» Recenzje » Wielki Gatsby

Wielki Gatsby


wersja do druku

Wielkie nadzieje, średni efekt, piękne widowisko

Redakcja: Kamil 'New_One' Jędrasiak

Wielki Gatsby
Wielkość najnowszej produkcji Baza Luhrmanna widać w najdrobniejszych szczegółach niemalże każdej sceny w filmie. Sięgając po klasykę literatury, reżyser zadbał, aby współcześni widzowie poczuli klimat Nowego Jorku lat dwudziestych. Szkoda tylko, że najnowsza adaptacja Wielkiego Gatsby'ego nie przypomina świata opisanego przez Francisa S. Fitzegralda. Pełnię swobody w autorskim podejściu twórcy tej ekranizacji dopełnia muzyka hip-hopowa, odważnie wymieszana z kostiumami oraz innymi elementami ze wspomnianej epoki. Chociaż decyzja reżysera wydaje się bardzo śmiała (dla niektórych może wręcz nieco pochopna), to efekt końcowy robi  - nomen omen - wielkie wrażenie.

Baz Luhrmann, znany z przełomowej wersji Romea i Julii z 1996 roku, tym razem próbował ubrać we współczesność klasyczną opowieść o amerykańskim śnie. Jak się okazuje, również ten zabieg udał mu się w stu procentach. Odważne połączenie nowojorskich lat dwudziestych z nowoczesną muzyką i przepychem w warstwie wizualnej okazało się eksperymentem akceptowanym, a nawet pozytywnie odbieranym przez większość widzów. 

Moim zdaniem najlepszym podsumowaniem najnowszej ekranizacji Wielkiego Gatsby'ego jest uznanie go po prostu za piękne widowisko. Jako wielka fanka książki Fitzgeralda oraz wersji filmowej z 1974 roku z Robertem Redfordem i Mią Farrow w rolach głównych muszę przyznać, że efekt końcowy adaptacji Luhrmanna mocno mnie zaskoczył. Mając na uwadze możliwości oferowane przez współczesną technologię, byłam pewna, że uchwycony w literackim pierwowzorze nastrój amerykańskiego snu zostanie odtworzony z największą precyzją. Spodziewałam się, że opowiedziana od nowa historia Gatsby'ego i Daisy sprosta wyobrażeniom wszystkich i okaże się kinową perełką, dopracowaną w każdym szczególe. Tymczasem reżyser zaserwował piękny, pełen przepychu show.

Miszmasz współczesności z epoką lat dwudziestych oraz odbieganie od oryginalnej treści książki można jednak wybaczyć. Skoro dzisiejszy przeciętny odbiorca wychodzi z kina zadowolony najczęściej po seansie zapewniającym moc intensywnych wrażeń i przepychu, to wcale nie dziwi fakt, że produkcja Luhrmanna spotkała się z pozytywnym odbiorem. Jednak większość krytyków przyjęła film zdecydowanie chłodniejszych okiem. W przeciwieństwie do filmowej wersji z 1974 roku, w najnowszej odsłonie Wielkiego Gatsby'ego reżyser nie skupia się przede wszystkim na wątku miłosnym pomiędzy Jay'em Gatsbym a Daisy Buchannan. Luhrmann stworzył obraz, ukazujący poboczne wydarzenia w bardzo szczegółowym świetle. Skupił się na dopracowaniu i dopieszczeniu wszystkich scen - tak, aby każda stanowiła istny show. Wystarczy spojrzeć na sam początek i pierwszą imprezę w domu Gatsb'yego, sprawiającą po prostu oszałamiające wrażenie. Co więcej, muzyka, mimo że nowoczesna, nie psuje komfortu odbiorcy, a wręcz zgrabnie komponuje się z obrazem.

Źródło: Filmweb

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Jeśli chodzi o grę aktorską, na oklaski zasługuje Leonardo DiCaprio, wcielający się w tytułową postać. Tak jak Tobey Maguire w roli Nicka Carraway'a nie zachwyca, tak DiCaprio po raz kolejny dowiódł swojego talentu i kunsztu aktorskiego. Wystarczy obejrzeć scenę, kiedy Daisy odwiedza Gatsby'ego w jego willi, a ten prezentuje jej swoje koszule. Nagła zmiana, jaka zachodzi w mimice i wyglądzie bohatera naprawdę robi wrażenie. Carey Mulligan może i nie udało się w pełni uchwycić charakteru Daisy Buchanan w tak dobry sposób, jak dokonała tego przed laty Mia Farrow, ale trzeba przyznać, że wywiązała się z zadania naprawdę nieźle.

Z jednej strony Wielki Gatsby, jako nowoczesny show pełen przepychu, może nie przypaść do gustu fanom Francisa Scotta Fitzgeralda czy po prostu widzom preferującym bardziej stonowaną, skromniejszą estetykę. Z drugiej jednak - moim zdaniem Baz Lurhmann zasługuje na uznanie, przede wszystkim za odwagę, przejawiającą się w decyzji o takim właśnie, niezaprzeczalnie oryginalnym przedstawieniu tej klasycznej powieści na ekranie. Wyszło mu to naprawdę porządnie. Wspomniałam wcześniej, że film mocno mnie zaskoczył. W przeważającej części zaskoczenie to okazało się zdecydowanie pozytywne, mimo że zabrakło mi w nim odrobiny Fitzgeralda.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
7.57
Ocena użytkowników
Średnia z 7 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Tytuł: The Great Gatsby
Reżyseria: Baz Luhrmann
Scenariusz: Baz Luhrmann, Craig Pearce
Muzyka: Craig Armstrong
Zdjęcia: Simon Duggan
Obsada: Leonardo DiCaprio, Tobey Maguire, Carey Mulligan, Joel Edgerton, Isla Fisher, Jason Clarke, Elizabeth Debicki
Kraj produkcji: Australia, USA
Rok produkcji: 2013
Data premiery: 17 maja 2013
Dystrybutor: Warner Bros. Entertainment Polska Sp. z o. o.



Czytaj również

2013: Top 5 filmów
Podsumowanie najlepszych filmów minionego roku
Zjawa
Zimno wszędzie, głucho wszędzie, niedźwiedź będzie?
- recenzja
Django
Stara szkoła, nowa jakość, najnowsza twarz Quentina
- recenzja
Życie Pi
Historia w obrazach zaklęta
- recenzja
Drive
Legenda o Bohaterze
- recenzja
Niespodziewany gwiezdnowojenny event, czyli jak urozmaicić prapremierę dokumentu
Imperium się niepokoi - relacja z prapremiery Hubble 3D

Komentarze


Anioł Gniewu
   
Ocena:
0

Odważne połączenie nowojorskich lat dwudziestych z nowoczesną muzyką okazało się eksperymentem akceptowanym, a nawet pozytywnie odbieranym przez większość widzów.

Co więcej, muzyka, mimo że nowoczesna, nie psuje komfortu odbiorcy, a wręcz zgrabnie komponuje się z obrazem.

 

Absolutnie nie zgadzam się z tymi ocenami. To właśnie desynchroniczna muzyka była najsłabszym elementem filmu i razila uszy w zestawieniu z przepychem prezentowanego swiata lat trzydziestych. Taka opinie formułowali także w decydującej większości inni widzowie po zakończonym w kinie seansie. 

 

30-11-2013 11:56

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.