» Recenzje » 10,000 B.C.

10,000 B.C.


wersja do druku

Flinstonowie z Karaibów

Redakcja: Iwona 'Ivrin' Kusion

10,000 B.C.
No i stało się. Światło dzienne ujrzała kolejna produkcja, będąca wynikiem utrzymującej się mody na filmy fantastyczne. I niech nie zmyli was cała ta prehistoryczna otoczka. Z historią 10,000 B.C. ma tyle wspólnego, co polityk z maturą. Twórcy najwyraźniej myśleli, że stado mamutów, jeden tygrys szablozębny i zgraja umazanych ziemią aktorów (że to niby jaskiniowcy mieli być?) wystarczy, aby móc odciąć się od przydomku fantasy. Tymczasem po obejrzeniu tego filmu doszedłem do wniosku, że "B.C." w tytule wcale nie tłumaczy się jako: Before Christ (przed Chrystusem), a: Before Conan!

Zacznijmy od fabuły, chociaż nie ma za bardzo o czym pisać. Była sobie wioska, a w niej nasi nieco bardziej małpowaci przodkowie (to nic, że mieli dredy, bieluchne zęby i mówili z nowozelandzkim akcentem). Pośród nich był pewien chłopiec o imieniu D’Leh, któremu już za młodu w oko wpadła niebieskooka znajda Evolet (jej rodzinę zabili "ci źli"). Nie obyło się oczywiście bez tajemniczej przepowiedni (praktycznie każdy napotkany w filmie lud miał jakieś proroctwo, a każde z nich sprowadzało się do tego, że kiedyś tam pojawi się zbawiciel i od tej pory wszystko będzie dobrze). Pewnego dnia na spokojnych mieszkańców owej wioseczki napadli okrutni jeźdźcy, którzy porwali część z nich, w tym piękną Evolet.

Dalej jest klasycznie. D’Leh, wraz z trójką przyjaciół (taka Drużyna Pierścienia, tylko że nasi jaskiniowcy idą za dziewczyną), wyruszył w pościg. Po drodze zawitali do wielu dziwnych krain, napotkali straszliwe potwory, no i przy okazji zbawili świat, a przynajmniej jego kawałek. Nie obeszło się też bez kilku bijących po oczach nawiązań, jak na przykład polujące w trawie ptaki, przypominające pod tym względem Velociraptory z Jurassic Parku. Chociaż i tak najbardziej bezczelnym było dla mnie skopiowanie motywu boga-króla, który aż za bardzo kojarzył się z Kserksesem z 300 (gdyby ktoś miał wątpliwości, to filmowcy dołożyli żywcem zerżniętą scenę z rzutem włócznią).

Dorzućmy do tego odrobinę magii oraz fakt, iż główny bohater najwyraźniej ma w sobie coś ze zwierzęcia (zakolegował się z tygrysem, który nie tylko go nie zjadł, ale na dodatek obronił przed dzikusami), a w sumie otrzymujemy klasyczny film fantasy. 10,000 B.C. niczym nie wyróżnia się spośród natłoku podobnych mu produkcji. Scenariusz to zlepek popularnych motywów, dialogi przesycone są patosem bardziej niż polityczne expose, a cała fabuła sprowadza się do pogoni za wrogiem (jak pościg za Uruk-hai Dwóch wieżach) i wzniecenia buntu niewolników. Widz może jedynie nacieszyć swoje oczy kilkoma malowniczymi pejzażami (scena otwierająca film jest bliźniaczo podobna do tej z drugiej części Władcy pierścieni). Zresztą całe wrażenie psuł mi okropny narrator, który nie tylko mówił tonem, niczym z propagandowych spotów z PRLu i miał nieprzyjemną barwę głosu, ale na dodatek wcinał się w okropnych momentach (szczególnie w końcówce).

Miało być epicko, z rozmachem, a jednocześnie inaczej, niż w klasycznych produkcjach spod znaku kina fantastycznego. Niestety, jedyne co ten film może zaoferować widzowi, to bezładny zlepek znanych już motywów, pompatyczne dialogi i prosta jak konstrukcja cepa fabuła. W sumie chyba nie byłoby wielkiej różnicy, gdyby całą akcję wrzucić gdzieś do Neverlandu (nie mylić z ranczem Michaela) i otwarcie przyznać, że robimy film fantasy. Tymczasem budowanie wokół produkcji atmosfery przenoszenia na ekran historii o naszych przodkach, w połączeniu z nafaszerowaniem scenariusza dziwami rodem z fabryki czekolady Willy’ego Wonki, mnie osobiście drażniło.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
2.0
Ocena recenzenta
4.77
Ocena użytkowników
Średnia z 22 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Tytuł: 10,000 B.C.
Reżyseria: Roland Emmerich
Scenariusz: Roland Emmerich, Harald Kloser,
Muzyka: Harald Kloser, Thomas Wanker
Zdjęcia: Ueli Steiger
Obsada: Steven Strait, Camilla Belle, Cliff Curtis, Joel Virgel
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2008
Data premiery: 14 marca 2008
Czas projekcji: 109 min.
Dystrybutor: Warner



Czytaj również

Dzień niepodległości: Odrodzenie
Kosmiczna pomyłka
- recenzja

Komentarze


neishin
    heh
Ocena:
0
Gdyby nie to, że byłem na tym z Tarkisem i Cravenem, przez co popłakałem się ze śmiechu przy komentowaniu, to uznałbym film za stracone pieniądze. Zwłaszcza, że film aż razi kretyńskością. Mnie tam bardziej kojarzył się z Thorgalem i Krainą Qa.
03-04-2008 08:08
Mandos
   
Ocena:
0
Dzięki, recenzja zjadliwa ale dobrze się ją czyta. Na film i tak nie miałem się zamiaru wybrać ale przynajmniej wiem co bym stracił ;).
03-04-2008 09:25
Bleddyn
   
Ocena:
0
Conan też hula po Ziemi (jakieś 12 tys. lat temu). A Ziemia 10 tys. p.n.e. to neverland. Takie filmy to nie lekcja historii, ale rozrywka, która czasem jest po prostu słaba.:D
03-04-2008 11:16
~Myrkull

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Mnie tam bardziej kojarzył się z Thorgalem i Krainą Qa."
Ale Thorgal i Kraina Qa są świetne!
03-04-2008 12:03
KRed
   
Ocena:
0
Spokojnie można zastąpić wizytę w kinie obejrzeniem trailera. W zwiastunie są wszystkie ciekawe sceny i nie ma wszystkich nieciekawych :)
03-04-2008 14:02
malakh
   
Ocena:
0
"Dzięki, recenzja zjadliwa ale dobrze się ją czyta"

Ano zjadliwa. Sam już jakiś czas temu zauważyłem, że jak film mi się nie podobał, to jestem nie tyle krytyczny, co okrutny (co innego, że teksty zjadliwe pisze mi się najlepiej;p).

Przykładem jest chociażby "Wojna światów", na której suchej nitki nie zostawiłem.

Założenie mam takie, że jaki film - taka recka.

Jeżeli film mnie zawiódł, to chcę, aby moja do niego niechęć epatowała z każdego akapitu, tak żeby nikt nie miał wątpliwości, co do oceny.

Bo zdarzyć się może, że zabraknie jakiś argumentów (w końcu ja się tutaj dopiero uczę, nie?), ale wtedy przynajmniej sam wydźwięk recenzji przekaże czytelnikowi moje odczucia.
03-04-2008 14:18
~bez

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Założenie mam takie, że jaki film - taka recka"

To sprawdź jak sie pisze "Jurasic Parku" (sic!!!)

"Mnie tam bardziej kojarzył się z Thorgalem i Krainą Qa."

Czysta profanacja Thorgala.
03-04-2008 16:10
ivilboy
    fajna recka
Ocena:
0
prosto i do celu bez zbędnych ozdobników

TAK TRZYMAC TOWARZYSZU MALAKH!
03-04-2008 17:02
~scud

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Mnie tam film się podobał - też na zasadzie złośliwego komentowania. Chciałem obejrzeć łubudubu i obejrzałem łubudubu. Było super ;)
6/6 w kategorii łubudubu, 1/6 w kategorii sensu, 2/6 w kategorii orginalności (za zajefajne mamuty i niezłe ptaki-łodzie).

Bardziej niż włócznia razi ten plakat zwalony z 300 - coś czego w filmie nie było ;P
03-04-2008 17:05
Homunculus
   
Ocena:
0
Eh kolejna recenzja krytykująca ten film a tak naprawdę nie zwracająca uwagi na powód jego powstania. Miało być fajne naparzanie się i było, niczego więcej normalny człowiek by od tego filmu nie oczekiwał, tak samo jak nikt nie oczekiwał że 300 będzie filmem historycznym.
03-04-2008 17:52
KRed
    @ Homonculus
Ocena:
0
Eh kolejna recenzja [...] nie zwracająca uwagi na powód jego powstania
Pisząc o powodzie powstania tego filmu masz na myśli wyciąganie kasy od frajerów liczących na ciekawe pomysły i niebanalną fabułę? ;)
03-04-2008 19:44
Thronaar
   
Ocena:
0
Jeżeli od każdego nowego filmu będziemy oczekiwać, że nas zaskoczy, to niestety będziemy wpędzać się stopniowo w coraz większą depresję. Czasami udaje się twórcom coś ciekawego nakręcić, lecz częściej są to kalki lub powtórzenia starych zagrań.

Ja idąc na film nastawiłem się na coś pomiędzy conanem, a 300 i się nie zawiodłem. Oczywiście, mogło by być lepiej, ale dla mnie to 3.5. Na koniec filmu miałem tylko nadzieję, że jeszcze raz pokarzą tygrysa. :]
03-04-2008 21:56
Homunculus
   
Ocena:
0
Paskud, pisząc o powodach powstania mam na myśli stworzenie filmu z fajną sieczką. Chyba nikt nie był takim idiotom i nie oczekiwał fabuły na miarę Źródła od tego filmu, co?
03-04-2008 22:34
malakh
   
Ocena:
0
Co do Parku...

Niedobra Ivrin. Ja u siebie mam "Jurasic Park", więc to zapewne w korekcie zostało powiększone o dodatkowe "s";p

Co do sieczki...

A przepraszam, była? A gdzie? Sceny z mamutem? Kilka urywków naparzanek spod piramid? O przepraszam, ja tego za porządne "łubudubu" nie uważam.

Nie oczkiwałem niczego wielkiego. Nie chciałem głębi, ani wielkiego aktorstwa. Oczekiwałem filmu, przy którym będę mógł się odprężyć, a trudno mi się relaksować, gdy z ekranu aż bije marność.
03-04-2008 23:02
Ivrin
   
Ocena:
0
[...kiedy tam ma być dwa 's', co najwyżej korekcie się ono zapodziało;P]
04-04-2008 00:09
KRed
   
Ocena:
0
Gdyby to było jakieś niesamowite widowisko to złego słowa bym nie powiedział. Ale, jak już pisałem, wszystko co warto zobaczyć pokazano na trailerze. Od fabuły oczekiwałem, że przynajmniej nie będzie przeszkadzać. Niestety nawet na to nie można liczyć.
04-04-2008 00:17
malakh
   
Ocena:
0
No, sam bym tego lepiej nie wyraził;]
04-04-2008 00:29
~scud

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ehh, już widzę skąd to zgorszenie... Oglądaliście trailer! I tu popełniliście błąd! Trailer zawsze zawiera najlepsze sceny i po obejrzeniu go, w troszkę gorszym filmie nie znajdziemy już nic dobrego więc obejrzenie trailera zniszczy nam rozrywkę! W rewelacyjnym filmie oczywiście jest inaczej - dobrze ogląda się i sam trailer i jeszcze film po nim. Dlatego wyraźnie musicie zaprzestać oglądania trailerów, żeby poprawić swoje odczucia z właściwych filmów.
05-04-2008 07:41
~scud

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Z 'właściwych' miało być w cudzysłowie ;) Takich jakie wychodzą najczęściej i nie są rewelacyjne ;)


ps. 'Niewłaściwy' Mist Kinga dostaje u mnie 8/6 - jestem wgnieciony w fotel i będę chyba jeszcze przez parę tygodni ;)
05-04-2008 07:44
malakh
   
Ocena:
0
Ja nie oglądałem trailera;p

Skusił mnie plakat;]

A może i plakatównie powinno się oglądać? Szczególnie takich, na których pojawiają się sceny, których w filmie po prostu nie ma...
05-04-2008 13:16

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.