Ostatnia miłość na Ziemi

Zmyślna opowieść o zmysłowym uczuciu

Autor: Kamil 'New_One' Jędrasiak

Ostatnia miłość na Ziemi
Powszechna opinia głosi, że utrata jednego zmysłu wyostrza pozostałe. Tym samym zmienia sposób doświadczania świata. Co wówczas, gdy wkrótce po utracie jednego zmysłu zaczynają zanikać kolejne? David MacKenzie w swoim najnowszym filmie Perfect Sense stara się odpowiedzieć na to i wiele innych pytań.

Sięgając do tradycji różnych gatunków filmowych, od apokaliptycznego thrillera po klasyczny romans, reżyser stworzył niezwykle eklektyczną produkcję, wymykającą się klarownym podziałom kategorialnym. Ostatnia miłość na Ziemi, bo pod takim tytułem obraz dystrybuowany jest w Polsce, to niezwykła historia opowiedziana w równie niezwykły sposób. Śledząc na ekranie losy dwójki bohaterów, łączącego ich uczucia, widz jest jednocześnie świadkiem zmagań całego świata z nieuniknionym i niepojętym zagrożeniem.

Scenariusz, autorstwa Kim Fupz Aakeson, wespół z talentem Davida MacKenziego zaowocowały starannie uporządkowaną fabułą, której misterna konstrukcja daje się poznać już od pierwszych scen filmu. Perfect Sense sprawia wrażenie doskonałego planu, zrealizowanego z ogromnym rygorem. Nie jest to jednak praca rzemieślnicza, lecz dzieło wykonane z wyraźnie przejawiającą się w nim pasją. Występujące naprzemiennie sekwencje "społeczne" - tudzież "globalne" - wraz z towarzyszącym im komentarzem narratorki, oraz bardzo konkretna love story tworzą nierozerwalną całość, niczym kolejne strofy wiersza.

Liryczne porównanie obejmuje nie tylko analogię dotyczącą struktury utworu. Poetyckość tego filmu przejawia się także w wysmakowanych zdjęciach, synestetycznych poszukiwaniach w obrębie środków wyrazu oraz - może przede wszystkim - w tym, że dzieło MacKenziego jest w stanie naprawdę poruszyć widza.

Czy oznacza to, że film jest pozbawiony wad? Zdecydowanie nie. Obok wzruszenia, Perfect Sense potrafi również rozbawić. Niestety, reakcje widowni dowodzą, że nie zawsze wtedy, kiedy powinien - podczas seansu łatwo o salwy śmiechu w momentach, które z założenia miały być dramatyczne.

Pewne zastrzeżenia można mieć również do nierównej gry aktorskiej. Dotyczy to zwłaszcza odtwórczyni głównej roli kobiecej. Eva Green momentami dorównuje filmowemu partnerowi (świetny jak zawsze Ewan McGregor), lecz w niektórych scenach sprawia wrażenie karykatury postaci granych przez nią we wcześniejszych filmach. Na drugim planie także wskazać można zarówno istne "perełki", jak i znacznie słabsze kreacje.

Z pewnością w Ostatniej miłości na Ziemi można wskazać więcej mankamentów. Tym niemniej, byłoby to w zasadzie szukaniem na siłę wad nie będących w stanie przyćmić niewątpliwie ogromnego (pozytywnego!) wrażenia, jakie obraz ten potrafi wywrzeć. Dobre kino wywołuje emocje i ten warunek dzieło MacKenziego spełnia nad wyraz umiejętnie. Kunszt warsztatu i ciekawe poszukiwania formalne stanowią dodatkowe atuty, dzięki którym film z pewnością nie da łatwo o sobie zapomnieć.

Tytułem uzupełnienia
W dniach 22-25 marca, w Łodzi, w Miejskim Punkcie Kultury PREXER-UŁ oraz kinie Cytryna odbył się 3. Festiwal Krytyków Sztuki Filmowej KAMERA AKCJA.
Osoby zainteresowane tą inicjatywą zachęcam do lektury polterowej relacji z ubiegłorocznej edycji.

Festiwal stanowi wydarzenie unikatowe, przynajmniej na terenie Polski, ponieważ główną jego ideą jest "tworzenie żywego miejsca wymiany poglądów o sztuce filmowej kształtującego i wpływającego na młodych adeptów stawiających pierwsze kroki w dziedzinie krytyki filmowej" (via: kameraakcja.com.pl).

Pierwszego dnia tegorocznej edycji festiwalu odbyły się dwa pokazy, podczas których przedpremierowo wyświetlono filmy Elena oraz Perfect Sense. Powyższa recenzja mojego autorstwa pochodzi z oficjalnej strony internetowej KAMERY AKCJI.