalnych materiałów producenta.
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:



Producent: WB Games Montreal
Wydawca: Warner Bros Interactive Entertainment
Data premiery (świat): 25 października 2013
Nośnik: DVD
Strona WWW: www.batmanarkhamorigins.com/
Platformy: PC