Apocalypto

Jak krwawi to zaciekawi

Autor: 996

Apocalypto
W obliczu kryzysu Majowie chcą zdobyć przychylność bogów składając dziesiątki ludzi w krwawej ofierze. By móc zrealizować to zamierzenie, porywają mieszkańców okolicznych terenów. Jedną z satelickich wiosek zamieszkuje Łapa Jaguara – główny bohater nowej opowieści Gibsona. Początkową sielankę przerywa makabra niespodziewanego ataku i okrucieństwo łapania ludzi żywcem. Młody Indianin, jak inni, zostaje schwytany i przeprowadzony do oddalonej świątyni. Jednak nie jest mu pisany los ofiary...

Nie warto pisać więcej o fabule Apocalypto. Wystarczy powiedzieć, że to mało oryginalna, przewidywalna do bólu historyjka. Od samiuteńkiego początku wszystko jest czytelne i jasne. Główny bohater jest wymoczkiem, ma kochającą żonę i dziecko. W wiosce jest mentor oraz osiłek – wioskowy głupek. Wśród Majów znajdziemy okrutnego sadystę - wielkiego osiłka – czarny charakter. To nie sztampa tylko wręcz super-sztampa. Żeby tego było mało nie wiadomo w jakiej sprawie w film na siłę wepchnięty jest wątek przepowiedni z pogranicza paranormalności. Sprawne operowanie kliszami i skojarzeniami "słowami kluczami" jest godne pochwały, ale nowy film Gibsona przekracza tu lekko granice dobrego smaku i ociera się o prostactwo.

Może właśnie dlatego, że role nie są skomplikowane, rdzenni mieszkańcy Meksyku, w większości bez jakiegokolwiek doświadczenia aktorskiego, poradzili sobie bardzo dobrze. Język Majów brzmi przekonująco. Znacznie większe uznanie jednak należy się doskonałej charakteryzacji Indian. Sto czterdzieści minut to i tak zbyt mało, by nacieszyć oczy bogactwem ich wyglądu. Z wielką pieczołowitością aktorów ozdobiono tatuażami, ćwiekami, ornamentalnymi bliznami, kolczykami itd. Różnorodność fryzur i noszonych ozdób jest również ogromna. Wreszcie scenografia także pozostaje bez najmniejszych zarzutów. Wszystko to eksponują świetne zdjęcia doświadczonego Deana Semlera. Wykonane zostały cyfrowymi kamerami (przysparzającymi sporo problemów w tropikalnych warunkach), co jeszcze dodatkowo polepsza odbiór filmu. Zaznaczam to, gdyż w trakcie seansu szczególnie zwróciłem uwagę na doskonałą jakość obrazu, szczególnie w dynamicznych scenach.

Film bardzo epatuje przemocą. Jestem pewien, że Apocalypto nie uniknie porównań do Pasji. Nie chodzi tu o przesadę w ukazanym okrucieństwie Majów, lecz o nachalne, szczegółowe eksponowanie wszystkich krwawych detali składania ofiar, okrucieństwa w walce, czy pragmatyzmu w postaci skracania mąk umierających w bólach i rozcinania krwiaków przy oczach, by nie przeszkadzały w patrzeniu. Zapewne celem pierwszej połowy filmu było ukazanie kultury Indian, lecz widać wyraźnie, że oprócz tego obraz był nastawiony na szokowanie. Druga połowa jednakże jest już jedynie hollywoodzkim kinem akcji, a również pławi się w okrucieństwie i przemocy, które wcale nie były konieczne. Przynajmniej według mnie, sądzę jednak, że film ma zainteresować również widza, który domaga się krwi i szoku.

Trudno mi ocenić Apocalypto. Nie ma tu wpadek, zarzuty mam raczej do całości. Za prostotę, za pójście na łatwiznę, za tanią rozrywkę. Jednocześnie staranne wykonanie, wyśmienita muzyka oraz przede wszystkim tematyka – mało filmów rozgrywa się w prekolumbijskiej Ameryce – sprawia, że Apocalypto jest filmem pod pewnymi względami wartościowym.