» Książki i komiksy » Forgotten Realms » The Feast of the Moon

The Feast of the Moon


wersja do druku

Sceny słusznie usunięte

Redakcja: Aesthevizzt

The Feast of the Moon
Jednym z najczęściej spotykanych produktów towarzyszących dużym premierom filmowym są wszelkiej maści literackie prequele opowiadające o wcześniejszych przygodach bohaterów lub rozbudowujące tło fabularne poszczególnych scen.

Nie inaczej jest w przypadku Złodziejskiego honoru, najnowszej ekranizacji Lochów i Smoków, która jeszcze przed swoim kinowym debiutem doczekała się dwóch powieści: The Road to Neverwinter opowiadającej o losach barda Edgina zanim został wolnym strzelcem i The Druid's Call (wydanej w Polsce jako Zew druida) skupionej na postaci druidki Doric. Towarzyszył im komiks zatytułowany The Feast of the Moon, którego fabuła osadzona została tuż przed wydarzeniami z filmu i według przedpremierowych zapowiedzi miała pogłębić relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami.

Mając generalnie pozytywne doświadczenia z dotychczasowymi obrazkowymi historiami od wydawnictwa IDW rozgrywającymi się w świecie Zapomnianych Krain, postanowiłem w pierwszej kolejności sięgnąć właśnie po Święto Księżyca i sprawdzić czy autorom udało się wzbogacić filmowy pierwowzór, czy ograniczyli się jedynie do stworzenia kolejnego z serii gadżetów mających zwiększyć dochody z kinowej premiery. Po odpowiedź na pytanie jak jest w istocie zapraszam do dalszej części recenzji.

Tak jak wspomniałem wcześniej, historia The Feast of the Moon rozpoczyna się niedługo przed wydarzeniami ze Złodziejskiego honoru i skupia się na drużynie poszukiwaczy przygód (a właściwie złodziei i oszustów), w której skład wchodzą bard Edgin, jego córka Kira, barbarzyńska wojowniczka Holga, zaklinacz Simon i łotrzyk Forge. Akcja rozpoczyna się w momencie, gdy bohaterowie próbują sobie poradzić z bezpośrednimi skutkami nieudanego ataku na karawanę należącą do Zhentarimów. Niedługo później sponiewierani protagoniści trafiają do niewielkiej wioski zagubionej gdzieś pośród dziczy północnego Wybrzeża Mieczy, w której akurat trwają obchody tytułowego Święta Księżyca. Wkrótce dowiadują się, że osada nękana jest przez bandę rozbójników pod wodzą tajemniczego króla. Początkowo awanturnicy planują wykorzystać sytuację do łatwego wzbogacenia się, ale koniec końców przyjdzie im stanąć oko w oko z bandytami i ich złowrogim przywódcą, szczególnie po tym jak Edgin trafia na swoją starą przyjaciółkę z czasów służby w szeregach Harfiarzy.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Fabuła, pomimo całkiem przyzwoitego punktu wyjścia, okazuje się jednym z najsłabszych punktów całego komiksu. Opowieść jest przewidywalna, pozbawiona właściwie jakichkolwiek zwrotów akcji i banalna w złym tego słowa znaczeniu. Przywodzi na myśl początkowe (można rzec rozgrzewkowe) zadanie w kampanii papierowego Dunegons & Dragons, przy pomocy którego Mistrz Podziemi chce swoich graczy zaznajomić z wybraną konwencją i wykorzystywaną mechaniką. Przy stole mogłoby to zapewne zadziałać całkiem nieźle, ale w nieinteraktywnym medium jakim jest komiks, kompletnie się nie sprawdza.

Niewiele lepiej wypadają bohaterowie, którzy zostali przedstawieni w sposób niewykraczający ponad to czego mogliśmy się dowiedzieć nawet nie z samego filmu, ale jego zwiastunów i zapowiedzi. Edgin jest zatem charyzmatyczny i dowcipny, Holga trochę nieokrzesana, acz szalenie odważna, a Simon pechowy i pozbawiony wiary w siebie. Postacie w żaden sposób się nie rozwijają i na ostatniej stronie są właściwie takie same jak w pierwszym kadrze. Nie wiem czy to efekt odgórnej decyzji zakazującej zdradzania jakichkolwiek elementów kinowego obrazu, ale nie wykorzystano idealnej okazji do pogłębienia relacji Edgina z córką czy pokazania źródeł konfliktu Forge’a z resztą grupy. Podobnie rzecz ma się z postacią Kip (czyli wspomnianą wcześniej Harfiarką), która początkowo wydaje się mieć spore znaczenie, ale koniec końców snuje się jedynie gdzieś na dalszym planie. Z kolei o antagonistach nie warto w ogóle wspominać, ponieważ ich głębia fabularna jest zbliżona do grupy koboldów z tabeli spotkań losowych.

Właściwie jedynym elementem komiksu, który zasługuje na jednoznaczną pochwałę jest humor. Żartów nie ma tu co prawda zbyt wiele (zdecydowanie mniej niż w filmie), ale te które się pojawiają są całkiem udane i potrafią rozbawić. Przyzwoity jest również komizm sytuacyjny, który wywołuje jednoznaczne skojarzenia z efektami nieudanych rzutów kośćmi w najgorszym możliwym momencie. Bardzo miły ukłon wobec materiału źródłowego. Ale to trochę zbyt mało, żeby w znaczący sposób podnieść ocenę całości.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Poza główną opowieścią z książce znajdziemy też bonusową historię, której głównym bohaterem jest paladyn Xenk Yendar. Liczy ona zaledwie kilka stron i jest jeszcze mniej treściwa niż Święto Księżyca. Właściwie jedynym jej celem jest wyjaśnienie w jaki sposób pewien przedmiot trafił do miejsca, w którym odnajdują go bohaterowie w Złodziejskim honorze. Uzasadnienie to jest jednak tak mało interesujące, że spokojnie można by je zastąpić dodatkową linią dialogową umieszczoną gdzieś w filmie i nie zmieniają tego całkiem przyzwoite sceny akcji.

Wrażeń z lektury The Feast of the Moon nie poprawia też warstwa wizualna, która jest co najwyżej poprawna. Rysunki są co prawda przyzwoite i czytelne (poza rozdziałem o Xenku, gdzie momentami jest sporo wizualnego chaosu), ale brak im charakteru i dynamiki. Nieciekawe są także kolory z dominującymi brązami i zieleniami oraz tła pozbawione szczegółów. Sprawia to, że poszczególne miejsca odwiedzane przez bohaterów zdają się sterylne i nudne. Korzystające z licencji Lochów i Smoków pozycje od wydawnictwa IDW przyzwyczaiły nas w ostatnich latach do zdecydowanie wyższych standardów. Dla porządku trzeba też zaznaczyć, że bohaterowie nijak nie przypominają swoich ekranowych pierwowzorów, ale to akurat zjawisko dość powszechne w komiksach, więc niekoniecznie należy je traktować jako jednoznaczną wadę.

Na koniec warto jeszcze wspomnieć o użyteczności Święta Księżyca z perspektywy papierowego Dungeons & Dragons. Pod tym względem również jest przeciętnie – teoretycznie występujące w komiksie miejsca, postacie czy wątki fabularne da się zaadaptować na potrzeby scenariusza przygody lub kampanii, ale są one tak mało oryginalne, że nawet początkujący Mistrz Podziemi wpadnie na równie dobre dobre lub lepsze rozwiązania. W związku z tym komiksu jako erpegowego źródła inspiracji w żadnym razie nie warto kupować.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Podsumowując The Feast of the Moon trzeba powiedzieć, że dostaliśmy produkt zwyczajnie nieudany. Nie ma tu pojedynczego, jednoznacznie złego elementu, ale nieangażujący scenariusz, brak dynamiki, pozbawieni wyrazu bohaterowie i szarobure rysunki składają się na pozycję nieciekawą, której lektura, pomimo relatywnie niewielkiej objętości, wyjątkowo się dłuży. Przedstawione tu wydarzenia spokojnie można by skondensować do postaci krótkich scen uzupełniających na przykład wersję reżyserską filmu. Osobiście wcale bym się nie zdziwił gdyby podstawą komiksu były właśnie jakieś odrzucone fragmenty scenariusza. Wszystko to sprawia, że Święto Księżyca zasługuje na ocenę poniżej średniej, a jego zakup mogą rozważyć co najwyżej najwięksi fani Złodziejskiego honoru o zacięciu kolekcjonerskim, którzy zbierają wszystkie rzeczy związane z kinowym obrazem. Szkoda zmarnowanego potencjału – najnowsza adaptacja Lochów i Smoków zasłużyła na coś znacznie lepszego.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
3.5
Ocena recenzenta
3.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: The Feast of the Moon
Scenariusz: Ellen Boener, Jeremy Lambert
Rysunki: Eduardo Ferigato, Guillermo Sanna
Tusz: Paulo Santos
Kolory: Patricio Delpeche, Mattia Iacono, Agustina Vallejo
Seria: Dungeons & Dragons
Wydawca: IDW Publishing
Data wydania: 22 lutego 2023
Kraj wydania: Stany Zjednoczone
Autor okładki: Eduardo Ferigato
Liczba stron: 96
Format: A5
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9781684059119
Cena: 14,99 USD



Czytaj również

Dungeons & Dragons: Mindbreaker
Nie ma to jak w domu
- recenzja
Dungeons & Dragons: Złodziejski honor
Uśmiechnięte smoki
- recenzja
Dungeons & Dragons: Infernal Tides
Piekło we Wrotach Baldura
- recenzja
Dungeons & Dragons: Evil At Baldur's Gate
Opowieści z Wrót Baldura
- recenzja
Dungeons & Dragons: Frost Giant's Fury
Zimowa forma
- recenzja
Shadows of the Vampire
Bezzębny wampir
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.