Grawitacja
W kosmosie nikt nie usłyszy Twojego krzyku
Fabuła daje się niemalże zmieścić w jednym zdaniu i chyba wszędzie można znaleźć ten sam jej opis. Wskutek nieudanej likwidacji przez Rosjan ich własnego satelity, fala odłamków mknie wokół ziemskiej orbity, niszcząc wszystko na swojej drodze. Przypadkowo na trajektorii lotu owych kosmicznych śmieci znajduje się ekipa astronautów naprawiających teleskop Hubble'a. Załoga wahadłowca i jeden z członków ekipy przebywających w otwartej przestrzeni ginie natychmiast. Pozostała dwójka rozpoczyna rozpaczliwą walkę o powrót na Ziemię.
Z jednej strony mogłoby wydawać się, że tak zarysowana fabuła prezentuje się nad wyraz skromnie, ale z drugiej - z czasem schodzi ona niejako na drugi plan. Istotne jest nie to, co stanie się z bohaterami - bowiem tego można się domyślić całkiem szybko - lecz to, w jaki sposób następować będą po sobie kolejne wydarzenia. Właśnie w tym, jak się okazuje, tkwi prawdziwy kunszt twórców, którzy stworzyli prawdziwy majstersztyk. Najpierw mamy bowiem do czynienia z podręcznikowym wręcz "trzęsieniem ziemi", rodem z filmów mistrza Hitchcocka, a następnie napięcie już tylko rośnie.
Pod względem warstwy wizualnej Grawitacja prezentuje się świetnie. Dawno już nie widziałem równie udanej próby tak realistycznego oddania praw fizyki w próżni. Nie jestem astrofizykiem, a moja wiedza jest wynikiem oglądania programów popularnonaukowych, ale (a być może właśnie dlatego) sposób przedstawienia akcji dziejącej się w kosmosie autentycznie mnie zachwycił. W zasadzie wszystko pokrywa się z moją laicką wiedzą, począwszy od bezwładnego zachowania ludzi i przedmiotów oraz elementarnych problemów z poruszaniem się w próżni. Kosmiczni rozbitkowie wykonują niezgrabne ruchy, a każda próba przemieszczenia się lub uchwycenia poruszającego się statku kosmicznego jest heroicznym wyzwaniem. Wszystko to zrealizowane w bardzo przekonującej stylistyce, maksymalnie realistycznie, z wykorzystaniem bardzo wysokiej jakości efektów 3D. Jako widz byłem więc w stanie uwierzyć, że tak właśnie wygląda przebywanie w kosmosie.
Na uwagę zasługuje także sposób operowania kamerami, począwszy od szerokich ujęć Ziemi lub dalekich spojrzeń w otchłań kosmosu, poprzez wirowanie wokół własnej osi, aż po klaustrofobiczne ujęcia imitujące punkt widzenia bohaterów. Zwłaszcza te ostatnie sprawiają wyjątkowo dobre wrażenie i zapadają w pamięć, bowiem chwilami widzowie mogą naprawdę poczuć się tak, jakby sami znajdowali się w skafandrach, w sytuacji niemalże bez wyjścia, z niewielkim zapasem tlenu. Zresztą, twórcom znakomicie udało się oddać atmosferę wspomnianej wyżej klaustrofobii, pojawiającej się pomimo otaczającej zewsząd nieprzebranej czarnej pustki. Brzmi to nieco paradoksalnie, ale tak właśnie jest.
Siła obrazu wspomagana jest przez muzykę. Motywy elektroniczne pojawiają się w momentach, gdy akcja przyspiesza, a śmierć zagląda bohaterom głęboko w oczy. Oszczędne i mało różnorodne, acz właściwie skomponowane dźwięki doskonale współgrają z warstwą wizualną. Poza tym, że budują dodatkowe napięcie, ich patetyczny charakter jeszcze bardziej podkreśla bezmiar kosmosu. Natomiast w nielicznych chwilach wytchnienia, do głosu dochodzi muzyka instrumentalna, spokojna i pozwalająca na opanowanie rozszalałych nerwów. W filmie wykorzystano jednak jeszcze jeden zabieg. Oto bowiem czasami następuje kompletna cisza, potęgująca poczucie osamotnienia bohaterów i podkreślająca otaczającą ich zabójczą pustkę. Bez wątpienia więc obraz i dźwięk umiejętnie uzupełniają się nawzajem.
Należy wspomnieć także o kreacjach aktorskich. George Clooney, wcielający się w dowódcę wyprawy, prezentuje w całej okazałości swój kunszt aktorski. Bawiąc się swoją rolą, jest zdystansowany i niemalże autoironiczny, dzięki czemu stanowi skuteczną przeciwwagę do tego, co dzieje się na ekranie. Jeśli zaś chodzi o Sandrę Bullock, to nigdy nie byłem jej szczególnym fanem. Z tym większym uznaniem, nie kryjąc swego zaskoczenia, muszę jasno stwierdzić, iż jest to jedna z najlepszych ról tej aktorki, o ile nie najlepsza. Jej postać zmaga się nie tylko z kosmiczną katastrofą, ale przede wszystkim z sobą samą. Najpierw musi odnaleźć w sobie chęć życia, aby dopiero potem móc w ogóle zacząć starania o powrót na Ziemię. Jej walka wewnętrzna jest więc równie ważna, jak zmagania z kosmosem. Bullock udźwignęła ciężar tej wymagającej kreacji, za co zasługuje na słowa pochwały. Poza tym odniosłem ogólne wrażenie, że bardzo ograniczona liczba aktorów przełożyła się bezpośrednio na wysoki poziom ich gry.
Grawitacja to jeden z najciekawszych filmów SF ostatnich lat. Mimo z pozoru banalnej fabuły, zrealizowany jest w sposób perfekcyjny, a poszczególne elementy doskonale ze sobą współgrają. Sytuacja ciągłego zagrożenia i postawienie na maksymalny realizm skutecznie przykuwają uwagę widza przez cały seans, trzymając go w napięciu niemalże do ostatniej chwili. W efekcie, półtorej godziny mija niczym mgnienie oka. Nie bez znaczenia jest też iście klaustrofobiczny nastrój, który skojarzył mi się z filmem Moon z 2009 roku. Dlatego też z czystym sumieniem zachęcam do obejrzenia najnowszego dzieła Alfonso Cuaróna, najlepiej w 3D. Przestrzegam jednakże z całą stanowczością: pustka kosmosu potrafi być niezmiernie przerażająca.
Reżyseria: Alfonso Cuarón
Scenariusz: Jonás Cuarón, Rodrigo García, Alfonso Cuarón
Muzyka: Steven Price
Zdjęcia: Emmanuel Lubezki
Obsada: Sandra Bullock, George Clooney, Eric Michels, Basher Savage, Ed Harris
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2013
Data premiery: 11 października 2013
Czas projekcji: 1 godz. 30 min.
Dystrybutor: Warner Bros. Entertainment Polska Sp. z o. o.