The Erevis Cale Trilogy

Cienie Zapomnianych Krain

Autor: Tomasz 'Radnon' Cybulski

The Erevis Cale Trilogy
Literatura erpegowa najczęściej kojarzy się z lekkimi i przyjemnymi historyjkami skrojonymi pod fanów danego świata lub systemu. Niezbyt często trafiają się wśród nich pozycje poruszające poważniejsze tematy, a robiące to w udany sposób są już prawdziwą rzadkością. Od każdej zasady zdarzają się jednakże wyjątki.

Początek XXI wieku był dla Dungeons & Dragons okresem niezwykłym. Trzecia edycja systemu szturmem wzięła rynek gier fabularnych, a jej dystrybuowana na darmowej licencji OGL mechanika stała się początkiem prawdziwej branżowej rewolucji. Zmiany przechodziły także oficjalne settingi wydawane przez Czarodziejów z Wybrzeża. W podręcznikach wprowadzano zupełnie nowe koncepty lub zmieniano te ustalone wiele lat wcześniej, a serie powieściowe tworzyły dla nich odpowiednią otoczkę fabularną. Jednym z tych ostatnich była, częściowo wydana również w Polsce, Sembia, poprzedzony zbiorem opowiadań cykl powieściowy, który przez pryzmat dziejów rodziny Uskevrenów po raz pierwszy przybliżał fanom Zapomnianych Krain kupiecką republikę położoną na północnym wybrzeżu Morza Spadających Gwiazd. Była to też okazja do sprawdzenia grupy pisarzy, którzy wcześniej nie mieli do czynienia z najsłynniejszym dedekowym światem.

Sembia okazała się nadspodziewanym sukcesem, a część występujących w sześcioksięgu bohaterów doczekała się własnych powieści kontynuujących ich losy. Wśród tych ostatnich był Erevis Cale, wykreowany przez Paula S. Kempa posępny kamerdyner z mroczną przeszłością i podwójnym życiem, którego dalsze dzieje można było poznać w siedmiu kolejnych książkach, z których ostatnia znalazła się wśród pozycji wprowadzających Zapomniane Krainy w realia piątej edycji Dungeons & Dragons. Trzy pierwsze z nich: Zapadający Zmierzch, Świt Nocy i Maska Północy składają się na Trylogię Erevisa Cale’a, której zbiorcze wydanie z 2010 roku stanowi przedmiot niniejszej recenzji.

Historia opowiedziana w Trylogii zaczyna się wkrótce po zakończeniu cyklu sembijskiego. Erevis Cale na skutek zmian zachodzących wśród Uskevrenów coraz częściej zastanawia się nad opuszczeniem Sztormowego Dworu (głównej siedziby rodu) i powrotem do życia na własny rachunek. Ostatecznie do podjęcia decyzji popycha go atak na rezydencję przypuszczony przez tajemniczych najemników dysponujących nadnaturalnymi mocami. W towarzystwie swojego przyjaciela, niziołczego łotrzyka i byłego agenta Harfiarzy, Jaka Fleeta wyrusza na niebezpieczne ulice Selgaunt, żeby odnaleźć napastników i zapewnić bezpieczeństwo ludziom, którzy przez lata stali się dla niego prawdziwą rodziną. Wkrótce para bohaterów wchodzi w niepewny sojusz z Drasekiem Rivenem (zabójcą w służbie Zhentarimów i rywalem Cale’a) oraz rekrutuje swe szeregi obdarzonego mocami psionicznymi tropiciela Magadona.

Fabuła na przestrzeni kolejnych tomów oczywiście się rozwija, relatywnie proste z początku śledztwo zamienia się w opowieść, w którą zamieszani są adepci cienistego splotu, starożytne istoty o potędze wykraczającej poza umiejętności zwykłych śmiertelników, relikty upadłych cywilizacji, a nawet niektórzy bogowie. Mimo rosnącej stawki całość zachowuje, nieco paradoksalnie, stosunkowo kameralny charakter i główny wątek stanowi tu przede wszystkim tło dla bohaterów i ich podróży. Warto też zaznaczyć, że choć trylogia w pierwszych rozdziałach Zapadającego Zmierzchu odnosi się bezpośrednio do wydarzeń i postaci opisanych w Sembii (a szczególnie Świadku Cienia i Lord of Stormweather), to bez większego problemu można się zorientować w sytuacji i śledzić rozwój akcji bez szczegółowej znajomości wcześniejszych pozycji. W tym wypadku autor zadbał o potencjalnych nowych czytelników.

Historia, choć interesująca, poprowadzona w sprawny sposób i nie pozbawiona zwrotów akcji, nie należy do głównych atutów Trylogii, którymi są bohaterowie i panujący w powieści nastrój. Ci pierwsi przyciągają czytelnika przede wszystkim swoimi niejednoznacznymi charakterami i skomplikowanymi, szczególnie jak na standardy erpegowej literatury, osobowościami. Erevis Cale to człowiek pełen sprzeczności, doświadczony przez los, nawiedzany przez demony przeszłości i swojego dawnego życia, borykający się ze stratą jedynego miejsca, które uznawał za namiastkę domu. Na przestrzeni całego cyklu obserwujemy jak toczy wewnętrzną walkę i podąża krętą ścieżką biegnącą pomiędzy światłem a ciemnością. Kemp doskonale kreuje na oczach czytelnika postać antybohatera z licznymi wadami, ale równie wieloma zaletami. Głównemu protagoniście w niczym nie ustępują pozostałe postacie, jak to nieco naiwny przyjaciel Erevisa stanowiący dla niego swoiste sumienie lub kotwicę powstrzymującą go przed całkowitym zatracaniem się w mroku. Riven to na pierwszy rzut oka dość archetypiczny skrytobójca i mroczne odbicie Cale’a, ale z biegiem czasu okazuje się osobą dużo bardziej niejednoznaczną. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku Magadona, który błyskawicznie wyrasta z roli przewodnika obdarzonego nietypowymi mocami. Bardzo pozytywnie wypadają też antagoniści, niektórzy z nich są co prawda źli z samej swojej natury i trudno szukać wśród nich jakichkolwiek dobrych cech (dotyczy to przede wszystkim grupy najemników ściganej przez Cale’a i jego kompanów), ale wszyscy obdarzeni zostali przez autora całkiem sensownymi motywacjami. Pod względem kreowania postaci autor pokazał tu prawdziwy kunszt.

W parze ze świetnie przedstawionymi bohaterami idzie nastrój powieści. Zapomniane Krainy w wydaniu Kempa są mroczne, czasem przygnębiające i okraszone sporą dozą melancholii, ale zarazem zadziwiająco realne. Podupadłe dzielnice Selgaunt czy niebezpieczne zaułki Portu Cieni jawią się jako miejsca, które naprawdę mogłyby istnieć. Nie znajdziemy tu liryczności z powieści Elaine Cunnigham, akcji romansującej z komedią tak lubianej przez Eda Greenwooda czy awanturniczego zacięcia charakterystycznego dla duetu Grubb-Novak. Mimo tej niecodziennej atmosfery, całokształt nie wydaje się być oderwany od realiów settingu, a wręcz przeciwnie, ponieważ w wielu miejscach widać z jaką pieczołowitością autor podszedł do materiału źródłowego i w kreatywny sposób wykorzystał takie elementy jak magia cienia, psionika czy dary oferowane przez bogów ulubionym wyznawcom. W pewnym momencie otrzymujemy nawet rozprawę z archetypem bohaterskiego poszukiwacza przygód ratującego świat przed kolejnym zagrożeniem. Jednocześnie Kemp nie popada w tanie moralizatorstwo czy prymitywne komentarze społeczne (co stanowi plagę niektórych powieści R.A. Salvatore), to do czytelnika należy ocena decyzji podejmowanych przez bohaterów czy wydarzeń, których są uczestnikami lub świadkami. Wyborne, słodko-gorzkie, idealnie dopasowane do ogólnego wydźwięku powieści i satysfakcjonujące jest także zakończenie, które nie pozostawia zbędnych furtek czy niedokończonych wątków.

Trylogia bardzo dobrze wypada również pod względem przydatności z punktu widzenia fana Lochów i Smoków. Występujące na kartach powieści postacie to właściwie gotowy katalog unikatowych BN-ów i potencjalnych złoczyńców. Co prawda na sesjach trudno będzie zapewne przedstawić pełnię ich złożonych charakterów, ale kreatywny Mistrz Podziemi otrzymuje tu masę inspirującego materiału. Bardzo przydatne mogę się też okazać opisy lokacji odwiedzanych przez protagonistów czy mocy używanych przez bohaterów, w idealny sposób uzupełniają one fakty zawarte w podręcznikach. Coś dla siebie znajdą tu nawet fani przygód wykraczających poza pierwszy plan materialny. Przy odrobinie inwencji i odpowiednim nakładzie pracy da się nawet przełożyć wydarzenia z książek na scenariusz pełnoprawnej kampanii. Bardziej zaangażowani fani docenią natomiast drobne smaczki odwołujące się do mniej znanych lub popularnych elementów Zapomnianych Krain.

Oczywiście nie znaczy to, że Trylogia Erevisa Cale’a to cykl pozbawiony wad. Położenie ciężaru na wewnętrzne zmagania bohaterów czy budowanie odpowiedniego klimatu sprawia, że relatywnie niewiele jest tu scen akcji, a tempo opowieści momentami dość wyraźnie spada, czasem niepotrzebnie przeciągany jest również punkt kulminacyjny niektórych wątków. Z drugiej strony trzeba jednak przyznać, że praktycznie wszystkie starcia zostały opisane w sposób modelowy i czuć ich swoisty ciężar. Zastrzeżenia można mieć też do Świtu Nocy, który cierpi na pewne przypadłości charakterystyczne dla środkowych tomów trylogii i rozpatrywany jako samodzielna powieść mógł zapewne pozostawiać spory niedosyt, na szczęście w zbiorczym wydaniu nie jest to już aż tak bardzo widoczne. Warto też pamiętać, że Trylogia nie jest pozycją dla każdego, jej nietypowy klimat sprawia, że łatwo można się od niej odbić, jeżeli poszukuje się lekkiej opowieści z erpegowym zacięciem.

Przed wystawieniem końcowej oceny trzeba też wspomnieć, że poza trzema tomami trylogii w zbiorczym wydaniu znalazły się także dwa krótkie opowiadania uzupełniające główny wątek. Nie są one specjalnie rozbudowane i choć stanowią miły dodatek (szczególnie pierwsze z nich opowiadające o wydarzeniach rozgrywających się jeszcze przed Sembią), to trudno uznać je za element w znaczący sposób wpływający na odbiór całości.

Oceniając Erevis Cale Trilogy trzeba powiedzieć, że mamy do czynienia z jednym z najciekawszych cykli powieściowych stworzonych przez autorów z Wizards of the Coast w czasach świetności trzeciej edycji Dungeons & Dragons. Świetnie przedstawieni bohaterowie i niespotykana w innych forgottenowych historiach atmosfera w połączeniu ze świetnym piórem Paula S. Kempa zaowocowały cyklem zasługującym na najwyższe noty w swojej klasie i wysokie miejsca w rankingach na najlepsze powieści rozgrywające się w Zapomnianych Krainach. Z tego względu z czystym sumieniem mogę wystawić widoczną poniżej ocenę i polecić powieść każdemu, kto szuka nieco innego spojrzenia na jeden z flagowych settingów Czarodziejów z Wybrzeża. Nic też dziwnego, że niedługo po premierze ostatniego tomu Trylogii Erevis Cale doczekał się drugiej serii książek o swoich przygodach. Szkoda tylko, że z powodu niesnasek pomiędzy autorem, a wydawnictwem najprawdopodobniej nigdy nie przeczytamy kolejnych opowieści o posępnym kamerdynerze rodziny Uskevrenów.