The Redemption Engine
Prawie jak Słowacki
Dlatego też sięgając po powieść Jamesa L. Suttera zatytułowaną The Redemption Engine, pełen byłem najgorszych przeczuć. Opis zamieszczony z tyłu okładki niepokojąco przypominał bowiem fabułę Heretyka śmierci – znów dusze (tym razem w liczbie mnogiej) ofiar tajemniczego zabójcy nie pojawiają się na miejscu swego ostatecznego przeznaczenia i zadaniem Salima Ghadafara, niepokornego sługi Pharasmy, bogini śmierci, jest odnalezienie winnych zbrodni oraz duchów zamordowanych. Znów śledztwo zabiera detektywa-ateistę na wędrówkę przez planarne domeny. Raz jeszcze towarzyszyć mu w niej będą śmiertelni towarzysze i wspierać przybysze z innych sfer. Aż chciałoby się powiedzieć niczym Humphrey Bogart w Casablance: "Zagraj to jeszcze raz, James."
Równocześnie jednak z miejsca rzuca się w oczy kilka różnic – jako że to sequel, nie tylko liczba ofiar musiała wzrosnąć, większa jest także stawka, o jaką toczy się gra. Ponieważ z ręki tajemniczego zabójcy giną najbardziej niesławni szubrawcy zamieszkujący wolne miasto Kaer Maga, kanalie zasługujące jedynie na piekielne męki, ich losem żywotnie zainteresowani są prominentni członkowie diabelskiej hierarchii. Z tego też powodu Salim nie będzie prowadził śledztwa samotnie. Równolegle do sprawy został bowiem przydzielony jeden z potężnych psychopompów służących Pani Grobów, morrigna o imieniu Maedora – a tej bardzo nie podoba się, że dochodzenie powierzono śmiertelnikowi, od początku więc Salim będzie na cenzurowanym.
Zestawienie duetu sztywnego służbisty z nieortodoksyjnym acz skutecznym "samotnym wilkiem" to motyw znany z niezliczonych dramatów policyjnych i filmów sensacyjno-kryminalnych, przeniesiony w fantastyczne realia uniwersum Pathfindera działa równie dobrze. I mimo że rozwój tego akurat wątku jest przewidywalny aż do bólu, to w niczym nie umniejsza to jego atrakcyjności.
Śledząc postępy fabuły niestety nie sposób uniknąć wrażenia deja vu, ale – co było dla mnie sporym zaskoczeniem – pozorne "to samo" nie oznacza tu "tak samo" i elementy na pierwszy rzut oka identyczne z tymi, które pojawiły się w poprzedniej powieści Jamesa L. Suttera, okazują się znacznie lepiej wykorzystane. Planarne wojaże mają sens, układając się w spójną i logiczną całość, a nie jedynie zbiór mocno przypadkowych encounterów; pomoc nieludzkich sprzymierzeńców jest znacznie lepiej uzasadniona niż w Death's Heretic, samo śledztwo także wydaje się naturalniejsze, bez nagłych olśnień i niczemu nie służących zwrotów akcji. Tym, co jednak przyjąłem z największą satysfakcją, była galeria pojawiających się w powieści postaci stanowiących tło i widownię dla głównego bohatera. Owszem, w dalszym ciągu ustępują mu one tak znaczeniem fabularnym jak i – w znacznej większości – potęgą, ale nie stanowią już irytująco papierowych kalek, od jakich wręcz roiło się w Heretyku śmierci. Nawet ci z drugoplanowych bohaterów (aż chciałoby się powiedzieć: "Niezależnych"), których łatwo można wpisać w czytelne stereotypy (wampirzy arystokrata, sprytny ulicznik) nie są tak potwornie płaskimi kliszami, jak spora część postaci pojawiających się w poprzedniej powieści o Salimie. Jego towarzysze, mimo iż wyraźnie mniej kompetentni od sługi Suczej Bogini, radzą sobie zdecydowanie lepiej od córki zamordowanego kupca i nie stanowią jedynie tła mającego podkreślić ogólną wspaniałość głównego protagonisty – w pewnym momencie stają się dla przebiegu fabuły równie istotni, co główny bohater.
A skoro o fabule mowa – i tę wypada ocenić dużo lepiej niż Death's Heretic. Nie uświadczymy niepotrzebnego nabijania objętości książki nic nie znoszącymi scenami, akcja toczy się wartko i potoczyście, śledztwo momentami zdaje się zwalniać, gdy plączą się tropy, ale jego rozwój jest niewymuszony i logicznie zmierza do finału. Oczywiście, za morderstwami stoją siły, których nikt by o to nie podejrzewał, ale ich odkrycie nie prowadzi do prostej konfrontacji zamykającej sprawę – w finale walka toczy się na dwa fronty, a ta część, która ma miejsce na Planie Materialnym i w której uczestniczą mniej potężni towarzysze, jest nie mniej istotna od toczącej się w zaświatach, w której udział biorą Salim i Maedora.
Finał, o którym można powiedzieć jedynie, że jest iście epicki, przywraca naturalny porządek rzeczy, ale daje też spore szanse na to, że z detektywem-ateistą służącym bogini śmierci spotkamy się jeszcze w kolejnej powieści – jeśli poziom książek Jamesa L. Suttera z tomu na tom będzie rósł w dotychczasowym tempie, to już wypatruję jej z niecierpliwością.
Dziękujemy wydawnictwu Paizo za udostępnienie książki do recenzji.
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Cykl: Pathfinder Tales
Autor: James L. Sutter
Autor okładki: Craig J Spearing
Wydawca: Paizo Publishing
Miejsce wydania: USA
Data wydania: 2014
Liczba stron: 528
Oprawa: miękka
Format: B5
Seria wydawnicza: Pathfinder Tales
ISBN-13: 978-1-60125-618-8
Cena: 9,99 USD