Pathfinder Roleplaying Game: Bestiary 6

Jeszcze więcej potworów

Autor: AdamWaskiewicz

Pathfinder Roleplaying Game: Bestiary 6
Któż nie lubi bestiariuszy? Dobrze napisane potworne kompendium przynosi znacznie więcej niż tylko zestaw potworów – daje dodatkowe informacje o świecie gry i jego (niekoniecznie ludzkich) mieszkańcach, rozwija listę opcji dostępnych postaciom, stanowi źródło inspiracji dla Mistrzów Gry tworzących własne przygody i kampanie.

Do wydawanego przez firmę Paizo systemu Pathfinder na przestrzeni lat ukazała się niebagatelna liczba podręczników przynoszących nowe monstra – oprócz opasłych tomów zatytułowanych po prostu Bestiary z numerami do piątki, wymienić należy także mniejsze pozycje, jak Inner Sea Bestiary i Occult Bestiary, nie mówiąc już o tym, że rozmaite stworzenia wprowadzały także oficjalne systemowe scenariusze, kampanie i dodatki tematyczne (jak choćby Mythic Adventures czy Horror Adventures). Zarówno pojedyncze nowe potwory jak i opisujące je suplementy wydawane od premiery systemowej podstawki prezentowały bardzo zróżnicowany poziom, od ledwie przeciętnych (a w przypadku niektórych monstrów – nawet nie tyle) po naprawdę znakomite.

Sięgając po opublikowany w kwietniu 2017 roku szósty z kolei Bestiariusz starałem się nie rozbudzać specjalnie swoich oczekiwań – jak dotąd kolejne tomy przynosiły sukcesywny spadek formy, z piątym plasującym się ledwie w okolicach przeciętnej (co jednak nie przeszkodziło im zdobyć uznania odbiorców), obawiałem się więc, że jego następca okaże się jeszcze słabszy.

Od strony wydawniczej Bestiary 6 jednak nie zawodzi – 320 w pełni kolorowych stron w twardej oprawie, bardzo dobre ilustracje – to standard, do jakiego firma Paizo zdołała przyzwyczaić fanów Pathfindera. Jedynie korekta tekstu miejscami szwankuje, a nawet niezbyt uważny czytelnik dostrzeże literówki, nieprawidłowe formatowanie tekstu, błędy w mechanicznych rozpiskach stworzeń czy mylne odnośniki do stron z opisami innych monstrów. Aż dziw, że tego rodzaju błędów przeoczono całkiem sporo, choć na szczęście nie uświadczymy wpadek podobnego kalibru, co w niektórych z wcześniejszych tomów pathfinderowego bestiariusza, gdzie zdarzały się akapity ucięte w pół zdania.

Nie tylko z uwagi na nierówny poziom dotychczas wydanych potwornych kompendiów po szósty tom bestiariusza sięgałem pełen obaw. Sprawiła to także grafika zdobiąca okładkę podręcznika – przedstawiająca wyłącznie czarty, z miejsca zmuszała do zastanowienia się, na ile różnorodna będzie zawartość suplementu. Już pobieżne przejrzenie dodatku potwierdziło moje obawy – legiony diabłów i demonów doczekały się w nim poważnego wzmocnienia swoich szeregów, nie zabrakło także sporej liczby innych przybyszy, widać jednak wyraźnie, że niebianie nie cieszą się podobnymi względami autorów z wydawnictwa Paizo, co mieszkańcy Niższych Planów, także ci dotychczas niebyt obszernie opisani czy licznie reprezentowani, jak potworne qlippoth. Z zadowoleniem natomiast przyjąłem całkiem liczną gromadkę psychopompów – spośród rozmaitych boskich sług te jakoś lubię, choć w moich przygodach przybysze nie pojawiają się szczególnie często.

O ile sympatie żywione względem rozmaitych kategorii stworzeń obecnych w pathfinderowym uniwersum to w znacznej mierze kwestia gustu i indywidualnych preferencji, a bogactwo mieszkańców innych sfer egzystencji dla niektórych odbiorców może być zaletą nie do przecenienia, o tyle kilka innych kwestii trudno już potraktować inaczej niż jako mankamenty. Jedną jest fakt, iż niebagatelną część rezydentów bestiariusza stanowią repatrianci z wcześniej wydanych podręczników – zarówno stosunkowo nowych (Occult Bestiary) jak i dość już leciwych (Horsemen of the Apocalypse, z którego przedrukowano bez mała tuzin istot). Nawiasem mówiąc, skłania to także do rozważań, ile nowego materiału przyniesie nadchodzący Book of the Damned, a na ile wydawca sprzeda nam po raz kolejny ten sam odgrzewany kotlet. Druga to wysoki odsetek istot o epickiej Skali Wyzwania – arcydiabły, władcy qlippoth, kaiju, Wielcy Przedwieczni, Jeźdźcy Apokalipsy i ich potworne wierzchowce bynajmniej nie wyczerpują listy istot, które moim zdaniem w większości przypadków mogą sprawdzić się jako arcyłotry działające za kulisami kampanii, ale niekoniecznie jako przeciwnicy do walki twarzą w twarz. Trudno nie odnieść wrażenia, że tworzenie przeciwników o Skali Wyzwania sięgającej 30 to już sztuka dla sztuki, i nawet korzystając z reguł z podręcznika Mythic Adventures mało która drużyna poszukiwaczy przygód choćby zbliży się do poziomu potęgi pozwalającego liczyć na przetrwanie starcia z podobnymi wrogami, nie mówiąc już o wyjściu z niego zwycięsko. Do listy zarzutów trzeba też dodać niemałą liczbę potworów wtórnych i zwyczajnie nieciekawych – nowe dinozaury, przedstawiciele prehistorycznej megafauny i kolejne (które to już?) rodzaje smoków, golemów i olbrzymów nie zaskarbiły sobie jakoś mojej sympatii, i chociaż, na szczęście, autorom udało się nie pogrążyć w otchłanie absurdu, jak to już dawniej bywało (że wspomnę golemy ze złomu czy skamielin) to momentami ocierają się o granice, za którymi wypada już tylko spuścić zasłonę milczenia.

Pomimo wszystkich tych mankamentów i słabości Bestiary 6 ma też sporo zalet, które znacząco podnoszą jego ocenę. Warto wspomnieć, że inspiracje do stworzenia opisanych w nim monstrów autorzy czerpali z bardzo różnorodnych źródeł – od mitologii i wierzeń ludów z odległych od siebie zakątków globu, przez literaturę i filmy, po realnie istniejące stworzenia. Poza tym przynajmniej niektóre z przedstawionych tu istot prezentują się naprawdę ciekawie, a ich opisy dają praktycznie gotowe pomysły na przygody z ich wykorzystaniem – mi szczególnie przypadł do gustu Dziki Gon (Wild Hunt), specyficzna grupa baśniowych istot, skazy (blight), antyczne inteligentne śluzy, nieprzejednani wrogowie cywilizacji i wszelkich jej przejawów, a także oddziały (troop) – swoisty odpowiednik roju złożony z humanoidów, sposób na uczynienie z grupy indywidualnie niezbyt potężnych istot przeciwnika, z którym nawet doświadczone postacie będą musiały się liczyć. Wprawdzie podręcznik opisuje tylko trzy przykłady tej ostatniej kategorii stworzeń, ale dostajemy też zasady samodzielnego tworzenia kolejnych (a właściwie odpowiedniego modyfikowania bazowych statystyk członka oddziału, by odwzorować całą ich grupę). Aż dziw, że wcześniej nie dostaliśmy podobnego konceptu, umożliwiającego odmalować choćby tak klasyczny obrazek jak tłum wieśniaków zbrojnych w widły i pochodnie, szturmujących laboratorium szalonego naukowca i ścigających stworzone przez niego monstrum.

Ponadto pochwalić wypada obszerny zestaw dodatków zamykających podręcznik – dostajemy w nich opisy rozmaitych zdolności i typów (oraz podtypów) monstrów, potworne atuty i nie tylko. Druidzi i łowcy docenią opcje nowych zwierzęcych towarzyszy (na szczęście nie dostajemy kuriozów w rodzaju kurczaka czy pingwina jako chowańców), a kapłani – nowych domen i subdomen. Największe wrażenie robi jednak bezustannie rozbudowywany glosariusz, rosnący z tomu na tom. Przynajmniej część prowadzących doceni także materiały wzbogacające zasady z innych podręczników, jak wspomniane już Mythic Adventures, Occult Adventures czy Horror Adventures – osoby wykorzystujące je na swoich sesjach z pewnością będą usatysfakcjonowane. To samo mogą powiedzieć Mistrzowie Gry budujący scenariusze dla bardziej doświadczonych postaci, i szukający nowych, ciekawych przeciwników, których będą mogli postawić naprzeciw postaci swoich graczy. O ile nadmiar epickich monstrów jest dla mnie wadą, o tyle sporą liczbę nowych potworów o Skali Wyzwania z przedziału 10-15 policzyłbym już podręcznikowi na plus.

Część zawartości suplementu nie wykracza poza stany średnie – nowe grywalne rasy (choć w przypadku jednej z nich mam poważne wątpliwości, czy nie jest obdarzona zbyt potężnymi zdolnościami), nieumarli czy konstrukty nie powalają na kolana, ale też trudno cokolwiek im zarzucić i sądzę, że z powodzeniem mogą sprawdzić się na sesjach.

W przypadku podręcznika innego rodzaju tak nierówny poziom byłby poważną wadą, jednak bestiariusze nie należą do pozycji wykorzystywanych od a do zet. Indywidualni Mistrzowie Gry wybiorą z recenzowanego tomu te monstra, które uznają za ciekawe i warte wykorzystania, pozostałe zaś mogą spokojnie pominąć. Biorąc to pod uwagę, ostatecznie Bestiary 6 dostaje ode mnie ocenę powyżej przeciętnej i trzymam kciuki, by tendencja zwyżkowa po rozczarowującym piątym pathfinderowym bestiariuszu została utrzymana także w kolejnych tomach potwornego kompendium.

 

Dziękujemy wydawnictwu Paizo Publishing za udostępnienie podręcznika do recenzji.