» Recenzje » Harry Potter i Książę Półkrwi

Harry Potter i Książę Półkrwi


wersja do druku
Redakcja: Marigold

Harry Potter i Książę Półkrwi
TEKST ZAWIERA SPOJLERY

Na szóstą część Harry’ego Pottera specjalnie mnie nie ciągnęło. Miałem co prawda jakieś tam plany wypadu do kina w najbliższym czasie, jednak nie były one szczególnie określone. Jak to w życiu zwykle bywa, los sprawił mi niespodziankę (tym razem dla odmiany miłą): spotkanie ze znajomym przerodziło się w spontaniczną wycieczkę na najnowszą produkcję wytwórni Warner Bros.

Książę Półkrwi bardzo mnie zaskoczył, w niektórych momentach pozytywnie, a czasami troszkę mniej. Lekkim szokiem było dla mnie to, w jakim stopniu udało się oddać klimat początkowych stron książki. Bardzo dobrze odwzorowano realia opanowanego przez strach świata czarodziejów. Zwykle wprost przeludniona ulica Pokątna świeci pustkami, pozamykanymi sklepami i portretami Śmierciożerców na listach gończych. Podobnie jest w świecie Mugoli: wciąż zdarzają się tajemnicze wypadki, zabójstwa czy zniknięcia.

W takich okolicznościach spotykamy się z Harrym. Na stacji metra spotyka profesora Dumbledore’a, z którym udaje się do kandydata na nowego nauczyciela – Horacego Slughorna. Główny bohater będzie musiał wydobyć z niego wspomnienie, przybliżające go do spełnienia się przepowiedni o Wybrańcu. Tyle słowem wstępu do fabuły, niestety znacznie okrojonej w stosunku do książkowego oryginału.

Olbrzymim atutem Księcia Półkrwi jest obsada aktorska. Choć Daniel Radcliffe nadal nie jest szczególnie dobry, to reszta aktorów utrzymuje dobry poziom. Bardzo dobrze wypadli aktorzy grający przyjaciół Harry’ego – Emma Watson (w roli Hermiony) i Rupert Grint (Ron). Jednak moje uznanie zdobyły głównie postacie Luny Lovegood i Bellatriks Lestrange (wykreowane odpowiednio przez Evanne Lynch i Helenę Bonham Carter). Pierwsza jest tak samo rozmarzona i niezwykła jak w piątej części. Widząc ją, przeżyłem swoiste déjà vu z premiery Zakonu Feniksa, podczas której byłem nią wprost zachwycony. Podobnie jak Bellą, która pozostała tak samo demoniczna, okrutna i szalona. W wątku romantycznym pierwsze skrzypce grały Lavender Brown (w tej roli Jessie Cave) oraz Ginny Weasley (Bonnie Wright). Pierwsza wypada nawet dobrze, jednak obiekt uczuć głównego bohatera jest zupełnie nietrafiony. Nie chodzi nawet o to, że gra aktorska jedynej córki państwa Weasley jest słaba (a zaręczam, że tak nie jest). Po prostu Wright nie należy do piękności i niezbyt pasuje (przynajmniej dla mnie) do roli ukochanej i przyszłej żony Harry’ego.

Tyle o aktorach. Przejdźmy teraz do wrażeń wizualnych, którym nic nie mogę zarzucić. Krajobrazy i efekty specjalne były po prostu piękne. Nocny atak na Norę był widowiskowy, o genialnej scenie w jaskini, gdzie Albus Dumbledore rozpętał prawdziwą burzę ognia chcąc odpędzić umarlaków, nie wspominając. Naprawdę uwielbiam momenty epickie, a ten bez wątpienia należał do nich. Najgorzej wypadły za to ostatnie chwile życia dyrektora Hogwartu (tutaj przepraszam za spojler tych, którzy nie czytali książki, jednak ufam, że nie jest Was zbyt dużo). Zabrakło dramatyzmu, którym nasiąknięte były kartki pierwowzoru. Po śmierci Albusa czekałem na epicką walkę na korytarzach Hogwartu. Niestety, zabrakło i tego elementu, co bardzo mnie zawiodło. Chciałem znów ujrzeć wspaniałą walkę pomiędzy członkami Zakonu Feniksa a Śmierciożercami. Zobaczyłem tylko bezsensowne (z punktu widzenia oglądającego film) podpalenie chatki Hagrida oraz krótką wymianę zdań pomiędzy Potterem a Severusem Snapem.

Zdecydowanie nie spodobało mi się pominięcie lub zaznaczenie i nierozwinięcie kilku wątków. Najbardziej boli chyba brak poważniejszego podejścia do wątku ‘Księcia Półkrwi’, wspomnień o Riddle’u czy zajęć z nowym nauczycielem Obrony przed Czarną Magią. Zamiast tego dostajemy niby-śmieszną burzę hormonów kilku nastolatków, co zdecydowanie nie jest fajne. Szkoda także braku Quidditcha, mimo iż na początku mamy scenę przedstawiającą Harry’ego jako kapitana drużyny. Równie niemiłe było dla mnie pominięcie wątku pierścienia - horkruksa, który odegra sporą rolę w siódmej części.

Pewien niedosyt może budzić także budowa filmu. Cały obraz można podzielić na cztery zasadnicze części: wakacje, początek roku, ferie i koniec szkoły. Nie jest to zbyt fajne: gdy ‘Chłopiec, Który Przeżył’ wybierał się ze swym mentorem na poszukiwanie medalionu, nie mogłem uwierzyć, że dzieje się to tak szybko, zabrakło płynnego przeskakiwania między kolejnymi szkolnymi miesiącami.

Harry Potter i Książę Półkrwi, mimo oczywistych wad, może się podobać. Nie żałuję godzin spędzonych na oglądaniu najnowszej części przygód młodego czarodzieja. Niestety, wymienione przeze mnie wady nie pozwalają mi na wystawienie oceny wyższej niż 7. Z jednej strony szkoda, bo jest to kawał dobrego kina przygodowego, a z drugiej… Jeśli nie czytałeś książki lub niezbyt ci się spodobała, możesz podwyższyć ocenę o jedno oczko.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
Tytuł: Harry Potter and the Half-Blood Prince
Reżyseria: David Yates
Scenariusz: Steven Kloves
Muzyka: Nicholas Hooper, John Williams
Zdjęcia: Bruno Delbonnel
Obsada: Daniel Radcliffe, Emma Watson, Rupert Grint, Tom Felton, Alan Rickman, Helena Bonham Carter
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2008
Data premiery: 24 lipca 2009



Czytaj również

Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć
Magia w czasach prohibicji
- recenzja
Harry Potter and The Cursed Child
Harry Potter is back!
- recenzja
Harry Potter and the Cursed Child
Teatralna magia
- recenzja
Styczeń w HBO
Subiektywny przegląd ramówki HBO dla Polterowców i nie tylko

Komentarze


~Gendo

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+7
A czy ja mógłbym prosić o ostrzezenia przy spoilerach? Bo nie wszyscy czytali książki i nie wiedząkto żoną Harrego zostanie:/
10-08-2009 19:52
27383
   
Ocena:
-1
Teraz pozostaje mi już tylko przeprosić :(
10-08-2009 20:28
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-1
to nadal nie jest poprawione.
napisz po ludzki, że zawiera spoilery do całego cyklu, w tym następnej części, a nie dawaj 'spoilery' bo normalny człowiek pomyśli, że tekst zawiera spoilery do tej części, a nie następnej.

idiot.
10-08-2009 23:28
nerv0
   
Ocena:
0
Film dał się obejrzeć. Rzeczywiście spore wrażenie robiły początkowe sceny, w których mrok aż wypełzał z ekranu. Wątek miłosny jak dla mnie spartaczony i mogli by z niego zrezygnować na rzecz wspomnianych w recenzji epickich scen. Zwłaszcza końcówki. Brak bitwy na korytarzach zamku naprawdę boli,

Nie wiem po kiego grzyba wprowadzono ten atak na Norę. Przecież, te kilka minut można by spożytkować na coś innego, a tak do już ciasnego w wątkach filmu dorzucono coś co zacieśnia go jeszcze bardziej i na dobrą sprawę niczego nie wprowadza.

I zgodzę się, że te spoilery to jednak można by jakoś wyraźniej zaznaczyć, o gdybym nie czytał książek to poczuł bym się dotknięty. :)
11-08-2009 11:26
~zeol

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
E tam przesadzasz, odtwórczyni Ginny to bardzo ładna dziołcha ;)
12-08-2009 07:52
M.S.
   
Ocena:
0
Film jest mocno średniawy - polecę go tylko fanom powieści jako wizualizację paru scen z książki ;). Natomiast czepianie się Ginny to przesada - nie jest wybitną pięknością, ale nie jest też brzydka, czyli wszystko się zgadza z powieściowym pierwowzorem. Widać, takie czasy, że jak dziewczyna nie jest super laską, to nie zwróci się na nią uwagi. A Daniel Radcliffe bardzo dobrze zagrał, podobnie jak pozostali aktorzy. Jedynie rola Lavender była po prostu żałośnie zagrana.
14-08-2009 11:33
shwungistka
   
Ocena:
+1
Mi się strasznie nie podobał, tylko jedna scena przyciąga, ale tylko na chwilę. Jak ktoś obejrzał to wie która. Film tylko dla fanów HP, reszta niech trzyma się z daleka. Wiele mu brakuje do książki dawno nie oglądałam tak beznadziejnej ekranizacji
14-08-2009 15:23
Erykz
   
Ocena:
0
Dokładnie. Możecie się śmiać, ale wyszedłem w połowie seansu. Żal mi nie tych 15 złotych wydanych na bilet ale kilometra, który przeszedłem, idąc do kina. Ekranizacja to dno i muł. Sceny, które w ogóle nie miały miejsca w książce to coś czego nienawidzę. Rozumiem, że czas jest ograniczony i ni jak nie ma sposobu, żeby zmieścić całą książkę w blisko trzygodzinnym seansie, ALE! Nie lepiej pociąć niektóre sceny i mniej znaczące wątki zamiast wymyślać jakieś nowości?

SPOILER!

Ciekawe jak wybrną z tego, że Harry chowając książkę Księcia w Pokoju Życzeń:
a) Robił to z Ginny
b) Nie zwrócono jakiejś specjalnej uwagi na diadem, który jak wiadomo odegra ogromną rolę później.

SPOILERA KONIEC.

Więcej takich akcji jak powyżej nie zniosę. Przez to Insygnia Śmierci nie będą się trzymały kupy w ogóle. Podsumowując, szkoda. Bo Książę to najlepszy tom z cyklu o Potterze a zmarnowano ekranizację jak żadną. 1.
16-08-2009 10:10
~Meggin

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
no tak...faktycznie Diadem Roweny Ravenclaw został przeoczony...a w siódmej części będzie bardzo ważną rzeczną, jednak na pewno jakoś da się z tego wybrnąć! i nie wiem czemu czepiacie sie Wright i Radcliffe'a którzy zagrali swoje role bardzo dobrze! podobnie zresztą jak reszta aktorów! A Jessie grająca Lavender też dobrze zagrała bo Lavender właśnie taka była w książce! pusta, przewrażliwiona i jednym słowem była idiotką!
24-08-2009 11:55
   
Ocena:
0
Wydaje mi się, że filmy o HP zaczęły się sypać na Więźniu. Tam już tak się zaczęli gubić, że do tej pory odnaleźć się nie mogą.
Nie spodziewałam się niczego zajebistego, więc obejrzałam, wyszłam i nadal wolę książkę.
Co do aktorów:
Ta Ginny nie jest taka zła.
Emmy Watson nigdy nie lubiłam w roli Hermiony.
Radcliffe też mi do gustu nie przypadł, ale w zasadzie Harrego z książek też nie lubię.
To tyle. Dziękuję za uwagę.
01-09-2009 14:12

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.