Alcatraz

Autor: Artur 'Vermin' Tojza

Alcatraz
CITY Interactive robi zazwyczaj porządne gry. Niestety dotyczy to głównie gier przygodowych, gdyż ze strzelankami jest, delikatnie rzecz ujmując, zdecydowanie gorzej. Alcatraz to jeden z wielu dowodów potwierdzających tę tezę. Gra, której scenariusz to nieudolna kalka legendarnego filmu Twierdza z Connerym i Cagem w rolach głównych, razi głupotą i bije po oczach brakiem profesjonalizmu.


Plagiat "Twierdzy"?

Na pierwszy rzut oka fabuła gry jest niemal identyczna jak ta w filmie z 1996. Terroryści, należący kiedyś do elitarnej jednostki U.S. Army, kradną rakiety wyposażone w morderczy gaz. Lokują się na opuszczonej wyspie, gdzie znajduje się słynne więzienie Alcatraz, celując swoim ładunkiem w San Francisco i żądając gigantycznej sumy pieniędzy. Oczywiście, przewodzi im jeden z najlepszych strategów wojny w Zatoce Perskiej, który szkolił główną postać gracza, gdy ta była jeszcze żółtodziobem. Naszym zadaniem jest powstrzymać ich, nie zważając na sentymenty.

Jak widać podobieństwo jest olbrzymie, a kilku lichych zmian w zasadzie się nie zauważa. Co prawda, jako dzielny komandos wychodzimy z każdej próby zwycięsko, a dodatkowo wsparcia wywiadowczego udziela nam piękna radiotelegrafistka, lecz mimo to całość wypada nudno. Dialogi są niemrawe, niejednokrotnie dość głupkowate, zaś sama droga do celu monotonna. W zasadzie gra to żadne wyzwanie. SI jest głupsze od przysłowiowego cepa, nasza postać natomiast posiada tak dużą odporność na obrażenia, że nie musimy się zbytnio przejmować otrzymaniem kilkudziesięciu kul w klatę. Dzięki temu, po raptem dziesięciu minutach, Alcatraz potrafi zrazić do siebie każdego, a zwłaszcza fanów filmu.


Długa lista potknięć

Gdybym miał wypisać od pauz wszystkie błędy na jakie natknąłem się podczas gry to z pewnością zraziłbym czytelników do gier FPS. Potknięć w Alcatraz jest tak dużo, że skupię się na tych najbardziej istotnych.

Na pierwszy ogień idzie poziom trudności. Możemy wybierać spośród czterech stopni trudności w grze, które wedle opisu powinny wpływać na celność naszych przeciwników i ilość zadawanych nam obrażeń. W praktyce nie odczuwa się żadnej różnicy. Na każdym z leveli przeciwnicy zachowują się jak niedorozwinięte larwy wyjątkowo głupiego owada. Naprawdę ciężko jest mi znaleźć inne, stosowniejsze określenie, dla tego, co dzieje się na ekranie monitora. Nasi wrogowie nie wykorzystują osłon, strzelają na ślepo i prawdopodobnie nigdy nie słyszeli słowa taktyka. W zasadzie nawet gracze nie mający do czynienia z FPSami mogliby przejść Alcatraz na najwyższym poziomie bez żadnych problemów.

Kolejnym poważnym błędem jest schematyczność rozgrywki. Nie mamy absolutnie żadnego wpływu na fabułę czy możliwości wyboru alternatywnej drogi dotarcia do celu. Gracz w zasadzie nie może przez to zaskoczyć przeciwnika. Dodawszy do tego brak trybu multiplayer, otrzymujemy
bardzo monotonny i mało dynamiczny tytuł. Już gra w bierki daje więcej emocji.

Następna usterka jest wyjątkowo frustrująca. Otóż broń, którą dzierżymy może nagle sama z siebie zacząć strzelać. Nie mam pojęcia co powoduje ten efekt, jednak stałe tracenie amunicji, mimo iż są jej na mapie tony, jakoś niespecjalnie bawi. Taki ostrzał kończy się nieraz dopiero po zużyciu kilku magazynków, ewentualnie po zmianie broni na inną, choć nie zawsze. Żeby było śmieszniej, te szaleńcze serie nie robią wrażenia na naszych przeciwnikach. Będą oni po prostu stać i patrzeć lub wcale nie zwracać na nas uwagi. Ruszą ku nam dopiero, gdy wejdziemy w ich zasięg strzału.

Jakby tego było mało, nasza postać jest w zasadzie nieśmiertelna, o czym już wspomniałem. Możemy stać przez pół minuty i zbierać kule oraz granaty wystrzeliwane przez cały batalion, a i tak nie zginiemy. Postać może jednak umrzeć, ale pod warunkiem, że stoi bezczynnie w miejscu a przeciwnicy dziurawią ją jak sito przez dłuższy okres czasu. Oczywiście my możemy posłać im po kulce i padają . I tu wychodzi kolejny błąd: często spotykałem się z sytuacją, w której seria w głowę terrorysty nie zabijała, a pojedynczy strzał w brzuch ukatrupiał na miejscu. Bezsens.

Ostatnim, na tej skróconej liście, poważny błąd to nasz arsenał. Nie uświadczyłem w nim kompletnie broni białej ani do cichej eliminacji, co jest wyjątkowo głupim zagraniem w grze z założenia mającej polegać na zaskoczeniu wroga. Był co prawda jeden karabin snajperski, ale lepsze efekty uzyskiwałem oddając mierzone strzały z karabinu szturmowego czy zwykłego kałacha. W zasadzie grę przeszedłem posługując się niemal wyłącznie tą drugą bronią, gdyż do niej było najwięcej amunicji i była najbardziej skuteczna. Taki manewr niweluje w sumie element taktyczny, do tego przechodzenie gry na jednym typie karabinu szybko się nudzi.


Grafika i dźwięk

Wedle danych na pudełku, gra powinna płynnie chodzić na 1 GB RAM-u, 128 MB karcie graficznej oraz procesorze do 2 GHz. Odpaliwszy ją na komputerze posiadającym trzykrotnie wyższe parametry, Alcatraz wielokrotnie ścinał się podczas grania i w czasie wczytywania, tekstury powierzchni potrafiły zmieniać swe położenia, a dźwięk brzmiał tragicznie. Co gorsza komputer z parametrami podanymi na opakowaniu, ledwo tę grę odpala.

Tekstury w grze wyglądają, delikatnie ujmując, paskudnie. Dotyczy to zarówno budowli, przeciwników, broni, pojazdów, wody jak i eksplozji. Całość przypomina stare, przedpotopowe gry na pierwsze PCty, i to te słabsze. Wielokrotnie spotykałem się z taką sytuacją: spoglądam w górę i nagle tekstura podłogi ląduje na "niebie". Paranoja.

Dodatkowo, muzyka i odgłosy postaci w tej produkcji to jedna wielka pomyłka. W zasadzie bardziej melodyjnie brzmi warkot kosiarki do trawy połączony z wyciem parowca. Dubbing wypadł tragicznie, nawet postacie w operach mydlanych pokazują więcej emocji. Muzyka w całej grze występuje, choć z pewnością tytuł by zyskał, gdyby jej nie było. Po pół godziny wolałem słuchać zawodzenia głodnych kotów pod balkonem, niż dziwnych utworów w rytmie trance, nijak pasujących do stylu gry.


Podsumowanie

Pomimo wielu szczerych chęci, nie znalazłem w Alcatraz żadnego pozytywu. W tej grze nic nie jest takie jak powinno. Aż dziwne, ze CITY Interactive postanowiło wydać na rynek tak niedopracowany produkt. Gdyby były to czasy Amigi, gra miałaby szansę zaistnieć na rynku dzięki trójwymiarowej grafice, ale w obecnych czasach to po prostu zwykły złom. Na szczęście na horyzoncie pojawia się już długo wyczekiwany Snajper, który zapowiada się wyjątkowo udanie. Oby też tak się stało i odbudował twarz dystrybutora po tej klęsce.


Plusy: Minusy: