
2009-01-23
Zmiany na lepsze – tak najkrócej można podsumować trzecią odsłonę wojny pomiędzy wampirami a wilkołakami. Bez Lensa Wisemana, bez Kate Beckinsale, a w efekcie, bez piętna dwóch poprzednich części. Bunt Lykanów nie jest już tak efekciarski, jak jedynka i dwójka, za to w dużo większym stopniu skupia się na samej opowieści. Filmowcy sięgnęli do początków historii, przenosząc ciężar filmu na barki dwóch zdecydowanie najciekawszych postaci: Luciana i Viktora. Zarówno Michael Sheen, jak i Bill Nighy sprawiają wrażenie stworzonych do tych ról, wyśmienicie wchodząc w swoje charaktery. W Underworld 3 nie zabrakło ani akcji, ani świetnych scen, jak chociażby pogrążający się w smutku Viktor; po raz pierwszy też, nie zabrakło bardzo dobrego aktorstwa. Owszem, nie obyło się bez kilku zgrzytów, jak chociażby dziwaczne zbroje wampirzych wojowników, niemniej nie były to jakieś wielkie potknięcia, ot kilka błahostek. Jeżeli komuś podobały się dwie poprzednie części, obowiązkowo powinien wybrać się do kina. Z kolei, jeżeli komuś nie przypadły do gustu wcześniejsze odsłony wojny nieśmiertelnych, także powinien udać się na ten film. Może go czekać bardzo przyjemne zaskoczenie. [malakh]

Na uwagę zasługuje doborowa obsada i gra aktorska. Na ekranie mamy okazję oglądać Billa Nighya jako wampirzego przywódcę Viktora. Stworzył on świetną kreację, dobrze odnajdując się w roli okrutnego i zimnego czarnego charakteru. Duet Michaela Sheena, jako zakochanego Lykana – Lucjana, oraz Rhony Mitry, wcielającej się w jego kochankę Sonjię, stanowił odskocznię od panującego wszędzie mroku i atmosfery okrucieństwa.
Brawa należą się również za efekty specjalne zdobiące bitwy między rasami. Najbardziej widowiskowy jest finał. Dobrze dobrana muzyka świetnie podkreśla zadanie jakie spełnia mrok, spowijający przeważającą część filmu. Uzyskany klimat znacznie umila seans.
Underworld: Bunt Lykanów od początku miał być filmem akcji i dostarczyć widzowi sporo rozrywki. Nie można oczekiwać tu żadnej głębi ani oceniać całej produkcji pod tym kątem. Film choć posiada prosty scenariusz nadrabia innymi elementami i na pewno spełni oczekiwania fanów szybkiej akcji, bitew i efektów specjalnych. [Erykz]

2009-01-16
Spodziewałam się, że to będzie jeden z najgorszych filmów, jakie widziałam. A tu niespodzianka! Nie było wcale tak źle. Film wygląda całkiem nieźle, efekty są na przyzwoitym poziomie (szczególnie rozwinięcie wizji fali zniszczenia, jaką widać w zwiastunie), ciekawie ustawiono kolorystykę, zachowując barwy ziemi - zieleń i błękit. Aktorsko też nie jest źle: Reeves gra przekonująco (ale nie jestem obiektywna, gdyż zaliczam się do tego 1% ludzkości, który go lubi), Connelly jest śliczna i gra jak zawsze nieźle, pozytywnym zaskoczenie jest Jaden Smith (duży plus), epizod Cleese'a rewelacyjny. Krótko mówiąc, nie jest to kamień milowy w historii kina, nie jest to nawet kamyczek, ale kawałek przyzwoitej i dość efektownej rozrywki - jak najbardziej. [Marigold]


2009-01-16
Gomorra to film dziwny. Brakuje zawiązania akcji, jej rozwinięcia i bohatera, na którym koncentrowałaby się opowieść. Widz zostaje od razu wrzucony w historię, a dokładniej w kilka historii, w których na plan wysuwają się różne postaci. Losy każdej z nich mogłyby posłużyć za osobną fabułę. Tu jednak stanowią tylko jeden z jej wielu elementów. Kamera co pewien czas do nich powraca, ale pozostaje względem nich obojętna. Podczas seansu wspominałam, z pewnym utęsknieniem, Ojca chrzestnego. Skojarzenie pojawiło się na zasadzie kontrastu, albowiem Gomorra jest jego zupełnym przeciwieństwem. Nie ma tu chwil, które starają się widza zatrzymać czy wielkich momentów, a tragedie nie są celebrowane. Film ogląda się niczym wyprany z emocji reportaż, ale, paradoksalnie, w tym tkwi jego największa siła. Uświadamia bowiem nie tyle nieczułość ze strony twórców, co może dostrzec ją w odbiorcach. Prawdziwie porusza bowiem to, co nieprawdziwe. Czy można pozostać obojętnym w scenie, w której ginie Sonny Corleone? Zapewne nie, za to można wzruszeniem ramion skwitować moment, gdy dwójka dzieciaków zostaje zabita i jeszcze dopowiedzieć: "należało się gnojkom".
Warto zapoznać się z Gomorrą, nie dlatego, że jest to dzieło genialne, a dlatego, że jest inne od tego, do czego przyzwyczaiło nas kino. Warto też unikać trailera. Może skutecznie zniechęcić, a jak bardzo jest zły można się w pełni przekonać dopiero po zapoznaniu się z filmem Garrone. [Ivrin]

2009-01-09
To jest zły film. Jeden z najsłabszych, jakie zdarzyło mi się oglądać. Nie ma żadnego punktu, który mógłby zachwycać. Fabuła jest nudna i widz z utęsknieniem czeka na koniec seansu. Podobały mi się właściwie tylko dwie sceny. Pierwsza, gdy Samuel L. Jackson pojawia się w stroju hitlerowca, a następnie sprawia, że wyparowuje śliczny, biały kotek, z którego zostają tylko oczka (wiem, że drastyczne, ale niezłe!). Druga scena, to ta kończąca film. Aktorsko – mocno średnio, nikt specjalnie nie zachwyca, każda z pań co jakiś czas pokazuje fragmencik ciała i właściwie nic poza tym... Gdyby nie powstało Sin City, to Spirit - Duch Miasta pewnie intrygowałby chociaż formą, ale w tym momencie to tylko dość kiepska podróbka. [Marigold]

2009-01-09
Film mogę polecić wszystkim nastolatkom, które pasjonują się opowieściami o wampirach, z romansem w tle. Pozostali mogą się poczuć nieco znudzeni, między innymi dlatego, że Zmierzch obfituje w długie ujęcia, rodem z meksykańskich oper mydlanych. Dodatkowo wszyscy ci, którzy znają książkowy pierwowzór, będą dokładnie wiedzieli, co stanie się dalej – twórcy nie pokusili się niemal o żadne zmiany w fabule. Film ratują dwie rzeczy – znakomita muzyka i scena w kuchni – z ich powodu stawiam plusa. Aktorsko poprawnie – nikogo nie zganię, nikogo specjalnie nie pochwalę. Mnie się podoba Pattinson, sporej części nie, ale "De gustibus..." itd. [Marigold]
Madagaskar 2 +
2009-01-01


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę