» Recenzje » Hitman

Hitman


wersja do druku

Nie taki Hitman straszny

Redakcja: Marigold

Hitman

Ostatnimi czasy przemysł kinowy coraz prężniej produkuje wszelkiego rodzaju ekranizacje. Książki, komiksy, gry – co tylko się da. Pomysł godny pochwały, szczególnie z czysto marketingowego punktu widzenia, gdyż każda tego rodzaju produkcja już na starcie ma zagwarantowane zainteresowanie ze strony fanów pierwowzoru.

Jednakże z tym przenoszeniem na szeroki ekran różnie bywa. Oczywiście, dzięki temu mogliśmy oglądać takie perełki, jak chociażby Łowca androidów, Władca Pierścieni czy Sin City – Miasto grzechu, ale niestety coraz częściej producenci zapominają, że w tego typu dzieła trzeba włożyć choć odrobinę pasji.

Najczęściej otrzymujemy komercyjną papkę, tylko z grubsza nawiązującą do pierwowzoru bądź kopiującą go bez żadnych ograniczeń. Na tym niechlubnym polu prym wiodą ekranizacje gier komputerowych. Filmowcy już nieraz doprowadzali mnie do szewskiej pasji, serwując dzieła pokroju Doom czy Ulicznego wojownika, tylko z rzadka przywracając moją wiarę w tę gałąź kinematografii (mam na myśli świetny Silent Hill).

Hitman jest czymś pośrednim między tragedią a arcydziełem. W gruncie rzeczy to przyzwoite kino rozrywkowe. Na pewno nie zapisze się w szczególny sposób w historii kinematografii, ale też nie zniechęci nas do pójścia na kolejny seans.

Pomysł na grę, a co za tym idzie - na film, nie był zły (chociaż na pewno i nie oryginalny). Tytułowy bohater to Agent 47, czyli zabójca idealny, nie tyle wyszkolony, co wychowany przez tajemniczą Korporację (nie ma to jak pomysłowa nazwa). On i jemu podobni (sieroty i podrzutki) od młodości poddawani byli krwawemu szkoleniu, mającemu zmienić ich w chodzące maszynki do zabijania. Pewnego dnia łowca zamienia się rolami ze zwierzyną. Od tej pory to Agent 47 jest na celowniku, a fabuła to opis jego walki z dawnymi pracodawcami i prób odkrycia prawdy na temat ostatniego zadania.

Jak widać, twórczym myśleniem producenci Hitmana się nie parali. Mimo to – o dziwo – wyszedł im film akcji na całkiem dobrym poziomie. Bo jeżeli przyjrzeć się dokładnie, to (nie licząc opisanej wyżej wtórności) niełatwo znaleźć dużo więcej wad.

Jedną z nich jest niestety kreacja głównego bohatera. Spodziewałem się chłodnego, wyrachowanego zawodowca, gdy tymczasem otrzymałem letniego młokosa, którego serduszko aż za łatwo mięknie pod wpływem słów pięknej kobiety. Sporo w tej postaci sprzeczności. Po pierwsze, jak na kogoś, kto wychował się, wśród krwi i bólu, w tajnym ośrodku, stanowczo zbyt często się uśmiecha. Po drugie, czasami miałem wrażenie, że film powinien nazywać się: Hitmanów dwóch, gdyż bohater najwyraźniej cierpi na rozdwojenie jaźni. Kiedy jest sam, świetnie wpasowuje się w rolę skutecznego killera, ale gdy tylko w pobliżu pojawia się jego śliczna branka (porwał ją), robi się łagodny jak baranek i jest skłonny nawet darować życie prześladowcom. Oczywiście, potem karci niewiastę za wtrącanie się w jego sprawy, ale robi to bez większego przekonania.

Pod względem aktorstwa film ratują dwie kreacje. Z jednej strony bardzo wiarygodny Dougray Scott jako oficer Interpolu, od ładnych kilku lat śledzący Agenta 47. Z drugiej zaś Robert Knepper, czyli nieugięty kapitan rosyjskiej tajnej milicji - Yuri Marklov. Rywalizacja tych dwóch panów nadaje fabule dodatkowy smaczek, po części rekompensując niedostatki tytułowego Hitmana, czyli Timothy’ego Olyphanta. Warto także nadmienić o może nie wybitnej, ale całkiem przyzwoitej kreacji Olgi Kurylenko, wcielającej się w dziewczynę (chociaż nie tak do końca) głównego bohatera. Kobieta piękna, na pewno przyciągająca uwagę męskiej części publiczności, a co więcej - na swój sposób intrygująca. Aktorce udało się przelać w postać słowiańską duszę, o wiele bardziej interesującą niż wypacykowane damy z Hollywood.

Po kinie akcji widz ma także prawo spodziewać się nieprzyzwoicie dużej dawki efektów specjalnych, i w Hitmanie na pewno to otrzyma. Na szczęście efektowne wybuchy nie przyćmiewają reszty filmu (co często ma miejsce w tego typu produkcjach). Jest ich akurat tyle, żeby stanowiły smakowity dodatek, ale jednocześnie nie tak dużo, żeby się przejadły.

W sumie Hitmana nie można zaliczyć do grona wybitnych ekranizacji gier, ale na pewno należy mu się odrobinę więcej uznania niż gniotom pokroju Resident evil. Prościej mówiąc, jeżeli znacie tę grę, idźcie do kina, przekonać się, jak wyszło przeniesienie jej na ekran. Jeżeli jednak z pierwowzorem do czynienia nie mieliście, film ten może stanowić całkiem niezły kawałek kina akcji, bez fajerwerków, ale i bez większych wad.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 3 / 6



Czytaj również

Hitman #3
Oni nie pytają, oni zabijają
- recenzja
DC Black Label. Hitman #2
Kiedy gorzej być nie może
- recenzja
DC Black Label. Hitman (wyd. zbiorcze) #1
Hitman powraca!
- recenzja
Hitman 2
Cały świat jest bronią
- recenzja
Johnny English: Nokaut
Analogowy Jaś Fasola
- recenzja
Hitman: Kompletny pierwszy sezon
Agent 47 znowu w formie
- recenzja

Komentarze


~f

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
A więc tak: graliście w Hitmana - pod żadnym pozorem nie idźcie do kina. Tyle ma to z grą wspólnego, że bohater nieco 47 przypomina.
21-02-2008 00:51
Sony
    Całkiem sympatyczny film.
Ocena:
0
Autor recenzji przypomina mi górnolotnych krytyków, którzy najbardziej cenią kino ambitne. Takie filmy, na które w ałej polsce pójdzie do kin może 100 osób. :) Bez obrazy.

Hitman to kino akcji klasy B - DOBRE KINO AKCJI. I tyle. Jeśli oczekujemy czegoś więcej to chyba powinniśmy przestać pisać recenzje. Takie filmy nie mają służyć wyzszym celom - mają zapewnić rozrywkę po dniu pracy. Człowiek ogląda i nie zastanawia się na sensem. I TYLE. Gra aktorska? JAKA GRA AKTORSKA? Kto w takim "segmencie" zastanawia się nad grą aktorską czy sensem scenariusza. Nie ta klasa.
Zresztą oceny Hitmana są wyzsze niż średnia - wg mnie spokojnie zasługuje na 4/6 - zaśporównywanie Hitmana do Władcy Pierścieni to NIEPOWAŻNE. Po pierwsze NIE ten budżet i nie ta skala. Wystrczy porównać obsadę. Po za tym Autor chyba nie stawia równości między grą a dziełem Tolkiena - Bo to one były "źródłem" filmu?

To samo mamy z DOOM'em - nie zgadzam się z szanownym Autorem - DOOM był bardzo dobry w swojej klasie. Zmiany wymusili sami twórcy gry - nie chcieli powiązań z piekłem, szatanem i demonami. Po za tym - Doom był zrealizowany bardzo ładnie. Miała być rozwłka i akcja z horrorem. I to dostaliśmy. Zaś sekwencja FPP to mistrzostwo - Andrzej Bartkowiak zadedykował to fanom gry - to jego deklaracja. Na IMDB.com Doom ma 5.2/10 czyli jest średni. W większości komentaży przewija się : spodziewałem się czegoś gorszego. Wiadomo, że ten film był dedykowany fanom gry - ale nawet osobom nie grającym się podobał. Solidna klasa B.

Moje zdanie jest takie - filmy klasy Doom czy Hitman należy oceniać przez pryzmat swojej klasy - a nie porównywać do dziel epickich. Są to filmy, które maja określony "target" - mają dostarczyć nie wyszukanej rozrywki. Jeśłi nie ma w nich rażących błedów a całość fajnie się ogląda to speniły swoje zadanie.

Moja ocena Hitmana to solidne 4/6 - klasyczne kino akcji klasy B - Solidne, ładnie zrealizowane z ładnymi efektami specjalnymi, dobra gra aktorska (w przekroju klasy) - tyle. Ja nie żałuję wydanej kasy, wiedziałem co mnie czeka i nie zawiodłem się.
21-02-2008 07:42
malakh
    Ad Sony
Ocena:
0
Co do porównania do "Władcy pierścienii", to dotyczyło to nie tyle zestawienia ze sobą tych dwóch zupełnie różnych filmów, co pokazanie, że zdarzają się ekranizacje mniej i bardziej udane.
I to nie w kwestii, który film jest lepszy. Chodziło mi o umiejętność przeniesienia klimatu pierwowzoru na ekran.

A coś mi się zdaje, że Hitman z gry nie miał takiego dobrego serduszka, jak ten z filmu. I właśnie kreacja głównego bohatera mnie zawiodła (to już Michael z serialowej "Nikity" byłby lepszy;p). A Timothy Olyphant wcale nie jest złym aktorem - po prostu tym razem mu nie wyszło. A przyzwoitej gry aktorskiej mam prawo wymagać w każdym filmie - w końcu ci ludzie żyją z tego zawodu, więc mogliby się starać. Nikt nie każe Olyphantowi grać jak Hanks w "Forest Gump". Zresztą, w dużej mierze za tego "zlalusiowanego" Hitmana odpowiadają scenarzyści, którzy go trochę udobruchali.

Film oceniłem na 3, zgodnie z tym, co napisałem w recenzji:
"Hitman jest czymś pośrednim między tragedią a arcydziełem. W gruncie rzeczy to przyzwoite kino rozrywkowe.[...]Mimo to – o dziwo – wyszedł im film akcji na całkiem dobrym poziomie"

3/6 to ocena dobra, a kwestionowanie jej mija się z celem. Ty dajesz 4/6, a ja 3/6 - z tym się nie dyskutuje.

Co do "Dooma". Ekhm... powiem tak - to ja już wole "Resident evil".
Lipa, że szok. 1,5/6 - to moja ocena. Rozrywka rozrywką, ale tego typu dzieła mogą mi co najwyżej ciśnienie podnieść (bynajmniej nie ze strachu;p).

Jednyną zaletą "Doom" była właśnie ta nowatorska sekwencja FPP. Ale to za mało, żeby stworzyć dobry film.

Tego typu filmy polecam tylko fanom gatunku, lub graczom (tak jak np "Alien vs. Predator).


I uwierz mi, na takie filmy patrzę przez pryzmat ich klasy. Inaczej w większości oceny nie wychodziły by ponad 2;p
Pamiętaj tylko, że sensowny scenariusz i przyzwoici aktorzy to nie tylko domena "wielkiego kina". Tak powinno być w każdym filmie.
21-02-2008 13:31
Sony
    Ale porównywanie filmu z wielo set milionowym
Ocena:
0
budżecie z filmem, który kosztował pewnie nie więcej niż 20 - 30 mlilionów jest bez sensu.
Mając kasę mogę sobie pozwolić na doskonałego scenarzystę i doskonałych aktorów.
A dodatkowo mając jako bazę dzieło Tolkiena to nie mamy o czym mówić.

DOOM BYŁ dla fanów - takie było założenie tego filmu. Bartkowiak wprost o tym mówił. Resident Evil to inna klasa - mieliśmy doskonałych aktorów i również dardzo duży budżet.
Alien vs Predator - cóż, do dzieł Uwe "Za co się nie wezmę to spieprzę" Bola mu sporo brakuje, ale tu się zgadzam, że jest słaby. Choć po oglądnięciu AvP 2 - wydaje się arcydziełem.

Ogólnie Hitman jest solidnym filmem, który na tle większość ekranizacji gier wyróżnia się bardzo pozytywnie, piszę to jako osoba która NIE grała w grę Hitman. :) Zresztą może sobie zagram - po to aby zobaczyć różnicę.
21-02-2008 14:09
malakh
   
Ocena:
0
Ale czemuż to, żeby porządnie zrobić film trzeba mieć full kasy?
Tym bardziej, że pod względem efektów specjalnych do Hitmana nie mam zarzutów.
Główne pretensje mam do Olyphanta i svenarzystów, za to, że ugłaskali głównego bohatera.

A wcale nie trzeba być geniuszem pióra, z milionową gażą, żeby stworzyć postać bez skrupułów. Wystarczy nie zmiękczać mu serca.
21-02-2008 18:51
~kukuma

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Recka jest o filmie, więc powiem co ja o nim myślę. Hitman w tym filmie jest za"MIĘTKI" :P. To tyle odemnie szkoda gadac największa wada. Powinien mało mówić, nie uśmiechac się. i zabijać bez zmrużenia oka.
22-02-2008 02:40
malakh
   
Ocena:
0
Dokładnie!

Ten Hitman jest jakiś taki niehitmanowy i dlatego ocena filmu tak poleciała.
22-02-2008 12:14
Sony
    Pamietajcie, że to co przechodzi w grze nie przejdzie
Ocena:
0
w filmie. Stąd ugłaskanie Agenta 47.
Taka jest prawda, i tego nie przeskoczymy.
22-02-2008 16:00
Siman
   
Ocena:
0
Tym tokiem myślenia Hannibal Lecter był źle zrealizowaną postacią, bo powinien w paru scenach uronić łezkę, bo film to nie książka.

Mało mieliśmy zimnych drani na ekranie? W filmach, jak to ładnie określiłeś, "tej klasy", jest ich całe zatrzęsienie. I spora część z nich wcale filmu nie psuje.
22-02-2008 16:37
malakh
    No niby tak...
Ocena:
0
... ale w filmowy Hitman jest postacią niespójną.

Niby miał być twardzielem, ale nie wyszło. Widać, że twórcy starali się zrobić z niego zimnokrwistego mordercę, ale jednocześnie chcieli dodać mu uroku scenami z Niką.

Co z tego wyszło?

Otóż w jedenj scenie Hitman zabija na chłodno kilku dawnych kumpli, potem strzela do gościa, który go śledził. I tu jest dobrze, ale w nastepnej scenie wchodzi już Nika, i nagle fachowy (niby najlepszy killer na świecie) rezygnuje z zabicia człowieka, który śledzi go od kilku lat. A dlaczego? Bo dziewczyna, która poznał 15 minut wcześniej go o to poprosiła.
Oczywiście, w chwilę później karci ją za to, grożąc jej śmiercią.
Z tym, że po około minucie humorek mu się zmienia, jest już wesoły i pobłażliwy.

Gdzie tu sens? Jak taki gościu miałby przez dobrych kilka lat uciekać Interpolowi, skoro serduszko mieknie mu na widok krótkiej spódniczki?

Prościej mówiąc: albo jest bezwzględnym profesjonalistą, albo czarującym amancikiem (ale wtedy nie powinno się o nim mówić z nabożną czcią).

A filmowy Hitman chce być i jednym i drugim. I wtedy otrzymujemy kłócące się ze sobą sceny i bohatera, któremu nastroje zmieniją się częściej, niż kobiecie;p

22-02-2008 18:48
Ezechiel
   
Ocena:
0
Ad Sony:

"Hitman to kino akcji klasy B - DOBRE KINO AKCJI. I tyle. Jeśli oczekujemy czegoś więcej to chyba powinniśmy przestać pisać recenzje."

Wiesz - w tym segmencie mieści się też "Tylko dla Orłów" czy "Dzień Szakala" - nakręcone lata temu, a oferujące znacznie więcej napięcia. Do tej kategorii można by też wsadzić Brudnych Harrych - znowuż znacznie lepszych.

Ba - Hitman nie wytrzymuje nawet porównania z "Liberatorem" czy "Na zabójczej ziemii" z arcydrewnem Stevenem Segalem.
23-02-2008 11:11
bezbarwnosc
    No comments
Ocena:
0
Osobiście jestem załamana kreacją bohatera i całością, z wielką namietnością gram w Hitmena na Ps'ie i szczerze powiem, że spierdzielili ten film :-)
03-03-2008 11:23
~Usarczyk

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zwazcie na to iz aktor zostal wybrany dopiero na lapu capu! na poczatku role hitmana mial ogarnac Vin Diesel! Pasowal on by do teg ofilmu niesamowicie! jak nie wiecie ktory to jest to obejrzyjcie film np. Szybcy i wsciekli, gra on tego przypakowanego goscia ktory mial wypadek na koncu, wtedy co pociag w niego uderzyl. A pozatym gral on w fajnym filmie BABYLON A>D> nagranym w 2008 roku. POlecam.;d
18-01-2009 15:36

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.