» Recenzje » Altered Carbon

Altered Carbon


wersja do druku

Kryminalne zagadki dwudziestego piątego wieku

Redakcja: Jan 'gower' Popieluch

Altered Carbon
Cyberpunk chyba zaczyna powoli odzyskiwać popularność, a dzieła z nim związane coraz częściej trafiają na ekrany kin i telewizorów – w ubiegłym roku oglądaliśmy Ghost in the Shell i nowego Blade Runnera, w bieżącym będziemy mogli zobaczyć Alitę: Battle Angel, a na 2019 zapowiedziano ekranizację kultowego Neuromancera. Netflix również nie próżnował, czego efektem jest dziesięcioodcinkowy serial na podstawie Modyfikowanego węgla autorstwa Richarda K. Morgana.

Ludzkość odniosła zwycięstwo nad swoim największym wrogiem – samą śmiercią. Tożsamość jest zapisywana w stosach korowych, które, o ile nie zostaną doszczętnie zniszczone, mogą być wszczepione w nowe ciała. Oczywiście, szarzy ludzie rzadko kiedy mogą sobie na to pozwolić, podczas gdy bogacze są w stanie żyć przez setki lat, skacząc między doczesnymi powłokami, kiedy tylko mają na to ochotę.

W takiej rzeczywistości budzi się dwieście pięćdziesiąt lat po swojej śmierci Takeshi Kovacs, ostatni żyjący Emisariusz – doskonale wyszkolony członek elitarnego oddziału szturmowego, obdarzony żelazną wolą i nieprzeciętną intuicją. Nie został jednak wskrzeszony z powodu czyjejś dobroci serca – zamiast tego otrzymuje propozycję nie do odrzucenia od Laurensa Bancrofta, jednego z nieśmiertelnych miliarderów o ogromnych wpływach. Kovacs ma zbadać sprawę śmierci samego Bancrofta, który rzekomo strzelił sobie w głowę, choć musiał przecież zdawać sobie sprawę z tego, że niedługo później wróci do życia. Choć mało kto z jego otoczenia w to wierzy, prawdopodobniejsza jest teoria, że naprawdę ktoś próbował nieodwracalnie zabić bogacza. Początkowo niechętny Takeshi ostatecznie zgadza się przeprowadzić śledztwo, podczas którego odkryje nieprzyjemne prawdy dotyczące nie tylko społeczeństwa opanowanego przez korupcję i hedonizm, ale też własnej przeszłości.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Choć z opisu nowej serii Netflixa wyłania się obraz kryminału science fiction, to w rzeczywistości prowadzenia śledztwa jest tu dość niewiele – znacznie więcej od gromadzenia wskazówek i łączenia faktów znajdziemy eksploracji motywu społeczeństwa, w którym każdy może być kimś zupełnie innym, niż się wydaje, dzięki możliwości zmiany używanego ciała. Nie zabraknie także widowiskowych strzelanin, pościgów i scen przedstawiających walkę wręcz. Bardzo dobrze wypada miszmasz cyberpunkowych motywów związanych z rozwojem technologii z wynikającymi z niego problemami zwykłych ludzi, fabuła trzyma w napięciu, wrzucony w sam środek zamieszania Kovacs jest intrygującym protagonistą, a pod względem fantastycznej estetyki serialowi naprawdę trudno cokolwiek zarzucić – od pierwszego odcinka aż pod sam koniec widać, że wysoki budżet został umiejętnie wykorzystany.

Jak w przypadku wielu innych adaptacji, również i Altered Carbon cechuje się pewnymi różnicami w porównaniu do oryginału, jednak w przeciwieństwie do większości seriali opartych na powieściach, tutaj wprowadzone przez scenarzystów zmiany generalnie mają sens i wspomagają odbiór całości. Aby z liczącej sobie pięćset stron książki wycisnąć wystarczająco wiele materiału na dziesięcioodcinkowy serial, twórcy skupili się przede wszystkim na wprowadzaniu nowych postaci i modyfikowaniu tych znanych z dzieła Brytyjczyka, pogłębiając ich relacje z głównym bohaterem – i trzeba przyznać, że wyszło im to bardzo dobrze. O ile w Modyfikowanym węglu niewiele dało się powiedzieć o postaciach poza samym Kovacsem i garstką innych, najważniejszych dla fabuły osób, o tyle tu niemal każda z nich błyszczy na ekranie i samo obserwowanie zmieniających się między nimi relacji powinno utrzymać zainteresowanie widzów.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Grany przez Joela Kinnamana Takeshi to idealny detektyw na cyberpunkowe realia – typ wredny, pozbawiony skrupułów, gładko okłamujący innych i składający się niemal wyłącznie z cynizmu zahaczającego o nihilizm, ale nietrudno jest mu kibicować, patrząc na to, z kim przychodzi mu się zmierzyć w miarę rozwoju fabuły. Wybrany do tej roli aktor jest wprawdzie niezbyt ekspresywny i skupia się głównie na krzywieniu się w reakcji na głupotę innych oraz jadowitym akcentowaniu wypowiadanych słów, ale przy takim typie odgrywanej postaci nie trzeba wiele więcej, aby odpowiednio oddać osobowość Kovacsa. Szkoda tylko, że wcielającemu się w pokazywaną w retrospekcjach, pierwotną wersję Kovacsa Leonardowi Namowi brakuje charyzmy i pazura pokazywanego przez Kinnamana, ale cóż – zamierzeniem twórców było zapewne pokazanie, jak bardzo stary i nowy Takeshi różnią się między sobą. Bardzo dobrze wypadają również podejrzliwa wobec motywacji bohatera detektyw Kristin Ortega (Martha Higareda) oraz Poe (Chris Conner) – Sztuczna Inteligencja przyjmująca wygląd i manieryzmy Edgara Allana Poe. Natomiast James Purefoy przekonująco odgrywa postać despotycznego Laurensa Bancrofta.

Po pierwszych pięciu odcinkach wszystko wskazywało na to, że Altered Carbon zasłuży na 9/10, pod warunkiem oczywiście, że jakość nie spadnie. Niestety fabuła mocno traci na poziomie w drugiej połowie sezonu, a wszystko przez jedną zmianę w stosunku do powieści – dołożenie do postaci głównego czarnego charakteru nowego zestawu cech charakteru i motywacji, aby stworzyć ciekawszego antagonistę niż ten z książkowego pierwowzoru. Problem w tym, że nowe i stare elementy związane z głównym złym kompletnie do siebie nie pasują, w związku z czym powstaje groteskowa hybryda, która jest jednocześnie geniuszem zbrodni i kompletnym idiotą, bezwzględnym i charyzmatycznym manipulatorem oraz kompletnie żałosną karykaturą, której nie da się traktować poważnie. Czepianie się tak bardzo tylko jednej ingerencji w pierwotną fabułę może wydawać się przesadą, ale wprowadzona w ten sposób zmiana jest tak fundamentalna dla opowiadanej intrygi, że po prostu nie da się tego zignorować. Mimo że do tego momentu scenarzyści świetnie radzili sobie z zaadaptowaniem dzieła Morgana, tak aby zachować jak najwięcej dobrych cech oryginału, to szósty i siódmy odcinek (w których występuje najwięcej zmian) niemalże zacierają początkowe dobre wrażenie – całe szczęście, że zakończenie stanowi powrót do tego, co tak bardzo przykuwa na ekranu na początku serialu, i choć trochę wynagradza fabularną jazdę po bandzie, której doświadczamy wcześniej.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Altered Carbon może rozczarować osoby znające powieść, na podstawie której powstał, jednakże pomijając niezwykle istotną zmianę w fabule trzeba przyznać, że zdecydowana większość różnic w stosunku do książki wypada na plus. Ostatecznie otrzymujemy serial wart polecenia, ponieważ wszystkie pozostałe elementy się na niego składające cechują się bardzo wysokim poziomem i za samo to można wybaczyć jedno potknięcie – nawet jeśli jest ono kolosalnych rozmiarów. Opowiedziana tu historia, występujący w niej bohaterowie oraz aktorzy ich odgrywający z całą pewnością zapadną w pamięć widzom. Pozostaje mieć nadzieję, że kiedyś doczekamy się drugiego sezonu – w postaci Takeshiego Kovacsa i świecie, w którym żyje, jest zbyt wiele potencjału, by go nie wykorzystać w przyszłości.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


7.5
Ocena recenzenta
8.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Tytuł: Altered Carbon
Reżyseria: Uta Briesewitz, Peter Hoar, Nick Hurran, Andy Goddard, Alex Graves, Miguel Sapochnik
Scenariusz: Laeta Kalogridis, Brian Nelson, Steve Blackman, David H. Goodman
Muzyka: Jeff Russo
Zdjęcia: Neville Kidd, Martin Ahlgren
Obsada: Joel Kinnaman, James Purefoy, Martha Higareda, Renee Elise Goldsberry, Dichen Lachman
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2018
Data premiery: 2 lutego 2018
Czas projekcji: 10 x 60 min.
Dystrybutor: Netflix



Czytaj również

Wiedźmin – sezon 3.1
Nadszedł Czas Pogardy
- recenzja
Widzieliśmy 2. sezon Wiedźmina
Wiek miecza i topora
- pierwsze wrażenia
Cień i kość
W oczekiwaniu na cud
- recenzja
Widzieliśmy White Lines
Kryminalne zagadki Ibizy
- pierwsze wrażenia
Kierunek: Noc
Nadzieja w ciemności
- recenzja
Wiedźmin
Rzućże grosz wiedźminowi
- recenzja

Komentarze


balint
   
Ocena:
0

@Asthariel, świetna recenzja.

Ode mnie dwie uwagi tylko, a raczej moje subiektywne spostrzeżenia:

1. Książki nie czytałem, więc mi odjazd w odcinka 6-7 od pierwowzoru nie przeszkadza. 

2. Kinnaman na Geralta, ale już!

19-02-2018 20:54

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.