» Recenzje » Mroczny Rycerz powstaje

Mroczny Rycerz powstaje


wersja do druku

Mroczny Reżyser upada

Redakcja: Kamil 'New_One' Jędrasiak

Mroczny Rycerz powstaje
Siedem lat temu Christopher Nolan zmierzył się z mitem Batmana, najbardziej ludzkiego i przez to najciekawszego ze wszystkich superbohaterów komiksowych. Od pierwszych kadrów filmu Batman: Początek było wiadomo, że oto do kina opartego na historiach obrazkowych wdarł się huragan świeżości. To, że twórca Prestiżu czy Memento było najlepszym, co mogło się przytrafić opowieściom o Człowieku-Nietoperzu, potwierdziło się w roku 2008. Mroczny Rycerz z genialną rolą nieodżałowanego Heatha Ledgera przez wielu uważany jest za najlepszy film o trykociarzach.

Nolan to ambitny twórca, który szuka nowych wyzwań (w międzyczasie zachwycił wizjonerską Incepcją). Dlatego decyzja o zamknięciu swojej przygody z Batmanem w trzech filmach wydawała się dobrym pomysłem. Wiadomo, że z bohatera tego kalibru Hollywood nieprędko zrezygnuje, ale warto dać szansę innym, samemu nie ryzykując rozmienienia swojej wizji na drobne. Trudno również zakładać, by świetny aktor pokroju Christiana Bale'a chciał do końca życia zaszufladkować się w jednej roli.

Akcja filmu Mroczny Rycerz powstaje rozgrywa się osiem lat po wydarzeniach z poprzedniej części. Batman, oskarżany o zabójstwo Harveya Denta, zniknął, a Bruce Wayne usunął się z życia publicznego. Obaj nie są zresztą potrzebni – szok po śmierci uwielbianego przez wszystkich prokuratora sprawił, że uchwalone restrykcyjne prawo pozwoliło policji niemalże wyeliminować przestępczość z ulic Gotham. Ufundowany na kłamstwie spokój dręczy wyłącznie sumienie komisarza Jima Gordona (wręcz stworzony do tej roli Gary Oldman), który zdaje się przeczuwać, że coś wisi w powietrzu.

Rzeczywiście źle się dzieje w najmroczniejszych zakamarkach miasta, w jego kanałach, gdzie czai się zło, któremu na imię Bane. Nowy przeciwnik Batmana został przedstawiony w duchu znanym z wydanego również w Polsce cyklu Knightfall. Jest nie tylko niezwykle silny, ale także przebiegły, działa wedle sprecyzowanego planu. Co istotne, Nolan zrezygnował z wytłumaczenia fizycznej sprawności Bane'a wpływem substancji zwanej Jadem, utrzymując realistyczną spójność swojego cyklu. Bane jest po prostu potężnym, wyszkolonym zabójcą, o stylu walki bliźniaczo podobnym do tego, który stosuje Batman. Jego cel jest prosty: zniszczyć Gotham. Człowiek-Nietoperz jest tylko przeszkodą na drodze do tego celu, a nie – jak w przypadku Jokera – celem samym w sobie. Jedność osoby Mrocznego Rycerza i jego miasta wciąż jest istotna, ale nie odgrywa już tak ważnej roli.

Tom Hardy w roli Bane'a budzi realną, namacalną, instynktowną grozę. Aktorowi we współpracy z reżyserem udało się dokonać niemal niemożliwego i nie przerysować karykaturalnie tej postaci. Maska w zasadzie całkowicie wyklucza mimikę, więc gra Hardy'ego opiera się na operowaniu głębokim, zniekształconym głosem. W kontekście ograniczeń kina akcji, w którym zazwyczaj nie ma wiele miejsca na aktorskie popisy, kreacja Bane'a z pewnością zapada w pamięć. Bezwzględny terrorysta zgarnia całą pulę chociażby za najlepszą w całym filmie scenę, w której czyta list Gordona wyjawiający skrywaną prawdę o śmierci Denta.

Wśród postaci pracujących po jasnej stronie mocy nie sposób nie polubić innego aktora znanego z Incepcji, czyli Josepha Gordona-Levitta. Jego John Blake, bystry młody policjant wspierający Gordona, świetnie radzi sobie jako jeden z motorów napędowych fabuły. Trafnie obsadzono także Anne Hathaway w roli Seliny Kyle aka Catwoman (choć to drugie imię nie pada w filmie ani razu), która jest bodajże jedyną postacią usiłującą rozładować obowiązkowy patos Batmana odrobiną kobiecego humoru. Casting do Nolanowskich Batmanów zresztą zawsze stał na wysokim poziomie, a sam reżyser nie bał się opierać swoich obrazów właśnie na bohaterach.

Wydawałoby się zatem, że będzie dobrze. Niestety Mroczny Rycerz powstaje jest jednak słabym filmem. Wydaje się, że wynika to z trzech podstawowych powodów.

Po pierwsze, z braku konsekwencji. Batman: Początek był jeszcze dość "komiksowym" obrazem, opierającym się w większym stopniu umowności wynikającej z odwołania do tradycyjnych pierwowzorów. W Mrocznym Rycerzu Nolan poszedł dalej, wprowadzając surową, realistyczną estetykę i spsychologizowanego przeciwnika. Dzięki temu świat Batmana stał się bardziej wiarygodny, a źródło zła mniej pretekstowe. Seans ostatniej części trylogii wprawia w konfuzję. Z jednej strony wciąż mamy do czynienia z wyrazistym, współczesnym Gotham, w którym przegląda się Nowy Jork. Z drugiej jednak proste, papierowe motywacje i zupełnie fantastyczne pochodzenie przeciwnika osłabiają siłę zagrożenia. W postaci Bane'a próbowano co prawda zawrzeć współczesne nastroje społeczne (jak ruch Occupy Wall Street czy Oburzonych w ogóle), ale temat ten jest potraktowany bardzo powierzchownie.

Po drugie, z pośpiechu. Nowy Batman nie trzyma w napięciu. Sceny, nie tylko te naładowane akcją, gonią jak szalone, każdy bohater musi mieć swoje pięć minut, by powiedzieć coś istotnego i popchnąć fabułę do przodu. Bardzo brakuje dłuższych sekwencji dialogów, które pozwoliłyby wybrzmieć postaciom i dać chwilę oddechu przed mocniejszym uderzeniem. Tymczasem akcja pędzi w takt pulsującego w tle rytmu, który przypomina trochę oprawę muzyczną Incepcji. Po godzinie takiej jazdy nic już nie ma prawa przyprawić widza o szybsze bicie serca.

Po trzecie, z przeładowania wątków. Już fabułę Mrocznego Rycerza oskarżano (słusznie czy nie) o nadmierne skomplikowanie. Co prawda, tym razem intryga jest banalniejsza i oparta wyłącznie na nagłym zaskoczeniu, ale postaci pojawia się tak wiele, że związki między nimi bardzo ubożeją. Odbija się to szczególnie na teoretycznie najważniejszej dla całego obrazu relacji Wayne'a z Seliną Kyle, którą zupełnie odarto z namiętności i wzajemnej fascynacji.

Jakby tego było mało, cios (nie)łaski zadaje dosłowność wielu scen. Jim Gordon, gdy Batman daje mu do zrozumienia, kim jest, musi jeszcze – tak dla pewności – wypowiedzieć na głos imię i nazwisko słynnego miliardera. Podobnie dzieje się w samym finale filmu, w którym logiczna kulminacja wątku Alfreda (miotający się nieco Michael Caine) zostaje zarżnięta prostacką łopatologią. Takie pomniejsze wpadki z czasem zaczynają żenować jak podarta amerykańska flaga powiewająca na wietrze.

Christopher Nolan zrobił dla kina superbohaterskiego bardzo wiele, prawdopodobnie najwięcej w historii. Kto wie, może nawet zdefiniował zasady gatunku? Niestety, pod koniec wędrówki po Gotham w mrokach miasta za sprawą Bane'a, nomen omen, zgubił gdzieś sens opowieści o Człowieku-Nietoperzu. W sumie powstał więc może nie najgorszy Batman (zawsze można film przecież porównywać z gniotami Schumachera), ale za to zaskakująco słaby film Nolana.

Ramka pełna spoilerów!Nawet jeżeli Christopher Nolan pożegnał się z Batmanem, to jasne jest, że nie uczyni tego kierujące się gwarancją przyszłych zysków studio Warner Bros. Finał filmu pokazuje, że scenarzystom "zabrakło jaj", żeby naprawdę poświęcić kasowego superherosa. Zamiast tego zaproponowali mu spokojną emeryturę (co urąga wszelkim zasadom funkcjonowania tej postaci), a widzom przedstawili potencjalnego następcę.

Wygląda na to, że będzie nim Robin, czyli rezygnujący z pracy w policji John Blake, wychowanek gothamskiego sierocińca. To ciekawa propozycja, pasująca do typowego wyobrażenia o tej kanonicznej postaci. Czy będzie nowym mścicielem, czy po prostu kolejnym Batmanem – czas pokaże. Wydaje się, że serii przydałaby się na razie chwila oddechu i przemyślenia tego, w którym kierunku ma zmierzać.

Może jednak wysokobudżetowy serial mógłby się sprawdzić?
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


5.0
Ocena recenzenta
7.45
Ocena użytkowników
Średnia z 64 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 5

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Tytuł: The Dark Knight Rises
Reżyseria: Christopher Nolan
Scenariusz: Bob Kane, Christopher Nolan, David S. Goyer, Jonathan Nolan
Muzyka: Hans Zimmer
Zdjęcia: Wally Pfister
Obsada: Christian Bale, Tom Hardy, Anne Hathaway, Gary Oldman, Liam Neeson, Joseph Gordon-Levitt, Marion Cotillard, Morgan Freeman, Michael Caine, Matthew Modine
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2012
Data premiery: 27 lipca 2012
Czas projekcji: 165 min.
Dystrybutor: Warner Bros. Entertainment Polska Sp. z o. o.



Czytaj również

Incepcja
Sen Nolana
- recenzja
Incepcja
Nie śpij, bo cię okradną!
- recenzja
Mroczny Rycerz
Panie i Panowie: Gacek!, czyli poproszę dokładkę
- recenzja
Interstellar
Czy ludzkość to już przeszłość?
- recenzja
Robocop
Cybernetyczny glina w nowej odsłonie
- recenzja
LEGO: Przygoda
Zabawy klockami
- recenzja

Komentarze


~adlyt

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Olbrzymie oczekiwania, duzo watpliwosci i konfrontacja. Film jest technicznym majstersztykiem i nie mowie o technologii komputerowej albo operatorskiej a rezyserskiej i czysto filmowej technice - warsztacie opowiadania. Mnie ten film zniszczyl ale moze dla tego ze bylem pewien obaw i nie oczekiwalem czegos kosmicznego. Imho Nolan wywalil wiekszosc swoich bledow z poprzednich Batmanow i wstawil duzo nowosci. Wyliczanie ich nie ma sensu bo najwet najwiekszy malkontent je widzi. Jedynym grzechem tego filmu jest dziwna, podwojna iluzja. Pierwsza odslona iluzji to sam styl nolana, ktory zawsze obiecuje forma filmu elitarne dzielo a tak naprawde jest prosta rozrywka. Kazdy jego film taki jest - jak transformery na zrobione na powaznie (paradox). Druga warstwa iluzji to oczekiwania. Urosly do granic mozliwosci i nie da sie przez nie przebic. Rozczarowanie jest moze mniejsze niz w Promyku ale jest. Mysle ze nie dalo sie go uniknac. Do tego filmu trzeba podejsc na spokojnie. Moze ten hejt wynika z olbrzymiej wiary w hajp albo z tego ze z kazdym rokiem widz jest coraz mniejszym dzieckiem i lyka coraz mniej popkultury a nadal chcialby wierzyc tak samo. Batmana mozna zrobic inaczej ale szczerze watpie czy mozna lepiej. Bo jesli nie Nolan to kto ? Fincher mialby podobny pomysl na Batmana i rozwlekl by go do 3,5 h. Aranofsky zrobil by go zupelnie inaczej. Tej konwencji jednak nikt nie pobije. A zejest malo komiksowa to juz inna bajka.
02-08-2012 03:42
XLs
   
Ocena:
0
Moim zdaniem waszą ocene mocno wypaczyła skala oczekiwań. I ja i mój brat mieliśmy chyba mniejsze oczekiwania i dajemy filmowi 7 i tyle nie najlepsza część ale ogląda się dobrze choć szału nie ma.
02-08-2012 09:16
mr_mond
   
Ocena:
+3
@Marigold
Nowy Batman wydaje się pozszywany z obu tych filmów (jeśli chodzi o konwencję), więc pół może Ci się spodobać (mnie też się "B: P" podobał chyba trochę bardziej niż "MR" i tutaj byłem w pełni usatysfakcjonowany scenami w podobnej konwencji), a pół niestety nie.
02-08-2012 09:19
XLs
   
Ocena:
0
Battkeship Bitwa o ziemie która jest tylko efektem specjalnym dostaje 7,5 na tym portalu a Batman 5... serio?
02-08-2012 11:31
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
@ XLs
To chyba kwestia recenzenta i niejasności skali. dla jednych 5 to połowa - czyli film do obejrzenia ale posiadający istotne wady i zmarnowany potencjał, a dla innych 7,5 to taki sobie rozrywkowy film.

Fakt, głupie to. Battleship - gniot straszny w porównaniu z niedoskonałym ale fajnym batmanem.
No ale cóż, brak jasnej skali.
02-08-2012 11:40
WekT
   
Ocena:
0
Najgorzsze że wyszedłem z seansu prawie bez emocji.

faktycznie bak tempa i za dużo wątków.

Trochęjak scenariusz, w ktorym MG za dużo chce prowadzić opisywaća za mało daje swobody graczom.
02-08-2012 13:08
Repek
   
Ocena:
+4
@XLs
Każdy recenzent ma swoją skalę, to raczej oczywiste [ja pewnie Battleshipowi dałbym 3, bo podobne pretekstowe badziewia nie mają u mnie dobrej prasy :D]. Poza tym poważne recenzowanie czegokolwiek nie polega na prymitywnym stawianiu ocen - to tylko dodatek polegający na zabawie rankingowej.

Co do oczekiwań, to ja się na nic nie nastawiam, idąc do kina. Choćby z tego powodu - co da się sprawdzić - nie używam nigdy określenia "rozczarowanie" [często stosowanego przez recenzentów i zdradzającego to, o czym mówisz]. Patrzę na to, co dali twórcy i na podstawie tego oceniam.

Powtórny seans utwierdził mnie tylko w moim przekonaniu. Teoretycznie na tle "kina światowego" i w ogóle swoich ocen, pewnie dałbym temu filmowi 6/10. Ale - co starałem się oddać w tej recenzji - oceniam ten film na tle innych produkcji Nolana. I w takim kontekście totalna przeciętność wydaje mi się adekwatna. :)

I tak oto popełniłem największy grzech tłumaczenia się z punkcików. :P Widać nie tylko Nolan się pogubił. :D

Pozdrawiam
02-08-2012 13:15
Aesandill
   
Ocena:
+1
Aha, ostatnia tylda to ja z biura piszący
02-08-2012 13:39
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
nie rozumiem troche utyskiwań na ostatnie minuty filmu i scenę w kawiarence.
Przecież od początku trylogii Batman jest symbolem, maską za która może schować się ktokolwiek. rozmowa z Alfredem o Gotham i o maskach z Robinem to dość mocne i oczywiste tropy. schowany w atomowym rozbłysku Bruce odrzucił dwie maski - Batmana i radosnego chłopca (którą maskowa wkurw) i nie czuje tu żadnego tkliwego happy endu - choć wszystko jest słonecznie pozytywne.
chyba ucięcie ostatniej sceny i pozostawienia widza z pozornym niedopowiedzeniem było by w tej chwili bardziej sztampowe. Repek napisał Ze Batman to Gotham ... ok... Batman wcale się z stamtąd nie rusza, jest, został.
faktycznie film nie rozwala tak mocno jak II ale 5 to w moim odczuciu zdecydowanie niesprawiedliwa ocena.
02-08-2012 14:05
Scobin
   
Ocena:
+2
[Spoilery jak zawsze, i to straszne, a co gorsza, znowu linki do TV Tropes]

Wydaje mi się, że nikt tu nie narzekał na zmianę osoby za maską Batmana. To akurat jest OK.

chyba ucięcie ostatniej sceny i pozostawienia widza z pozornym niedopowiedzeniem było by w tej chwili bardziej sztampowe.

No cóż, gdy usłyszałem o autopilocie, moją reakcją było: "Ej, Bruce mógł się uratować, ale tego nie zrobił! Alfred miał rację, mówiąc, że może Wayne chce umrzeć! Jaki to jest świetny pomysł!". Natomiast kiedy zobaczyłem scenę w kawiarni, wszystko mi opadło, bo finał filmu dołączył do paru innych przewidywalnych zakończeń wątków (porażka Bane'a w drugiej walce z Bruce'em, powrót Seliny Kyle – to dopiero było schematyczne). Sztampowość potwierdzam linkami do TV Tropes (klikacie na własną odpowiedzialność):

http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki. php/Main/OnlyAFleshWound

http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki. php/Main/PlotArmor

http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki. php/Main/FakingTheDead

http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki. php/Main/DisneyDeath

Nie wiem, jak niedopowiedzenie w kawiarni mogłoby być jeszcze bardziej sztampowe. :)
02-08-2012 14:27
Repek
   
Ocena:
+3
SPOILERY

@tylda
Scena w kawiarni ma dla mnie dwie wady.

1. Skoro już jest, to - czysto mniej łopatologicznie - można by nie pokazywać Wayne'a. Uśmieszek Alfreda i tyle. Ale rozumiem, że na kino akcji to zbyt subtelne [zwłaszcza przy tak przegadanym filmie]. Trudno, to detal.

2. Problem w tym, że imo to jest bardzo dalekie od istoty Batmana, jego mitu. Bohater tego typu nie może odejść i być szczęśliwy. No, chyba że w jakimś elseworldzie albo offshocie. W core'owych opowieściach o Batmanie jednak miejsca na szczęście osobiste Wayne'a nie ma. Bo Wayne=Batman.

Wiadomo, każdy twórca ma prawo do swojej wizji, mit jest pojemny. Ale imo ta wersja słabo do niego pasuje.

Pozdro!
02-08-2012 15:33
Umbra
   
Ocena:
0
XLs: pamietaj ze "Batman pierwszy" jak to napisales powstal wiele lat przed Batmanem Burtonowskim ;) mielismy wiele Batkow, i wieeeeeeeeeeeeeeeeeele jeszcze bedzie. Tak jak Supermenow etc, etc.
03-08-2012 17:16
~Serenity

Użytkownik niezarejestrowany
    upada?
Ocena:
0
Zadziwia mnie, że autor recenzji dał filmowi tylko 5. Nawet jeśli wypisał taką listę wad, to i tak zalety przeważają. No chyba, że Szanowny Autor na potrzeby publicznego zjechania filmu postanowił pominąć szereg zalet i wyolbrzymić wady.
03-08-2012 17:23
Repek
   
Ocena:
0
@Serenity
Poniżej już raz "tłumaczyłem się" z oceny. Więcej do dodania poza tym, co napisałem w recenzji, specjalnie nie mam.

Mogę tylko jeszcze raz podkreślić, że ocena punktowa to zabawa rankingowa. Gdyby była kluczowa i stanowiła cel sam w sobie, to można by nie pisać recenzji.

Pozdro
03-08-2012 18:13
~tomo

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Co za różnica, jaka liczba znajdzie się pod recką? Ciężko mi zrozumieć, skąd u niektórych bierze przykładanie tak wielkiej wagi do cyferek (a sam jestem matematykiem, więc na cyferkach, przynajmniej teoretycznie, się znam ;).

Nie ze wszystkim w recenzji się zgadzam (np. najlepsza scena wg repka moim zdaniem była biedna, ale to szczególik), generalnie jednak tekst całkiem dobrze oddaje rówież moje odczucia po seansie - Nolan tym razem zawiódł. TDKR to całkiem niezły film, ale jako film o Batmanie jest zwyczajnie słaby.

Nie wiem, może Nolan był już zmęczony? Podejrzewam, że Mroczny Rycerz i to co po nim się stało dużo go kosztowały. Scenariusz w TDKR jest czasami strasznie prostacki, jakby twórcom nie chciało się kombinować. Klisza za kliszą, przerzucana łopatami. I do tego Batmana prawie wcale.

Nolan stworzył pewną całość. Podobały mi się nawiązania do poprzednich części, widać było że ta historia do czegoś zmierza. Ostatecznie jednak łatwiej traktować mi jego trylogię jako historię typu elseworld, opowieść o człowieku, któremu przydarzyło się być Batmanem. Bo wbrew temu, co mówią w filmie, Batmanem nie może być każdy. To Wayne jest Batmanem, a Batman Waynem, dokładnie tak, jak to napisał repek powyżej. Przy Batman Begins twórcy wydawali się to jeszcze rozumieć, szkoda że przy TDKR zapomnieli.

Kończąc - najlepszy Batman to ten z B:TAS, najlepszy Wayne to chyba z B. Beyond (choć ta akurat kreskówka nie zachwyca). Obaj są tym samym bohaterem - jedynym, prawdziwym ;) Batmanem. Ten u Nolana, jak się okazuje, jest tylko przebierańcem.
04-08-2012 16:36
Kuba Jankowski
   
Ocena:
0
Dla mnie bomba na całej linii. Za dużo rzeczy w komentach, żebym ustosunkować się zdołał do każdego szczegółu dyskusji.

Trzy rzeczy tylko -

1 - Batman w wizji Nolana w żaden sposób nie pasuje mi do wpisywania go w nurt filmów o trykociarzach (patrz początek recki).

2 - za mało Batmana w Batmanie? Przecież tak jest u Nolana od samego początku tej trylogii. Takie stwierdzenie nie powinno być zarzutem, bo i joker i Bane "kradną" filmy Gackowi.

3 - Catwoman była znakomita :)

I tak ogólnie - sugerowanie innego rozegrania pewnych wątków, ich kasacji lub skupienia się na czymś innym - dajcie spokój, to jak sugerowanie pisarzowi, że miał napisać "triumf" zamiast "zwycięstwo". Przecież i tak wiadomo, że komuś by się nie spodobało :)

Przyznam, że przed pójściem na ten film obejrzałem z kolegą ponownie dwie pierwsze części Nolanowskiej wizji. Jedynka spodobała mi się dużo bardziej niż dwójka. Trochę byłem zaskoczony.

pssst! B: TAS - genialne, ale to kreskówka i to serialowa. Inna liga, inne wymogi.
04-08-2012 18:30
Repek
   
Ocena:
0
@Kuba
W recenzji w życiu by nie przyszło do głowy, by mówić autorowi, co ma robić. To już jest na poziomie fanowskich propozycji w komciach, gdzie można sobie pozwolić na "poprawianie" wizji twórcy.

Tak, Nolan dotąd nie robił typowych filmów o trykociarzach. I nagle jednak zmienił zdanie.

Pozdro
04-08-2012 18:58
Scobin
   
Ocena:
0
I tak ogólnie - sugerowanie innego rozegrania pewnych wątków, ich kasacji lub skupienia się na czymś innym - dajcie spokój, to jak sugerowanie pisarzowi, że miał napisać "triumf" zamiast "zwycięstwo". Przecież i tak wiadomo, że komuś by się nie spodobało :)

No, ale np. moja argumentacja na rzecz zmiany wątków (m.in. nieurywania wątku Gordon/Blake w najciekawszym miejscu) nie sprowadza się do "bo mnie się nie podobało". :)
04-08-2012 20:35
~Serenity

Użytkownik niezarejestrowany
    cyferki
Ocena:
0
@Tomo, repek - no skądś te cyferki się tam powinny znaleźć, znaczy mieć jakieś uzasadnienie w tym, co się napisało w recenzji, jeśli już się bawimy w ocenianie cyferkami. To tak jakby zjechać film po całości w recenzji a potem dać mu 7 lub 8 w ocenie, bo te cyferki to tylko taka zabawa.
Ja w tej recenzji nie widzę takiego uzasadnienia. I to mnie strasznie intryguje. Recenzja sobie, a zabawa rankingowa sobie?
04-08-2012 22:54
Repek
   
Ocena:
0
@Serenity
Jak pisałem - imo ocena oddaje to, co napisałem jak najbardziej ["słaby film Nolana"]. Ale dalej się już tłumaczyć nie będę, bo mi religia zabrania. :)

Pozdrawiam
04-08-2012 23:17

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.