» Recenzje » Mroczny Rycerz powstaje

Mroczny Rycerz powstaje


wersja do druku

Mroczny Reżyser upada

Redakcja: Kamil 'New_One' Jędrasiak

Mroczny Rycerz powstaje
Siedem lat temu Christopher Nolan zmierzył się z mitem Batmana, najbardziej ludzkiego i przez to najciekawszego ze wszystkich superbohaterów komiksowych. Od pierwszych kadrów filmu Batman: Początek było wiadomo, że oto do kina opartego na historiach obrazkowych wdarł się huragan świeżości. To, że twórca Prestiżu czy Memento było najlepszym, co mogło się przytrafić opowieściom o Człowieku-Nietoperzu, potwierdziło się w roku 2008. Mroczny Rycerz z genialną rolą nieodżałowanego Heatha Ledgera przez wielu uważany jest za najlepszy film o trykociarzach.

Nolan to ambitny twórca, który szuka nowych wyzwań (w międzyczasie zachwycił wizjonerską Incepcją). Dlatego decyzja o zamknięciu swojej przygody z Batmanem w trzech filmach wydawała się dobrym pomysłem. Wiadomo, że z bohatera tego kalibru Hollywood nieprędko zrezygnuje, ale warto dać szansę innym, samemu nie ryzykując rozmienienia swojej wizji na drobne. Trudno również zakładać, by świetny aktor pokroju Christiana Bale'a chciał do końca życia zaszufladkować się w jednej roli.

Akcja filmu Mroczny Rycerz powstaje rozgrywa się osiem lat po wydarzeniach z poprzedniej części. Batman, oskarżany o zabójstwo Harveya Denta, zniknął, a Bruce Wayne usunął się z życia publicznego. Obaj nie są zresztą potrzebni – szok po śmierci uwielbianego przez wszystkich prokuratora sprawił, że uchwalone restrykcyjne prawo pozwoliło policji niemalże wyeliminować przestępczość z ulic Gotham. Ufundowany na kłamstwie spokój dręczy wyłącznie sumienie komisarza Jima Gordona (wręcz stworzony do tej roli Gary Oldman), który zdaje się przeczuwać, że coś wisi w powietrzu.

Rzeczywiście źle się dzieje w najmroczniejszych zakamarkach miasta, w jego kanałach, gdzie czai się zło, któremu na imię Bane. Nowy przeciwnik Batmana został przedstawiony w duchu znanym z wydanego również w Polsce cyklu Knightfall. Jest nie tylko niezwykle silny, ale także przebiegły, działa wedle sprecyzowanego planu. Co istotne, Nolan zrezygnował z wytłumaczenia fizycznej sprawności Bane'a wpływem substancji zwanej Jadem, utrzymując realistyczną spójność swojego cyklu. Bane jest po prostu potężnym, wyszkolonym zabójcą, o stylu walki bliźniaczo podobnym do tego, który stosuje Batman. Jego cel jest prosty: zniszczyć Gotham. Człowiek-Nietoperz jest tylko przeszkodą na drodze do tego celu, a nie – jak w przypadku Jokera – celem samym w sobie. Jedność osoby Mrocznego Rycerza i jego miasta wciąż jest istotna, ale nie odgrywa już tak ważnej roli.

Tom Hardy w roli Bane'a budzi realną, namacalną, instynktowną grozę. Aktorowi we współpracy z reżyserem udało się dokonać niemal niemożliwego i nie przerysować karykaturalnie tej postaci. Maska w zasadzie całkowicie wyklucza mimikę, więc gra Hardy'ego opiera się na operowaniu głębokim, zniekształconym głosem. W kontekście ograniczeń kina akcji, w którym zazwyczaj nie ma wiele miejsca na aktorskie popisy, kreacja Bane'a z pewnością zapada w pamięć. Bezwzględny terrorysta zgarnia całą pulę chociażby za najlepszą w całym filmie scenę, w której czyta list Gordona wyjawiający skrywaną prawdę o śmierci Denta.

Wśród postaci pracujących po jasnej stronie mocy nie sposób nie polubić innego aktora znanego z Incepcji, czyli Josepha Gordona-Levitta. Jego John Blake, bystry młody policjant wspierający Gordona, świetnie radzi sobie jako jeden z motorów napędowych fabuły. Trafnie obsadzono także Anne Hathaway w roli Seliny Kyle aka Catwoman (choć to drugie imię nie pada w filmie ani razu), która jest bodajże jedyną postacią usiłującą rozładować obowiązkowy patos Batmana odrobiną kobiecego humoru. Casting do Nolanowskich Batmanów zresztą zawsze stał na wysokim poziomie, a sam reżyser nie bał się opierać swoich obrazów właśnie na bohaterach.

Wydawałoby się zatem, że będzie dobrze. Niestety Mroczny Rycerz powstaje jest jednak słabym filmem. Wydaje się, że wynika to z trzech podstawowych powodów.

Po pierwsze, z braku konsekwencji. Batman: Początek był jeszcze dość "komiksowym" obrazem, opierającym się w większym stopniu umowności wynikającej z odwołania do tradycyjnych pierwowzorów. W Mrocznym Rycerzu Nolan poszedł dalej, wprowadzając surową, realistyczną estetykę i spsychologizowanego przeciwnika. Dzięki temu świat Batmana stał się bardziej wiarygodny, a źródło zła mniej pretekstowe. Seans ostatniej części trylogii wprawia w konfuzję. Z jednej strony wciąż mamy do czynienia z wyrazistym, współczesnym Gotham, w którym przegląda się Nowy Jork. Z drugiej jednak proste, papierowe motywacje i zupełnie fantastyczne pochodzenie przeciwnika osłabiają siłę zagrożenia. W postaci Bane'a próbowano co prawda zawrzeć współczesne nastroje społeczne (jak ruch Occupy Wall Street czy Oburzonych w ogóle), ale temat ten jest potraktowany bardzo powierzchownie.

Po drugie, z pośpiechu. Nowy Batman nie trzyma w napięciu. Sceny, nie tylko te naładowane akcją, gonią jak szalone, każdy bohater musi mieć swoje pięć minut, by powiedzieć coś istotnego i popchnąć fabułę do przodu. Bardzo brakuje dłuższych sekwencji dialogów, które pozwoliłyby wybrzmieć postaciom i dać chwilę oddechu przed mocniejszym uderzeniem. Tymczasem akcja pędzi w takt pulsującego w tle rytmu, który przypomina trochę oprawę muzyczną Incepcji. Po godzinie takiej jazdy nic już nie ma prawa przyprawić widza o szybsze bicie serca.

Po trzecie, z przeładowania wątków. Już fabułę Mrocznego Rycerza oskarżano (słusznie czy nie) o nadmierne skomplikowanie. Co prawda, tym razem intryga jest banalniejsza i oparta wyłącznie na nagłym zaskoczeniu, ale postaci pojawia się tak wiele, że związki między nimi bardzo ubożeją. Odbija się to szczególnie na teoretycznie najważniejszej dla całego obrazu relacji Wayne'a z Seliną Kyle, którą zupełnie odarto z namiętności i wzajemnej fascynacji.

Jakby tego było mało, cios (nie)łaski zadaje dosłowność wielu scen. Jim Gordon, gdy Batman daje mu do zrozumienia, kim jest, musi jeszcze – tak dla pewności – wypowiedzieć na głos imię i nazwisko słynnego miliardera. Podobnie dzieje się w samym finale filmu, w którym logiczna kulminacja wątku Alfreda (miotający się nieco Michael Caine) zostaje zarżnięta prostacką łopatologią. Takie pomniejsze wpadki z czasem zaczynają żenować jak podarta amerykańska flaga powiewająca na wietrze.

Christopher Nolan zrobił dla kina superbohaterskiego bardzo wiele, prawdopodobnie najwięcej w historii. Kto wie, może nawet zdefiniował zasady gatunku? Niestety, pod koniec wędrówki po Gotham w mrokach miasta za sprawą Bane'a, nomen omen, zgubił gdzieś sens opowieści o Człowieku-Nietoperzu. W sumie powstał więc może nie najgorszy Batman (zawsze można film przecież porównywać z gniotami Schumachera), ale za to zaskakująco słaby film Nolana.

Ramka pełna spoilerów!Nawet jeżeli Christopher Nolan pożegnał się z Batmanem, to jasne jest, że nie uczyni tego kierujące się gwarancją przyszłych zysków studio Warner Bros. Finał filmu pokazuje, że scenarzystom "zabrakło jaj", żeby naprawdę poświęcić kasowego superherosa. Zamiast tego zaproponowali mu spokojną emeryturę (co urąga wszelkim zasadom funkcjonowania tej postaci), a widzom przedstawili potencjalnego następcę.

Wygląda na to, że będzie nim Robin, czyli rezygnujący z pracy w policji John Blake, wychowanek gothamskiego sierocińca. To ciekawa propozycja, pasująca do typowego wyobrażenia o tej kanonicznej postaci. Czy będzie nowym mścicielem, czy po prostu kolejnym Batmanem – czas pokaże. Wydaje się, że serii przydałaby się na razie chwila oddechu i przemyślenia tego, w którym kierunku ma zmierzać.

Może jednak wysokobudżetowy serial mógłby się sprawdzić?
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


5.0
Ocena recenzenta
7.45
Ocena użytkowników
Średnia z 64 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 5

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Tytuł: The Dark Knight Rises
Reżyseria: Christopher Nolan
Scenariusz: Bob Kane, Christopher Nolan, David S. Goyer, Jonathan Nolan
Muzyka: Hans Zimmer
Zdjęcia: Wally Pfister
Obsada: Christian Bale, Tom Hardy, Anne Hathaway, Gary Oldman, Liam Neeson, Joseph Gordon-Levitt, Marion Cotillard, Morgan Freeman, Michael Caine, Matthew Modine
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2012
Data premiery: 27 lipca 2012
Czas projekcji: 165 min.
Dystrybutor: Warner Bros. Entertainment Polska Sp. z o. o.



Czytaj również

Incepcja
Sen Nolana
- recenzja
Incepcja
Nie śpij, bo cię okradną!
- recenzja
Mroczny Rycerz
Panie i Panowie: Gacek!, czyli poproszę dokładkę
- recenzja
Interstellar
Czy ludzkość to już przeszłość?
- recenzja
Robocop
Cybernetyczny glina w nowej odsłonie
- recenzja
LEGO: Przygoda
Zabawy klockami
- recenzja

Komentarze


Repek
   
Ocena:
+7
Słaby zigzak jest słaby. :)
01-08-2012 14:38
Salantor
   
Ocena:
0
Batman z komiksów i filmów animowanych bombę by rozbroił, albo w inny sposób się jej pozbył. Batman u Nolana jest bardziej "ludzki", znaczy mniej batmanowaty, mniej znający się na wszystkim i rozgarnięty. Stąd takie, a nie inne rozwiązania.
I już nawet pal licho samą bombę. Gorsze są monologi przy tykającym zegarze :]
01-08-2012 14:48
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Repku, a pamietasz kto w tej bajce o nowych szatch cesarza smial sie z chlopca ktory to zauwazył? Ci, ktorzy nie chcieli wyjsc na "zrobionych w konia".
Tyldo - nie musze byc krawcem, by ocenic czy cos jest wykwintną garsonką czy workiem jutowym.
01-08-2012 14:49
Repek
   
Ocena:
+6
@zigzak
Nadmiernie sobie pochlebiasz. :) Nolan to świetny reżyser. I Szjamalan też miał dobre filmy [Niezniszczalny, Szósty zmysł], ale to nie ta liga.

Pozdro
01-08-2012 15:13
Pharas
   
Ocena:
0
Jak dla mnie to nie był zły film. Raczej pod pewnymi względami rozczarowujący, ale nie aż tak aby mówić o totalnej porażce. Nolan "Mrocznym Rycerzem" postawił sobie poprzeczkę niezmiernie wysoko więc pewnie większość (w tym ja) miała niesamowite oczekiwania względem zakończenia, które nie do końca się spełniły...

Bane był super natomiast Kobieta-kot mnie nie przekonała. Nie wzbudzała żadnych emocji.

Ogólnie pewne aspekty wspomniane w recencji (plus parę innych, np. uwięzieni 5 miesięcy w tunelu policjanci) kuleją ale mimo wszystko mi się film oglądało miło.
01-08-2012 15:49
mr_mond
   
Ocena:
+2
SPOILERY SPOILERY SPOILERY


@repek
Zgoda, właśnie ta niezręczność zakończenia, o której pisałem, wynika chyba z bomby atomowej – mogliby spokojnie wprowadzić coś o mniejszym kalibrze albo jakieś inne rozwiązanie tego problemu i byłoby superancko. Batman nie musi upozorowywać swojej śmierci przez wybuch atomowy przecież.


KONIEC SPOILERÓW


@raskoks
Scobin już dobrze odpowiedział: tu nie chodzi o to, czy wątki da się zrozumieć, ale że są ucięte w połowie, a rozwój postaci jest często pobieżny albo i zaniedbany. I moim zdaniem "Mroczny Rycerz powstaje" bardzo na tym cierpi i wypada gorzej od poprzedników. Co do tego, czy to "tylko holiłudzki film akcji" to zgadzam się z repkiem – nie tylko. A jeśli chodzi o konwencje, to można je mieszać: ostatni Spider-Man był do połowy komedią romantyczną wymieszaną ze szkolnym dramatem i wyszło mu to świetnie.
01-08-2012 15:49
raskoks
   
Ocena:
+2
Spojlery !!!
@repek - zgadzam się co do tego że ta przesadna dosłownośc (łącznie ze spotkaniem w kawiarni) to błąd
Co do wątku Mirandy - to był strasznie z ..... Cały film pałętała się w zasadize bez sensu - więc czuć było że coś knuje - ale tak naprawdę zabrała finał Bane'owi - jak ktoś tu napisał degradując go do roli henchmana. Bieda :)

Taka moja uwaga - my sobie tutaj narzekamy ale nikt nie twierdzi że film to szmira czy nie jest warty obejrzenia. Ogólnie bawiłem sie dobrze :)
01-08-2012 15:57
Aesandill
   
Ocena:
0
Obejrzałem, bawiłem się dobrze. Troszkę dramatyzm spadał momentami, w paru miejscach przydała by się brzytwa by wyciąć kilka dłużyzn a pewne motywy nadawały sie do kasaci(spoiler-eliminacja bane, cały twist). Ale kotka fajna(choć z urody mnie nie powaliła), Zguba jeszcze fajniejszy, batman obleśny w swoim stroju jak zwykle, czyli wszystko gra.
Jak by to zgrabnie pociąć, wycinając 30 minut niepotrzebnych wątków, i to i owo załatać, było by genialnie. Tak było dobrze.
Wyszedłem z kina zadowolony.
01-08-2012 17:24
~JB

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+6
SPOILERY BYĆ MUSZĄ

Doug Walker (Nostalgia Critic) słusznie zauważył, że takie, a nie inne, poprowadzenie fabuły trzeciej części niejako wyklucza film numer dwa. Jakby nagle "Mroczny rycerz" okazał się zbędny, jakby można było go pominąć i, zmieniając tylko kilka drobiazgów, zrobić z "Begins" i "Rises" dylogię.
Dalej parafrazując recenzję Walkera, "Mroczny rycerz" sprawiał wrażenie, jakby Nolan i jego scenarzyści przysiedli nad filmem i stworzyli listę tego, co nie działało w "Początku", po to, by się od tego odżegnać i to usprawnić. Niech postaci napędzają fabułę, a nie rozwleczona ponad wszelką przyzwoitość fabuła popędza postaci.
Bane zasłużył moim zdaniem na lepsze zakończenie i faktycznie powinien był zostać generałem i rewolucjonistą, a nie pomagierem półmitycznej Talii. To, co podobało mi się w "Mrocznym rycerzu", to właśnie swego rodzaju euhemeryzacja tudzież demitologizacja superbohaterów i superzłoczyńców, od której "Początek" nie uciekł, a do której część trzecia niestety powróciła.
Dostajemy film zainspirowany "Opowieścią o dwóch miastach" Dickensa (pareleli fabularnych jest co nie miara), który gubi gdzieś Batmana i rozmienia się miejscami na drobne. Bane wznieca rewolucję - po co? Żeby zniszczyć miasto będące wylęgarnią zepsucia? Przecież od kilku lat jest ono aż zbyt spokojne - może więc rewolucja ma służyć wyciągnięciu z ludzi tego, co najgorsze, żeby źle pojętej dziejowej sprawiedliwości stało się zadość? Jakieś to takie... nijakie. Ani fabuła, ani motywacje postaci mnie w tym filmie nie przekonują, a miejscami, jak zauważył mój kolega, wydaje się, że niektóre sceny gościnnie reżyserował Terry Gilliam.
Dałoby się to zrobić inaczej. Choćby uczynić Bane'a wzorcowym antybohaterem, bo Hardy sportretował go, moim zdaniem, po prostu fantastycznie - jak Ledger Jokera w poprzedniej odsłonie. No i Gotham wydawało mi się jakieś takie puste. Chicago było znacznie lepszym Bat-miastem niż Pittsburgh.
Ech, mógłbym tak długo. Obejrzę raz jeszcze dla Bane'a i poczekam na jakąś wersję reżyserską.
01-08-2012 18:48
Grezul
   
Ocena:
+5
UWAGA SPOILERY!

Akurat powód dlaczego Bane chce zniszczyć miasto jest jak dla mnie oczywiste. Gotham jest ukazane jako miasto wielkich nierówności, w którym garstka ludzi czerpie ogromne korzyści, a reszta żyje z miesiąca na miesiąc. Podobna elita tylko w tym przypadku plemienna wygnała go do tego więzienia z dziurą w suficie. Nienawidzi taki system, który zakmnął go w celi, i w tej nienawiści po prostu utonął. Zepsucie to nie jest zawsze horda bandytów na ulicy. Wprost przeciwnie. Jak dla mnie to jest jasny powód. Na tej samej podstawie można wyjasnic cel Mirandy. Gdzie jest pokazane, ze bane to jej pomagier? Jasne, to jest jeden z tych wątków, które nie rozwinięto, ale już z tego widać co jest, że to są bardziej szaleni, zakochani w sobie przestępcy. On jej uratował życie, póxniej ona jemu. Relacja między nimi jest głębsza niż stosunek szef-pomagier. Same łzy Bane'a na to wskazują na końcu. To jest szukanie dziury w całym. Świetnie zrobili tego Bane'a, ale nadal trzeba się doczepić czegoś więc niech będzie, ze jego śmierc była do kitu. To jest właśnie przyjemny element, że złoczyńcy giną normalnie, a nie po epickiej walce. Niczym by się wtedy nie różnił od różnych Spidermanów itp.
01-08-2012 19:19
Scobin
   
Ocena:
+1
Potworne spoilery

Bane nie jest rewolucjonistą, nie chce zmieniać świata (choć bardzo umiejętnie oszukuje wszystkich, łącznie z widzami), a jedynie zniszczyć Gotham. Czy robi to dla siebie, czy tylko dla Talii – nie pamiętam szczegółów, może trzeba byłoby jeszcze raz się wsłuchać w końcowe dialogi i któryś z nich przytoczyć. Natomiast nie ma wątpliwości, że w logice fabularnej Bane jest antagonistą drugiego planu – to Talia przeżywa dłużej, to ona wyszła z jamy, to jej dostaje się atak szczerości superłotra, to ona do ostatniej chwili przeszkadza dobrym gościom uratować Gotham.

@Grezul

Atak szczerości Talii jest żenujący, śmierć Bane'a jest podwójnie żenująca. To nie jest film realistyczny – gdyby było inaczej, Bane zginąłby w pierwszej scenie. Wydarzeniami rządzi logika narracji, a nie życia, i zgodnie z nią tak istotny antagonista nie ma prawa zostać w ten sposób potraktowany.

I zaraz, zaraz, nie po epickiej walce? Na pewno oglądaliśmy ten sam film? ;-)
01-08-2012 19:36
Shakaras
   
Ocena:
0
Mi się podobał i to bardzo. Dziś idę drugi raz. Więcej w nim było treści niż w poprzedniej części, ale nie było postaci na miarę Jokera, Bane fajna postać, ale bez takiej charyzmy.
01-08-2012 19:39
Grezul
   
Ocena:
0
@Scobin, Napisałem "nie po epickiej" bo w rozumieniu paru moich znajomych śmierć Bane'a była zbyt zwyczajna. Bitwę między policją a bandytami nie uznali za coś wystarczającego. Najchętniej by zobaczyli walkę Bane'a z Batmanem na czubku wieżowca jak w przypadku King Konga lub w Gwieździe Śmierci jak Star Wars. Z resztą chyba wielu tutaj wypowiadających się również by wolało takie kolorowe zakończenie. :)

Nawet Policja pogrzebana w kanałach jest ok. Skoro górnicy w Chile (nie pamiętam czy to było Chile) mogli przetrwać kilka tygodni w ciemnej kopalnii to nie widze powodu, dlaczego nie można było wykorzystac podobnej katastrofy w filmie, gdzie dodatkowo policja otrzymywała prowiant itd.

Atak szczerości żenujący? A co niby miała powiedzieć. Prawie zabił jej przyjaciela to chyba musiała się ujawnić, a że w głębi była psychopatką to i na gadanie się jej zebrało. Film trzyma się kupy. Drobnostki sie nie liczą bo jak już tutaj napisano to jest tylko film.
01-08-2012 19:58
Scobin
   
Ocena:
+4
Uwaga: komentarz zawiera spoilery oraz linki do TV Tropes

@Scobin, Napisałem "nie po epickiej" bo w rozumieniu paru moich znajomych śmierć Bane'a była zbyt zwyczajna. Bitwę między policją a bandytami nie uznali za coś wystarczającego.

Ej, tam były chyba tysiące statystów, a w tle – tykająca bomba atomowa. Jeżeli to nie jest "epickie", to nie wiem, co jest. ;) No ale OK, to sprawa drugorzędna.

Z resztą chyba wielu tutaj wypowiadających się również by wolało takie kolorowe zakończenie. :)

Kogo konkretnie masz na myśli i na jakiej podstawie? Proszę o nicki i cytaty. :) Aby oszczędzić Ci części wysiłku, zadeklaruję, że dla mnie Bane mógłby zginąć nawet w pojedynku w głębokim kanale bez żadnego statysty na planie.

Nawet Policja pogrzebana w kanałach jest ok. Skoro górnicy w Chile (nie pamiętam czy to było Chile) mogli przetrwać kilka tygodni w ciemnej kopalnii to nie widze powodu, dlaczego nie można było wykorzystac podobnej katastrofy w filmie, gdzie dodatkowo policja otrzymywała prowiant itd.

Trzy tysiące ludzi przez trzy miesiące otrzymywało prowiant i wodę przez betonową ścianę? I nikt tego nie zauważył?

Dla mnie to nie jest jakaś specjalna wada, ale umówmy się: to naprawdę nie jest film realistyczny.

Atak szczerości żenujący? A co niby miała powiedzieć.

Nic? Serio, arcyłotr przegrywający przez zbyt długi monolog to tak absurdalnie konwencjonalne rozwiązanie, że doczekało się już osobnej strony w TV Tropes. Czyżby Miranda nie znała Listy Złego Władcy? Jeżeli nie ma innego wyjścia, to takie rzeczy można rozwiązać 2–3 zdaniami, po których dzieje się coś, co przerywa monolog i popycha akcję dalej.

Film trzyma się kupy. Drobnostki sie nie liczą bo jak już tutaj napisano to jest tylko film.

Przecież przez cały dzień parę osób pokazuje, w których miejscach ten film się kupy nie trzyma, a Ty to w dużym stopniu pomijasz. Szczerze mówiąc, trochę już mi się nie chce tego powtarzać. ;-)
01-08-2012 20:38
Salantor
    Spojlery, spojlery everywhere
Ocena:
+1
Ja na ten przykład nie chciałbym kolorowego zakończenia. Wolałbym takie, jak w niektórych odcinkach Ligi Sprawiedliwych - bez dosłowności, nieco brudne, zostawiające kilka niedopowiedzeń, bez zbędnych statystów. Bane mógł zginąć po pojedynku w jednej z sal banku czy innego budynku, gdzie siedział na końcu. Byłoby ok. A tak dostał strzała na gębę i po zawodach. Tak się nie robi :]

A co do kina realistycznego, to powiem tak - gdyby film nie miał otoczki "Nasz świat plus Batman", to byłoby ok. Ale sprawia się wrażenie, że nowy Gacek to urealniona wersja bohatera z komiksu. Strzał w stopę z obrzyna, bo w takim wypadku widzowie będą wyłapywali każdą bzdurę i niedociągnięcie. A tych jest sporo, z szarżą policjantów na pierwszym miejscu. Oddział dobrze uzbrojonych strzelców nie był w stanie zdziesiątkować biegnących w kupie, bez stosownego wyposażenia gliniarzy. Miast tego strzelał im pod nogi i przypadkiem (a może dla efektu?) ściął kilku. Wszelkie wyjaśnienia, dlaczego taka masa ludzi rzuciła się do walki wręcz już mnie średnio interesują, skoro, jak zwrócił mi uwagę brat, pod ziemią został uwięziony m.in. SWAT. To oznacza chociażby karabiny, możliwość opracowania planu i tak dalej. W filmie tego nie ma. Jeśli to się trzyma kupy, to się zaczynam zastanawiać, co by się jej nie trzymało.

I takich bdzurek można wyciągnąć sporo więcej. Wyjaśnienie "to jest tylko film" jest w tym przypadku dość marne, bo można je sprowadzić do "scenariusz niech pisze dwulatek, bo kogo interesuje efekt?". Takim sposobem w kinie zostawiamy efektowną, dwugodzinną naparzankę z podniosła muzyką. To wszak tylko film, chrzanić dziury w fabule :P

Odnośnie tych policjantów pod ziemią. Jeśli dobrze pamiętam, to chyba Bane ich zaopatrywał. Czemu to robił - nie wiem (kolejny babol?). Jeśli zaś nie on, to gratuluję ludziom Gordona umiejętności organizacyjnych.

Generalnie film się fajnie oglądało. Naprawdę, w kinie wrażenie było świetne, chłonąłem większość scen i z zainteresowaniem obserwowałem, co będzie dalej. Miałem jednak obok głos rozsądku i ten mi udowodnił, że tu i ówdzie jest coś nie tak. A potem przyszła bomba atomowa, zakończenie jak z romansidła i efekt poszedł się kochać. Może po prostu miałem zbyt wysokie wymagania :]
01-08-2012 22:28
Scobin
   
Ocena:
0
Ja tam się zgadzam z zasłyszaną gdzieś opinią, że ta superbomba była tam po to, aby widzowie pamiętali, iż to nie jest film realistyczny (pomimo sztafażu). ;-)
01-08-2012 23:57
Repek
   
Ocena:
+2
SPOILERY

Byłem dziś jeszcze raz. I z takim chłodnym dystansem nadal niestety podpisuję się pod recką powyższą mackami i gackami.

Dobrze chyba wyłożył cały problem poniżej JB: Nolan zachował się - na poziomie konwencji i konstrukcji fabuły - tak, jakby nie było dwójki. Przez to ta nieszczęsna bomba atomowa.

A żeby taki film był spójny i trzymał klimat, wszystko powinno być w ten samej skali. A jak do bomby atomowej pasuje Catwoman czy nawet młody policjant [najważniejsze wątki tła]?

Tak jak komiksy o Batmanie [zwłaszcza od czasów Millera i Moore'a] poszły w swoją stronę, tak i Nolan ze swoimi Batmanami [zwłaszcza drugim] wyznaczył nowe zasady, inne niż w typowym kinie akcji. W efekcie zamiast Batmana mógłby z Banem walczyć niemal każdy.

Co do samej dramaturgii jeszcze, to imo jest nieźle do momentu przejęcia przez Bane'a miasta [stadion + przemowa na schodach]. Potem jest najpierw głupawa scena z Blackgate, a następnie wizja miasta jak z No Man's Land. Pretekstowość robi się zdecydowanie zbyt duża i trudno się tym wszystkim przejmować.


@Salantor
Papu dla policjantów było z zewnątrz [tak jak dla miasta w ogóle], Ale Bane je pozwalał przekazywać. W przemowie wyjaśnia, że policjanci kiedyś będą mogli do nich dołączyć. Ale to wszystko oczywiście ściema, bo przecież - jak napisał Scobin - Bane od początku do końca kłamie i wręcz kpi.

Co do realizmu, a raczej "realizmu", to da się to pogodzić. Udało się choćby w dwójce. Przede wszystkim za sprawą tego, co robią bohaterowie i jak to robią.

Doskonale to widać na przykładzie intra. Co robi Joker? Rozwala bank, a potem przejmuje gangi w Gotham. Co robi Bane? Rozwala samolot, a potem wysadza pół miasta. Różnicę w skali, umowności i wiarygodności obu "technik" widać jak na dłoni.

I szturm gliniarzy nawet jakoś do tego mało wiarygodnego świata z DKR pasuje. Niestety, nie jest to zaleta. :)

BatPozdro
02-08-2012 00:40
Shakaras
   
Ocena:
0
Nic? Serio, arcyłotr przegrywający przez zbyt długi monolog to tak absurdalnie konwencjonalne rozwiązanie, że doczekało się już osobnej strony w TV Tropes. Czyżby Miranda nie znała Listy Złego Władcy? Jeżeli nie ma innego wyjścia, to takie rzeczy można rozwiązać 2–3 zdaniami, po których dzieje się coś, co przerywa monolog i popycha akcję dalej.

Przeciez Ona nie przegrala dlatego, ze gadala pod koniec, przeciez bomba i tak by wybuchla bez jej klikania w czerwny guzik ;)
02-08-2012 01:19
Scobin
   
Ocena:
0
Gdyby strzelała, zamiast gadać (zgodnie z linkowaną już Listą Złego Władcy), to by wygrała. :)
02-08-2012 01:47
Marigold
   
Ocena:
0
Pytanie zasadnicze - podobał mi się Batman: Początek bardzo, a Mroczny rycerz niemal wcale nie, spodoba mi się część najnowsza?
02-08-2012 02:02

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.