Expanse – sezon 1
Wpłynąłem na kosmicznego przestwór oceanu
Ludzie wyruszyli w kosmos, lecz na samych podróżach oczywiście nie mogło się skończyć. Homo sapiens udało się skolonizować Marsa i kilka ciał przynależnych do Pasa planetoid, gdzie tylko na pozór toczy się normalne życie. Ziemianie utworzyli kosmiczne stacje, które ciężko nazwać przestronnymi, zaś problematyczne w zaspokojeniu bywają nawet tak podstawowe potrzeby jak dostęp do wody. Napięcie pomiędzy zamieszkującymi stacje pasiarzami a pozostałymi aglomeracjami, tworzy wyraziste, społeczno-polityczne tło dla głównej linii fabularnej.
Opowieść, podobnie jak w przypadku literackiego pierwowzoru, skupia się na przygodach dwójki protagonistów – Jamesa Holdena i Joego Millera. Pierwszy z nich miał pecha znaleźć się w nieodpowiednim miejscu i nie mniej odpowiednim czasie na pokładzie holownika Canterbury. Jedna ze standardowych podróży doprowadziła do odkrycia opustoszałej jednostki o nazwie Scopuli. Co stało się z załogą? Dlaczego nikt wcześniej nie zainteresował się okrętem? To tylko nieliczne spośród nasuwających się pytań. Z kolei Miller przynależy do grupy detektywów mających za zadanie strzec litery prawa w Pasie. Pewnego dnia otrzymuje, zdawałoby się, prostą sprawę – zaginęła Julia Mao, córka jednego z najbogatszych ludzi na świecie. Młodzieńcza miłość? Próba zwrócenia na siebie uwagi pochłoniętego pracą ojca? Nic z tych rzeczy, dochodzenie prowadzi do bardziej zaskakujących rezultatów.
Pasem go, pasem!
Już po pierwszym odcinku twórców można zarówno pochwalić, jak i poważnie zganić. Szarpana narracja i natychmiastowe rozpoczęcie kilku wątków potrafi dezorientować, nawet jeżeli kiedyś przeczytaliśmy literacki pierwowzór, a co dopiero gdy ktoś nie zna powieści. W ramach zadośćuczynienia za początkową szpilę, trzeba oddać filmowcom, że od samego początku serialowi towarzyszy zawiesista atmosfera rozprzestrzeniająca się nad większością scen. Zapewne niejedna osoba powątpiewała w jakość odczuć wizualnych, które jest w stanie zaoferować serial. Wiele pełnometrażowych filmów, pomimo wysokich budżetów, nie zapewnia widzom szczególnych wrażeń estetycznych, więc takie myślenie ciężko określić mianem bezpodstawnego. Otrzymujemy jednak oprawę wysokiej klasy – wprawdzie oszczędną w wodotryski, efektowne wybuchy i podobne im akcenty kina akcji, ale cechującą się świetnie skonstruowaną scenografią i sugestywnym klimatem. Wiele miejsc spowija półmrok, kosmiczne kolonie są ciasne i ewidentnie przeludnione, a swoją cegiełkę do budowy gęstej atmosfery dokładają nieczyste rozgrywki polityczne oraz niezwykle burzliwe nastroje społeczne. Jeżeli już musiałbym się przyczepić do jakiegoś elementu oprawy, to byłyby nimi wnętrza jednostek kosmicznych. Być może twórcy postawili sobie za cel ukazanie klaustrofobiczności statków, lecz w efekcie sprawiają one wrażenie przesadnie sterylnych i są elementem scenografii odsłaniającym ograniczenia budżetu.
Co warto wyraźnie zaznaczyć, twórcy czerpali z literackiego oryginału pełnymi garściami, idąc na pewne uproszczenia w kwestii dialogów, czego absolutnie nie należy poczytywać za przywarę serialu, bo konwersacje nabrały naturalności. W książce (a przynajmniej w polskim tłumaczeniu) wiele zwrotów brzmiało drętwo, w szczególności uporczywe stosowanie oficjalnego tonu w rozmowach pomiędzy Holdenem a resztą załogi. Również wątek Millera nie ustrzegł się w książce zbytniego ugrzecznienia, przez co klimat czarnego kryminału nie miał okazji w pełni rozwinąć skrzydeł. Scenariusz serialu na szczęście został skorygowany o takie detale – irytujące podczas lektury, nawet jeżeli były tylko jej nielicznymi mankamentami i ginęły w zalewie zalet.
Czy to już Mars?
Autorzy serialu postanowili w inny sposób zaznaczyć swą obecność, niż tylko modyfikując dialogi i pielęgnując założenia oryginału. I tak oto do duetu Holdena i Millera dochodzi senator Avasarala, kobieta świetnie odnajdująca się w gierkach politycznych, posiadająca jednak zbyt mocno rozwinięte poczucie moralności, by pozwolić na krzywdę niewinnych, szukanie kozła ofiarnego czy ryzykowanie wybuchu wojny i wykorzystywanie jej do pięcia się w górę. Postać to godna uwagi, która w imię swych przekonań nie boi się stanąć naprzeciw poleceniom potężnego przełożonego. W panią polityk wcieliła się Shohreh Aghdashloo i zrobiła to z dobrym skutkiem, tworząc kreację inteligentną, sprytną i odnajdującą się w brudnych rozgrywkach klasy rządzącej, a jednocześnie uczciwą i pełną empatii dla innych ludzi.
Jeszcze lepiej wypada Thomas Jane odgrywający postać detektywa Millera, który swoją postawą właściwie w pojedynkę tworzy klimat znany wszystkim miłośnikom czarnego kryminału. Zgorzkniały i doświadczony przez życie, nabiera większej głębi niż miało to miejsce w powieści Coreya i sympatyzowanie z jego poczynaniami jako samotnego stróża prawa, w pełni oddającego się misji odnalezienia zaginionej panny Mao, przychodzi równie prędko, co naturalnie. Zwłaszcza, że jego przygody zostały urealnione szeregiem działań śledczych, od zaciągania języka w knajpkach wypełnionych szemranym towarzystwem, przez szukanie dowodów, a nawet przekraczanie litery prawa, celem zdobycia upragnionej informacji. Doprawdy, kreacja oraz jej osadzenie w fabule godne podkreślenia.
Nie o wszystkich przewodnich postaciach można wypowiadać się w równie pochlebnym tonie. Steven Strait portretujący Jamesa Holdena srodze mnie rozczarował. W większości kadrów jest po prostu nijaki i czasem można odnieść wrażenie, że jego obecność osłabia jakość sceny, a to rzecz trudna do wybaczenia w przypadku jednej z najważniejszych person. Nie wzbudza ani zainteresowania, ani sympatii, w dodatku cechuje go drętwa mimika. Sytuacji nie ratują solidne kreacje drugoplanowe jego podkomendnych, na tle których wyróżnia się przede wszystkim mnogością wypowiadanych kwestii.
Do najwyrazistszych postaci pobocznych trzeba zaliczyć Dominique Tipper jako Naomi Nagatę, prawą rękę Holdena, oraz Jaredda Harrisa wcielającego się w Andersona Dawesa, którego rola w serialu doczekała się rozbudowania. Szczególnie intrygujące są jego dialogi prowadzone z Millerem, pełne napięcia i dwuznaczności, które chłonie się z żywym zainteresowaniem i świadomością, iż ich znajomość nie może znaleźć pokojowego ujścia. Rozpisanie fabuły na dziesięć odcinków pozwoliło twórcom na solidne przedstawienie relacji łączących członków zespołu Holdena oraz ich rozwinięcie, zwłaszcza w obliczu prób, które przyjdzie im wspólnie przechodzić.
A w dziesiątej księdze…
Miano niekwestionowanej zalety należy się różnorodności gatunkowej, z jaką zmierzyli się twórcy. Kosmiczne wojaże Holdena i spółki to jedno, ale nie można zapominać o niemniej istotnym wątku detektywistycznym, zbliżonym swą formą bardziej do utworów Chandlera czy Hammetta niż Agathy Christie, oraz zgrabnie wplecionych elementach polityki. W znacznym stopniu przyczynia się to do zachowania uwagi odbiorcy na zbliżonym poziomie przez cały sezon, w czym pomagają jeszcze z rozwagą wykorzystane wolty. Dodajmy, że sezon wieńczy cliffhanger zachęcający do niecierpliwego wypatrywania zapowiedzianej na luty 2017 roku kontynuacji.
Z tekstu może wyłaniać się obraz niezwykle udanego serialu, ale nie jest on pozbawiony wad. Pomijając kwestię nieudolnej roli Holdena, pustawych pomieszczeń okrętów i wprowadzającego zamęt początku, Expanse miewa inne przywary. Najbardziej dotkliwą z nich są występujące kilkukrotnie rozwleczone sceny, których wycięcia chyba żaden odbiorca by nie żałował. Poza tym szkoda trochę, że w pewnych miejscach domyślenie się dalszego rozwoju zdarzeń nie przyprawi nikogo o ból głowy, bo filmowcy pozostawili wcześniej wyraźne poszlaki. Prawdę powiedziawszy, niewiele można powiedzieć na temat muzyki, z jednej strony utwory pasują do rozgrywanych na ekranie scen, z drugiej żaden z nich pozostał ze mną po zakończeniu sezonu.
Fani space opery nie byli ostatnimi czasy przesadnie rozpieszczani przez producentów, ale oto na horyzoncie pojawiła się bardzo udana adaptacja nie mniej ciekawej powieści. Mimo niemrawego początku warto zagłębić się w losy tria bohaterów, bo to serial skrojony pod różne gusta i zapewniający trwającą dziesięć odcinków rozrywkę.
Reżyseria: Terry McDonough, Jeff Woolnough
Scenariusz: Mark Fergus, Hawk Otsby
Muzyka: Clinton Shorter
Zdjęcia: Jeremy Benning
Obsada: Thomas Jane, Shohreh Aghdashloo, Steven Strait, Cas Anvar, Florence Faivre, Wes Chatham, Dominique Tipper
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2015
Data premiery: 14 grudnia 2015
Czas projekcji: ok. 60 min
Dystrybutor: Syfy