G.I. Joe – Odwet

Bruce Willis vs. Kobra

Autor: Marysia 'merryadok' Piątkowska

G.I. Joe – Odwet
Bohaterowie amerykańskiej armii wracają do gry – i to pod wyjątkowym dowództwem. Żołnierze ponownie stawią czoła nieobliczalnej i złej do szpiku kości organizacji Kobra, powstrzymując nadciągający kataklizm. Będą wybuchy, widowiskowe pojedynki, gonitwy na zboczach gór oraz pościgi samochodowe… a wszystko w towarzystwie – jak zawsze – pięknych pań. Kolejna odsłona przygód jednostki G.I. Joe nie oszczędza nikogo – dobrze, że reżyser, Jon M. Chu, ocalał.

Mając w pamięci pierwszą część – G.I. Joe – Czas Kobry, nie należy spodziewać się zaskakujących zmian w kolejnej odsłonie. Reżyser zaserwował nam typową, banalną fabułę ‒ dobrzy G.I. Joe w starciu z przesiąkniętymi złem członkami Kobry, którzy – tak dla odmiany – chcą zniszczyć świat. Oczywiście gdzieś w intrygę wmiesza się zdrajca, a nasi herosi, czując przewagę głównego złego, zwrócą się po pomoc do legendarnego założyciela jednostki G.I. Joe. I to jest najbardziej wyczekiwany moment seansu – bo oto w roli Generała Johna Coltona zobaczymy Bruce’a Willisa.

Równie ciekawym zabiegiem było uśmiercenie głównego bohatera pierwszej części – trzeba przyznać, że mało kto mógł się tego spodziewać. Kreacje postaci – z wyjątkiem Willisa – można zaliczyć do bardzo przeciętnych. Bohaterowie nie są w żaden sposób wyraziści, ani nie próbują zaskarbić sobie sympatii widzów swoimi zachowaniami. Sam fakt, że nie wspominam o żadnym z nich z osobna wskazuje, że naprawdę nie byli tego warci.

Gdyby nie kilka efektów, które przypomniały mi, że poszłam na seans 3D, zupełnie bym o tym zapomniała. Podejrzewam, że oglądając Odwet na DVD na domowym odtwarzaczu wyszło by na to samo. Dodatkowo nieustannie przeskakująca kamera nie poprawiła całokształtu, powodując, że widz zwyczajnie gubił się w scenach. Może i dzięki temu akcja wydaje się szybka, a napięcie sięga zenitu – ale równie dobrze może wprowadzić całkowity chaos, tak jak w przypadku najnowszej produkcji Chu.

Mimo wszystkich powyższych mankamentów, nie mogę powiedzieć, że G.I. Joe – Odwet to kompletna klapa. Muszę przyznać, że piękne scenerie dalekiej Japonii oraz oryginalne, choć zupełnie nierealistyczne pościgi na zboczach gór oglądało się naprawdę przyjemnie. Co więcej, sceny walki ze znanymi bohaterami również nie okazały się nudne i nazbyt klasyczne. Co prawda, gdybym nie bawiła się w dzieciństwie zabawkami z serii G.I. Joe, film Chu nie zrobiłby pewnie na mnie żadnego wrażenia. Ci, którzy mają w pamięci zabawki firmy Hasbro, z pewnością nie zaliczą tego seansu do zmarnowanych.