Bloodbound

Podręcznikowy kryminał

Autor: Tomasz 'Radnon' Cybulski

Bloodbound
Wampiry ze swoimi potężnymi mocami i charakterystycznymi zwyczajami od dawna pozostają jedną z najbardziej rozpoznawalnych ikon popkultury, która obecna jest w większości dedekowych światów. Nie inaczej jest w przypadku Pathfindera i tylko kwestią czasu było pojawienie się osadzonej w Golarionie książki opowiadającej o krwiopijcach.

Stała się ona faktem na początku grudnia 2015 roku, kiedy to na półki sklepowe trafiła powieść Bloodbound. Poza nową dla literackiego oblicza Pathfindera tematyką była ona również debiutem literackim F. Wesleya Schneidera, jednego z twórców systemu i świata Golarion, który wśród społeczności fanowskiej uchodzi za eksperta od krainy Ustalav, mrocznej domeny żywcem wyjętej z klasyki gotyckiego horroru. Tam też osadzone zostały Więzy Krwi, które łączą klimat klasycznych opowieści z dreszczykiem, bohaterów rodem z urban fantasy i konstrukcję fabuły żywcem wyjętą z czarnego kryminału.

Takie połączenie tematu, miejsca akcji oraz osoby autora z jednej strony gwarantowało wysoki poziom merytoryczny całości, ale z drugiej rodziło obawy o poziom literacki książki, a także o to, czy nie stanie się ona jedynie fabularyzowanym podręcznikiem systemowym. W ostatecznym rozrachunku okazały się one mocno przesadzone, a niewielkie pisarskie doświadczenie Schneidera nie wpłynęło w negatywny sposób na jakość książki.

Bardzo dobrze widać to na przykładzie fabuły. Powieść opowiada o Larsie, półwampirzycy pracującej dla tajnej policji Ustalavu (i stojącej na jej czele Królewskiego Mistrza Szpiegów) i jednocześnie reprezentującej zamieszkującą krainę społeczność wampirów. Na rozkaz swoich zwierzchników bohaterka eliminuje każdego, kto zagraża delikatnemu układowi gwarantującemu w miarę pokojową koegzystencję pomiędzy ludźmi a nieumarłymi. Pewnego dnia otrzymuje ona rutynowe zadanie zbadania podupadłej wiejskiej posiadłości, w której doszło do masakry z udziałem wampirów. Zgodnie z najlepszą tradycją powieści kryminalnych z pozoru proste śledztwo okazuje się zaczątkiem znacznie większej intrygi mogącej wywrócić do góry nogami panujące w krainie status quo. Prowadząc dochodzenia agentka znajduje niespodziewanego sojusznika w osobie Jadain Losritter, młodej i niedoświadczonej kapłanki Pharasmy (golarionowej bogini narodzin i śmierci), która w wyniku zbiegu okoliczności zostaje wmieszana w sprawę posiadłości.

Muszę przyznać, że opowiadana przy pomocy pierwszoosobowej narracji (naprzemiennie z perspektywy Larsy i Jadain) historia wciągnęła mnie i bez wątpienia jest jednym z największych atutów książki. Kryminalna zagadka jest ciekawa, klimat gotyckiego horroru wyraźnie wyczuwalny (choć jest on budowany bardziej z użyciem poczucia niepokoju niż wyskakujących z szafy monstrów), niektóre zwroty akcji potrafią zaskoczyć, a perypetie bohaterek i ich ewoluujące relacje śledzi się ze sporym zainteresowaniem. Przyczepić się można jedynie do dość leniwego początku (szczególnie rozdziały poświęcone Jadain przed spotkaniem bohaterek nieco się dłużą) oraz do pewnego braku oryginalności (wynikającej ze stosowania wielu sprawdzonych rozwiązań), która dla lepiej obeznanych fanów kryminałów może momentami trącić schematycznością.

Bezpieczne inspirowanie się klasyką bardzo dobrze widać również na przykładzie bohaterów, którzy w dużym stopniu stanowią galerię gatunkowych klisz. Larsa to typowa twarda i bezwzględna zabójczyni, bez mrugnięcia okiem wykonująca rozkazy, która z czasem okazuje się osobą o znacznie bardziej złożonej osobowości i trudnej przeszłości. Jadain to dobroduszna i nieco naiwna dziewczyna, której poglądy i ideały zostają poddane trudnej próbie. Sprawa bardzo podobnie wygląda w przypadku postaci drugoplanowych, wśród których znajdziemy między innymi ekscentrycznego i zmęczonego życiem wampirzego maga, sympatycznego lekarza (i jego działającą zawsze zgodnie z regulaminem asystentkę), profesjonalnego i chłodnego szefa tajnej policji, niedoświadczonego agenta Pathfinder Society czy fanatyczną inkwizytorkę z kościoła Pharasmy.

Pomimo swej niewielkiej innowacyjności postacie poboczne zostały przedstawione w bardzo sprawny sposób i podczas lektury powieści właściwie nie czuje się, że wiele z nich to niewiele więcej jak lekko zmienione kopie archetypów od dawna obecnych w kryminałach i urban fantasy. Poważniejsze zastrzeżenia można mieć jedynie do głównego antagonisty, który pojawia się na scenie dość późno i sprawia wrażenie nie do końca przemyślanej postaci.

W odrębnym akapicie warto wspomnieć jeszcze o pewnej charakterystycznej cesze Bloobounda, która może być traktowana zarówno jako wada, jak i zaleta. Otóż w kilku momentach Schneider wkłada w usta postaci dość obszerne informacje settingowe (na przykład na temat systemu politycznego w Ustalavie), które dla fana gry fabularnej będą interesujące, ale dla kogoś nie zainteresowanego erpegowym Golarionem mogą wydawać się marnowaniem miejsca. Mi to rozwiązanie nie przeszkadzało, ale w tym wypadku wiele zależy od indywidualnych preferencji każdego czytelnika.

Poza porozrzucanymi na stronach powieści informacjami settingowymi Bloodbound oferuje fanom Pathfindera również całkiem ciekawą intrygę, która spokojnie może posłużyć jako fundament pełnoprawnej przygody (stanowiącej na przykład uzupełnienie kampanii Carrion Crown) oraz zbiór gotowych do wykorzystania postaci. Również odwiedzane przez bohaterki miejsca (takie jak monumentalna katedra Pharasmy, szpital psychiatryczny w stolicy Ustalavu czy ekskluzywny hotel) mogą stanowić zarówno zestaw gotowców jak i źródło inspiracji dla Mistrza Gry prowadzącego przygody w pathfinderowej kolebce horroru.

Podsumowując Bloobound, można bez cienia wątpliwości powiedzieć, że mimo pewnych drobnych mankamentów jest to bardzo udana powieść, która powinna spodobać się miłośnikom kryminalnych horrorów osadzonych w klasycznych, dedekowych światach fantasy. Interesująca fabuła i dający się lubić duet głównych bohaterek to jej największe atuty.

Zabrakło tu może nieco polotu, a Schneider wybrał dość bezpieczną (żeby nie powiedzieć zachowawczą) ścieżkę konstruowania fabuły i postaci drugoplanowych, ale mimo to Więzy Krwi spokojnie można nazwać udanym debiutem literackim. Dla fana Pathfindera dodatkowym atutem będzie bez wątpienia mnogość informacji o świecie oraz potencjalnych źródeł inspiracji. Z tego też względu z czystym sumieniem wystawiam powieści wysoką ocenę widoczną w stopce poniżej i zachęcam do zapoznania się z nią każdego kto lubi dobre historie kryminalne z dreszczykiem.

 

Dziękujemy wydawnictwu Tor za udostępnienie książki do recenzji.