Demeter. Narodziny zła
Wyreżyserowany przez André Øvredala film mógłby być naprawdę niezłym horrorem z cyklu tych klaustrofobicznych, podszytych niepewnością oraz wyzwalających pierwotny lęk przed ciemnością – musielibyśmy tylko zignorować cały wątek związany z Draculą. Sęk w tym, że zrobić tego nie możemy, a mający być współczesną adaptacją siódmego rozdziału Draculi obraz, ponoć czerpiący z klasyki filmów z dreszczykiem, ani nie straszy, ani nie zaskakuje, a zaciekawia właściwie wyłącznie wówczas, gdy nie interesuje go najsłynniejszy na świecie wampir. Reszta, jakbyśmy to powiedzieli w Internecie, jest "meh".
Ale, od początku: w 1897 roku gdzieś na wschodzie Europy wypływa Demeter, szkuner z pilnym zleceniem dowiezienia załadunku do Londynu. Płacą dobrze, więc załoga się nie waha – no może poza jednym najętym w porcie marynarzem, który zdecydowanie odmawia rejsu ze skrzyniami oznaczonymi wizerunkiem smoka, odczytując je (całkiem celnie) jako diabelskie, niebezpieczne i nie wróżące niczego dobrego. Jego miejsce zajmuje mniej Clemens (Corey Hawkins) – pierwszy czarnoskóry lekarz, który opuścił mury Cambridge, niemogący przez swój kolor skóry podjąć żadnej pracy. Udaje mu się dostać angaż na Demeter – co niekoniecznie okaże się uśmiechem losu. Załoga przyjmuje go jednak normalnie, zwłaszcza wnuk kapitana (Liam Cuningham), Toby (Woody Norman), wydaje się być zafascynowany młodym lekarzem. W trakcie rejsu to on odkrywa na pokładzie nieprzytomną, toczoną jakąś chorobą młodą kobietę, Annę (Aisling Franciosi). Gdy Clemens dokonuje transfuzji na swojej pacjentce, a kapitan wraz z zastępcą (David Dastmalchian) kręcą nosem na jej obecność, nikt nie podejrzewa jeszcze, jak bardzo przesądny najemny marynarz miał rację co do wiezionego ładunku.
Zdeformowany Dracula wychodzi ze swoich skrzyń nocą, by się pożywić i przetrwać podróż do Londynu. Zaczyna od zwierząt, a dopiero gdy już żadne mu nie zostanie, przerzuca się na załogę – poluje, gdy jest najciemniej, wybierając na ofiary samotnie patrolujących pokład marynarzy. Ciemna noc, przemykające w tle zagrożenie to wręcz idealny krajobraz, by wzbudzać lęk bądź niepokój – sęk w tym, że w trzeciej dekadzie XXI wieku znamy Stokerowskiego wampira naprawdę dobrze: nie dziwi więc nas zniekształcony, ledwie przypominający człowieka potwór przemykający po pokładzie. Wiemy, czym się żywi, jak poluje, że jest właściwie nie do pokonania przez zwykłych ludzi, zwłaszcza na otwartym morzu, gdzie nie mają jak uciec. A przez to – w nas, widzach, siedzących wygodnie w kinowej sali albo zaciszu własnego domu nie budzi lęku. Wręcz przeciwnie, będziemy oglądać kolejne kadry dokładnie, aby zobaczyć, jak tym razem wygląda, co potrafi i zza jakiego węgła być może wyskoczy.
Krytycznie spojrzymy nawet na maniery żywieniowe (naprawdę, ten Dracula strasznie marnotrawi jedzenie – rozrywa ofiary, posoka się leje wokoło, zamiast do jego gardła), porównując je do innych interpretacji wampirycznego posiłku. Tak, zapewne podskoczymy na niektórych jump scare’ach, jakich tu dość dużo, ale raczej nie dlatego, że są straszne – zadziała raczej ich nagłość, przynajmniej w tych kilku momentach, w których nie są zupełnie przewidywalne, zwłaszcza w finałowych scenach, gdzie Dracula przestał przejmować się racjonalną dietą, a ludzie jakoś starają się przeżyć.
Patrząc na kolejne padające na pokład trupy i lejącą się posokę być może zastanowimy się również nad tym, czy podobne powroty początków krwiopijców w XXI wieku – czy dziś dobrym horrorem może być ten, który ponownie wskrzesza potwora tak oswojonego, że z niebezpiecznego pana nocy zmienił się w uroczego, świecącego wegetarianina? Nie wystarczy nakręcić wszystkiego w ciemnym kluczu, aby wywołać dziś w nas grozę (swoją drogą, czasem na ekranie po prostu nic nie widać, warto więc sobie trochę go paradoksalnie rozjaśnić). A przynajmniej nie w takim wykonaniu.
Demeter. Narodziny zła nie jest mrożącym krew w żyłach horrorem, nie jest nawet choć trochę strasznym filmem. Tłem do robienia innych rzeczy za to – całkiem niezłym. Oglądajcie na własną odpowiedzialność.
Reżyseria: André Øvredal
Scenariusz: Bragi F. Schut, Zak Olkewicz
Muzyka: Bear McCreary
Zdjęcia: Roman Osin, Tom Stern
Obsada: Corey Hawkins, Aisling Franciosi, Liam Cunningham, David Dastmalchian, Chris Walley, Jon Jon Briones, Stefan Kapičić, Javier Botet
Kraj produkcji: USA, Wielka Brytania, Włochy, Niemcy, Malta
Rok produkcji: 2023
Data premiery: 9 sierpnia 2023
Czas projekcji: 1 godzina 58 minut
Dystrybutor: Monolith Films