Dziewczyna z pociągu

Nie pamiętam

Autor: Jan 'gower' Popieluch

Dziewczyna z pociągu
Kino przyzwyczaiło nas do alkoholizmu męskich bohaterów. Nadmierne picie jest stałym tropem postaci policjantów, dziennikarzy czy pilotów. Jest jednak coś niesamowicie przejmującego w historii kobiety, którą uzależnienie pociągnęło tak nisko, że nie jest pewna, czy nie popełniła morderstwa.

Rachel (Emily Blunt) codziennie dojeżdża do miasta pociągiem. W drodze towarzyszą jej szkicownik, ukryta w termosie wódka oraz widoki za oknem. Jednym z tych widoków jest Megan (Haley Bennett) – młoda dziewczyna mieszkająca niedaleko dawnego domu Rachel, teraz zajętego przez jej byłego męża Toma (Justin Theroux) i jego nową żonę Annę (Rebecca Ferguson). Patrząc na pozornie idealne życie Megan, bohaterka zaczyna w nim widzieć to, co sama straciła. Wszystko ulega zmianie, gdy Rachel po raz kolejny budzi się, nie pamiętając poprzedniego dnia, a policja zaczyna ją wypytywać o zaginięcie obserwowanej z pociągu kobiety.

Ciąg zagadek

Dziewczyna z pociągu to dość krótki (niecałe 2 godziny), ale niezwykle intensywny i trzymający w napięciu obraz. Tate Taylor zabiera nas w podróż prowadzącą przez alkoholizm, przemoc rodzinną i poszukiwanie własnej tożsamości. Na dużą uwagę zasługuje rola Edgara Ramireza wcielającego się w psychoterapeutę. W całym filmie wypowiada on zaledwie kilka zdań, ale jego milcząca obecność i przenikliwy wzrok towarzyszą odkrywaniu coraz to kolejnych warstw historii napisanej przez Erin Cressidę Wilson. Niestety w śledzeniu fabuły nie pomagają liczne przeskoki czasu akcji – często brakuje wyraźnej informacji wskazującej koniec retrospekcji, co wprowadza niepotrzebną dezorientację i zaburza logikę narracji.

Początkowo irytować może wielokrotne powtarzanie tych samych scen. Szybko jednak zauważamy, że za każdym razem widzimy nieco więcej, ale przede wszystkim – wiemy więcej o bohaterach, o ich przeszłości i motywacjach. To bardzo umiejętnie zrealizowany proces sterowania naszymi emocjami i wyobrażeniami, które zmieniają się jak w kalejdoskopie, podczas gdy rozwiązanie tajemnicy nabiera kształtów. Zanim jednak dojdziemy do olśnienia, zdążymy skonstruować kilka wersji wydarzeń, które następnie będziemy musieli zburzyć. To poszukiwanie prawdy towarzyszące odkrywaniu nowych faktów jest cechą najlepszych historii kryminalnych. Nie znajdziemy tu żadnego deus ex machina, ale mozolną dekonstrukcję naszych założeń i tego, co wydaje się nam, że widzieliśmy. Szkoda, że ta misternie tkana opowieść gubi pod koniec rytm niepotrzebnie przeciągniętym finałem i sceną, której (chyba niezamierzony) komizm zupełnie nie pasuje do nastroju wydarzeń, tworząc trudny do przełknięcia dysonans poznawczy.

Delikatna bezpośredniość

Szczególnie mocno pozostaje w pamięci postać Megan. Chociaż we właściwym czasie akcji niemal nie występuje, to przez jej relacje z innymi bohaterami poznajemy zupełnie inne strony tej samej osoby. Kim innym jest dla swojego męża, kim innym dla rodziców dziecka, którym się opiekuje. Jeszcze inną twarz pokazuje, gdy rozmawia ze swoim terapeutą. Wrażenie to potęgują sceny, gdy bohaterka wyraźnie patrzy w kamerę. Jakby mówiła do widza "Zobacz mnie, wysil się i poznaj moją historię".

Przykucie do ekranu nie byłoby możliwe bez fenomenalnych zdjęć Charlotte Bruus Christensen odpowiedzialnej również za nominowany do Oscara film Polowanie (przegrał dwa lata temu z Wielkim pięknem). Wyraźnie widać tu jej skandynawskie pochodzenie przejawiające się w przywiązaniu wagi do krajobrazów, szerokich plenerach i wprost pocztówkowych kadrach. Tam, gdzie trzeba, kamera podchodzi jednak bliżej – delikatnie towarzyszy momentom intymnym, a ostrymi cięciami zaznacza brutalność przemocy.

Ekranizacja thrillera Pauli Hawking jest obowiązkową pozycją tej jesieni. Nawet ci, którzy rzadko szukają w kinie mrocznych psychologicznych historii, przekonają się, że historia Rachel, Megan i Anny towarzyszy im przez wiele dni po seansie. Gęsta, wielowarstwowa fabuła i fantastyczne zdjęcia zdecydowanie wynagradzają kilka technicznych wpadek, zapewniając pełny emocji wieczór.