Chappie

Wszystko to już było, ale nadal bawi

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Chappie
Niektórzy twórcy filmowi mają olbrzymi talent do powielania tych samych pomysłów. Ubierają je w podobną formę, jednakże za każdym razem czynią to w sposób zaskakująco udany. Widz zazwyczaj w podobnej sytuacji zżyma się na powtarzalność fabuły, pozostając jednocześnie przykutym do fotela aż do ostatniej klatki filmu. Przykładem takiej sytuacji jest Chappie.

W obliczu narastającej przestępczości władze Johannesburga decydują się na wykorzystanie robotów celem zwalczania gangów paraliżujących miasto. Ale dla Deona Wilsona – wielce uzdolnionego programisty zatrudnionego przez firmę produkującą droidy – bezduszne maszyny to zdecydowanie za mało. Modyfikuje oprogramowanie sterujące, osiągając spektakularny efekt i tworząc zupełnie nowy byt: robota obdarzonego świadomością i uczuciami. Sprawy szybko się komplikują, bowiem Chappie zamiast dać początek nowej linii maszyn trafia w ręce przestępców, pragnących wykorzystać go do swoich celów.

Południowoafrykański reżyser i scenarzysta Neill Blomkamp ponownie zabrał widzów w swoje rodzinne strony, czyli do Johannesburga. Decyzja ta, z początku wydająca się bez znaczenia, z czasem okazuje się być pierwszym komunikatem, iż twórca obrazu będzie pełnymi garściami czerpać ze swoich poprzednich dzieł. Poczucie deja vu nie opuszcza widza ani na moment. Szczególnie wyraźne są nawiązania do Dystryktu 9, chociaż także Elizjum stanowi źródło wielu zapożyczeń. Ale nawet pomijając wymienione tytuły, Chappie wypełniony jest odwołaniami do nieprzemijających zagadnień podejmowanych w dziełach z gatunku science fiction.

Sharlto Copley | Źródło: filmweb

Pierwszym rzucającym się w oczy elementem jest scenografia, będąca niemalże kalką Dystryktu 9 oraz Elizjum. Slumsy, przedmieścia Johannesburga, znaczna część akcji rozgrywająca się poza miejscami, które można nazwać cywilizowanymi. Blomkamp wydaje się być zakładnikiem sukcesu sprzed kilku lat, oferując widzom podobne doznania natury estetycznej, chociaż niewątpliwie jest nieco bardziej krzykliwie, aniżeli w poprzednich filmach. Ostra kolorystyka znakomicie kontrastuje z przemysłową infrastrukturą, stanowiącą istotny element scenografii. To nie koniec zapożyczeń. Widzowie pamiętający Robocopa bez wątpienia powrócą myślami do dzieła Paula Verhoevena sprzed blisko trzech dekad.

Szczęśliwie Chappie nie jest tylko kolorowym teledyskiem. To także dzieło bardzo silnie nawiązujące do klasycznych już pytań nurtujących autorów fantastyki naukowej. Na pierwszy plan wychodzą oczywiście zagadnienia związane z robotyką: na ile można pozwolić maszynom, czy ich rola powinna zostać ograniczona do bezwolnego wykonywania poleceń człowieka? Czy raczej zezwolić na samodzielność? I przede wszystkim: co z ich świadomością oraz potencjalnymi uczuciami? Czy droid może mieć prawo do określania swojej tożsamości? A z drugiej strony: czy człowiek może bawić się w Boga tworząc nowe, świadome byty? Oczywiście żadne z powyższych zagadnień nie jest oryginalne – w kinematografii podejmowane były one kilkukrotnie, począwszy od klasycznego Łowcy androidów, poprzez Robocopa, A.I.; Ja, Robot aż po niskobudżetową Maszynę z roku 2013 oraz przeciętną Transcendencję i znakomitego Automata (dwa ostatnie tytuły z roku 2014). Paradoksalnie temat nic nie stracił na aktualności, stanowiąc niewyczerpane źródło inspiracji.

Hugh Jackman, Sigourney Weaver | Źródło: filmweb

Pomimo braku odkrywczości Chappie potrafi chwycić za serce, co chyba nie udało się żadnemu z wymienionych wyżej tytułów, nawet A.I. Przesympatyczny robot nie pozwala widzowi zostać obojętnym na jego losy. Szereg scen może zostać uznanych za ckliwe, jednakże ogólna koncepcja sprawdza się świetnie i nie psuje odbioru całości. Co więcej, paradoksalnie to sceny walki należą do najsłabszych elementów filmu. Na uwagę zasługuje także to, jak Blomkamp w sposób bardzo zręczny zmienia dynamikę swojego dzieła, balansując pomiędzy scenami dynamicznymi a statycznymi. Znalazło się także miejsce na rozmaite żarty, które wymagają pilnej obserwacji drugiego planu. Nie bez wpływu na odbiór filmu jest znakomita ścieżka dźwiękowa autorstwa bardzo doświadczonego Hansa Zimmera, przerywana świetnie wkomponowanymi wstawkami Die Antwoord. Całość uzupełniona jest przez bardzo dobrą oprawą wizualną, aczkolwiek ten aspekt nikogo chyba nie dziwi.

Oczywiście w filmie Blomkampa nie mogło zabraknąć Sharlto Copley’a, dla którego momentem przełomowym w karierze była niewątpliwie główna rola w Dystrykt 9. Tym razem jego widoczny dla widza udział ograniczony został "jedynie" do udzielenia głosu Chappiemu, z którego to zadania wywiązał się zresztą znakomicie. Warto także wspomnieć, iż na osobę Copley’a nałożona została animacja robota. Z głośnych nazwisk należy odnotować także udział Hugh Jackmana oraz Sigourney Weaver. O ile ten pierwszy ma kilka okazji dających możliwość wykazania się umiejętnościami aktorskimi (głównie za sprawą fenomenalnej mimiki), o tyle pogromczyni Obcego jest w zasadzie ledwie zauważalnym uzupełnieniem obsady. Reżyser ma chyba pewien problem z tworzeniem wiarygodnych kobiecych postaci, obsadzanych w rolach czarnych charakterów. W Elizjum można było obserwować tekturową Jodie Foster, obecnie ekranowe męczarnie przypadły Weaver. A szkoda.

Sharlto Copley, Dev Patel | Źródło: filmweb

Dodatkowym smaczkiem  jest udział w filmie pary aktorów: Watkina Tudor Jonesa (znanego także jako Ninja), oraz Anri Du Toit (na scenie występującej pod pseudonimem Yo-Landi Visser), czyli ekranowych Ninja oraz Yolandi, uzupełnianych na ekranie przez Amerika (Jose Pablo Cantillo). Ninja oraz Yolandi na co dzień tworzą zespół Die Antwoord parający się rap-rave’ową muzyką. Dopiero bliższe zapoznanie się z ich twórczością uzmysławia, jak olbrzymi wpływ wywarli na dzieło Blomkampa. Odpowiedzialność za znaczną część ścieżki dźwiękowej to jedno; równie ważna jest znaczna ilość ekranowych gadżetów obecnych także w teledyskach zespołu. Wychwytywanie smaczków stanowi zapewne nie lada atrakcję dla fanów Die Antwoord, a jednocześnie wpływa pozytywnie na finalny odbiór Chappie. Jednakże największym aktorskim wygranym jest zdecydowanie Dev Patel, znany przede wszystkim z obrazu Slumdog, za który zresztą otrzymał szereg wyróżnień. Miło obserwować harmonijnie rozwijającą się karierę tego wciąż młodego aktora oraz wypada życzyć mu powodzenia. Główny bohater w jego wydaniu to postać znakomicie zagrana i niezwykle wiarygodna.

Blomkamp tworząc Chappie niewątpliwie wykonał kolejny krok do przodu w swojej karierze. Wzruszający, podejmujące klasyczne tematy literatury i kinematografii z gatunku science fiction, znakomicie zmontowany oraz widowiskowy – takie jest bez wątpienia najnowsze dzieło południowoafrykańskiego reżysera. Dwie godziny projekcji w kinie mija niczym mrugnięcie okiem. Z drugiej zaś strony nie da się ukryć, iż szereg wypróbowanych rozwiązań, po które Blomkamp sięgnął po raz kolejny, wyznacza granicę cierpliwości widza. Nie można w nieskończoność sprzedawać tego samego produktu ograniczając się do niezbędnego faceliftingu. Kolejny obraz utrzymany w identycznej konwencji może spotkać się z brakiem wyrozumiałości. Cóż, ciekawe, jak Blomkamp poradzi sobie z reżyserią Obcego, którego najnowsza część została – podobno – mu powierzona.