Zagadka Kuby Rozpruwacza - Andrzej Pilipiuk

Jak zrobić bimber z niczego?

Autor: Agnieszka 'kudłata' Kawula

Zagadka Kuby Rozpruwacza - Andrzej Pilipiuk
Niewiele jest książek w polskiej fantastyce, które humorem obdarowują zatroskane twarze czytelników. Andrzej Pilipiuk dostarczył fanom kolejnego tomu opowieści o Jakubie Wędrowyczu - Zagadka Kuby Rozpruwacza. Opowiadania o kłusowniku, bimbrowniku, egzorcyście amatorze i o zmorze władz, sprawiają, że co chwilę wybucha się salwą szczerego śmiechu. Najczęściej napada mnie coś takiego w autobusie, kiedy spokojnie sobie jadę i nagle zaczynam się rechotać znad książki. Oczywiście budzi to powszechne zgorszenie i poruszenie pośród współpasażerów. Zatem jeśli chcecie być kimś, na kogo wszyscy patrzą, koniecznie czytajcie o Jakubie w pociągach i autobusach.

Pilipiuk uraczył nas czwartym tomem sagi o wytrwałym bimbrowniku, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Autor zgrabnie przenosi czytelnika do dobrze znanych Wojsławic i Starego Majdanu. Samemu Jakubowi daje mnóstwo sposobności wykazania się geniuszem pędzenia bimbru. Tak na marginesie, zastanawiam się ile jeszcze powstanie opowiadań o Jakubie. Zapytacie dlaczego? A czy nie dręczy Was myśl, że bohater może nie pociągnąć za długo jak będzie łoił tyle alkoholu? Przecież jego wnętrzności muszą być już doszczętnie wyżarte i świecić pustkami. Byłby ciekawym obiektem badań dla studentów medycyny. Widać Jakub twardy zawodnik i nie straszna mu alkoholowa śmierć.

A co tym razem porabia Wędrowycz? Pomysłów Pilipiukowi nie brakuje, to fakt. Tworzy czasem tak absurdalne sytuacje, które bawią czytelnika lekkością, humorem i sprawiają, że to co abstrakcyjne staje się czymś normalnym. Bo jakim problemem jest dla Jakuba podróż w czasie? Żadnym, jeszcze dobrze się przy tym bawi buszując po dziewiętnastowiecznym Londynie. Mówię tu o opowiadaniu tytułowym, które swoją drogę jest jednym z ciekawszych. Zastanawiam się, co by powiedział sir Artur Conan Doyle, gdyby się dowiedział, jak też Pilipiuk potraktował doktora Watsona... Dalej Jakub wybiera się w podróż do Egiptu, Norwegii, poszukuje garnka ze złotem, no i oczywiście pędzi zastraszające ilości bimbru. Na niego nie ma mocnych. Jakubowi nie straszne nawet więzienie, wręcz przeciwnie, okazuje się, że to jest idealne miejsce do robienia alkoholu. Gdzieś po drodze Wędrowycz zostaje chirurgiem i nawet udaje mu się wyciąć to, co miał wyciąć i przy tym nie zabić pacjenta. Przygód ma całe mnóstwo, choć powiem szczerze, nie wszystkie są na równie wysokim poziomie, jak opowiadanie tytułowe.

Pilipiuk stworzył postać wyjątkową, która bawi i dzięki niej można też poznawać absurdy naszego świata. Bo przecież "historyje" wędrowyczowe są świetną satyrą na rzeczywistość, która nas otacza. Autor bawi się swoimi pomysłami i co jakiś czas odsłania coś, co bulwersuje, śmieszy i przeraża wokół nas, w tekst powtykane są też aluzje do obecnej sytuacji w kraju. Opowieściom o Jakubie brakuje trochę owej świeżości, jaka mu towarzyszyła w pierwszych historiach. Pilipiuk potrafi jednak stworzyć niesamowity klimat, a swoimi pomysłami udowadnia, że ciągle może coś jeszcze zdziałać ze starym bimbrownikiem i to coś spodoba się fanom jego twórczości.

Z przykrością muszę też nadmienić o kilku wpadkach redakcyjnych. Czasami trafiają się literówki, co można wybaczyć przy redagowaniu pierwszego tomu, ale nie czwartego. Do tego chronologia opowiadań jest trochę pomieszana, wrzucone zostały do jednego worka stare i nowe. Są też chaotycznie poukładane. Najpierw w jednym tekście czytamy o pewnych faktach z przeszłości Jakuba, a dopiero potem docieramy do opisującego je opowiadania. No, ale może się czepiam. Wybaczam łaskawie, albowiem Jakub Wędrowycz bawił mnie chorą i poległą w łóżku.