» Teksty » Festiwale » Era Nowe Horyzonty - dzień 10 (Drakula: stronice z pamiętnika dziewicy, Przypadki Tracey, Miasto granic)

Era Nowe Horyzonty - dzień 10 (Drakula: stronice z pamiętnika dziewicy, Przypadki Tracey, Miasto granic)


wersja do druku

Drakula: stronice z pamiętnika dziewicy

"Maddin podjął się filmowej adaptacji przedstawienia Royal Winnipeg Ballet. Klasyczną choreografię do muzyki Gustava Mahlera stworzył Mark Godden.(...) Drakula, w interpretacji Maddina, wydaje się być jednak przede wszystkim filmem o męskiej zazdrości. To film o strachu mężczyzn przed "innym", który "przyjdzie i zepsuje kobiecie krew", przed mężczyzną, z którym przez cały czas się porównują, którego chcą wygnać z jej myśli i snów. To również wypowiedź o strachu przed innością kobiety, a ściślej - kobiecej seksualności. Drakula to ucieleśniony obiekt zazdrości, która zamienia mężczyzn w potwory."

Po ostatnim spotkaniu z Maddinem byłam przekonana, że nie dotrę już na żaden jego film. Jednak stało się inaczej, skusił mnie tytuł, a przede wszystkim tematyka - historia Drakuli przy mojej sympatii dla wampirów? Tego nie mogłam przegapić. Okazało się, że przyszło mi oglądać Drakulę F. F. Coppoli w wersji baletowej, na wesoło. Aktorzy tańcząc, opowiadają historię wielkiej miłości, a także seksualnej fascynacji i frustracji. Rozbudzona przez Drakulę kobieta poluje na swojego mężczyznę, a ten umyka przed jej żądzą. Zmienna kolorystyka, łagodniejsza forma (niż przy Piętnie na umyśle chociażby) sprawiły, że akurat ten film ogląda się z dość dużą frajdą.

Przypadki Tracey

"Bruce McDonald w filmie Przypadki Tracey pokazuje nieskrystalizowane jeszcze myśli i uczucia zagubionej nastolatki Tracey Berkowitz (Ellen Page) w innowacyjnej oprawie wizualnej, na podzielonym ekranie. Tytułowa bohaterka wyrusza z rodzinnego miasteczka do Winnipeg w poszukiwaniu zaginionego brata. Bez środków do życia, włóczy się po ulicach nieznanego miasta i spotyka wyalienowanych, samotnych ludzi. Musi sobie także poradzić ze wspomnieniami o dysfunkcyjnej rodzinie i z wciąż żywymi uczuciami do byłego chłopaka. Na swojej drodze w głąb miasta i własnych uczuć, Tracey dostrzega czasami swego zaginionego brata - a przynajmniej tak jej się wydaje. Niespójne, fragmentaryczne myśli i działania głównej bohaterki są odzwierciedlone w nerwowej, podzielonej lub rozbitej strukturze obrazu. Osiągając momentami styl kinowego kubizmu, McDonald odważnie łączy formę i treść w niepokojącym i nadzwyczajnie przekonującym obrazie zranionej psychiki."


Przypadki Tracey to przede wszystkim kolejna świetna rola Ellen Page (nie wiem tylko, czemu, u licha, ciągle obsadzają ją w rolach nastolatek?) - jest wyrazista, buduje na ekranie znakomitą, pełną kreację. Jej Tracey jest niepoukładana, lekko szalona, zagubiona. Mamy w tym filmie i depresję, i totalny konflikt pokoleń (kiedy rodzice nie rozumieją niczego, kiedy jako jedyne remedium proponują wizyty u psychologa, kiedy nie rozmawiają i wydaja się przybyszami z planet Wulkan), i smutek, i miłość, i halucynacje, i brudną samochodową scenę utraty dziewictwa. Do tematyki należy dołożyć ciekawą formę - podzielony ekran, zaburzoną chronologię opowieści. Z tej mieszanki powstał naprawdę niezły film.

Miasto granic

"Punkt wyjścia Miasta granic jest prosty. Oto w Jerozolimie - świętym mieście trzech religii, 36-letni Sa'ar Netanel ośmielił się założyć pierwszy i jak dotąd jedyny gejowsko-lesbijski klub Shushan. Kamera najpierw wchodzi do lokalu opluwanego przez bogobojnych mieszkańców Jerozolimy, a następnie śledzi jego bywalców, obserwuje ich codzienne życie, zagląda do ich domów. (...) Można by się czepiać, że pełno tu soczystych banałów - o potrzebie tolerancji czy o zachowaniu tożsamości (tak przecież traumatycznym dla narodu żydowskiego). Jednak kiedy wypowiadają je ludzie, którzy muszą walczyć z własnymi matkami, z nagle zjednoczonymi w gniewie hierarchami wszystkich trzech religii, nawet z gejami z Tel Avivu, dla których Jerozolima również jest święta, bardzo trudno oprzeć się ich wymowie."

Na film weszłam jako ostatnia z osób, na miejsca rezerwowe. Nie sądziłam, że będzie się cieszyć aż taką popularnością. Na seans trafiły dwie grupy ludzi - homoseksualiści praz ci, którzy przyszli pośmiać się z gejów na ekranie. Dokument to ciekawy, o tym, że ludzie, którzy walczą z niechęcią społeczeństwa jednoczą się bez względu na narodowość, religię czy poglądy polityczne. Mamy w filmie mieszana parę - Ravit pochodzi z Izraela, a jej partnerka - z Palestyny. Mimo że obie wspominają, iż raz, gdy się kochały to było jak sypianie z oprawcą, ale próbują tworzyć zgodną rodzinę. Są mężczyźni, których matki popierają orientację seksualną swych synów, ale otrzymują listy i telefony z pogróżkami, jest wreszcie klub, gdzie każdy może się bawić, tańcząc czy obserwując drag queen na scenie. A w tle wspaniała Jerozolima, który każdy z bohaterów czci jako miejsce święte. Hasło przewodnie filmu, to cytat z koszulki sprzedawanej na murach Jerozolimy: "Don't worry, be Jewish".
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.