Ostatnio w Wizards of the Coast tworzą dla Zapomnianych Krain coraz to wymyślniejsze serie nowel, o czym świadczy choćby wydana już w pełni na zachodzie The Rogues (niegdysiejsze The Thieves Series), częściowo opublikowana The Priests oraz takie projekty jak The Fighters, czy The Wizards. Każdy ze wspomnianych cykli liczy sobie (a w przypadku dotychczas nie wydanych będzie sobie liczył) cztery tomy, a każda powieść ma być osobną całością. Jedyne powiązanie w obrębie danej serii to oczywiście profesja głównego bohatera tudzież bohaterki.
Przedmiotem niniejszej recenzji jest Alabastrowa Laska, pierwszy tom The Rogues, u nas ukazujących się pod nazwą Łotrzykowie. Tym razem Wizardzi zafundowali czytelnikom wyprawę do Starych Imperiów, a konkretnie do Messemprar - stolicy Untheru. Co więcej, jest to pierwsza książka napisana dla tego uniwersum przez Edwarda Bolme, znanego wielbicielom Legendy Pięciu Kręgów ze swego współautorstwa Drogi Jednorożca. Krótko mówiąc, zupełnie nowe, nieopisane w żadnej innej noweli miejsce akcji, nowa seria oraz nowy autor - można by się więc spodziewać powiewu świeżości. Niestety, jedyne, czym powiało, to nudą, płycizną i bardzo złym smakiem.
Książka rozpoczyna się bardzo obiecującym prologiem ukazującym starcie Gilgeama z Tiamat w Czasach Niepokoju - i jest to jedna z niewielu dobrych stron tego produktu - po czym przeskakuje piętnaście lat później. Główną bohaterką Alabastrowej Laski jest złodziejka Kehrsyn, wrobiona w zamordowanie Zhenta przez popleczników Furifaxa - bojownika o wolność Untheru. W zamian za to, że nie zostanie ona zadenuncjowana, ma dla nich wykraść tytułowy artefakt. Podążając tą ścieżką, Kehrsyn wplącze się w interesy Zhentarimu, wyznawców Tiamat oraz stronników Furifaxa, a przy okazji dowie się o sobie więcej niż chciałaby wiedzieć. Wygląda zachęcająco, prawda? Niestety, w praktyce wypada o wiele gorzej, gdyż Kehrsyn to nic innego, jak tylko żeński Drizzt - jest szlachetna aż do bólu, jej złodziejskie i akrobatyczne wyczyny są chyba rodem z Matrixa, a do tego jest niebywale sprytna i potrafi każdego przechytrzyć. Szkoda tylko, że jest również postacią wewnętrznie sprzeczną, jako że, pomimo swej niewątpliwej mądrości oraz faktu bycia kobietą, nie wie, iż ciąża trwa dziewięć miesięcy. Co więcej, autor nie pofatygował się, by pokazać więcej scen z przeszłości Kehrsyn i uświadomić czytelnikom, dlaczego wyrosła na osobę o tak czystym sercu. Zamiast tego Edward Bolme uraczył nas ledwie kilkoma dialogami i wspominkami na ten temat, równie płytkimi emocjonalnie, jak sama bohaterka. Wziąwszy pod uwagę to, przez co rzekomo przeszła, powinna była wyrosnąć na kurtyzanę czy pozbawioną uczuć zabójczynię, a nie na nowe wcielenie matki Teresy. No cóż, Bolme z pewnością nie jest pierwszym grafomanem ze stajni Wizardów, któremu obce są rządzące ludzkimi emocjami prawa - w efekcie stanowi to główny mankament książki. Co z pozostałymi postaciami? Otóż mniej więcej to samo - ich osobowościom brak jakiegokolwiek polotu, niczym szczególnym się nie wyróżniają i są najzwyczajniej w świecie nijakie. Jedynymi wyjątkami są Tiglath - kapłanka Tiamat oraz Eileph - Czerwony Czarnoksiężnik z Thay.
Ku mojemu rozczarowaniu, kreowanie bohaterów nie jest jedyną słabą stroną Bolme'a. Podobnie rzecz ma się z prowadzeniem narracji - autor robi to przez większość powieści w wyjątkowo nużący sposób, co przywodzi na myśl kiepsko prowadzoną sesję. Dialogi są kolejną rzeczą, z którą radzi on sobie z gracją słonia przeciskającego się przez skład porcelany - wiele z nich jest drętwych, czasem nawet debilnych, a niektóre kojarzą się z wenezuelskimi super-produkcjami. Szczerze powiedziawszy, przez tą książkę musiałem brnąć na siłę, a to zwiększa i tak już sporą pulę wad Alabastrowej Laski. Również główna intryga jest dosyć mizerna - pewne zwroty akcji zupełnie nie robią wrażenia, co najwyżej wywołują pełen politowania uśmiech. Najwyraźniej Edward Bolme wyznaje tę samą zasadę, co Molier, kiedy pisał Skąpca - nagle pod koniec okazuje się, że ktoś tam jest tak naprawdę dawno zaginionym krewnym/wrogiem/przyjacielem itp. (niepotrzebne skreślić). Także opisy miejsc stoją na żenującym poziomie - poczynając od chaotycznie opisanej Połaci Skrzydła, a skończywszy na beznadziejnie i bezpłciowo zarysowanym Messemprar.
Od strony technicznej też mam sporo zastrzeżeń. W książce aż roi się od literówek, miejscami brakuje nawet całych słów i trzeba się ich domyślać z kontekstu. Tłumacz też się nie popisał - jego znawstwo w dziedzinie wojskowości miejscami rzuca na kolana (w sensie całkowicie negatywnym). Aby nie być gołosłownym, podam cytat z trzeciego akapitu dwudziestego czwartego rozdziału: "Większość niosła kilofy lub buzdygany o główkach w kształcie smoczych głów". Takich kwiatków jest w tej pozycji, rzecz jasna, więcej. To tyle w kwestii wieszania psów na naszym rodzimym wydawcy. Wizardom również należy się bura - a konkretnie za brak mapy Messempraru, która przy wybitnych opisach Bolme'a naprawdę by się przydała.
Alabastrowa Laska szczególnie zaskoczyła mnie pod jednym względem - i to całkiem dla mnie niespodziewanym. Nigdy nie przypuszczałem, że przyjdzie mi jakąś książkę spod znaku Zapomnianych Krain ocenić równie nisko, co sławetne Wrota Baldura Philipa Athansa. Mimo to, rzeczywistość okazała się niezwykle brutalna. Przy okazji można zauważyć ostatnio u Wizardów pewną ciekawą tendencję - w wielu przypadkach jakość okładek jest odwrotnie proporcjonalna do jakości treści. Na taką przypadłość cierpi też Alabastrowa Laska. Okładka, choć bardzo ładna i miła dla oka, jest zarazem nieadekwatna w stosunku do treści, między innymi dlatego, że ta wielka laska, którą Kehrsyn trzyma na obrazku w dłoniach, w powieści okazała się na tyle mała, by schować ją w rękawie. Po lekturze wypocin Bolme'a dochodzę do wniosku, iż nasz delikwent jest nie lada impresjonistą - a najlepiej wychodzą mu impresje beztalencia, toteż tym razem werdykt brzmi: lepiej wydajcie swoje grosiwo na lepszą książkę, zaś ten gniot omijajcie z daleka, ponieważ dobrze sprawdza się tylko w charakterze podstawki pod kufel z piwem (oczywiście bezalkoholowym, żeby nie było, że rozpijam młodzież).
Tytuł: Alabastrowa Laska (The Alabaster Staff)
Autor: Edward Bolme
Tłumaczenie: Piotr Kucharski
Korekta: Aleksandra Gietka-Ostrowska
Wydawca: ISA
Rok wydania: 2004
Liczba stron: 288
ISBN: 83-7418-034-X
Cena: 24,90 zł
Alabastrowa Laska - Edward Bolme
Tagi:
Łotrzykowie