Proxima

Ku gwiazdom... znowu

Autor: Jan 'gower' Popieluch

Proxima
Gdy pierwszy człowiek postawi stopę na powierzchni Marsa, będzie to zwieńczenie wielu lat wyrzeczeń, a także tęsknoty tych, których pozostawił na Ziemi. Po raz kolejny w ostatnich miesiącach szukamy ludzkiej strony bohaterów i bohaterek kosmosu.

Ostatnie dwa lata były prawdziwą ucztą dla miłośników filmowych podróży kosmicznych. Pierwszy człowiekAd Astra to produkcje pozornie zupełnie odmienne, ale w rzeczywistości skupiające się na tym samym – na koszcie, który za swoje osiągnięcia astronauci płacą w życiu osobistym i w relacjach z najbliższymi. Ten kontekst powoduje jednak, że opowiadająca w zasadzie o tym samym Proxima francuskiej reżyserki Alice Winocour zaczyna z bardzo trudnej pozycji.

Centralną postacią fabuły jest Sarah Loreau (Eva Green) – astronautka Europejskiej Agencji Kosmicznej wyznaczona do udziału w pierwszej załogowej misji na Marsa. Przez niecałe dwie godziny czasu ekranowego śledzimy jej wyczerpujący trening i niełatwe relacje rodzinne. Sarah niemal samotnie wychowuje siedmioletnią córkę, jednak na czas misji Stella będzie musiała zamieszkać ze swoim ojcem – również pracującym dla ESA Thomasem (Lars Eidinger).

Odpowiedzialna zarówno za reżyserię, jak i scenariusz Alice Winocour położyła duży nacisk na szczegółowe oddanie trudów przygotowania do misji kosmicznej. Bohaterkę czekają miesiące wyczerpujących ćwiczeń fizycznych, symulacji, odpraw, badań i nauki. Możemy przy tym podziwiać faktycznie stosowane przez astronautów przyrządy czy lokacje. Dzięki zdjęciom Georges'a Lechaptois odwiedzimy Gwiezdne Miasteczko pod Moskwą i Bajkonur w Kazachstanie. Tym bardziej bolą więc istotne błędy i nielogiczności. Chociaż misja na Marsa jest przedstawiona jako prowadzona przez ESA, z jakiegoś powodu kluczowe decyzje podejmuje w niej Rosjanin, a szefem załogi jest Amerykanin z NASA. Scenarzystka zupełnie zapomniała też chyba, że Europejska Agencja Kosmiczna dysponuje własnym kosmodromem w Gujanie Francuskiej i wykorzystanie właśnie jego do przyszłych załogowych startów jest ambicjonalnym celem tak francuskiej, jak i europejskiej agencji. Szczytem absurdu jest natomiast scena, w której bohaterka samowolnie opuszcza strefę kwarantanny i po kilku godzinach po prostu wraca do niej bez najmniejszego problemu.

Kluczowy dla fabuły wątek rozdarcia między życiem osobistym i zawodowym jest przedstawiony ciekawie, zwłaszcza dzięki świetnej współpracy między Evą Green a młodziutką Zélie Boulant-Lemesle. To świetne przypomnienie, że ogromna wiedza i dokonania nie uodparniają na błędy, porażki i kryzysy znane każdej rodzinie. Jednocześnie jednak obserwacje te nie wnoszą nic, czego nie widzielibyśmy w Pierwszym człowiekuAd Astra. Nieco świeższą treść można znaleźć w przedstawieniu unikalnych wyzwań i przeszkód, przed jakimi stoją kobiety decydujące się na podbój kosmosu – od wszechobecnego seksizmu do decydowania o hormonalnej regulacji cyklu menstruacyjnego w trakcie misji. Niestety oglądamy również ciemną stronę kina "artystycznego" w postaci subtelnego jak cios pięścią (i absolutnie absurdalnego w wewnętrznej logice filmu) napięcia seksualnego między bohaterami czy scen o zerowym znaczeniu fabularnym, których jedynym celem jest pokazanie nagiej Evy Green.

Proxima to film, który mógłby być przełomowym wydarzeniem, gdyby... miał premierę dwa lata wcześniej. Nawet mimo tego warto jednak docenić fakt, że narracja na temat podboju kosmosu jest dzięki Winocour nieco mniej amerykocentryczna i że europejskie kino dołożyło swoją cegiełkę do rozważań na temat przyszłości pozaziemskiej aktywności człowieka.