Logan: Wolverine

Pożegnanie z klasą

Autor: Jan 'gower' Popieluch

Logan: Wolverine
Profesor X zmaga się z alzheimerem, a Wolverine rozwozi po klubach pijane uczestniczki wieczorów panieńskich. Nie ma już X-Menów, nie ma ratowania świata, ale wciąż są ludzie i opowieści o ich pragnieniach.

Wytwórnia 20th Century Fox postawiła widzów w niecodziennej sytuacji. Chociaż Logan to trzeci film, którego fabuła skupiona jest bezpośrednio na losach Wolverine'a, wydarzenia z dwóch poprzednich zostały anulowane przez reset fabularny z Przeszłości, która nadejdzie. W tym kontekście wątpliwa jest również większość akcji pierwszej trylogii X-Men, więc mimo że Rosomak pojawił się dotychczas w ośmiu częściach serii, o ostatnich lata jego życia mamy zaledwie strzępki informacji. To powiązanie z dotychczasowymi losami mutantów ciąży na obrazie Jamesa Mangolda i zmusza nas do kwestionowania, co właściwie wiemy o głównych bohaterach. Na szczęście przesunięcie czasu akcji do 2029 roku sprawia, że fabuła poprzednich filmów jest tylko mglistym wspomnieniem i można przeboleć jej niedookreśloność.

Od ćwierć wieku nie urodził się żaden mutant. Profesor Charles Xavier ma ponad 90 lat, a dręcząca go choroba Alzheimera czyni z jego potężnego umysłu zagrożenie dla postronnych. Dlatego przebywa z dala od cywilizacji, pod opieką Calibana (debiut Stephena Merchanta) i Jamesa Howletta, znanego światu pod nazwiskiem Logan. Sam Wolverine również nie jest w najlepszej formie. Oblekające jego kości adamantium okazało się toksyczne i Logan jest coraz słabszy. Pracuje jednak jako luksusowy kierowca, by uzbierać fundusze na jacht, który zapewniłby bezpieczeństwo Profesorowi i jego otoczeniu.

Ten ponury i depresyjny krajobraz zaburza pojawienie się jedenastoletniej Laury (Dafne Keen) – wyposażonej w doskonale znane Loganowi pazury i ściganej przez bezwzględnych najemników. Oryginalna trzypokoleniowa rodzina wyrusza więc w drogę w poszukiwaniu bezpiecznej przystani.

Film Logan: Wolverine trudno nazwać superbohaterskim. Nie brakuje w nim nadnaturalnych mocy i efektownych walk, ale to przede wszystkim poruszająca i gorzka opowieść o ludziach, którzy przeżyli długie życie, a teraz zmieniający się świat zostawił ich z tyłu. Amerykańska kategoria „R” pozwoliła Jamesowi Mangoldowi i Scottowi Frankowi na stworzenie historii, którą chcieli opowiedzieć bez oglądania się na ograniczenia dystrybutora, ale szkoda, że nie podeszli do tej możliwości z nieco większą refleksją – film nic nie straciłby na jakości bez hektolitrów krwi i Charlesa Xaviera rzucającego "fuck" w co drugim zdaniu. Największą dojrzałość widać tu bowiem nie w brutalności i wulgaryzmach, ale w odważnym podejściu do głównych bohaterów. Zarówno Logan, jak i Xavier są już zmęczeni życiem; obaj zmagają się ze wspomnieniami z przeszłości i postępującą utratą tego, co zawsze stanowiło o ich wyjątkowości. Rosomak – siły i wytrzymałości, Profesor – przenikliwości i jasności myślenia.

Dla Hugh Jackmana i Patricka Stewarta Logan jest ostatnim występem w serii filmów X-Men. Obaj doskonale poradzili sobie z tym pożegnaniem, tworząc zdecydowanie najbardziej wiarygodne i głębokie kreacje spośród wszystkich pojawiających się w filmach Marvela. Do tego zasłużonego duetu dołączyła jedenastoletnia Dafne Keen, dla której był to debiut na wielkim ekranie. Mimo tej dysproporcji wieku i doświadczenia, jej rola jasno świeci przez cały film. Młodziutkiej aktorce udało się połączyć delikatność i wrażliwość z porażającą brutalnością i bezwzględnością, będącymi efektem bezdusznych eksperymentów medycznych. Ta jedna rola przedstawia wątek badań nad mutantami lepiej niż wszystkie poprzednie filmy serii razem wzięte. Na uwagę zasługuje również główny czarny charakter – Boyd Holbrook wcielił się w zawziętego najemnika tropiącego Laurę.

Już oglądając zwiastuny, w których wykorzystano melodie Hurt i Way Down We Go, wiedzieliśmy, że o muzykę nie trzeba się martwić. I faktycznie, zarówno oryginalne kompozycje znanego z poprzedniego Wolverine'a i World War Z Marco Beltramiego, jak i zapożyczone utwory innych wykonawców prezentują się nad wyraz dobrze. Doskonale zrealizowano również inne nawiązania do popkultury – Logan komentuje to, jak przestawiona została historia w komiksach o X-Menach, a Profesor zachwyca się westernami.

Przez lata seria X-Men była słusznie traktowana jak głupszy braciszek Filmowego Uniwersum Marvela. Skupiona na akcji i efektach, cierpiała z powodu licznych dziur fabularnych i nielogiczności. Chociaż Logan nie ma efektów specjalnych Doktora Strange'a ani rozpisanej na kilkanaście filmów epickiej opowieści o galaktycznej wojnie, przynosi historię na poziomie, którego to uniwersum jeszcze nie znało. Więcej – którego nie znało kino superbohaterskie. Nie jest to opowieść o ratowaniu świata, ale o ratowaniu siebie i pogodzeniu się z własnymi słabościami. Pozycja absolutnie obowiązkowa, także dla tych, którzy na co dzień stronią od komiksowych bohaterów.