» Recenzje » Dodatki i podręczniki » Pathfinder: Carrion Crown – Shadows of Gallowspire

Pathfinder: Carrion Crown – Shadows of Gallowspire


wersja do druku

Zwieńczenie Korony Padliny

Redakcja: Tomasz 'Radnon' Cybulski

Pathfinder: Carrion Crown – Shadows of Gallowspire
Duchy, wilkołaki, zombie i twory szalonych naukowców – żadnemu z tych stworów nie można odmówić tytułu klasycznego potwora. Wątpliwości można mieć, gdy chodzi o lovecraftowskie istoty z głębin, mi-go czy inne plugastwa. Ale licz? Przed jego pojawieniem się w podręcznikach do Dungeons & Dragons (a i to nie od początku istnienia systemu) trudno mi przywołać jakieś jego obrazy w literaturze czy, tym bardziej, filmie. Wprawdzie anglojęzyczna Wikipedia wśród źródeł, z jakich wywodzi się to monstrum, podaje utwory Clarka Ashtona Smitha i Lovecrafta czy postać mitycznego Kościeja, ale odniesienia te są co najmniej wątpliwe – Ephraim / Asenath Waite z Rzeczy na progu, przenoszący swój umysł między ciałami, by oszukać śmierć, niespecjalnie współgra z obrazem kościotrupa ożywionego potężną magią i ukrywającego swą duszę w kosztownym puzderku.

A jednak to właśnie licz jest głównym przeciwnikiem postaci w przygodzie Shadows of Gallowspire, ostatniej części pathfinderowej kampanii Carrion Crown, której poszczególne odsłony koncentrują się na klasycznych horrorowych potworach. Po rozwiązaniu tajemnicy serii niewyjaśnionych morderstw, jakie miały miejsce w mieście Caliphas, zbadaniu starego, opuszczonego klasztoru i stanięciu po raz kolejny na przeszkodzie Szepczącej Drodze, postacie zdobyły wreszcie ostatnie kawałki układanki i poznały stawkę, o jaką toczy się gra. Prawdziwym celem kultystów jest uwolnienie Tar-Baphona, Szepczącego Tyrana, pod którego rządami cierpiał przed stuleciem cały Ustalav i odrodzenie potężnego licza, by raz jeszcze roztoczył swój złowrogi cień nad regionem Wewnętrznego Morza.

I tu pojawia się pewien problem, co zresztą we wstępie do scenariusza zauważa jego autor. Otóż szalony geniusz zła, który uknuł diaboliczny plan odrodzenia Tar-Baphona, pojawia się w tej przygodzie jak przysłowiowy diabeł z pudełka. Nigdzie jak dotąd nie było choćby wzmianki o jego istnieniu – egzystencja arcyłotra stojącego za wszystkimi wydarzeniami, które w końcu doprowadzają bohaterów do finału kampanii, była tajemnicą nie tylko dla postaci i kierujących nimi graczy, ale także dla Mistrzów Gry, którzy na przestrzeni pięciu wcześniejszych przygód tkwili w kompletnej nieświadomości natury głównego szwarccharaktera całej intrygi. Dostajemy wprawdzie kilka porad, jak można wpleść go we wcześniejsze wątki, by w finałowej walce bohaterowie (i gracze) czuli jakikolwiek związek ze swym najpotężniejszym przeciwnikiem, jednak dla tych Mistrzów Gry, którzy z Shadows of Gallowspire nie zapoznali się przed poprowadzeniem wcześniejszych przygód, będzie to musztarda po obiedzie.

Lepiej późno, niż wcale, ale na przestrzeni ostatniej przygody nie będzie zbyt wielu okazji do włączenia choćby śladów głównego złego przed finałową konfrontacją, spore więc są szanse na to, że dla graczy będzie on jedynie kolejnym z serii przeciwników – potężniejszym i trudniejszym do pokonania od innych, ale równie anonimowym.

Nim jednak bohaterowie staną z nim twarzą w twarz, czeka ich wyprawa do ukrytej wśród górskich szczytów splugawionej katedry, w której wyznawcy Bladej Księżniczki w bluźnierczym rytuale przygotowują porwaną ofiarę na przyjęcie esencji Szepczącego Tyrana. I znowu przydałoby się zawczasu jakoś związać tego nieszczęśnika z postaciami, nadać misji jego ratowania wymiar bardziej osobisty, zmotywować bohaterów na poziomie bliższym im niż ratowanie świata. Niestety, jeśli MG sam o to nie zadba, na własną rękę wprowadzając tego Bohatera Niezależnego do wcześniejszych przygód (idealnym miejscem do jego pierwszego spotkania z postaciami mogłaby być choćby łowiecka ostoja w Pękniętym Księżycu), autorzy kampanii nie dają im choćby skrawka sugestii, jak możnaby to zrobić. Co gorsza, nie dostajemy także żadnych propozycji alternatywnego rozwoju fabuły, gdyby gracze zamarudzili na tyle długo, by kultyści zdołali doprowadzić swój rytuał do końca i dostarczyć gotową ofiarę stojącemu za wszystkim przywódcy. Pewnie, i tu można samodzielnie łatać, ale mimo wszystko przydałoby się jakieś wsparcie dla prowadzących, którzy musieliby stanąć przed takim problemem.

Gdy jednak bohaterowie rozprawią się z kultystami w katedrze i ocalą niedoszłe naczynie dla duszy najpotężniejszego licza w dziejach Golarionu, ich misja wciąż daleka będzie od ukończenia. Ostatnim krokiem w pokrzyżowaniu planów Szepczącej Drogi będzie bowiem pokonanie architekta tego diabolicznego spisku, którego znajdą w miejscu, w którym przed stuleciem Lśniąca Krucjata uwięziła Szepczącego Tyrana – dawnej twierdzy nieumarłego despoty, Gallowspire. Ruiny niegdysiejszej stolicy Ustalavu po dziś dzień przesiąknięte są złowrogą nekrotyczną energią, i nim bohaterowie dotrą na miejsce finałowej walki, czeka ich konieczność poradzenia sobie z licznymi niebezpieczeństwami, jakie czyhają tam na nieostrożnych wędrowców. Końcowe starcie, choć z pewnością wymagać będzie od postaci nie tylko sporo wysiłku ale i niemało szczęścia, nie powinno jednak być ponad ich siły. Wprawdzie mam wrażenie, że autorzy przesadzili nieco z liczbą walk, jakie czekają postacie przed finałowym bojem, ale ich zmniejszenie nie powinno stanowić najmniejszego problemu.

Licze nigdy nie należały jakoś do moich ulubionych nieumarłych (choć do ożywieńców jako takich żywię sentyment od początku swojej styczności z erpegami), więc zdaję sobie sprawę z tego, że mój ogląd ostatniej części Korony Padliny jest nie do końca bezstronny, ale nawet pomimo wad tej przygody muszę ocenić ją wyżej niż Broken Moon i Ashes at Dawn. W obu częściach scenariusza starcia, jakie przyjdzie toczyć bohaterom, są ciekawe i zróżnicowane. Oprócz samych walk nie zabraknie też elementów eksploracji i momentów, w których będą mogli wykazać się bohaterowie (i gracze) preferujący spotkania społeczne ponad bojowymi.

Spory plus trzeba przyznać autorom za uzupełnienie samej przygody o pomysły na rozwinięcie wątków kampanii po jej zakończeniu – ogromną pomocą będą w tym informacje o sługach Szepczącego Tyrana, którzy zdołali przetrwać jego upadek i okres, jaki minął od tamtego czasu, a także sylwetki najsłynniejszych liczy Golarionu. Słabiej prezentuje się zamieszczone w podręczniku uzupełnienie bestiariusza – nowy typ licza doskonale wpasowuje się w temat przygody, ale nowe rodzaje gargulców i przybyszy spodobały mi się już dużo mniej, choć i tak ten fragment podręcznika oceniłbym zdecydowanie wyżej niż jego odpowiednik z piątej części Korony Padliny.

Stara erpegowa prawda mówi, że z kampanii najlepiej zapamiętuje się początek i koniec. Otwarcie w Nawiedzeniu Harrowstone było bardzo dobre, a ten scenariusz zasłużenie zdobył nagrodę ENnie dla najlepszej przygody. Dalsze części kampanii prezentowały różny poziom, ale finał, jaki znajdziemy w Cieniach Gallowspire, choć moim zdaniem nie dorównuje poziomem ani pierwszej przygodzie w serii, ani Przebudzeniu Strażnika, to w zupełności zaciera nienajlepsze wrażenie, jakie pozostawiły we mnie Popioły o Świcie i stanowi godne zwieńczenie historii opowiadanej przez sześć części kampanii.

Dziękujemy wydawnictwu Paizo Publishing za udostępnienie podręcznika do recenzji.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
Tytuł: Carrion Crown: Shadows of Gallowspire
Linia wydawnicza: Pathfinder
Autorzy: Adam Daigle, Crystal Frasier, Brandon Hodge, F. Wesley Schneider
Okładka: Dave Rapoza
Ilustracje: Mathias Kollros, Damien Mammoliti, Ryan Portillo, Jean-Baptiste Reynaud, Chris Seaman, Craig J Spearing, Tyler Walpole, Eva Widermann
Wydawca oryginału: Paizo Publishing
Data wydania oryginału: 2011
Miejsce wydania oryginału: USA
Liczba stron: 96
Oprawa: Miękka
Format: A4
ISBN-13: 978-1-60125-313-2
Numer katalogowy: PZO9048
Cena: 19,99$



Czytaj również

Pathfinder: Carrion Crown – podsumowanie
Bezcenny klejnot, czy zwykła błyskotka?
Pathfinder: Carrion Crown - Ashes at Dawn
Zmierzch Korony Padliny?
- recenzja
Pathfinder: Carrion Crown - Wake of the Watcher
Pathfinder spotyka Zew Cthulhu
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.