Pathfinder: Bestiary 2

Jakiś potwór tu nadchodzi

Autor: AdamWaskiewicz

Pathfinder: Bestiary 2
O tym, że bestiariusze należą do moich ulubionych erpegowych dodatków, wspominałem niejednokrotnie, nie tylko przy okazji recenzji podręczników opisujących monstra do rozmaitych systemów RPG. Choć pozycje przynoszące nowych przeciwników dla postaci graczy wydawane są w ramach gier należących do chyba wszystkich gatunków i utrzymanych w bardzo zróżnicowanych konwencjach, to trudno zaprzeczyć, że najczęściej z tego typu suplementami mamy do czynienia w przypadku systemów fantasy. Walka z nieludzkimi monstrami stanowi jeden z najczęstszych motywów, jakie pojawiają się na sesjach erpegów należących do tego gatunku, a ich twórcy zapełniają fantastyczne światy niekończącą się menażerią wszelkiej maści potworów zaczerpniętych z mitologii całego świata, książek, filmów i najdziwniejszych innych źródeł.

Bodaj do żadnego innego systemu nie wydano równie wiele bestiariuszy co do (A)D&D we wszelkich jego odsłonach. Od pierwszej do czwartej edycji ukazały się dosłownie dziesiątki dodatków o potworach zamieszkujących konkretne settingi lub przeznaczonych do wykorzystania w dowolnym z dedekowych światów, a jeśli doliczyć do tego podręczniki publikowane przez niezależne wydawnictwa w oparciu o Otwartą Licencję Gry, liczba ta wzrośnie przynajmniej kilkukrotnie.

Nic więc dziwnego, że i do wydawanego przez Paizo Publishing Pathfindera, rozwijającego D&D w wersji 3.5, dołączony został kolejny bestiariusz. W pewnym sensie można powiedzieć, że stanowi on dopełnienie innych podręczników rozwijających i wzbogacających treści z systemowej podstawki – po Advanced Player’s Guide (dającym graczom nowe opcje i możliwości) oraz GameMastery Guide (przynoszącym rady i pomoce dla Mistrzów Gry) bestiariusz wydawałby się wręcz naturalnym wyborem zamykającym zestaw podobny do tych, jakie regularnie wydają Wizardzi do czwartej edycji Podziemi i Smoków. Tym bardziej, że niektóre z nowych kapłańskich domen opisanych w APG pozwalają przyzywać monstra opisane w tym bestiariuszu, zaś kilka stworzeń, jakie znajdziemy w Bestiary 2, dysponuje zdolnościami czaropodobnymi powielającymi działanie nowych zaklęć z Advanced Player’s Guide. Na szczęście takie powiązania pomiędzy tymi dodatkami są nieliczne, a brak dostępu do jednego z nich w niczym nie powinien utrudniać korzystania z drugiego.

Podobnie jak pierwszy systemowy bestiariusz, także i drugi potworny podręcznik do Pathfindera wydany jest bardzo dobrze. 320 stron w pełnym kolorze i twardej oprawie przynosi nam wedle zapowiedzi autorów ponad trzysta nowych stworzeń; w rzeczywistości liczba ta jest nieco niższa, jako że część stanowią różne wersje tej samej istoty. Od strony edytorskiej i graficznej podręcznik muszę ocenić lepiej niż poprzedni bestiariusz – mimo że także i tutaj autorzy dopasowywali rozpiski potworów do objętości jednej strony (lub, rzadko, dwóch) to nie uświadczymy zdań uciętych w połowie czy ewidentnie niedokończonych charakterystyk. Oczywiście przynajmniej w kilku miejscach aż prosiłoby się o bardziej wyczerpujące przybliżenie fabularnej strony opisu jakiegoś potwora, ale generalnie nie ma się tu do czego przyczepić. Także wśród ilustracji trudno byłoby mi wskazać brzydkie – w pierwszym Pathfinder Bestiary zdarzyło się to więcej niż kilkakrotnie. Na plus trzeba również policzyć fakt, że grafiki zamieszczone w tym podręczniku nie tylko trzymają wysoki poziom, ale także utrzymane są w podobnej stylistyce – a skoro tworzyło je ponad trzydziestu ilustratorów, z pewnością zasługuje to na uznanie. Jedyne, co mógłbym tutaj skrytykować, to pewna sterylność podręcznikowych grafik. Tylko z rzadka pojawia się na nich tło czy choćby jakiekolwiek elementy, które dawałyby pojęcie o wielkości przedstawionych na nich stworzeń. Wprawdzie rozpiska mechaniczna zawiera informacje o rozmiarze potwora, a opis często dodatkowo precyzuje jego wzrost (bądź długość) i wagę, jednak jako wzrokowiec zdecydowanie wolałbym móc zobaczyć, jak duże jest konkretne monstrum, niż tylko o tym przeczytać.

Jeśli chodzi o pochodzenie opisanych w bestiariuszu stworzeń, to zostały one zaczerpnięte z bardzo różnorodnych źródeł. Znajdziemy i potwory z klasycznych mitów (amfisbena, nereida, scylla) jak i z tych bardziej współczesnych (gremliny, chupacabra), ludowych wierzeń (banshee, leprechaun) opowiadań i powieści z kręgu Mitów Cthulhu (shantaki, ogary z Tindalos) i nie tylko (dżabbersmok). Nie zabrakło też stworzeń znanych z filmów (blob) i wcześniejszych wydań (A)D&D (migopies, bestia chaosu, potępieniec). W przypadku niektórych stworzeń autorzy pozwolili sobie miejscami odejść dość daleko od pierwowzoru – katoblepas został pozbawiony mocy śmiercionośnego spojrzenia, a gug skurczył się do rozmiaru zaledwie dużego. Z jednej strony można to potraktować jako zarzut, z drugiej jednak – gracze zaznajomieni z oryginalną wersją potwora nie mogą być pewni, jakimi zdolnościami będzie on dysponować.

Jako że nie zwykłem prowadzić kampanii czy przygód dla postaci na bardzo wysokich poziomach doświadczenia, pozytywnie oceniam poziom potęgi potworów opisanych na kartach tego podręcznika. Zdecydowana ich większość ma jednocyfrową Skalę Wyzwania i choć najpotężniejsza z przedstawionych tu bestii będzie odpowiednim przeciwnikiem dla bohaterów na 23. poziomie, to epickie monstra można tu policzyć dosłownie na palcach jednej ręki, a i SW powyżej 15 osiąga jedynie niewielka część potworów, jakie przynosi ten podręcznik. Co dla mnie jest zaletą, dla innych czytelników może stanowić poważny minus. Oczywiście znajdziemy garść szablonów i zasady rozwijania potworów za ich pomocą, ale potencjalni użytkownicy dodatku nie znajdą w nim zbyt wielu stworzeń opracowanych z myślą o wykorzystaniu w przygodach dla naprawdę potężnych postaci.

Podobnie moje odczucia co do typów monstrów zawartych w podręczniku wynikają raczej z osobistych preferencji niż jakichkolwiek obiektywnych przesłanek. Najliczniej reprezentowaną w nim grupę stanowią wszelkiego rodzaju przybysze – żywiołaki, niebianie, czarty wyglądają niemal z każdej strony. Oprócz nowych przedstawicieli znanych już grup innosferowców nie zabrakło też nowych typów przybyszów. Do chaotycznych demonów i praworządnych diabłów dołączyły neutralne złe daemony, szeregi czartów zasiliły także qlippoth (nazwa określa zarówno pojedynczą, jak i mnogą liczbę tych stworzeń), pierwotni mieszkańcy Otchłani, zepchnięci do jej najgłębszych czeluści po przegranej wojnie z demonami. Możemy też poznać protean – wężokształtne manifestacje czystego chaosu zamieszkujące Limbo, eony – neutralnych strażników równowagi w Wieloświecie, czy nieuchronnych (inevitables) – uosobienia prawa i ładu bezlitośnie ścigające tych, którzy ośmielą się nazbyt poważnie naruszać przyrodzony porządek rzeczy.

Nigdy specjalnie nie przepadałem za przybyszami (choć oczywiście pojawiali się oni na moich dedekowych sesjach). Nie mogę więc powiedzieć, aby cieszyło mnie takie akurat przesunięcie środka ciężkości bestiariusza. Pozytywnie natomiast ocenię zaskakująco liczną reprezentację istot baśniowych – nie dlatego, że często wykorzystuję je w swoich przygodach lub z jakichś powodów upodobałem sobie tę akurat grupę stworzeń. Po prostu w pierwszym bestiariuszu był to najmniej liczny rodzaj istot; zaledwie piątka istot baśniowych w nim opisana dostaje tutaj wsparcie w postaci ponad mendla nowych towarzyszy. Co więcej, część z nich stanowią stworzenia złe do szpiku kości, co dodatkowo wzbogaca ten rodzaj potworów, do tej pory traktowany przez autorów Pathfindera trochę po macoszemu.

Oczywiście nowi przybysze i istoty baśniowe stanowią jedynie część stworzeń przedstawionych w tym dodatku. Znajdziemy tu przedstawicieli wszystkich typów i rodzajów istot, od roślin, zwierząt i robactwa, przez humanoidy, magiczne bestie czy wynaturzenia, po konstrukty i moich ulubionych nieumarłych. Część z nowych humanoidów jest także rozpisana jako rasy dostępne dla postaci graczy – to mianowicie dhampir czy odlegli potomkowie przybyszów, w których żyłach płynie esencja żywiołów. Z pewnością mogą oni zainteresować przynajmniej niektórych graczy, a poziomem mocy nie odstają od standardowych ras z podręcznika podstawowego (to zarzut, jaki stawiałem kilku rasom opisanym w pierwszym pathfinderowym bestiariuszu).

Oprócz samych potworów podręcznik przynosi także zasady ich rozwijania przez nakładanie szablonów, glosariusz z opisami zdolności, szczegółowe opisy typów i podtypów stworzeń (z uwzględnieniem nowych podtypów wprowadzonych w tym dodatku), a także atuty dostępne nieludzkim bestiom. Spora część tych informacji powtórzona jest za pierwszym bestiariuszem, ale zawarcie ich także tutaj policzyłbym na plus – rozrzucenie ich po dwóch podręcznikach z pewnością nie pomogłoby Mistrzom Gry w korzystaniu z nich. Nie powtórzono tu tylko szczegółowych reguł tworzenia nowych potworów, rozwijania ich poprzez zwiększanie liczby KW oraz wykorzystywania monstrów jako postaci graczy; jednak jest to zrozumiałe po pierwsze ze względu na objętość tych zasad, a po drugie – z uwagi na fakt, że praktycznie nigdy nie są one wykorzystywane w trakcie sesji.

Na koniec zostają nam zbiorcze tabele szeregujące stworzenia opisane w podręczniku według typu, Skali Wyzwania, terenu występowania i roli w spotkaniach. Choć ja z tego typu zestawień nie korzystam praktycznie wcale, to dla niektórych prowadzących z pewnością mogą być one bardziej przydatne.

Oceniając Bestiary 2, porównałbym go nie tylko z pierwszym pathfinderowym bestiariuszem, ale także dwoma innymi dodatkami wspomnianymi już w tej recenzji – Advanced Player’s Guide i GameMastery Guide. Pomimo ustrzeżenia się pewnych mankamentów swego poprzednika, na jego tle musi bowiem wypaść nieco słabiej – tam twórcy systemu zamieścili wszystkie podstawowe, wręcz obowiązkowe stworzenia, z jakimi w trakcie swoich przygód mogą się zetknąć postacie, tu znalazły się w większości potwory, które można określić raczej jako pozycje opcjonalne, jedynie uzupełnienie kolekcji monstrów. Zestawiając podręcznik z APG i GMG, uplasowałbym go pomiędzy tymi dwiema pozycjami – choć nie znalazłem tu tak wielu elementów, które zasługiwałyby na jednoznaczne pochwały, co w GameMastery Guide, to zawartość nowego bestiariusza wprowadzałbym na swoje sesje znacznie chętniej niż sporą część tego, co przynosił nam Advanced Player’s Guide. Oczywiście biorę poprawkę na fakt, że są to zupełnie inne typy podręczników, a z bestiariusza zdecydowanie najłatwiej wybierać pojedyncze elementy, które chciałoby się włączyć do tworzonych przygód czy kampanii.

Jeśli więc komuś zestaw potworów zebranych w podstawowym bestiariuszu przestanie wystarczyć przy tworzeniu przygód do Pathfindera, z czystym sumieniem mogę polecić mu sięgnięcie po Bestiary 2. W dziesięciostopniowej skali daję mu siedem i pół. Osoby, dla których przybysze stanowią ulubiony rodzaj potworów, spokojnie mogą tę ocenę podnieść o pół punktu lub nawet cały punkt; te, które nie trawią tego typu stworzeń lub szukają potworów stanowiących wyzwanie dla poważnie rozwiniętych postaci – mogą analogicznie ją obniżyć.

Dziękujemy wydawnictwu Paizo Publishing za udostępnienie podręcznika do recenzji.