» Recenzje » Appleseed

Appleseed


wersja do druku
Redakcja: Maciek 'starlift' Dzierżek

Appleseed
Appleseed to nie bajka, którą chcielibyście pokazać na dobranoc swoim dzieciom. Niech nikogo nie zwiedzie fakt, że ekranową historię opowiedziano za pomocą animowanych obrazów, które zwykły nam się kojarzyć z produkcjami dla najmłodszych albo przynajmniej całych rodzin. Miłośników japońskiej animacji nie zdziwi fakt, że film adresowany jest do dorosłych odbiorców – podobnie jak tamtejszy komiks, anime nie ma ram gatunkowych czy tematycznych i poszczególne tytuły mogą być przeznaczone dla najróżniejszych widzów. Trudno traktować to zresztą jako kuriozum, zważywszy na fakt, że animacje stanowią prawie połowę corocznej japońskiej produkcji filmowej. Rzadko jednak możemy gościć je na naszych ekranach. Appleseed trafia właśnie do kin za sprawą Anime Gate, wyspecjalizowanego w japońskich produkcjach działu Vision.

Film to ponura postapokaliptyczna opowieść, oparta na znanym również w Polsce komiksie Masamune Shirow (temu twórcy zawdzięczamy pierwowzór innej popularnej animacji – Ghost in the Shell). Przez świat przetoczyła się nieokreślona wojna. Wokół zgliszcza i zniszczenie, ale jest też samotna oaza ładu i spokoju. Olimp, miasto – utopia, rządzone przez Wielką Radę siedmiu starców i inteligentny, komputerowy system GAJA. Trafia tam sprowadzona przez siły specjalne Deunan Knute, kobieta - żołnierz. Władze wyjątkowo interesują się jej osobą – wygląda na to, że wiążą z nią jakieś plany, a ona sama w jakiś sposób jest uwikłana w przeszłość Olimpu. Widz stopniowo poznaje wszelkie tajemnice i odsłania się przed nim polityczno-ideologiczna intryga.

Utopijność miasta opiera się na ciekawym założeniu. Wielka Rada i duża część mieszkańców Olimpu to bioroidy – pozbawione emocji i możliwości reprodukcji klony. Zadaniem bioroidów jest ochrona ludzi przed nimi samymi. Niemożność doznawania uczuć sprawia, że są wolne od agresji, złości, zazdrości – tak łatwo prowadzących do zatargów i wojen. Bioroidy, swoją pogodnością, łagodnością zapewniają emocjonalną przeciwwagę dla ludzi. Nie mogą jednak rozprzestrzeniać swoich genów. Paradoksalnie wobec założeń, w myśl których Olimp miał być oazą spokoju i równowagi, w społeczności, gdzie konfrontują się tak różne grupy, łatwo o konflikty. Bioroidy mają wielu wrogów, którzy najchętniej widzieliby je martwymi. Utopijne ideały, jak to się zwykle okazuje, dobrze wyglądają w teorii, ale ich praktyczna realizacja to zupełnie inna sprawa. W filmie słychać dalekie echa Dicka i Huxleya, które niestety szybko milkną. Scenariusz kryje pytania o naturę człowieczeństwa, istotę władzy, kwestię wolności wyboru, ale nakreślone są one pobieżnie i zacierają się, przytłoczone kolejnymi zwrotami akcji i fabularnymi fajerwerkami: jest głośno, wybuchowo i choć twórcy starają się zaskakiwać kolejnymi pomysłami, opowieść chwilami traci tempo i zwyczajnie nuży. Z kolei przydługie sceny walk przemieszane z sentymentalnymi sekwencjami rodem z tasiemcowego serialu i kiepskimi dialogami drażnią. Szkoda, bo historia ma potencjał i można było ją poprowadzić ciekawiej i ambitniej. Tak otrzymujemy lekkostrawną mieszankę akcji i futurystycznej wizji, która niewiele daje czasu na refleksję, ale też nie ma szczególnych walorów rozrywkowych.
Można obejrzeć, ale czy się ją zapamięta na dłużej? Wątpię.

Skoro mowa o produkcji animowanej, nie wypada pominąć obrazu: w Appleseed połączono różne metody realizacji: tradycyjne, ręcznie rysowane kadry, obraz dwuwymiarowy i komputerowe czary 3-D. Od strony technicznej był to ciekawy zabieg, od artystycznej – moim zdaniem się nie sprawdza. Film sprawia wrażenie pozlepianego z różnych kawałków – jakby twórcy nie mogli zdecydować się na jednolitą stylistykę. Powoduje to wrażenie niespójności, dysonansu – jakby kilka różnych obrazów zmontować w jedną historię. Ale muszę podkreślić, że pomimo tej niedogodności kadry robią wrażenie. Bardzo mi się podobały ujęcia zrujnowanych budowli w strugach deszczu – nastrój niczym z Blade Runnera Scotta.

Czy warto zobaczyć ten film? Miłośnicy anime i tak go obejrzą – ich nie przestrzegam. Fantaści – mogą się z nim zapoznać z ciekawości, ale jeśli wybiorą inny seans – nic ich nie ominie. Podsumowując: bardzo dobrze, trzy z plusem.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 3.5 / 6

Komentarze


akito
   
Ocena:
0
komiksowa eunan to moja ulubiona postać ever, a z Briareosem tworzą najciekawszą ekranową parę... w tej wersji Appleseed (bo była jeszcze jakaś w latach 90) Deunan prześliczna, ale to blada klisza oryginału. i to, że się z Bri poznali jak jeszcze był bardziej człowieczy, wg mnie odejmuje pikanterii romansu człowiek-maszyna. lepiej z alternatywną wersją ich związku, mniej opartą na kumplowaniu się.
wątek sf - też jakiś naciągany
za to intro i muzyka basement jaxx - zabawne
walki - dla mnie bomba!
19-10-2008 21:23

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.