Labirynt

Warto dać się porwać!

Autor: Marysia 'merryadok' Piątkowska

Labirynt
Wybierając się na seans najnowszej produkcji kanadyjskiego reżysera Denisa Villeneuve'a - Labiryntu - początkowo wątpiłam w możliwość pozytywnego odbioru tego filmu. Hugh Jackman od pewnego czasu kojarzył mi się wyłącznie z Wolverinem lub pogromcą wampirów, Van Helsingiem, a Jake'a Gyllenhaala nie wyobrażałam sobie w trzymającym w napięciu thrillerze z historią porwania dzieci w tle. Niemniej, obu panów uważam za naprawdę dobrych aktorów z dużym doświadczeniem, przez co miałam nadzieję zobaczyć ich kunszt w zupełnie innych niż dotąd kreacjach. W efekcie przez ponad dwie godziny filmu siedziałam wpatrzona w ekran, czekając na rozwiązanie całej historii i ujawnienie tego "złego". 

Rodzinę Birchów i Doverów poznajemy w czasie obiadu z okazji Święta Dziękczynienia. Keller Dover (Hugh Jackman) to model ojca, który zawsze ma rękę na pulsie i na wszystko jest odpowiednio przygotowany. Z kolei Franklin Birch (Terrence Howard) jest pełną luzu i znacznie spokojniejszą osobą, gotową w każdej chwili służyć pomocą przyjacielowi. Obie rodziny widują się zawsze z okazji świąt, a ich dzieci często spędzają ze sobą czas. Tak dzieje się również podczas wspomnianej wyżej uroczystości, kiedy to najmłodsze córeczki znikają. Podejrzenie pada na Aleksa - młodego chłopaka, cierpiącego na zaburzenia psychiczne, którego samochód kempingowy widziany był w okolicy. Dochodzenie prowadzi detektyw Loki (Jake Gyllenhaal), który słynie z rozwiązywania najtrudniejszych spraw. Z biegiem czasu atmosfera wokół śledztwa robi się coraz gęstsza, a zrozpaczony ojciec, Keller Dover, rozczarowany pracą policji, postanawia wziąć los w swoje ręce.

Labirynt, ze względu na temat, absolutnie nie jest filmem łatwym w odbiorze. Jeśli nastawiamy się na szybkie kino akcji z prostą zagadką, produkcja Villeneuve'a na pewno nie spełni naszych oczekiwań. Obraz ten nie daje bowiem widzowi wytchnienia ani przez moment - od początku łapie go w sieć intryg i trzyma w napięciu do samego końca. Nie można również bezrefleksyjne przejść obok przedstawionej w filmie historii. Podczas seansu sama zastanawiałam się, jakie demony obudziłyby się we mnie, gdybym znalazła się na miejscu rodziców dziewczynek. Trzeba sobie zadać pytanie, czy działając w takiej desperacji posunęlibyśmy się do tego, co uczynił Keller Dover. Do przemyślenia pozostaje również kwestia religijna - jak bardzo ideologia sprzyjająca działaniu "w imię Boga" może pozbawić człowieka "ludzkich" zachowań i stworzyć z niego bestię.

Film, mimo że trwa dwie i pół godziny, nie nuży ani przez chwilę. Reżyser zadbał o to, aby historia rozwijała się stopniowo, ujawniając - w stosownych odstępach czasu - coraz to nowe szczegóły tajemnicy. Taka strategia daje widzowi możliwość samodzielnej interpretacji wydarzeń, a także zastanowienia się nad tym, kto jest winny. Nie bez znaczenie jest także fakt, że działania bohaterów znajdują uzasadnienie w ich osobowości, lękach i życiu, jakie do tej pory prowadzili. Bardzo udanie przedstawiona zostaje również różnica pomiędzy temperamentem Dovera i Bircha oraz tokiem myślenia obu mężczyzn i - w konsekwencji - działaniami podjętymi przez nich w tych trudnych chwilach.

Osobiście polecam ten film wszystkim, którzy szukają porządnej zagadki, nie boją się trudnych tematów i utrzymującego się na najwyższym poziomie napięcia. Odtwórcy głównych ról, Jake Gyllenhaal i Hugh Jackman, zdołali wcielić się w naprawdę ciekawych i posiadających psychologiczną głębię bohaterów, czego do tej pory nie mieli okazji robić zbyt często. Stworzony przez nich w Labiryncie duet w pełni zaspokoił moje oczekiwania, sprawiając, że przedstawiona historia podobała mi się jeszcze bardziej. Ja dałam się wciągnąć, a Wy?