Oko Morskiego Diabła - Mel Odom

Zmarnowany pomysł

Autor: Piotr 'Rebound' Brewczyński

Podtytuł niniejszej recenzji najpełniej podsumowuje przypadek, z jakim zetknąłem się czytając Oko Morskiego Diabła. Pierwsza część Groźby z Morza oraz Krainy Głębin zapowiadały cykl ciekawy. Wrażenie nieco popsuł tom drugi, ale osobiście przyzwyczajony już jestem do tego, że wiele ze "środkowych tomów" serii spod egidy Zapomnianych Krain jest jednocześnie tomami najgorszymi. Kiedy wreszcie sięgnąłem po Oko Morskiego Diabła, pełen byłem dobrych myśli i nadziei na interesujące zakończenie sagi. Niestety po raz kolejny dostałem to samo – dobry pomysł przyobleczony w sztampową, nudną akcję oraz wtórne rozwiązania.

Prawdę mówiąc, stuprocentowej akcji jest w Oku Morskiego Diabła jak na niewielki naparstek. Oto Jherek odnajduje wreszcie broń, która da mu jakieś szanse w starciu z potężnym Iakhovasem (inna sprawa, że broń ową otrzymuje w wyniku wydarzeń tak „naiwnych” i pozbawionych jakiegokolwiek polotu, jak to tylko możliwe). Pacys cały czas dąży do ponownego odnalezienia wybrańca, a wspomniany Iakhovas dopina ostatnie guziki swojego misternego planu. I tyle. Opisane przezemnie zdarzenia zajmują co najwyżej ćwierć objętości książki - reszta to narzekania Jhereka i Sabyny na zły los, wahanie Laaqueel, czy na pewno postępuje dobrze, moralizatorskie gadki paladyna służącego Lathanderowi i tym podobne. Jednym słowem – aż żal czytać.

Niestety, taka jest prawda. Mel Odom zrobił to, co R. A. Salvatore w Grzbiecie Świata. Chciał napisać coś więcej, pogłębić nieco swoje postacie i sprawić, żeby w oczach czytelników wyglądały na bardziej prawdziwe, pozostające tylko o krok od realności. W rezultacie otrzymujemy zgraję nudziarzy, wśród których pierwsze skrzypce gra Jherek – młody chłopak, który w pojedynkę daje radę tuzinowi piratów, a jednocześnie boi się nadepnąć na własny cień (bo przecież mógłby go skrzywdzić). Na szczęście pisarz kończy wewnętrzne męki głównego bohatera pewnym zabiegiem, którego tu nie zdradzę, ale który jest nie mniej naiwny niż wcześniej przytoczone odnalezienie "cudownej broni".

Zostawmy jednak biednego Jhereka. Oto z odmętów powieści wynurza się postać Laaqueel. Niestety, autor i tutaj pokpił sprawę. Otóż bez uszczerbku dla przyszłego czytelnika mogę zdradzić, że owa malenti praktycznie nie ma dla akcji żadnego znaczenia. Dosłownie. Aż do ostatnich kart nie dzieje się nic, co nie mogłoby się stać bez jej udziału. Dochodzę więc do wniosku, że bohaterka ta miała nam dać możliwość spojrzenia na Iakhovasa oczami przeciwnych mu sahuaginów i nic więcej. Cóż – potencjał postaci Laaqueel został zdecydowanie i w stu procentach zmarnowany, choć i w jej wypadku pisarz uznał za stosowne wtrącić jakiś "boski" akcent.

Nie jest jednak aż tak źle. Pomijając ciągłe biadolenie głównego bohatera, książka jest "miodniejsza" niż drugi tom cyklu. Mimo dłużyzn, czyta się ją lepiej, a opis ostatecznej walki odbywającej się w morskich głębinach (i nie tylko) pochłania się ze specyficznym uniesieniem, znanym na pewno dobrze wielbicielom epickich starć. Ponadto powieść zamyka pewien rozdział w historii Faerunu, co też nie pozostanie bez znaczenia dla świata i następnych książek z cyklu Zapomnianych Krain.

Strona techniczna nie pozostawia wiele do życzenia. W książce nie ma literówek, o których warto by wspominać, natomiast ilustracja na okładce jest chyba najlepsza spośród wszystkich innych okładek cyklu. Dodatkową ciekawostką jest czytelna mapka pewnego podwodnego miasta, które stanie się świadkiem ostatecznego starcia pomiędzy siłami dobra i zła.

Ogólnie rzecz biorąc, Oko Morskiego Diabła warto przeczytać, jeśli czytało się poprzednie tomy Groźby z Morza. Nie jest to jednak książka, dla której warto by było zaczynać lekturę całej sagi. Grający w RPG o wyzwaniu rzuconym Torilowi przez Sahuaginów mogą poczytać w odpowiednich podręcznikach – będzie mniej nudno, choć na pewno także mniej szczegółowo. Wszystkim innym jednak polecam raczej zapoznanie się z innym "epickim" cyklem – Groźba z Morza nie jest tym, czym być mogła i powinna. Dobry pomysł został po prostu nieznośnie rozwleczony, niechybnie dla celów marketingowych. Nie powinno też dziwić, że Mel Odom nie kończy w trzecim tomie cyklu wszystkich wątków. Nie zdziwię się, jeżeli jeszcze zdarzy mi się natknąć na Jhereka w którejś z powieści opatrzonych logiem Zapomnianych Krain. Ale powiem szczerze, że chyba też nie specjalnie się ucieszę.

Tytuł: Oko Morskiego Diabła (Sea Devil's Eye)
Autor: Mel Odom
Tłumaczenie: Jerzy Marcinkowski
Korekta: Ewa Guttmejer
Wydawca: ISA
Rok wydania: 2005
Liczba stron: 368
ISBN: 83-7418-054-4
Cena: 27,90 zł

Oko Morskiego Diabła