Reaper's Eye

Demoniczne skrajności

Autor: Tomasz 'Radnon' Cybulski

Reaper's Eye
Historia o poszukiwaniach, zdradzie i zabójczej magii – w ten sposób na oficjalnej stronie internetowej wydawnictwa Paizo reklamowana jest powieść Reaper's Eye będąca golarionowym debiutem Richarda A. Knaaka oraz kolejną wyprawą do opanowanego przez demony regionu zwanego Raną Świata.

Richard A. Knaak to pisarz znany także polskim czytelnikom z książek osadzonych w różnych erpegowych, filmowych i komputerowych uniwersach. Na jego koncie są między innymi historie rozgrywające się w realiach dedekowej Smoczej Lancy, blizzardowskich światach Diablo i Warcrafta czy stale rozrastających się Gwiezdnych Wojen. Co prawda fani często zarzucają mu zbyt luźne traktowanie fabularnych założeń wykorzystywanych settingów, to jednak nie można Knaakowi odmówić umiejętności pisarskich, dzięki czemu jego książki zazwyczaj czyta się ze sporą przyjemnością.

Z tego też względu do lektury najnowszej powieści autora zabrałem się ze sporymi nadziejami, tym bardziej, że promocyjny rozdział, z którym miałem okazję zapoznać się kilka miesięcy temu obiecywał prostą, ale intrygującą historię osadzoną w jednym z najbardziej nieprzyjaznych regionów Golarionu. Po lekturze całości z przykrością muszę jednak stwierdzić, że obietnice te tylko częściowo zostały spełnione i obok naprawdę dobrych pomysłów znalazły się takie, które bardziej przypominają twórczość średnio zdolnego amatora, niż zawodowego pisarza mającego na koncie bestsellery z listy New York Timesa.

Fabuła Oka Żniwiarza opowiada o losach Daryusa Gaunta – byłego krzyżowca, a obecnie najemnika, który na granicy Rany Świata (opanowanych przez Otchłań ziem na północy Golarionu) stara się wiązać koniec z końcem i jednocześnie nie rzucać się w oczy członkom swojego dawnego zakonu, wciąż ścigającym go za czyny popełnione w odległej przeszłości. Pewnego dnia zostaje on wynajęty jako ochroniarz i przewodnik przez Shierę Tristanę, młodą i chorobliwie wręcz ambitną członkinię Pathfinder Society poszukującą starożytnego miasta ukrytego gdzieś w samym sercu Rany Świata. Wierzy ona, że odkrycie zapomnianej metropolii zapewni jej sławę i należne miejsce wśród najsławniejszych członków organizacji. W tym samym czasie do zaginionego miasta zmierza Gregor Dolch, stojący na czele grupy czarcich zabójców potężny czarownik pragnący zdobyć nowe źródło magicznej mocy, które pozwoli mu ostatecznie uniezależnić się od swojego demonicznego patrona. Niebagatelną rolę do odegrania w całym zamieszaniu ma również pewna gadająca i niezwykle cwana łasica. Początkowo dość prosta intryga szybko się zagęszcza, na scenie pojawiają się nowi gracze, a zdrada czai się na każdym kroku.

Muszę powiedzieć, że fabuła jest zdecydowanie najmocniejszym elementem całej opowieści. Richard A. Knaak w bardzo umiejętny sposób operuje standardowymi przygodowymi motywami, często modyfikując je i redefiniując w zaskakujący dla czytelnika sposób. Podobać mogą się też liczne i często niespodziewane zwroty akcji oraz naprawdę dobre zakończenie, które nie tylko trzyma w napięciu i w zgrabny sposób zamyka całą opowieść, ale też stanowi dość oryginalną wariację na temat "wielkiego zła na końcu lochu".

Niestety o ile sama fabuła prezentuje się nadzwyczaj dobrze, to już sposób jej opowiedzenia pozostawia wiele do życzenia. Praktycznie przez całą książkę narracja prowadzona jest naprzemiennie z perspektywy trzech głównych postaci, co sprawia, że ogólne tempo akcji nie jest zbyt wysokie. Nie pomaga też fakt, że przez pierwsze dwieście strony wiele rozdziałów jest przegadanych i niewiele wnosi do opowiadanej historii. Szczególnie rażą tutaj rozdziały poświęcone Gregorowi, który większość czasu spędza na użalaniu się nad sobą lub znęcaniu się nad swoimi pomagierami (swoją drogą ci ostatni wykazują się zadziwiającą lojalnością, biorąc pod uwagę jak niesamowitym nieudacznikiem jest ich szef). Autor ma też dziwną manierę przypominania co kilka rozdziałów motywacji kierujących jego bohaterami, tak jakby nie wierzył, że czytelnik jest w stanie zapamiętać co napędza Daryusa czy Shierę. Przyczepić można się też do niektórych tajemniczych wydarzeń, które w toku opowieści nie doczekują się jakiegokolwiek wydarzenia, czego doskonałym przykładem jest konfrontacja głównej bohaterki z grupą najmitów. Ogólnie powieść sprawia wrażenie, jakby była przynajmniej o kilkadziesiąt stron za długa i dobrze zrobiłoby jej wycięcie niepotrzebnych fragmentów (szczególnie tych z czarownikiem w roli głównej).

Tak samo nierówno prezentują się bohaterowie. Daryus, mimo swojej archetypicznej postawy prawego wojownika ściganego przez demony przeszłości, sprawdza się jako główny bohater i bez większego problemu daje się polubić. Niczego złego nie można też zarzucić Shierze, której determinacja i rezolutność pasują do profesji zawodowej poszukiwaczki skarbów, a stawianie celu misji ponad losem towarzyszy przesuwa ją lekko w stronę moralnej dwuznaczności. Pozytywnie wypada również przewijająca się w tle kapitan Harricka Morn, była towarzyszka Daryusa, która za wszelką cenę stara się go dopaść i postawić przed obliczem sprawiedliwości. Na przeciwległym biegunie mamy Gregora Dolcha, czyli jednego z najgorzej rozpisanych złoczyńców jakiego widziałem w ostatnim czasie – w karykaturalny sposób przerysowany, marudny, tępy, niekompetentny i wiecznie narzekający na swój los sprawia wrażenie, jakby urwał się z zupełnie innej bajki. Samo w sobie nie byłoby to może takie złe (antagonista-nieudacznik stanowiłby pewien powiew świeżości), ale niestety Knaak na każdym kroku i bez cienia ironii podkreśla jak inteligentną, potężną i złowrogą istotą jest ów czarownik. Gdzieś pośrodku tego spektrum znajduje się Toy, wspomniana wyżej gadająca łasica, spełniająca tu rolę gdzieś pomiędzy elementem humorystycznym, a nośnikiem historii. Jako postać drugoplanowa wypada dość dobrze, choć momentami jest aż nazbyt przebiegła, przez co na jej tle reszta bohaterów wygląda na niezbyt rozgarniętych.

Zaskakująco blado wypada natomiast miejsce akcji. Rana Świata to jeden z najbardziej unikatowych regionów Golarionu; obszar, gdzie Otchłań dosłownie wlewa się do pierwszej sfery materialnej, fauna przywodzi na myśl niższe plany, a krajobraz i pogoda potrafią zmienić się w mgnieniu oka i doprowadzić do zguby nieprzygotowanego wędrowca. W Oku Żniwiarza wszystkie te elementy niby występują, ale nie składają się one na klimat miejsca, z którego się nie wraca. Właściwie w żadnym momencie nie czujemy, że bohaterom coś grozi ze strony otaczającego ich środowiska i to nawet w sytuacji, gdy muszą działać samotnie i bez odpowiedniego wyposażenia. Nie wpływa to może w znaczący sposób na odbiór samej powieści, ale trochę szkoda zmarnowanego potencjału.

Na koniec kilka słów warto poświęcić erpegowej przydatności Oka Żniwiarza. Pod tym względem jest więcej niż przyzwoicie – główny wątek spokojnie może posłużyć za bazę do stworzenia scenariusza, protagoniści i część postaci drugoplanowych to niezły materiał na Bohaterów Niezależnych (lub nawet źródło inspiracji dla graczy), a przewijające się na kartach powieści zaklęcia, potwory i magiczne przedmioty to właściwie gotowce dla Mistrza Gry szukającego czegoś nowego w temacie magii czy bestiariusza.

Podsumowując trzeba powiedzieć, że Reaper's Eye to książka pełna sprzeczności. Z jednej strony dobra fabuła, zaskakujące zwroty akcji, interesujący protagoniści i spora wartość dla Mistrza Gry, z drugiej momentami niedomagająca narracja, nudnawe fragmenty, niewykorzystany potencjał miejsca akcji i tragiczny antagonista. W sumie składa się to na książkę przyzwoitą (a momentami nawet dobrą), którą, szczególnie w końcówce, czyta się całkiem przyjemnie. Czuć jednak, że miała ona potencjał stania się jedną z najlepszych pozycji w linii wydawniczej powieściowego Pathfindera. Z tego też względu golarionowy debiut Knaaka mogę polecić tylko najbardziej oddanym fanom settingu, pozostali mogą go sobie z czystym sumieniem odpuścić lub poczekać na obniżkę ceny.

 

Dziękujemy wydawnictwu Tor Books za udostępnienie książki do recenzji.