» Wieści » Hellboy: Złota Armia

Hellboy: Złota Armia

|

Hellboy: Złota Armia
Pojawił się klip z Hellboy: Złota Armia, ukazujący finałową scenę potyczki.

Zainteresowani mogą go ujrzeć poniżej.

Źródło: movieweb
Tagi: Hellboy: Złota Armia | guilermo del toro | Hellboy | hellboy 2 | Hellboy 2: The Golden Army | ron perlman


Czytaj również

Komentarze


malakh
   
Ocena:
0
Uh, czekam na ten film jak na święta. Nie ważne, jaki będzie, widać, ze dla samej strony wizualnej warto iść do kina.
10-07-2008 18:46
Mandos
   
Ocena:
+1
Tylko dla strony wizualnej nigdy nie opłaca się oglądać filmu ;). Jedynka była słaba strasznie, nie wiem czy coś lepszego zrobią w dwójce.
10-07-2008 23:54
malakh
   
Ocena:
0
Oczywiście, że się opłaca, np "300";p

A mi się "jedynka" podobała - świetny Ron Perlman.
11-07-2008 00:43
Mandos
   
Ocena:
0
Oczywiście, że się opłaca, np "300";p

Popatrz, pisząc to zdanie również pomyślałem o tym filmie :-).

I Ron Perlman rzeczywiście jest niezłym aktorem, ale akurat nie w tym filmie gdzie właściwie nie miał co grać. Miałkość plus ostatnia scena dopełniają obrazu rozpaczy.

Jedynym plusem tego filmu był muzyczny kawałek w czasie jazdy "śmieciarką". Niestety nie ma go na ścieżce dzwiękowej. Więc jeżeli ktoś zna tytuł/wykonawce to prosze o kontakt.
11-07-2008 16:32
malakh
   
Ocena:
0
Co do Rona, to bodajże na Esensji padło bardzo fajne sformułowanie: "Podarował Hellboy'owi swoją fizyczność" - wysmienicie dobrany aktor do tej roli.
11-07-2008 22:44
neishin
    w 100%
Ocena:
0
zgadzam się z Mandosem - jedynka była mocno słaba i nawet dobrze obsadzony aktor oraz użycie kawałka "Red Hand of Doom" go nie uratowało. Scenariusz po prostu obsysał i tyle. Jednak liczę na dwójkę, ale ja z natury naiwny jestem:D
12-07-2008 08:05
Mandos
   
Ocena:
0
@neishin

Dzięki za trop. Utwór to "Red Right Hand" Nicka Cave'a. Wikipedia podaje, że to cover w wykonaniu Pete'a Yorna.

Mimo wszystko ja też mam małą nadzieję, że "dwójka" będzie na przyzwoitym poziomie.;).

@malakh

Czy mówi Ci coś hasło "komiks jako niewyszukana rozrywka dla nastolatków" ? Z mojej skromnej wiedzy na temat komiksów, a w szczególności komiksów o superbohaterach wynika, że duża część tego typu publikacji właśnie taka jest.

Nie znam komiksów o hellboy'u ale bez wątpienia adaptacja znakomicie nadaje się zobrazowania zacytowanego wcześniej hasła. Na mistystycznych nazistów, wygrzew jako jedyny sposób rozwiazywania konfliktów, niezbyt logiczną fabułę przymykam oko, w końcu to komiks.

Niestety Hellboy nie broni się żadnym elementem. Humor niewyszukany, jedynie scena w "śmieciarce" jest na jako takim poziomie. Wątek romantyczny naiwny. Pytanie o człowieczeństwo... zostawię to bez komentarza. Walki i efekty specjalne, bez fajerwerków. Mówiąc krótko, mamy typową adaptację typowego komiksu dla nastolatków. Ponieważ nastolatkiem nie jestem, fanem komiksowego Hellboy'a również nie więc nie znalazłem w tym filmie nic interesującego.
12-07-2008 09:38
neishin
    eh
Ocena:
0
Oczywiście, że to Red Right Hand... zaczynam się starzeć, mylą mi się tytuły...
12-07-2008 11:54
LawDog
    @Mandos
Ocena:
0
Czy mówi Ci coś hasło "komiks jako niewyszukana rozrywka dla nastolatków" ? Z mojej skromnej wiedzy na temat komiksów, a w szczególności komiksów o superbohaterach wynika, że duża część tego typu publikacji właśnie taka jest.

Widać, że nie masz pojęcia o komiksach.
12-07-2008 12:03
neishin
    LawDog
Ocena:
0
Twoje twierdzenie jest zarazem fałszem i prawdą. Owszem, są komiksy ambitne (niektórzy nazywają je nowelami graficznymi, bo to podobno brzmi poważniej), takie Persepolis, Blankets czy Black Hole, żeby podać kilka tylko, które ukazały się w naszym języku.

Z drugiej strony trudno twierdzić, że takie Spidermany czy Batmany to coś innego niż rozrywka i to na nienajwyższym poziomie. Nawet mnie, fana Marvela, wpienia traktowanie mnie jak kretyna przy takim Civil War.

No i przykro mi, ale Hellboy raczej wchodzi w tą drugą grupą. Owszem, rysunek jest świetny, niesamowita zabawa światocieniem i kolorami, ale nie przesadzajmy - treści nie ma tam prawie żadnej. I rzeczywiście wszystko w 95% kończy się młucką (z czego świetnie nabijają się niektóre opowiadania ze świata BPRD w tomu Odd Jobs, chyba nawet wyszło to to w Polsce).
12-07-2008 12:36
malakh
   
Ocena:
0
Mandosie, ja komiksu "Hellboy" też nie czytałem (żadnej części), ale wnioskując po recenzjach z Nowej Fantastyki, śmiem sądzić, że "głupoty dla nastolatków" to to nie są;p
12-07-2008 12:37
Mandos
   
Ocena:
0
@LawDog
Widać, że nie masz pojęcia o komiksach.

Swoją błyskotliwą odpowiedzią sprowadziłeś mnie z mroków ingorancji w światło wiedzy. Dzięki Ci za tą rozbudowaną wypowiedź która całkowicie zniszczyła moją dotychczasową (mylną oczywiście) opinię na temat światka komiksów.

@neishin

Twierdzenia mogą być albo prawdziwe albo fałszywe. Z Twojej dalszej wypowiedzi wynika, że jednak mam jakąś wiedzę na temat ten temat więc LawDog się mylił. Oczywiście mogłem się pomylić co do ilości ambitnych i mniej ambitnych. Ale wątpię aby komiksy były na tyle wyjątkowe aby wyłamywaly się ze schematu znanego z literatury czy filmu (dużo chłamu, mało dobrych rzeczy).
12-07-2008 13:25
Repek
    @MAndos
Ocena:
0
Twierdzenia mogą być albo prawdziwe albo fałszywe.

Czasami są i takie, i takie - zależy z jakiej perspektywy spojrzeć. W tej kwestii neishin jak najbardziej ma rację. Wiele opowiadań o Hellboyu ma bardzo ambitne inspiracje i zawiera masę smaczków dla fanów opowieści mitycznych, folklorystycznych, teorii spiskowych itp. itd.

A na koniec Hellboy wali z piąchy i puszcza twardzielski tekst. Taki klimat i za to m.in. się go kocha. :)

Poza tym choćby styl graficzny Mike'a M. to nie jest klasyczny plastikowy marvel. :)

Oczywiście mogłem się pomylić co do ilości ambitnych i mniej ambitnych. Ale wątpię aby komiksy były na tyle wyjątkowe aby wyłamywaly się ze schematu znanego z literatury czy filmu (dużo chłamu, mało dobrych rzeczy).

Tu zdecydowanie +1. Tak jest wszędzie, a komiks ma tym bardziej pod górkę, że zaczynał z "dna", a nie z wysoka [choć teoretycznie źródła wszelkie sztuki są dość niskie, to ta powstawała już w otoczeniu dość poważnych osiągnięć ludzkości].

Pozdrówka
12-07-2008 22:27
Mandos
    Mała dygresja
Ocena:
0
@repek
Czasami są i takie, i takie - zależy z jakiej perspektywy spojrzeć. W tej kwestii neishin jak najbardziej ma rację.

Idąc tym tokiem rozumowania nie ma błędnych teorii. Gdyż wszystkie są prawidziwe z perspektywy wygłaszajacego. Można jeszcze posunąć się dalej i dojść do przekonania, że skoro "jego" teoria jest prawdziwa to próba przkonania go do jej fałszywości to gwałt na umyśle. W ten sposób niszczymy w zarodku wszystkie dyskusje.

Trochę mnie poniosło ;). Mimo wszystko wolę zostać przy swoim wartościowaniu teorii w logice binarnej, a nie rozmytej. Oczywiście z zastrzeżeniem, że teoria którą uważam za prawdziwą w świetle nowych faktów wcale taka pozostać nie musi.
13-07-2008 12:59
Repek
    @Mandos
Ocena:
0
W ten sposób niszczymy w zarodku wszystkie dyskusje.
Nie niszczymy, bo są takie czynniki jak:
- ustalanie wspólnych wersji, by żyło nam się lepiej i żebyśmy się lepiej rozumieli
- odpowiedzialność za swoje słowo
- świadomość mądrego człowieka, że może się mylić
- itp. itd.

Mimo wszystko wolę zostać przy swoim wartościowaniu teorii w logice binarnej, a nie rozmytej. Oczywiście z zastrzeżeniem, że teoria którą uważam za prawdziwą w świetle nowych faktów wcale taka pozostać nie musi.
I spoko. :) Ja wolę zakładać, że mogę nie mieć racji [albo że rację mam i ja i rozmówca, każdy dla siebie], niż być przekonanym, że jestem ośrodkiem prawdy i punktem odniesienia.

Jak sam napisałeś - "nowe fakty" mogą sprawić, że moja pozycja okaże się fałszywa [bo przecież te fakty istniały, gdy wydawało mi się, że prawda jest przy mnie - tylko ich nie widziałem].

Pozdrówka
13-07-2008 13:53
Mandos
    @repek
Ocena:
0
I spoko. :) Ja wolę zakładać, że mogę nie mieć racji [albo że rację mam i ja i rozmówca, każdy dla siebie], niż być przekonanym, że jestem ośrodkiem prawdy i punktem odniesienia.

Piszesz to w ten sposób jakbym zakładał swoją nieomylność :). Nieładnie używać takich chwytów :P.

Przystępowanie do rozmowy z przeświadczeniem, że się ma rację nie neguje możliwości zmiany zdania w trakcie jej trwania. Wręcz przeciwnie, właśnie dyskusja ma za zadanie skonfrontować moją opinię ze "światem zewnętrznym", sprawdzić jej słuszność bądź nie.

Jaki jest sens dyskutowania z osobą której opinię również uważa się za prawdziwą (z jej perspektywy)? Rodzaj eksibicjonizmu umysłowego w czasie którego obaj pokazujemy co mamy w głowach, a następnie rozchodzimy się z błogimi uśmiechami do domów?

Dlatego jeżeli mam do czynienia z dwoma przeciwstawnymi opiniami, jedna z nich musi być fałszywa (być może obie). Jedynym problemem może być znalezienie wspólnej płaszczyzny na której będe mógł dyskutować z moim adersarzem.

Rozumiem też, że popadanie w ekstrema jest najłatwiejsze. Z jednej strony usztywnienie stanowiska, z drugiej przyjęcie, że każdy ma rację bo "o gustach się nie rozmawia". W obu przypadkach nie mamy już do czyniania z wymianą opini, więc jak dla mnie takie postepowanie jest szkodliwe. :-)

Ależ się rozgadałem. Chyba zajrzę na forum poszukać jakiegoś odpowiedniego wątku. ;)
13-07-2008 17:04
Repek
    @MAndos
Ocena:
0
Za chwyt [przypadkowy, zapewniam] przepraszam, ale tak odbieram podobne deklaracje.

Jaki jest sens dyskutowania z osobą której opinię również uważa się za prawdziwą (z jej perspektywy)? Rodzaj eksibicjonizmu umysłowego w czasie którego obaj pokazujemy co mamy w głowach, a następnie rozchodzimy się z błogimi uśmiechami do domów?

Pomijając negatywnie brzmiące słowo 'ekshibicjonizm' - tak, o to właśnie chodzi. O dialog, rozmowę, poznawanie siebie i rozchodzenie z uśmiechem mimo różnic we własnej wizji prawdy.

Co do reszty - nie róbmy nadmiernego offtopa przy okazji rozmowy o czymś zupełnie innym, bo jeszcze nam Hellboy ze złamanego różka wyjedzie. :) W razie czego moje gg jest dostępne. :P

Pozdrawiam!
13-07-2008 17:25

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.