Incepcja
Christopher Nolan to utalentowany reżyser, któremu największą sławę przyniosła najnowsza filmowa interpretacja przygód jednego z najbardziej znanych komiksowych bohaterów, Batmana. O ile Batman: Początek zasadniczo nie wzbudził zbyt dużego zainteresowania, o tyle już Mroczny Rycerz stał się fenomenem, którym Nolan bardzo wysoko zawiesił sobie poprzeczkę. Incepcja, najświeższe dzieło tego filmowego wizjonera, ma więc trudne zadanie sprostania oczekiwaniom widzów.
Bardzo tajemniczy początek filmu zapowiada mroczny, psychologiczny thriller. Kolejne sceny sugerują, że Incepcja będzie czymś na kształt hybrydy filmu szpiegowskiego z szeroko rozumianym kinem akcji. Kiedy dowiadujemy się, że w grę wchodzi manipulowanie snami za pomocą dziwnych, futurystycznych urządzeń, dochodzimy do wniosku, że to jednak science fiction. Do ostatnich chwil taki właśnie jest najnowszy obraz Nolana – bardzo eklektyczny i trudny do zaszufladkowania. Można mu to zdecydowanie zaliczyć na plus.
In & Out w objęciach Morfeusza
Wspomniałem w poprzednim akapicie o manipulowaniu snami. Otóż jest to główny zamysł filmu. Akcja rozgrywa się w bliżej nieokreślonym czasie, najprawdopodobniej niedalekiej przyszłości, kiedy to technologia pozwala ludziom współdzielić sny – choć oficjalnie jest to nielegalne. Ludzie, którzy zajmują się świadczeniem usług z tym związanych, mają określone specjalizacje. Główny bohater filmu, Dom Cobb (Leonardo DiCaprio), wraz ze swoim partnerem, Arthurem (Joseph Gordon-Levitt), trudnią się przede wszystkim wykradaniem pewnych danych z podświadomości. Potrzebują do tego jednak tak zwanych architektów, którzy tworzą labiryntowe światy sennych mar. W zespole swoje miejsce mają także operatorzy urządzeń, za pomocą których zbiorowe śnienie jest możliwe.
Cobb to człowiek z nieczystą kartoteką (nie zdradzę z jakiego powodu, aby nie psuć niespodzianki), który ma zakaz wstępu na teren USA. Do działania motywuje go przede wszystkim miłość do dzieci i żony Mal (Marion Cotillard), za którymi bardzo tęskni. Świadczą o tym między innymi jego sny, w których rozpamiętuje ważne chwile spędzone z rodziną. Wspomnienia te odsłaniają niekiedy pewne mroczne sekrety, dzięki czemu dowiadujemy się, że Dom boryka się z problemami wewnętrznymi. Stopniowo odkrywamy je wraz z postępem fabuły.
Kiedy nadarza się okazja, by oczyścić się z zarzutów i ponownie ujrzeć dzieci, bohater postanawia z niej skorzystać. Przyjmuje więc zlecenie, które ma być jego ostatnim zadaniem – podejmuje się dokonania tytułowej incepcji. Słowem tym określa się zabieg, którego możliwości nigdy przedtem oficjalnie nie dowiedziono, polegający na zakorzenieniu idei w umyśle niczego nieświadomej ofiary podczas wspólnego śnienia. Procedura ta jest niezwykle skomplikowana, albowiem wymaga stworzenia wielopoziomowego snu i dobrze zgranego zespołu. Kluczowym wyzwaniem okazuje się znalezienie zdolnego architekta. Doskonale nadaje się do tej roli Ariadne (Ellen Page), młoda dziewczyna, uczennica ojca Cobba (Michael Caine). Choć nie miała ona wcześniej pojęcia o możliwościach ingerowania w sny, niezwykle szybko odnajduje się w nowym położeniu, ucząc się kreowania wyimaginowanych światów.
Mistrz i jego świat
Idąc na seans, bałem się rozczarowania i poczucia, że nowy obraz Nolana nie utrzyma poziomu Mrocznego Rycerza. Źródeł moich obaw upatrywałem między innymi w obsadzie aktorskiej. "Boski Leo" nie należy do moich ulubieńców, a Joseph Gordon-Levitt, mimo że lubię go jako aktora, nie pasował do moich wyobrażeń o Incepcji. Jedynie po Ellen Page i Marion Cotillard nie spodziewałem się zawodu. Page zagrała bardzo przyzwoicie, a poza tym prezentuje się znakomicie na ekranie. Nie mogę także powiedzieć złego słowa o kreacji DiCaprio, zaś jego młodszy kolega sprawdził się w swojej roli wręcz wyśmienicie. Z kolei Marion Cotillard wydała mi się... nijaka. Aczkolwiek zagrała konsekwentnie, więc być może powinienem mieć pretensje do Nolana, który napisał jej rolę – jest on bowiem zarówno reżyserem, jak i scenarzystą tego obrazu – a nie do samej aktorki. Tak czy inaczej, tylko jedno z wymienionych oczekiwań się potwierdziło. Dodatkowym miłym zaskoczeniem okazała się obecność takich gwiazd, jak Cillian Murphy (zagrał ofiarę incepcji, Fischera) i Tom Berrenger (w roli wuja Fischera, Browninga) w obsadzie; wypadli naprawdę świetnie. Zresztą, to aktorzy, którzy nigdy nie zawodzą. Jedynie Ken Watanabe (jako zleceniodawca Cobba, Saito) nie popisał się, moim zdaniem, epatując teatralnością swojego aktorstwa.
Kolejna obawa, która towarzyszyła mi przed seansem i podczas oglądania Incepcji, wiązała się z fabułą. Ambitny, interesujący pomysł mógł zostać zmarnowany przez błędy w scenariuszu, o które nietrudno przy tak dużym projekcie. Teoretycznie wystarczy opanować kompozycję szkatułkową (sen we śnie we śnie... i tak dalej), zapamiętać pewne paradoksy, wprowadzić hasła świadomości, podświadomości i kilka odniesień kulturowych, by stworzyć ciekawą fabułę wykorzystującą powyższe koncepty. W praktyce łatwo w takim filmie o błędy logiczne, luki w scenariuszu i zbyt duże uproszczenia. Po wyjściu z kina wiedziałem, że obowiązkowo obejrzę Incepcję jeszcze kilka razy, aby na spokojnie sobie całość przeanalizować; niemniej jednak już podczas pierwszego oglądu odniosłem wrażenie, że Nolan podołał postawionemu przed sobą zadaniu, tworząc spójną i złożoną historię, którą naprawdę przyjemnie się ogląda. W tym miejscu wszakże zaznaczyć należy jedno – omawiana produkcja jest filmem, który wymaga od widza odpowiedniego nastawienia: skupienia i ciągłego myślenia. Nie oznacza to, że nie jest to kino rozrywkowe. Wręcz przeciwnie, to rozrywka na najwyższym poziomie, ale aby czerpać z niej pełnię przyjemności, trzeba się skoncentrować i na bieżąco układać sobie w głowie kolejne informacje. Zapewniam jednak, że warto.
SZTUKA audiowizualna
Oglądałem Incepcję w multipleksie. Kiedy seans dobiegł końca, wszyscy widzowie wyszli, a ja zostałem w sali, mając na uwadze popularną ostatnimi czasy (Drużyna A, obie części Iron Mana) tendencję do umieszczania po napisach krótkich filmowych epilogów. Wprawdzie tym razem nie doczekałem się podobnego bonusu, ale czekanie umiliła mi muzyka Hansa Zimmera, który przebił nawet swoje aranżacje z Kodu da Vinci. Owszem, chwilami muzyka ilustracyjna nieco mnie drażniła, a może raczej nudziła, ale większość ścieżki dźwiękowej zasługuje na uznanie (zwłaszcza "ciężkie", klimatyczne utwory, jak znany na przykład ze zwiastunów motyw przewodni).
Warto jeszcze wspomnieć o estetycznych doznaniach, których poza urodą aktorów dostarczają bardzo ładna scenografia i kostiumy. Niemniej efekt ostateczny zależy w dużej mierze od operatorów i reżysera. Za zdjęcia w Incepcji odpowiada Wally Pfister, który od czasu Memento konsekwentnie kontynuuje swoją współpracę z Nolanem. Na ekranie widać wyraźnie, że panowie ci doskonale się rozumieją, że przez lata wypracowali wspólny język filmowy, który czyni ich dzieła tak wyjątkowymi. Część scen z Incepcji wciąż mam w głowie, choć seans, w którym uczestniczyłem, miał miejsce w dniu premiery. Ten film jest – nie waham się użyć tak mocnego stwierdzenia – ucztą dla oka. Swoją drogą, nie tylko dla oka, bo to po prostu wielka filmowa feta. Reżyser miał wizję (kto wie, może senną) i doskonale przedstawił ją aktorom i ekipie, dzięki czemu długo nie zapomnę tego wyjątkowego filmu. Czy obraz odniesie sukces na miarę Mrocznego Rycerza? Nie sądzę. Nie dlatego, że jest to utwór gorszy. Rzecz w tym, że franczyza historii o Batmanie jest gwarantem sukcesu, choćby kasowego. Incepcja musi bronić się sama, a za reklamę ma głównie nazwiska aktorów i reżysera. W moim odczuciu nie tylko jej się to udaje, ale broni się wręcz wyśmienicie.
Obejrzeć czy nie obejrzeć – czy to wciąż jest pytanie?
Podsumowując, jest to jeden z lepszych filmów, jakie dane mi było w tym roku zobaczyć. Czy najlepszy, nie wiem, jednak na pewno dość dobry, by z czystym sumieniem móc go polecić innym. Aktorzy, reżyser, operatorzy, kompozytor muzyki... praktycznie wszyscy spisali się co najmniej bardzo dobrze. Być może fabuła ma jakieś wady, ale nie na tyle oczywiste, by raziły widzów. Ja w każdym razie takowych nie zauważyłem. Po ponownym obejrzeniu, na DVD, przekonam się, czy aktualny entuzjazm nie jest aby przesadzony; pozytywne opinie innych ludzi pod adresem tego filmu, z jakimi się spotkałem, każą mi sądzić, że nie. W związku z kilkoma kwestiami, o których wspomniałem (Watanabe i postać Mal), nie mogę dać Incepcji okrągłej dyszki. Z kolei 9 wydaje mi się za niską oceną, toteż ostatecznie obraz dostaje ode mnie bardzo mocną 9,5 i prywatny znaczek jakości. Polecam zdecydowanie!
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Tytuł: Inception
Reżyseria: Christopher Nolan
Scenariusz: Christopher Nolan
Muzyka: Hans Zimmer
Zdjęcia: Wally Pfister
Obsada: Leonardo DiCaprio, Marion Cotillard, Cillian Murphy, Ken Watanabe, Tom Hardy, Ellen Page, Tom Berenger, Michael Caine
Kraj produkcji: USA , Wielka Brytania
Rok produkcji: 2009
Data premiery: 14 lipca 2010
Czas projekcji: 148 min.
Reżyseria: Christopher Nolan
Scenariusz: Christopher Nolan
Muzyka: Hans Zimmer
Zdjęcia: Wally Pfister
Obsada: Leonardo DiCaprio, Marion Cotillard, Cillian Murphy, Ken Watanabe, Tom Hardy, Ellen Page, Tom Berenger, Michael Caine
Kraj produkcji: USA , Wielka Brytania
Rok produkcji: 2009
Data premiery: 14 lipca 2010
Czas projekcji: 148 min.
Tagi:
christopher nolan | Cillian Murphy | Ellen Page | Hans Zimmer | Incepcja | Inception | Joseph Gordon-Levitt | Ken Watanabe | Leonardo DiCaprio | Marion Cotillard | Michael Caine | Tom Berenger | Tom Hardy | Wally Pfister