Dawca pamięci

Dawca nudy

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Dawca pamięci
Świat postapokaliptycznej przyszłości. Tym razem zamiast ruin i degradacji - idealne, lecz utopijne społeczeństwo, w którym nie ma uczuć, emocji, a co najważniejsze wspomnień o dorobku minionych pokoleń. O wszystkim decydują starsi: o zaszeregowaniu zawodowym, poziomie życia, a także w kwestii narodzin i śmierci. Lecz nawet w tej społeczności istnieje potrzeba zachowania jednostki, która będzie pamiętać czym była niegdyś ludzkość. Wiedza przekazywana jest wyselekcjonowanym wybrańcom. Przy kolejnym transferze wspomnień pojawia się jednak jednostka przełamująca wszelkie konwenanse.

Phillip Noyce za kamerą. Przed jej obiektywem zaś Meryl Streep oraz Jeff Bridges. Wymienione trio potrafi przyciągnąć do kin tłumy widzów samą siłą swych nazwisk, niejako a priori będąc gwarancją świetnego widowiska. Jeśli dodatkowo scenarzyści zaproponowali jakiś ciekawy koncept, a producenci zapewnili odpowiedni budżet, wówczas miłośnicy kina powinni otrzymać rzecz przynajmniej bardzo solidną. Wydaje się, iż twórcy Dawcy pamięci mieli koncepcję, którą chcieli przełożyć na kliszę filmową. Rzecz z pogranicza science fiction akcji oraz dysputy o ludzkiej naturze, o tym co dla niej właściwie oraz o kryteriach powszechnego szczęścia i równości. Jednym słowem - utopia w wersji rozrywkowej, do tego zaserwowana w formie, którą określić można Sci-Fi dla młodzieży, podgatunku dość często obserwowanym ostatnimi laty na ekranach kin. Czasami los płata jednak figle i efekt końcowy bardzo odbiega znacząco od pierwotnych założeń.

Ludzkość w wizji zaprezentowanej w Dawcy pamięci to społeczność żyjąca pod linijkę, według odgórnie narzuconych standardów oraz całkowicie wyprana z uczuć czy emocji, czego przejawem jest czarno-biała kolorystyka w postrzeganiu otoczenia. Już na pierwszy rzut koncepcja ta nie może zostać uznana w żadnej mierze za oryginalną. Podobne pomysły – oczywiście różniące się na poziomie mniejszych czy większych detali – widzowie widzieli wielokrotnie. Społeczeństwo z bajki uchwycono w obiektywie kamery już w sztampowym Człowieku Demolce, podobny zabieg miał miejsce w Wyspie a przede wszystkim Equilibrium, z którym to obrazem łączy Dawcę pamięci więcej niż jedno podobieństwo. Zapewne wytrawni miłośnicy kina znajdą więcej filmów wykorzystujących ten motyw, często także podejmowany w literaturze, choćby w Mieście i gwiazdach nieodżałowanego A.C. Clarka.

Jeff Bridges, Brenton Thwaites  | Źródło: pop-verse.com

Także drugi z podstawowych pomysłów, na których bazuje dzieło Noyce’a, jest przewidywalny i oklepany do bólu. Chodzi oczywiście o młodego osobnika, na barki którego złożona ma zostać olbrzymia tajemnica oraz odpowiedzialność. Nastolatek w sposób liniowy odkrywa, że rzeczywistość, w której przyszło mu żyć, to jedno wielkie kłamstwo; rzuca wyzwanie systemowi, źli ludzie próbują go zatrzymać, jednakże mając za zbroję i oręż wiarę, prawdę i odwagę, dopina swego. Pozostałe rozwiązania fabularne także przypominają tanie jarmarczne sztuczki, tak więc należy napisać wprost: w sferze pomysłu Dawca pamięci wypada bardzo przeciętnie, jeśli nie po prostu słabo. Ani reżyser, ani scenarzyści (Michael Mitnick oraz Robert B. Weide) nie posiadają atutów, które pozwoliłby porwać widzów.

Do ogólnej przeciętności dopasowali się także aktorzy. Co prawda do kreacji Meryl Streep oraz Jeffa Bridgesa nie można mieć żadnych zastrzeżeń, jednakże odgrywani przez nich bohaterowie nie mają szans na to, aby zapaść w pamięć. Z tego duetu lepiej wypada Bridges (Dawca), któremu w udziale przypadła rola mentora wprowadzającego swego następcę w niuanse pełnionej funkcji. Z kolei Streep w roli Przewodniczącej Rady Starszych to postać przewidywalna i jednopłaszczyznowa w każdym calu. Od tak znakomitych aktorów zazwyczaj wymaga się zdecydowanie więcej. Zupełnie przyzwoicie wypada za to Brenton Thwaites, aktor młodego pokolenia, którego widzowie w bieżącym roku mogli obejrzeć w filmach The Signal oraz Czarownica.

Meryl Streep  | Źródło: pop-verse.com

W kontekście oprawy audiowizualnej Dawca pamięci wypada przyzwoicie. Scenografia co prawda jest nieco ascetyczna, jednakże zdecydowanie wynika to wprost z kreacji świata, co jest wystarczającym uzasadnieniem. Klimatycznie za to przedstawiono samotnię Dawcy, wypełnioną po brzegi książkami - przedmiotami jak wiele innych zapomnianymi w utopijnym świecie. Ogólnie wizja jest miła dla oka, ale podobnie jak cały obraz nie wybija się niczym specjalnym ponad obecny standard w kinematografii. Na uwagę zasługuje oprawa muzyczna autorstwa wielce doświadczonego Marco Beltramiego. Ścieżka dźwiękowa wpada w ucho idealnie komponując się z obrazem.

Ogólnie rzecz ujmując dzieło Noyce'a mocno rozczarowuje. Widzowie, którzy nastawili się na ciekawą i być mogę głęboką fabułę otrzymali w zamian schematyczny i mocno odtwórczy scenariusz, w którym wszystko przebiega jak po nitce do kłębka, bez jednej próby drobnego choćby twista. Aktorsko jest nieco lepiej, ale czołowa dwójka aktorów nie jest dostatecznym argumentem, aby Dawcę pamięci mógł się podobać. Troszkę szkoda, bo mając wszelkie zasoby, które powinny powieść wprost do sukcesu, widzowie otrzymali film, o którym za rok pamiętać będą tylko najwytrwalsi fani science-fiction.