Han Solo

Początki są najciekawsze

Autor: Jan 'gower' Popieluch

Han Solo
Trzecia trylogia i towarzyszące jej spin-offy od trzech lat próbują znaleźć swój własny charakter. Wszystko wskazuje na to, że odpowiednia kombinacja znanych bohaterów i świeżego spojrzenia może być właśnie tym, na co czekają fani odległej galaktyki.

Wszyscy znamy dobre zwiastuny, po których ukazywały się słabe filmy. Hollywood przyzwyczaił nas również do produkcji, których wszystkie ciekawe sceny były pokazywane jeszcze przed premierą. Dużo rzadsza – i cenniejsza – jest jednak sytuacja, gdy po nijakim trailerze przychodzi emocjonujący seans, a zgrane i tanie kwestie nagle, w kontekście właściwej sceny, zyskują głębię i sens. Takim chlubnym wyjątkiem jest właśnie Han Solo, czyli drugi ze spin-offów tworzących cykl Gwiezdne wojny – historie.

Historię młodego Hana Solo napisał Lawrence Kasdan, wraz ze swoim synem, Jonathanem. Ten doświadczony scenarzysta pracował z J. J. Abramsem nad Przebudzeniem Mocy, ale – co dużo istotniejsze – był także współautorem scenariusza Imperium kontratakuje i Powrotu Jedi z oryginalnej trylogii. I wygląda na to, że doświadczenie tworzenia przełomowych dla kina tytułów jest dokładnie tym, czego potrzebowały wskrzeszone Gwiezdne wojny. Wreszcie otrzymujemy fabułę, która nie powiela schematów z poprzednich filmów, nie trzyma się bezpiecznych ram sprawdzonych w nich rozwiązań, ale odważnie wprowadza zupełnie nowy nastrój i pozwala doświadczyć trzymającej w napięciu opowieści.

Nie jest łatwo wejść w buty Harrisona Forda i jeszcze raz zagrać postać, która od czterdziestu lat stanowi archetyp kosmicznego pilota i flirtującego łobuza. Na szczęście 28-letni Alden Ehrenreich nie musiał tego robić, bo jego Han Solo jest zupełnie inną postacią niż pewny siebie awanturnik, którego spotykamy na Tatooine. W kolejnych scenach widzimy zalążki znanego nam charakteru starszego bohatera i wydarzenia, które go ukształtują, ale na razie Han to młody chłopak, który swoich ideałów i porywów serca nie ukrywa jeszcze za maską chłodnego cynizmu.

Gwiezdnowojenne filmy są znane z sięgania po nieznanych szerokiej publiczności aktorów (Daisy Ridley, John Boyega), ale tym razem producenci postawili również na trzykrotnie nominowanego do Oscara Woody'ego Harrelsona (Detektyw, Trzy billboardy za Ebbing, Missouri), a ten – jak zwykle – nie zawiódł. Grany przez Harrelsona Tobias Beckett tworzy przejmującą postać najemnika tak głęboko zanurzonego w świat walczących korporacji i stronnictw, że zdrady i spiski stały się jego drugą naturą. To on w głównej mierze odpowiada za nowy dla Gwiezdnych wojen nastrój podszytej niepokojem opowieści awanturniczej.

Na pochwały zasługuje również Emilia Clarke (Daenerys z Gry o tron) jako Qi'ra, która świetnie oddaje wewnętrzny konflikt między wiernością pracodawcy a przyjacielowi z dzieciństwa. Wierność i odpowiedzialność za własne decyzje to motywy towarzyszące również droidce L3-37, pod której metalową skórą kryje się Phoebe Waller-Bridge (Fleabag). Obowiązkowy w każdym starwarsowym filmie droid wreszcie przestał służyć scenarzystom jedynie za nośnik humoru. L3-37 ma wciąż kilka zabawnych scen i kwestii, ale wprowadza także zupełnie nowe dla serii wątki autonomii i samostanowienia o sobie droidów.

Żadne Gwiezdne wojny nie mogłyby istnieć bez widowiskowych pościgów (na lądzie i w kosmosie) czy porządnej dawki blasterów robiących "piu-piu". Kostiumy, dekoracje i efekty specjalne stoją oczywiście na najwyższym poziomie. Han Solo, podobnie jak Łotr 1, oprócz tego wszystkiego sprowadza nas także w zaułki kontrolowanych przez Imperium miast, pokazując życie zwykłych ludzi, a nawet imperialnych żołnierzy.

Od wznowienia serii w 2015 roku Lucasfilm nie mógł znaleźć recepty na opowiedzenie w nich historii porównywalnej z pierwszą czy nawet drugą trylogią. Przywiązanie do uwielbianego przez rzesze widzów kanonu skazywało kolejne filmy na powtarzanie znanych schematów fabularnych. Na szczęście Han Solo idzie w zupełnie inną stronę i jest to z pewnością najlepsza odsłona nowych Gwiezdnych wojen. Wreszcie otrzymaliśmy zaskakującą, oryginalną fabułę, która nie tylko wypełnia kilka białych plam na mapie oficjalnego kanonu, ale też z powodzeniem tworzy nową samodzielną jakość.