» Recenzje » X-Men Geneza: Wolverine

X-Men Geneza: Wolverine


wersja do druku

Festiwal gaf

Redakcja: Iwona 'Ivrin' Kusion

X-Men Geneza: Wolverine
Co ma wspólnego Harry Potter i marvelowski Wolverine? Odpowiedź kryje się w Zakonie feniksa. Zarówno piąta część przygód młodego czarodzieja, jak i historia Rosomaka, to ekranizacje popularnych dzieł (w pierwszym przypadku, książki, w drugim - komiksu), które miały premierę w ostatnich latach, a w których tak wyraźnie widoczne jest spłycenie opowieści, poprzez upychanie zbyt dużej ilości treści w zbyt krótkim filmie. W efekcie mamy do czynienia z fabularnym chaosem, przekładającym się na to, że zamiast spójnego dzieła, widz otrzymuje jedynie zlepek pojedynczych scen.

Plan był prosty: opowiedzieć historię Wolverine’a, nie pomijając żadnego istotnego elementu, jednocześnie nie zagłębiając się jednak w psychikę bohatera (co próbowano rekompensować akcją i efektami specjalnymi). Zaczynamy od dzieciństwa Logana, płynnie przechodzimy do czasów, gdy na jego twarzy pojawia się gęsty zarost, w ustach nieodzowne cygaro, a ciało przyodziewa mundur charakterystyczny dla kolejnych epok, aż w końcu dochodzimy do czasów współczesnych. Pojawia się Blob, Gambit, Silver Fox, Stryker, po drodze Rosomak przechodzi tajemniczy zabieg, traci pamięć. Nawet Deadpool się pojawia. Wszystko na szybko, po łebkach i niedbale. Zabrakło przede wszystkim pomysłu na opowiedzenie historii Rosomaka; czegoś więcej, niż tylko doprowadzenie widza z punktu A (dzieciństwo) do punktu B (samotne życie po zabiegu i utracie pamięci). Powstały w efekcie tych zabiegów obraz sprawia wrażenie chaotycznego, pozlepianego z najróżniejszych elementów kolażu. W historii Wolverine’a zauważa się wewnętrzną niespójność – niepotrzebnie wprowadzano Gambita, który na dobrą sprawę nic nie wniósł do fabuły, zbyt mało czasu poświęcono Silver Fox, przez co jej uczucie do Logana wypadło sztucznie, za bardzo skupiano się na budowaniu wizerunku głównego bohatera jako macho (zamiast być twardzielem, był bufonem, który nawet po otrzymaniu tęgiego lania nie widzi własnych słabości).

Dodatkowo, jak na film o budżecie 130 milionów dolarów, Wolverine nie prezentuje się zbyt efektownie. W oczy rażą toporne pazury głównego bohatera, które w scenie w łazience wyglądają jak dorysowane kredkami, a podczas jednej z końcowych sekwencji, gdy młodzi mutanci biegną do helikoptera, aż nazbyt wyraźnie widać, że była ona kręcona z użyciem greenscreena; sztucznie wypadło również odmłodzenie profesora Xaviera. Nie obyło się także bez kilku kuriozów: ostrza Deadpoola były tak długie, że po schowaniu uniemożliwiały mu zginanie łokci, polecenia od Strykera otrzymywał w formie tekstu (idiotyczne sceny, podczas których są one wklepywane do komputera i pojawiają się w rogu ekraniku), a w szopie pewnego starszawego farmera Rosomak znalazł niezniszczalny motocykl, prawdopodobnie również pokryty adamantium (nie imały się go żadne kule – najwyraźniej nawet opony powleczono mu owym supermetalem). Jakby tego było mało, moda na strzelanie gaf udzieliła się również naszemu rodakowi, Piotrowi Zielińskiemu, który odpowiedzialny był za napisy do filmu. Dowiedziałem się na przykład, że takie duże coś, na gąsienicach, z lufą i żołnierzami w środku to… zbiornik (nie mylić z innym znaczeniem angielskiego „tank”, czyli „czołgiem”). Podciągnąłem się także w savoir vivre, i teraz wiem, że jak powiem komuś: "Dziękuję.", a ten ktoś odpowie mi: "You’re welcome", to znaczy to: "Witaj".

Nie demonizujmy jednak Wolverine’a. Fabuła to chaotyczny zlepek scen, a efekty są toporne, niemniej, w momentach w których akurat nikt nie strzela żadnej gafy, film ten jest całkiem niezły. Gwarantuje rozrywkę, aczkolwiek okraszoną kilkoma kwiatkami. Na jego niedostatkach najbardziej cierpią ci, który X-Manów dobrze znają (pozostali wcale nie cierpią, bo nie wiedzą, co tracą). Kolejne postacie przedstawiane są w formie slajdów, niczym uczestnicy dziwacznej parady cudaków, którzy szybko prezentują swoje moce i robią miejsce następnym (znającym Gambita pozostaje uczucie niedosytu, reszta szybko o nim zapomina). Dzięki temu film jest bardzo dynamiczny i efekciarski; bombarduje widza kolejnymi sztuczkami – raz jakiś okropny grubas, raz teleportujący się Murzyn, a i dla diamentowej dziewczyny znajdzie się miejsce. Tu bum!, tam bach!, a od czasu do czasu solidne łubudubu w wykonani Wolverine’a i jego braciszka.

Braciszka, który przyćmił tytułowego bohatera. Victor Creed, czyli Sabertooth, nie tylko prezentuje się lepiej jako postać (w jego przypadku nie stosowano łopatologicznych zagrywek – to rasowy socjopata), ale przede wszystkim Liev Schrieber miał więcej do powiedzenia jako aktor. Hugh Jackman głównie warczał, krzyczał i pytał: "Dlaczego?" (co oczywiście nie jest jego winą, tylko niesfornych scenarzystów), a do tego nader często przypominał nam wszystkim, jaki to z niego dziki zwierz (który oczywiście ma miękkie serduszko). Na jego tle demoniczny Victor prezentuje się niezwykle prawdziwie, a jego postaci nie szkodzi nawet kiepska motywacja (dręczy brata, bo czuje się zdradzony).

Wolverine’a trudno jest jednoznacznie ocenić. Z jednej strony kiepsko opowiedziana historia, na siłę nadmuchany główny bohater, który musi być srogi dla wrogów i czuły dla kobiet (staje się już tradycją, że Jackman musi klękać i wyć z rozpaczy w każdym swoim filmie), a do tego cała masa niemożliwych do wybaczenia kwiatków i niedociągnięć (gdzie, do cholery, podział się Victor po zniszczeniu komina reaktora?!). Na szczęście sporo rekompensują miejscami bardzo dobre sceny (wkurzony Wolverine zaraz po zabiegu, skok na helikopter, wejście Wade’a do biura afrykańskiego gangstera, czy walka Rosomaka z Blobem), dobra postawa Lieva Schreibera i Lynn Collins, a także w dużym stopniu sentyment do postaci Wolverine’a – jakkolwiek by go nie przedstawiano, nadal pozostaje najpopularniejszym z X-Manów. Szkoda, że Geneza tak bardzo odstaje od poprzednich trzech części X-Men; szkoda, że twórcy nie wykorzystali w pełni potencjału postaci Logana.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
5.35
Ocena użytkowników
Średnia z 47 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 5

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Tytuł: X-Men Geneza: Wolverine (X-Men Origins: Wolverine)
Reżyseria: Gavin Hood
Scenariusz: David Benioff
Muzyka: Harry Gregson-Williams
Zdjęcia: Donald McAlpine
Obsada: Hugh Jackman, Kodi Smit-McPhee, Ryan Reynolds
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2009
Data premiery: 1 maja 2009
Czas projekcji: 1 godz. 47 min.
Dystrybutor: Imperial CinePix



Czytaj również

2013: Top 5 filmów
Podsumowanie najlepszych filmów minionego roku
Pokémon: Detektyw Pikachu
Nie wszystko pika, pika
- recenzja
Deadpool 2
Karuzela krwi i śmiechu
- recenzja
Logan: Wolverine
Pożegnanie z klasą
- recenzja
Deadpool
Marvel widziany z innej perspektywy
- recenzja
Chappie
Wszystko to już było, ale nadal bawi
- recenzja

Komentarze


bukins
   
Ocena:
+10
Podciągnąłem się także w savoir vivre, i teraz wiem, że jak powiem komuś: "Dziękuję.", a ten ktoś odpowie mi: "You’re welcome", to znaczy to: "Witaj".

Padłem na glebę jak przeczytałem to zdanie :D
06-05-2009 19:25
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
ostrza Deadpoola były tak długie, że po schowaniu uniemożliwiały mu zginanie łokci, polecenia od Strykera otrzymywał w formie tekstu

Czy to nie jest aby spoiler? Czy cała recka nie jest naszpikowana możliwymi do uniknięcia bardzo konkretnymi spoilerami?
06-05-2009 19:43
inatheblue
   
Ocena:
+4
Gdyby ograniczono się do historii z "Weapon X", wyszedłby świetny film. A tak... szkoda gadać.
06-05-2009 19:53
Malkav
   
Ocena:
+1
Craven - Jak kupujesz Film, czy inną gazetę i przeczytasz w niej spoiler, to piszesz do redakcji, że ci zepsuli film?
Dlaczego Jackman grał gorzej od Shreibera z prostego powodu - Jackman grał po raz czwarty Rosomaka i lekko popadł w rutynę, Shreiber grał pierwszy raz, więc miał więcej wigoru.
Gdzie się podział Victor? Ano zeskoczył i uciekł. To jakiś problem dla niego?
Problem z krytykantami filmu jest jeden - oczekiwali Bóg wie jak głębokiego filmu, a otrzymali kino akcji. Jak chcecie mocnych problemów moralnych to obejrzycie sobie (bodaj argetyński) XXY.
06-05-2009 19:54
malakh
   
Ocena:
0
@ Craven

Co do Deadpoola - ci, którym ta nazwa cokolwiek mówi, komiks czytali, czyli wiele ich nie zaskoczy. Z kolei widzowie z komiksem niezaznajomieni nie będę mili pojęcia, co to jest Deadpool, dopóki się na ekranie nie pojawi.

@ Malkav
Ano Victor uciekł. Cały film ganiał Rosomaka, na koniec ryzykował dla niego życie, ale w końcowych scenach by zawadzał (wiedziałby kim jest Silver Fox), więc sobie zniknął. Ergo: Scenarzysta poszedł sobie na łatwiznę;p

Problem z krytykantami filmu jest jeden - oczekiwali Bóg wie jak głębokiego filmu, a otrzymali kino akcji.

Kino akcji opatrzone niemożliwą wręcz ilością gaf. Zważ, Malkavie, że dałem 6,5/10 - gdyby nie niechlujstwo twórców i lepsze podejście do filmu, byłoby wyżej.

06-05-2009 20:24
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Craven - Jak kupujesz Film, czy inną gazetę i przeczytasz w niej spoiler, to piszesz do redakcji, że ci zepsuli film?

Jakby pod tekstem było okienko na komentarze, to istotnie - wytykałbym błędy merytoryczne, niepotrzebne spoilery i wszelkie bullshity.

Co do oczekiwań - nie wyobrażam sobie jak ktoś mógłby spodziewać się po Wolverine czegoś więcej niż lekkiego action flicka. Szkoda, że nawet tego nie potrafili dostarczyć tylko jakieś pomyje.
06-05-2009 20:26
Malkav
   
Ocena:
+2
@malakh
Kino akcji opatrzone niemożliwą wręcz ilością gaf. Zważ, Malkavie, że dałem 6,5/10 - gdyby nie niechlujstwo twórców i lepsze podejście do filmu, byłoby wyżej.
To była luźna uwaga, która nie była skierowana do ciebie ;)
@Craven
Jakby pod tekstem było okienko na komentarze, to istotnie - wytykałbym błędy merytoryczne, niepotrzebne spoilery i wszelkie bullshity.
No to chopie nie czytaj, tylko oglądaj wszystko sam. Będziesz miał problem z głowy.
06-05-2009 22:21
neishin
    heh
Ocena:
+1
co prawda filmu nie widziałem, ale zgodzę się z Cravenem - jeżeli w recenzji są spoilery to powinny być one oznaczone. Jak czytam recenzję filmu to zazwyczaj żeby przekonać się czy iść go zobaczyć, a nie po to, żeby poczytać co recenzent myślał o danym obrazie.
Jakoś w Polityce i Przekroju, które czytam na bieżąco recenzenci potrafią przedstawić film bez spoilerów, więc da się.
06-05-2009 22:28
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+7
No to chopie nie czytaj, tylko oglądaj wszystko sam. Będziesz miał problem z głowy.

Chopie, masz jakiś problem? Jeśli ktoś pisze tekst i go upublicznia, to musi się liczyć z krytyką.
06-05-2009 23:12
Repek
    Nie wiem...
Ocena:
+2
...jak film [nie jestem fanem X-men, więc poczekam sobie na tv/dvd], ale fajnie się czytało ten tekst. :)

Pozdro
06-05-2009 23:38
malakh
   
Ocena:
+6
Czy to nie jest aby spoiler? Czy cała recka nie jest naszpikowana możliwymi do uniknięcia bardzo konkretnymi spoilerami?

Prosiłbym o wskazanie, gdzie konkretnie owe spoilery się czają. Wiecie, trudno cokolwiek pisać o filmie uciekając się do baaardzo ogólnych sformułowań, no bo przecież żadnej sceny opisać nie można (o ile zakład, że w takim przypadku padłby zarzut czepiania się bez podawania konkretów?;P).

Największym "spoilerem", jaki dostrzegam w mojej recce jest wspomnienie o "braciszku" Wolvka... ale, zważywszy na to, że dowiadujemy się tego mniej więcej w 5 minucie filmu, uznałem, że nikomu seansu tym nie popsuję.

Jak czytam recenzję filmu to zazwyczaj żeby przekonać się czy iść go zobaczyć, a nie po to, żeby poczytać co recenzent myślał o danym obrazie.

Czyli idealna recenzja to: "Iść/Nie iść"? Cholera, a ja się tu na 5 000 znaków rozpisuję;p
A to wyboltowane mnie dobiło o_O To co mam pisać w recenzji, jeżeli nie swoje przemyślenia po seansie? Tak serio pytam, bo mi ćwieka zabiłeś.

---edit----
Dlaczego Jackman grał gorzej od Shreibera z prostego powodu - Jackman grał po raz czwarty Rosomaka i lekko popadł w rutynę, Shreiber grał pierwszy raz, więc miał więcej wigoru.

De facto nie tyle grał gorzej, co grac mu nie dano. Jak pisałem w recenzji, scenarzyści się nie popisali i strasznie ograniczyli postać Wolverine'a. Jackman nie miał z czym pracować, bo i ryczenie i robienie miny a la macho z kołkiem w tyłku wiele kunsztu aktorskiego nie wymaga. Liev miał to szczęście, że dostał ciekawego bohatera.
06-05-2009 23:44
kilroy
   
Ocena:
+6
niezły tekst :) spojlerem raczej nazwałbym to że Darth Vader jest ojcem Luke'a a nie to, że Deadpool ma ostrza ;p
07-05-2009 00:03
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Po pierwsze - da się pisać recenzję konkretną i pozbawioną spoilerów. I to taką na 3000-5000 znaków :) Ja z reguły trzymałem się 3k właśnie po to, żeby np. nie rozpisywać się niepotrzebnie i zbyt dokładnie nt. fabuły. Spoilery:
  • Silver Fox i jej uczucie do Logana - ja tam nie jestem wyjadaczem komiksowym - wolałbym nie wiedzieć przed filmem, że lasia Logana to superbohaterka.
  • Finałowe sekwencje - młodzi mutanci biegną do helikoptera
  • Ujawnienie, że pojawia się Xavier
  • Deadpool o którym wspomniałem na poczatku
  • Sabretooth znika po rozwaleniu reaktora (o w filmie będzie scena w reaktorze, o i po niej już nie będzie Victora...)
Braciszka nawet bym się specjalnie nie uczepił, właśnie ze względu na to, że to pierwsze minuty, choć i tego w sumie pewnie wypadało by uniknąć.
07-05-2009 00:09
neishin
    malakh
Ocena:
0
Cóż, moglo cię to rozwalić, ale tak - ja po to czytam recenzje. Chce miec opinie recenzenta na temat "iść/nie iść" z podanymi argumentami. I zchilloutuj się, branie wszystkiego do siebie spowoduje, ze padniesz na zawał w wieku 30stki:D
07-05-2009 03:22
Savarian
   
Ocena:
+1
Filmu nie widziałem. Komiksy znam wybiórczo, przeczytałem reckę żeby zdecydować się czy iść do kina czy czekać na DVD.
I teraz z mojego punktu widzenia.
Recenzja mi się podobała. Spoilery absolutnie nie zepsuły mi apetytu na film i się na niego wybiorę ale je jestem prosty czytacz, który nie wie na ile znaków się pisze recki, kim jest Deadpool, co to spoilery i chciał tylko dowiedzieć się czegoś o filmie ;)

Peace
07-05-2009 08:40
~Adam z pracy

Użytkownik niezarejestrowany
    X-Men
Ocena:
0
X-Men, nie X-Man, to grupa, używa się liczby mnnogiej rzeczownika "man". I nie trzeba znać wybitnie ani komiksu / serii filmowej, ani języka angielskiego, żeby to wyłapać. Do poprawki, a autor i korektorka na dywanik.

Filmu jeszcze nie widziałem, spoilery mi nie robią, bo i tak idę z nastawieniem "wyłącz myślenie, włącz trawienie", ale to ja.
07-05-2009 10:00
Tomazzy
   
Ocena:
+2
Recka w porządku, nie ma się co czepiać, a ty Craven masz chyba nie załatwione jakieś porachunki komentarzowe z Malakhiem.

Po recenzji nasówa mi się myśl, że szkoda, iż mojego ulubionego bohatera marvelovskiego tak spłycili, mógł wyjść z tego dobry obraz psychologiczny połączony z dobra akcją.
07-05-2009 11:53
Ivrin
   
Ocena:
+1
Adam z pracy - przecież jest "X-Men", nie "X-Man", zatem mylisz chyba z "X-Manów", a tu błędu nie ma;

kilroy - nic dodać, nic ująć:)
07-05-2009 16:25
~Wojtek z domu

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-4
Zacznijmy od tego, że powyższy tekst to nie jest recenzja, co najwyżej wpis na blogaska. Napisana chaotycznie, dziwne i niepotrzebne porównania. Fabuła streszczona na maksa, ale tutaj to standard. Błędy merytoryczne. Sztucznie odmłodzony Xavier, a X3 to autor najwidoczniej przegapił. Szkoda, że ciąg onomatopei nie jest dłuższy, bo to podstawa wszystkich recenzji jest. Dodajmy do tego bardzo ubogie słownictwo - argumentacja przytoczona opiera się na słowach chaotyczny, zlepek, kiepski, itp. Taki podwórkowy slang 10-latków. Motyw z tłumaczeniem ładnie podprowadzony z innego tekstu na polterze, z grzeczności wypadałoby wspomnieć kto o tym napisał pierwszy. Korektor tudzież redaktor powyższej recenzji też zaspał czasami. Recka ta to wzorcowy tekst dla polonisty - "jak nie pisać czegokolwiek". Cóż wymagać - jaki film tak recenzja.
07-05-2009 16:26
~Gol

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zgadzam się z Wojtkiem, to jakiś wpis do bloga a nie recenzja. Oglądałem film komiksy znam pobieżnie i to że będzie tam Deadpool mnie zaskoczyło. Od początku można było się domyśleć, że kobieta Rosomaka to mutek, ale po co to zdradzać w recenzji?
07-05-2009 19:08

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.