Kolonia
A gdy minie już Pojutrze
Rok 2013 należy uznać raczej za ubogi w kontekście filmów science-fiction. Oczywiście widzowie otrzymali kilka wysokobudżetowych produkcji, jednakże mimo to poczucie niedosytu pozostało. Z tym większym zainteresowaniem sięgnąłem po mniej znany tytuł, jakim jest Kolonia; zwłaszcza, że firmują go popularne nazwiska. Czy jednak raka na bezrybiu można nazwać rybą? O tym poniżej.
Na początku krótki zarys fabularny. W roku 2045 Ziemia w niczym nie przypomina znanej nam planety. Jej klimat uległ daleko idącym przemianom, zamieniając ją w skuty lodem świat. Ci, którzy przeżyli mordercze zimno, skryli się w podziemnych kompleksach zwanych koloniami. Wegetują tam, starając się jednocześnie zapewnić przetrwanie temu, co najcenniejsze: roślinom, pomniejszym zwierzętom oraz sobie samym. Jednocześnie wierzą - mimo oczywistego braku podstaw tej wiary - że gdzieś tam ostał się ciepły i zielony skrawek ziemi. Będąca domostwem głównych bohaterów Kolonia 7 zmaga się dodatkowo z epidemią gruźlicy, która wobec niedostatku potrzebnych lekarstw dziesiątkuje mieszkańców. Dlatego też w momencie otrzymania sygnału ratunkowego z Kolonii 5, załoga "siódemki" postanawia podjąć próbę udzielenia pomocy braciom i siostrom w potrzebie. Niebezpieczna i wyczerpująca wędrówka do "piątki" kończy się przerażającym odkryciem...
Scenografia jest głównym atutem filmu. Utrzymana w szmaragdowych odcieniach wizja zmrożonego świata jest niezwykle sugestywna, a zarazem miła dla oka. Mimo dość widocznych ograniczeń budżetowych, nie robi wcale gorszego wrażenia, aniżeli ta z filmu Pojutrze. Opuszczone, zrujnowane miasta, gdzieniegdzie wystające elementy instalacji naziemnych oraz podziemne bunkry dają w sumie bardzo udaną postapokaliptyczną scenerię. Pomimo wyraźnie widocznych inspiracji Matriksem oraz Obcym 3, wszystko współgra ze sobą należycie.
Jednakże nie samymi plenerami film stoi. Są jeszcze aktorzy. Tutaj siłą napędową jest teoretycznie duet Fishburne-Paxton, ale - niestety - żaden z nich nie wyróżnia się niczym szczególnym. Fishburne, grający przywódcę kolonii, kojarzy się z Morfeuszem z Matriksa: to oddany swojej misji wódz niedobitków ludzkości. Paxton także nijak nie zaskakuje, odgrywając po raz kolejny znane i oklepane triki. Nie razi wprawdzie, ale i nie wzrusza ani odrobinę. Nasuwa się więc pytanie, czy to efekt zamierzony, czy raczej brak umiejętności prowadzenia aktorów przez bliżej nieznanego reżysera. Jeśli bowiem Jeff Renfroe wierzył, że dzięki Kolonii otworzą się przed nim na stałe bramy Hollywood, to z marzeniem tym będzie raczej musiał jeszcze trochę poczekać. O reżyserii w zasadzie nie da się nic więcej napisać, a już na pewno nic pozytywnego. Z pewnością można natomiast docenić muzykę, która całkiem sprawnie została dopasowana została do obrazu. Wspomagana przez arktyczne podmuchy, w sposób umiejętny podkreśla nastrój poszczególnych scen, nie męcząc i nie irytując.
Film byłby całkiem niezły - a w swojej kategorii kina klasy B nawet bardzo dobry - gdyby nie braki i błędy logiczne w opowiedzianej historii. W zasadzie, od pewnego momentu jest to jedna wielka fabularna dziura, poprzetykana wątłymi niteczkami sensu. Bzdury oraz elementarne niespójności, które wręcz leją się z obrazu, są dramatyczne. Oczywiście mamy do czynienia z kinem SF, ale - cytując mojego znajomego - nie można zgodzić się na traktowanie go jako ułomnego tworu. A tak właśnie sprawa wygląda. Nie będę jednak przytaczał w niniejszym tekście tych błędów, gdyż praktycznie należałoby wówczas przepisać cały scenariusz.
Bardzo lubię postapokaliptyczne klimaty, które w Kolonii zostały przedstawione w sposób miły dla oka. Darzę też sympatią zarówno Fishburne'a, jak i Paxtona. Właśnie dlatego nie przekreślam w pełni tego filmu. Mam jednak nadzieję, że scenarzyści znajdą jakąś nową i ciekawą profesję, w której wykorzystany zostanie ich ukryty jak dotąd talent.
Reżyseria: Jeff Renfroe
Scenariusz: Jeff Renfroe, Patrick Tarr, Pascal Trottier
Muzyka: Jeff Danna
Zdjęcia: Pierre Gill
Obsada: Laurence Fishburne, Bill Paxton
Kraj produkcji: Kanada
Rok produkcji: 2013
Data premiery: 2013
Czas projekcji: 1 godz. 33 min.