MONOlog #3

Krótki felieton o początkujących

Autor: Mona

W MiMie i w Portalu ukazywały się felietony o teorii grania w RPG. Były dobre, było ich sporo i dogłębnie wyczerpywały temat. Ciężko teraz napisać felieton, żeby nie spotkać się z komentarzem:
To już było, po co to piszesz?
. A jednak i ja, i inni, których znam lub nie, chcemy takie felietony pisać.

MiM i Portal już nie istnieją - istnieje natomiast Neuroshima, D&D i inne systemy przyciągające młodych graczy. Graczy, dla których MiM i Portal to historia. To są ludzie, którym Ignacy Trzewiczek kojarzy się z NS, z Gwiezdnym Piratem i z Monastyrem, Na Który Ciągle Czekamy, a nie z "Jesienną gawędą". To ludzie, którzy znają Seji'ego jako stetryczałego malkontenta, a nie znają jego przygód i nie wiedzą, że kiedyś mówił do rzeczy - żartuję oczywiście. Ba, niejednokrotnie nie wiedzą, czym jest WoDa i wodziarze!

Ci gracze też chcą grać dobrze, jak "ci starsi", też zastanawiają się, jak poprawić swój warsztat gracza/Mistrza Gry. Za to wszędzie słyszą jak to było kiedyś, jak powinni poczytać sobie stare felietony w MiMie. No, oni tam naprawdę świetne rzeczy pisali. Problem tkwi w tym, że MiM, jakkolwiek świetny by nie był, nie istnieje. Portal też. Młodzi gracze nie mają skąd te felietony zdobyć. Dodatkowo, gdy tylko ktoś napisze tekst dla nich, czytają komentarze:
To już było, po co to piszesz?
a zaraz potem narzekania, jakie to młode pokolenie jest manczkinowskie, jak oni nie umieją grać, jak polski światek RPG schodzi na psy?

Na ubiegłorocznym R-konie Beerbarian i Levir prowadzili prelekcję dla początkujących RPGowców. I mimo, że na konie nie było dużo osób, to dwugodzinna gadanina obu panów cieszyła się sporym zainteresowaniem. Po prostu: młodzi gracze są i będą zawsze, nie wolno ich ignorować, wyśmiewać się z ich niedoświadczenia, braku teorii i praktyki. Mimo większego wyboru systemów, ci "młodzi" mają trudniejsze życie - boją się pytać, by nie wyjść na ignorantów, wychylać się, publikować. Zauważcie, że spośród tych młodszych graczy swoje artykuły publikują jednostki, a nikt jeszcze nie odważył się na napisanie felietonu w stylu "Fandom oczyma młodego RPGowca". A co jest złego w byciu początkującym?

Niestety, to my piszemy o tym, jak źle jest teraz, a młodsi boją się kontrować, żeby nie zostać wyśmianymi, odrzuconymi. Każdy potrzebuje akceptacji, a trzeba przyznać, że nasi młodsi koledzy i koleżanki nie otrzymują jej od nas zbyt wiele. Wystarczy zajrzeć na dowolne forum, gdzie często powtarza się następujący schemat: młody gracz zadaje pytanie (np.
Czy w WFRP są półelfy?
) i zamiast sensownej odpowiedzi czyta:
Nie... znowu?
. Takich graczy są dziesiątki, takich pytań setki, odpowiedzi jeszcze więcej. Wiem, że starszych graczy to denerwuje, jest to absolutnie normalne, ale postawcie się w sytuacji pytającego. W końcu takie zachowanie może zaowocować jakąś traumą.

Z tych młodych wyrośnie kiedyś stary fandom. To oni będą autorytetami dla następnego pokolenia. To, jakim fandomem będą, zależy w dużej mierze od nas. Jeżeli będziemy udawać, że ich nie ma, nie nauczymy ich niczego, poza olewackim stosunkiem do młodych. Jeżeli potraktujemy ich jak równych nam - a tacy przecież są, mimo braku doświadczenia - mamy szanse na scalenie naszego środowiska. Przecież fakt, że jest to trudne, nie oznacza, że niemożliwe.

A nawet jeżeli, to co nam szkodzi próbować?

Mam brata, młodszego ode mnie o pięć lat. Zaczął grać w RPG jakieś trzy lata temu, gdy prowadziłam mu solówki w Wampira: Maskaradę. Tych solówek nie było wiele, ale w między czasie rozmawialiśmy o graniu, prowadzeniu, postaciach i systemach. W październiku chłopak zaczął grać w Warhammera w pięcioosobowej drużynie, gdzie wszyscy, prócz niego, liczą sobie po co najmniej dwadzieścia lat. Muszę przyznać, że radzi sobie nadspodziewanie dobrze, nikt nie odczuwa różnicy wieku i poziomu grania. Szybko dostosował się do grania w drużynie, brak doświadczenia nadrabia ambicją i swoistą świeżością początkującego.

Powoli zabiera się do mistrzowania. Jego "ofiarą" padła Neuroshima, z której zdolny braciszek postanowił wydusić tyle chorób, kalectw, mutacji i innych "darkowych" atrybutów, że starczyłoby na trzy systemy. Na razie ma dwóch chętnych graczy: jeden ma dwadzieścia, drugi dwadzieścia dwa lata.

Piszę to głównie po to, by uświadomić niektórym, że między starymi RPGowcami i młodym narybkiem nie ma praktycznie żadnej różnicy. Możemy ich nauczyć wielu rzeczy, równie wielu rzeczy oni mogą nauczyć nas.

Po prostu, dajmy sobie szansę.