Zakwakani
Mandarynki kontra kaczki wędrowne
Wyobraźmy sobie królestwo kaczek Mandarynek. Spokojna kraina, odizolowana od oczu wścibskich ludzi patrzących na kaczki przez pryzmat dania głównego. Idylla zostaje jednak przerwana za sprawą przypadkowych odwiedzin pobratymców z gatunku krzyżówek. Ale jakby mało było kłopotów, to w okolicznej miejscowości pojawia się tajemnicza panna Knout, zdesperowana i nieustająca w poszukiwaniu szczególnie cennej, gwarantującej długowieczność mandarynki. W narastającym chaosie, cała nadzieja zostaje złożona w młodym następcy tronu, Longwayu oraz córce przywódcy Krzyżówek, Erice.
Pierwsze kilka minut Zakwakanych wprowadziło dozę niepewności, kiedy to dwie urocze kaczki, będąc w nielichych tarapatach prawie trafiły na ruszt. Animacja reklamowana jest jako komedia dla dzieci, a tu dwóch rzezimieszków próbuje pozbawić ptaki piór oraz życia. Czy aby to na pewno film dla maluchów? Szczęśliwie później nie jest już tak strasznie, chociaż kontrowersyjność pozostanie rzeczą wyróżniającą film spośród grona wielu innych tego typu produkcji i to pomimo tego, iż kolejne sceny dają nadzieję na całkiem udany film familijny.
Zakwakani czerpią pełnymi garściami ze sprawdzonych wzorców i czynią to na dwóch płaszczyznach. Przede wszystkim to opowieść o konflikcie powstałym ze zwyczajnego braku chęci zrozumienia, kiedy to dwa stada kaczek najpierw rzucają się wzajemnie do piór, nim wymienią kilka sensownych zdań. Łatwo przewidzieć, iż w ogólnym bałaganie po obu stronach znajdą się postacie, które przełamią lody. I rzeczywiście, następca tronu Longway oraz córka kaczego generała Erica, mimo pierwszych kłopotów błyskawicznie zapałają do siebie uczuciem, łącząc finalnie zwaśnione strony. Równie klasyczny jest obszar "ludzki". Demoniczna panna Knout z miejsca skazana jest na niepowodzenie, zaś fajtłapowaty, lecz pocieszny chiński policjant niewątpliwie wzbudzi sympatię niejednego widza, podobnie zresztą jak para równie nieudolnych lokalnych opryszków.
Podczas gdy dzieci dostrzegą w Zakwakanych przede wszystkim piękne, wielokolorowe animacje oraz miłych i w sposób zabawny gamoniowatych bohaterów, to dla dorosłych smaczkiem samym w sobie powinna być stylistyka opowieści, wynikająca wprost z faktu, iż mamy do czynienia z rosyjsko-chińską produkcją. I o ile zamieszkujące wyspę Mandarynki wpisują się w chińską formę kulturową, o tyle kaczki wędrowne zostały żywcem przeniesione z rosyjskich filmów wojennych: wyprostowane i wyprostowane, z obowiązkowymi pasiastymi podkoszulkami oraz mówiące po polsku, ale z rosyjskim akcentem. I tutaj zaczynają się bardzo poważne problemy.
Pełne żargonu wojskowego oraz rusycyzmów dialogi pozostawiają dzieci bez szans na zrozumienie intencji autorów. Paradoksalnie ma to swoje pozytywne strony, bowiem szereg zdań – pomimo kamuflażu polegającego na przerobieniu poszczególnych wyrazów – jest na tyle niewybrednych, iż może to nawet lepiej, że pozostają poza obszarem zrozumienia najmłodszych. Niestety zupełnie nie udała się sztuczka zapoczątkowana onegdaj przez Shreka, gdzie konstrukcja żartów pozwalała przy pomocy zwyczajnych słów, stworzyć śmieszne i niegroźne gagi zrozumiałe dla każdej grupy wiekowej.
Zakwakani na pewno nie są animacją w jakimkolwiek stopniu przełomową, wyznaczającą kurs na kolejne lata. Nie przejdą również do historii ze względu na fabularną treść. Co prawda jest to produkcja dobrze zrealizowana, przyjemna dla oka, z wartką akcją, ale niestety nie są to atuty sprawiające, iż wizyta w kinie staje się rzeczą obowiązkową. Obraz dyskwalifikują kulejące, a w konsekwencji niezrozumiałe dla dzieci tłumaczenie oraz wątpliwej jakości żarty. Dlatego też można wybrać się na seans, ale równie dobrze można zostać w domu. O wszystkim zadecyduje pogoda.
Reżyseria: Viktor Lakisov
Scenariusz: Viktor Lakisov, Vera Sveshnikova-Vaskovich
Muzyka: Dmitriy Noskov
Kraj produkcji: Rosja, Chiny
Rok produkcji: 2016
Data premiery: 2016
Czas projekcji: 1 godz. 21 minut
Dystrybutor: Monolith Films