1408

Autor: Iwona 'Ivrin' Kusion

1408
Rozmieniający swój talent na drobne pisarz, odwiedza hotele, w których doszło do makabrycznych zbrodni. Przeżycia z tym związane umieszcza następnie w przewodnikach po nawiedzonych miejscach. Nie wierzy zupełnie w pracę, którą wykonuje. Pewnego dnia rzeczywistość stawia przed nim wyzwanie - uparty dyrektor jednego z hoteli odmawia mu wstępu do pokoju, w którym miało miejsce wiele zgonów. Pokój numer 1408, znajduje się na trzynastym piętrze (które oficjalnie nie istnieje) i jest zamknięty dla gości. Przy pomocy prawnika pisarzowi udaje się wyegzekwować możliwość przenocowania w tajemniczym pokoju...

Film jest oparty na krótkim opowiadaniu Stephena Kinga. Literacki pierwowzór charakteryzuje tak nużący wstęp, jak i zakończenie, ale gdy wreszcie bohater wchodzi do pokoju, to czytelnika przeszywa dreszcz emocji. W przeciwieństwie do pisarza, który nie podejmuje się ambitnego zadania wprowadzenia głębszej treści w wykreowany świat, twórcy filmu aspiracje ku temu posiadają, co jednak przynosi skutek nie do końca zadowalający.

Poznajemy bohatera w deszczową noc, gdy biegnie przez most do motelu, znajdującego się gdzieś na obrzeżach cywilizacji. Gdy staje przed recepcją, jego twarz odzwierciedla ogromne zmęczenie i znużenie. Mężczyzny nie interesują opowieści właścicieli. Jedyne czego chce, to jak najszybciej znaleźć się w pokoju, w którym niegdyś miała miejsce tragedia, zrobić stosowne pomiary, a następnie słodko zasnąć. Kino przyzwyczaiło nas do tego, że poszukiwacze duchów są różni, ale nie można im odmówić wiary i ogromnej determinacji. Mike Enslin, świetnie zagrany przez Cusacka, jest zaś zblazowanym cynikiem i praca, którą wykonuje, zakrawa tym samym na naprawdę niezły żart. Podsumowaniem poglądów bohatera jest zdanie, jakie pada podczas rozmowy z kierownikiem hotelu (Gerald Olin, w którego postać wciela się bardzo zgrabnie Samuel L. Jackson). Po tym jak Olin dokona trafnej charakterystyki pisarza, Enslin wyjaśni, że może spędzić noc w tajemniczym pokoju, bowiem nadprzyrodzone stwory nie istnieją, a jeżeli nawet istnieją, nie ma Boga, który potrafiłby przed nimi obronić.

Pobyt w pokoju 1408 to próba weryfikacji poglądów Mike'a, a jednocześnie cierpliwości widzów. Pokój nie jest nawiedzony, jak określa to kierownik hotelu - on jest po prostu zły. Pomimo tych deklaracji, twórcy starają się nadać złu wymiar bardzo materialny. I tak musi pojawić się wariacja na temat czołgającego się czupiradła, zapożyczona z azjatyckich straszydeł. Ożywione stworzenie goni bohatera w przewodach wentylacyjnych bez jakiegokolwiek sensu. Jest jeszcze kilka takich elementów, które mają - w sposób łatwy - straszyć widza i które idealnie mordują klimat filmu. A przecież są tu rozwiązania znacznie celniej trafiające do świadomości odbiorcy. Dobry przykład stanowią wiszące na ścianach obrazy. Mike opisuje je jako przewidywalne i nudne. Przedstawiają sceny bardzo statyczne, toteż gdy zachodzi w nich zmiana, jest ona uderzająca. Obrazy zaczyna wypełniać furia, śmierć i przerażenie. Nie muszą się z nich wydostawać duchy, aby był to zdecydowanie jeden z mocniejszych punktów filmu. Wszak pokój jest jedynie odzwierciedleniem obaw i lęków osób, które w nim przebywają. Dlatego wszyscy poprzedni lokatorzy wybierali oczywiste rozwiązanie – samobójstwo. Mike także nie może się uporać z tragedią rodzinną – śmiercią córki i faktem, że jedyne, co potrafił zrobić, to zostawić żonę. Na to nakładają się stosunki z ojcem opisane w jedynej książce, w której zamknął cząstkę siebie i która nie była przewodnikiem po miejscach zbrodni. Zamiast skoncentrować się na tych dwóch wątkach, autorzy filmu często idą w stronę efekciarstwa i tanich chwytów, wprowadzając elementy nie mające zupełnie nic wspólnego z fabułą, natomiast przydatne jako rekwizyty gatunku jakim jest horror. Jeżeli jednak miał to być kolejny straszak, to należało nie dokonywać zmian w opowiadaniu. Oglądając 1408 trudno oprzeć się wrażeniu, że to powtórka ze Lśnienia. Pomysł jest niemal identyczny, z tą różnicą, że przestrzeń ograniczono do jednego pokoju, a zamiast genialnej analizy szaleństwa, widz otrzymuje tylko jej obietnicę.

1408 jest oczywiście miłym zaskoczeniem na tle tego wszystkiego, co ostatnio w horrorze dominowało: azjatyckie produkcje, oparte na jednym, cytowanym do znużenia motywie oraz amerykańskie sieczki dla młodzieży, gdzie w jednej z nich bohaterka miała szansę obserwować, jak psychopata - idealista wyjmuje z niej organy. 1408 broni się jednak tylko w takim zestawieniu, albowiem sam w sobie jest filmem straconej szansy. Relacje rodzinne bohatera nie znajdują rozwinięcia, w dużej mierze są tylko pretekstem do kolejnej bardzo efektownej sceny, toteż cały wątek wydaje się naiwny i pusty. Film Hafstroma warto obejrzeć dla Cusacka oraz kilku przyciągających uwagę momentów. Warto także ze względu na podobieństwo, jakie zachodzi między twórcą filmu i jego bohaterem. Mike posiada talent, który na pewnym etapie życia zaczyna marnować. Podobnie sytuacja zaczęła wyglądać z Hafstromem, po jego emigracji do Hollywood. Mam nadzieję, że to chwilowe obniżenie formy i niebawem autor powróci do poziomu, który zaprezentował w dziele takim jak chociażby Ondskan.