Nowy początek

Potrzeba rozmowy

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Nowy początek
Jedno z odwiecznych pytań ludzkości dotyczy tego, czy oprócz Ziemi są we wszechświecie inne planety, na których wykształciło się życie. Pozytywna odpowiedź implikuje kolejne dociekania, czy będą to istoty rozumne, a jeśli tak, to w jaki sposób mógłby potencjalnie przebiegać pierwszy kontakt. Widzowie, którzy wybiorą się na Nowy początek, będą mieli sposobność zapoznać się z interesującym wyobrażeniem na ten temat.

Urodzony w Kanadzie Denis Villeneuve nie jest najbardziej rozpoznawalnym reżyserem. Najważniejszym z dotychczasowych dokonań był nakręcony w roku 2015 Sicario, obraz dzięki któremu Kanadyjczyk wypłynął na szerokie wody. A ponieważ to właśnie w jego ręce złożono kontynuację Blade Runnera, twórczości Villeneuve warto przyjrzeć się bliżej już dzisiaj. Zwłaszcza, że inspiracją dla filmu jest opowiadanie Teda Chianga, laureata wszystkich najważniejszych nagród literackich science fiction. Ciekawy temat, utytułowany pisarz i obiecujący reżyser, czego chcieć więcej?

Obraz zaczyna się od wysokiego C, kiedy to główna bohaterka dr Louise Banks (kreację powierzono Amy Adams) doświadcza osobistego dramatu, a jakiś czas później na Ziemi pojawia się dwanaście tajemniczych obiektów, na pokładzie których znajdują się przybysze przypominający chodzące ośmiornice. Banks, jako specjalistka od języków, otrzymuje ofertę poprowadzenia misji, której celem będzie nawiązanie kontaktu z przybyszami. Towarzyszy jej wybitny fizyk Ian Donnelly (w tej roli Jeremy Renner), zaś cała akcja pozostaje pod kuratelą pułkownika Webera (Forest Whitaker). Z początku zadanie wydaje się niemożliwe do realizacji.

Na przestrzeni dwóch godzin projekcji w Nowym początku skondensowano mnóstwo pomysłów właściwych dla hard SF uzupełnionych o sprawy osobiste oraz elementy socjologii. Pierwsze nieudane próby przeistaczają się w sukcesy prowadzące do nawiązania pisemnego kontaktu. Rozmowa nie jest jednak łatwa, najwybitniejsze umysły pracują nad zrozumieniem przekazu spisanego w niezwykle widowiskowym i plastycznym alfabecie. Stawka jest najwyższa, bowiem obcy do przekazania mają dar najcenniejszy: wiedzę obalającą całe połacie matematyki i fizyki. Ale prowadzone z mozołem dyskusje nie są elementem oderwanym od codzienności: nie zapomniano o reakcji społeczeństw oraz – obowiązkowo – wielkich szachach prowadzonych przez przywódców poszczególnych państw. Efekt jest interesujący: wydarzenia na ekranie angażują od pierwszego do ostatniego kadru.

Centralnymi postaciami pozostają oczywiście Banks oraz Donnelly, wspólnie rozpracowujący meandry nieznanego języka. Trzeba przyznać, iż duet Adams-Renner świetnie wywiązał się z powierzonego zadania, kreując ciekawe i wiarygodne postacie. Niestety nie można tego samego powiedzieć o Whitakerze. Ten doświadczony aktor prezentuje raptem kilka oklepanych aktorskich trików, niczym nie zaskakując. To w zasadzie tyle, Nowy początek to teatr dwojga aktorów.

Obraz jest bardzo przyjemny dla oka. Na słowa uznania zasługuje fakt, iż Denis Villeneuve zdecydowanie odciął się od stylistyki właściwej dla wakacyjnych blockbusterów budujących siłę przekazu na masowym zastosowaniu efektów specjalnych, a zwłaszcza cyfrowej animacji. Nowy początek urzeka w tym względzie subtelnością i delikatnością formy i to pomimo monumentalizmu pojazdów, którymi przybili kosmici. Widz jednak nie odczuwa przewagi efekciarstwa nad treścią historii, nie jest również rozpraszany, co jest o tyle ważne, że film wymaga koncentracji od pierwszego kadru.

Jednak największe wrażenie robi oprawa muzyczna oddająca wyjątkowość wydarzenia. Jóhann Jóhannsson skomponował ścieżkę niezwykle sugestywnie podkreślają napięcie towarzyszące głównym bohaterom w trakcie ich kolejnych sesji na statku obcych. Podniosła atmosfera udziela się widzom w trakcie sekund, które dla protagonistów niewątpliwie rozciągały się do rozmiarów godzin.

Mimo swoich niewątpliwych atutów Nowy początek nie jest dziełem idealnym, bowiem Villeneuve stał się zakładnikiem powieści, którą z takim pietyzmem przeniósł na duży ekran. Generuje to spory dyskomfort, bowiem świadomość iż mamy do czynienia z wierną ekranizacją wymusza przymknięcie oczu na elementy, wobec których nie można byłoby przejść obojętnie w przypadku filmu w pełni oryginalnego. Problemem jest nieustające poczucie, iż poszczególne elementy można było zauważyć w innych produkcjach. Prym wiedzie tutaj oczywiście Kontakt, chociaż na poziomie atomów są to kompozycje całkowicie odmienne.

W pierwszych minutach po opuszczeniu sali kinowe, emocje towarzyszące rozważaniom na temat seansu są raczej powściągliwe. Obraz wydaje się być zlepkiem rozmaitych, widzianych już wcześniej pomysłów, a do tego momentami zdecydowanie zbyt ckliwym i naiwnym. Jednak z czasem postrzeganie dzieła Villeneuve ulega zdecydowanej poprawie. Świadomość szczegółowości ekranizacji sprawia, iż grzechy filmu zdecydowanie łatwiej odpuścić, zaś na pierwszy plan wysuwa się zainteresowanie literackim pierwowzorem, świetna stylistyka, klimat oraz solidna porcja science fiction, jakiego w kinach chciałoby się oglądać zdecydowanie więcej.

Również w oderwaniu od książki Nowy początek dysponuje atutami, które sprawiają, że warto udać się do kina przy pierwszej okazji. Wysiłki Louise Banks oraz Iana Donelly, pracujących nad nawiązaniem kontaktu z kosmitami zaprezentowano w pięknej formie, zagadnienia matematyczno-fizyczne czy zagadka związana z percepcją  i nieliniowością czasu zmuszają do analizy oraz pobudzają do refleksji i dyskusji. A że obraz został opakowany w przyjemną dla oka i ucha oprawę, a do tego bardzo przyzwoicie zagrany? Tym bardziej warto wybrać się do kina, a zaraz potem do księgarni, bo w tej parze Nowy początek powinien smakować najlepiej.